To nie jest Europa

Dzień, w którym flaga Turcji zawiśnie na stałe w Brukseli, będzie końcem Unii Europejskiej.

Gwóźdź do trumny
Bassam Tibi, mieszkający w Niemczech muzułmański intelektualista, mówi wprost: współczesna islamska migracja do Europy to trzecia fala ekspansji Turcji na Zachód. Pierwszą było zdobycie Hiszpanii, drugą – podboje Imperium Osmańskiego. Jeszcze dosadniej w 2004 r. wyraził to Vural Öger – niemiecki eurodeputowany o tureckich korzeniach: „To, co rozpoczął Sulejman, oblegając Wiedeń w 1683 r., my zakończymy za pomocą naszych obywateli”. W ten sposób skomentował prognozy mówiące o 35 mln Turków, którzy będą żyć w Niemczech za ok. 100 lat. Jak pisze de Mattei, byłoby to spełnienie marzeń Erbakana, który mówił do jednego z niemieckich dziennikarzy: „Pan uważa, że my, tureccy muzułmanie, przybywamy tu jedynie, żeby znaleźć pracę i zbierać okruszyny z waszego stołu. Otóż nie, przybyliśmy, aby przejąć władzę w waszym kraju, zapuścić tu korzenie i zrealizować nasze wizje, a wszystko to z waszym przyzwoleniem i zgodnie z waszym prawem”.

Tymczasem europejskie elity wierzą, że członkostwo Turcji w UE sprawi, że kraj ten stanie się bardziej zachodni. Wystarczy jednak spojrzeć na fakty: Turcja byłaby najliczniejszym po Niemczech (a z czasem na pewno przed nimi) krajem unijnym. Ponieważ siła głosów w Unii zależy od wielkości terytorium i liczby ludności, prosta matematyka wskazuje, że Turcja miałaby decydujący głos we wszystkich sprawach. W Parlamencie Europejskim i w Radzie UE. Wiara eurokratów, że to Unia wpłynie na standardy tureckie, jest naiwna głównie dlatego, że ambicje Turcji biegną w zupełnie innym kierunku: odgrywania roli lidera nie tylko w regionie Bliskiego Wschodu, ale również w Europie. Demokratyczne reguły mogą paradoksalnie wynieść do władzy jeszcze bardziej radykalnych przywódców, którzy będą decydować o życiu obywateli „starej” Unii.

Argumenty za wejściem Turcji do Unii są tak naprawdę krótkowzroczne i naiwne: dostęp do źródeł energii i stabilizacja w regionie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by podpisywać korzystne umowy stowarzyszeniowe i współpracować w zakresie gospodarki czy – jak to ma już miejsce w ramach NATO – działań militarnych. Ale nie pompować miliardów euro w kraj, który ze swoim zadłużeniem i poziomem życia będzie studnią bez dna. Oznaczałoby to katastrofę dla budżetu Unii. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by żyć razem z muzułmanami w Europie, prowadząc rozsądną politykę imigracyjną. Ale włączenie do Unii kraju obcego nam kulturowo jest wyborem cywilizacyjnym. Chyba że właśnie chodzi o wbicie gwoździa do trumny projektu, jakim była cywilizacja europejska.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg