Od religii do nadziei na pokój

Massimiliano Signifredi

publikacja 08.12.2011 10:17

Pokój był sprawa zbyt ważną, aby pozostawić ją wyłącznie politykom - uważał Bł. Jan Paweł II. Dlatego w tę sprawę zaangażował religie, zapraszając ich przywódców w 1986 r. do Asyżu.

Od religii do nadziei na pokój Jakiś czas temu w jednej z dzielnic Abidjanu, dużego afrykańskiego miasta, wybuchły starcia między chrześcijanami a muzułmanami w następstwie ataku na kościół: proboszcz, pastor oraz imam uspokoili ludzi odwołując się do Ducha Asyżu. Nasz współczesny świat, gdzie różni ludzie żyją obok siebie, musi nauczyć się, jak żyć razem.

Źródła Asyżu

W październiku 1986 r. bł. Jan Paweł II zebrał razem przywódców chrześcijańskich, żydowskich, muzułmańskich oraz wielkich religii azjatyckich. Czas był trudny: na świecie panowała zimna wojna, a dwa przeciwstawne bloki walczyły ze sobą w wielu rejonach świata od Ameryki Łacińskiej po Afrykę. Europa była wówczas podzielona na dwie części i stała się magazynem dla setek głowic nuklearnych. Wiosną 1986 r. awaria reaktora w Czarnobylu doprowadziła do zwrócenia uwagi europejskiej opinii publicznej na koszmar atomowego holokaustu. Jakie byłyby konsekwencje wojny nuklearnej? Świat został opanowany przez napięcie i głęboki strach. Z pewnością, aby uspokoić umysły, nie wystarczały przedłużające się negocjacje między mocarstwami dotyczące rozbrojenia, które nie przynosiły żadnych owoców.

Jan Paweł II zrozumiał, że to sprzyjający czas, kairós dla wielkiej inicjatywy. ONZ ogłosiła rok 1986 Międzynarodowym Rokiem Pokoju. Papież zastanawiał się, w jaki sposób religie mogłyby przyczynić się do zmniejszenia napięcia między blokami i pomóc światu w odnalezieniu pokoju. Nie chodziło oczywiście o to, aby liderzy religijni dokonali inwazji na życie polityczne lub naśladowali międzynarodową dyplomację. Inny był kontekst, w którym tworzono i zrealizowano wydarzenie Asyżu, czegoś zupełnie nowego, skoncentrowanego na duchowym wymiarze pokoju i roli, jaką religie mogłyby odegrać na rzecz dialogu.

Na wzgórzu w Asyżu Jan Paweł II powiedział: „Może bardziej niż kiedykolwiek przedtem wewnętrzny związek między autentyczną postawą religijną i wielkim dobrem pokoju stał się oczywisty dla wszystkich”. Papież zachęcał religie, a przede wszystkim chrześcijan, do pracy w wielkim warsztacie pokoju. Mówił: „Pokój jest warsztatem pracy, otwartym dla wszystkich, nie tylko dla specjalistów, uczonych czy strategów. Za pokój są odpowiedzialni wszyscy”. Można by powiedzieć, że pokój był kwestią zbyt ważną, aby pozostawić ją wyłącznie politykom. Kilka dni później podczas zaimprowizowanej konferencji prasowej w czasie lotu wyznał: pokój „należy przede wszystkim do porządku etycznego i nie stanowi wyłącznie problemu, który sprowadza się do rokowań i negocjacji [...] politycznych”.

Nie modliliśmy się na próżno

Kilka lat temu, kard. Dziwisz wyjawił, że Jan Paweł II podczas prywatnych rozmów często powtarzał: «Pokój należy do wierzących. Pokój jest słowem Pisma Świętego». Te słowa nie zaskakują, jeśli pamięta się, że pochodził on z kraju, który zapłacił najwyższą cenę podczas drugiej wojny światowej. Osobiście doświadczył koszmaru wojny w Krakowie podczas okupacji hitlerowskiej, a jako papież obserwował konflikty w wielu uciskanych rejonach świata. O ich pokojowe rozwiązanie nieustannie się modlił lub zobowiązywał się do mediacji. Wystarczy wspomnieć o Libanie oraz wojnie między Chile i Argentyną, która wybuchła na początku pontyfikatu Papieża Polaka. Wszystkim, którzy radzili mu ostrożność w podejmowaniu inicjatyw, tam gdzie inni ponieśli klęskę, odpowiadał: „Dwa narody katolickie toczą wojnę, a ja powinienem stać z założonymi rękami?”. Dla niego pokój jest najcenniejszym dobrem, darem, którym Bóg obdarza każdego człowieka. Za pokój odpowiedzialni są wszyscy. Ale należy pamiętać również o tym jak kwestia pokoju była wykorzystywana na komunistycznym Wschodzie przez ruchy na rzecz pokoju i duchownych kolaborantów na rzecz pokoju. Ale nawet na Zachodzie wielu było pacyfistów, którzy wymachiwali sztandarami pokoju i brali udział, także nieświadomie, w grze prowadzonej przez Moskwę.

Pokój nie był kwestią wyłącznie polityków, „wielkich” tego świata. Nadszedł czas na wielką inicjatywę. Spotkanie w Asyżu w 1986 r. nie było międzyreligijną konferencją, jak wiele innych wcześniej. Jak wyjaśniał Jan Paweł II korpusowi dyplomatycznemu akredytowanemu przy Stolicy Apostolskiej, „nie chodziło o negocjowanie przekonań wiary, aby osiągnąć synkretyczny konsensus religijny”. Spotkanie w Asyżu było czasem pielgrzymki, postu, modlitwy. Przedstawiciele różnych religi modlili się w oddzielnych miejscach, a następnie spotkali się razem. Był to proroczy znak po stuleciach, kiedy religie były wykorzystywane do usprawiedliwiania konfliktów. W przemówieniu na zakończenie spotkania papież stwierdził, że „wizje pokoju” tego spotkania „wyzwalają energię dla nowego języka pokoju, nowych gestów pokoju, gestów, które zerwą zgubne okowy podziałów będących dziedzictwem historii czy też zrodzonych przez nowoczesne ideologie”.

W 1989 r., dzięki bezbronnej sile przekonań, upadły komunistyczne reżimy, które w przeświadczeniu wielu osób były trwałe niczym z granit. Jan Paweł II zdał sobie sprawę, że „słaba siła” wierzących jest głębokim prądem, który uspokaja i jednoczy. Andrea Riccardi, historyk i założyciel Wspólnoty Sant’Egidio, przypomniał opinię wyrażoną przez Jana Pawła II po upadku muru  berlińskiego. W tych dniach, kiedy świat patrzył ze zdumieniem na zmiany, które wydawały się niemożliwe, papież powiedział: „W Asyżu nie modliliśmy się na próżno”.

Siła religii

Tak, w Asyżu wyłoniła się siła do przemiany religii. Socjologia i psychologia przyzwyczaiły ludzi do wiary w nieodwracalność sekularyzacji. Religie stanowiły fenomen pozbawiony znaczenia i skazany na marginalizację. Tam, gdzie przetrwały, były uważane za zacofane siły konserwatyzmu i tradycjonalizmu. Przekonanie oraz doświadczenie Karola Wojtyły było inne. Jego formacja jako młodego kapłana, a następnie biskupa w socjalistycznej Polsce przekonało go, że chrześcijaństwo stanowi siłę, która odcisnęła się w społeczeństwie i tworzy historię. Nie tylko strzegło narodowej tożsamości, jak w Polsce przez lata niewoli. Wiara była głębokim prądem, która ożywiała ludzką nadzieję na nowy świat oraz odwagę do zmian. Głęboki nurt nadprzyrodzony był tym, czym żył Kościół w komunistycznej Polsce. Nurt nadziei, który ożywił społeczeństwo i umożliwił wielkie przemiany lat 80.

Według Jana Pawła II religia nie zajmuje się polityką, ale jest bohaterką historii. Widać to w trosce i uporze, z którym dążył do realizacji projektu spotkania w Asyżu, także wobec obaw wyrażanych przez znaczną część katolickiego świata. Z tego powodu pragnął, aby Duch Asyżu był kontynuowany. Nazajutrz po tym historycznym dniu skierował do liderów religijnych to zaproszenie: „Żyjmy nadal duchem Asyżu!”. Wiele osób przyjęło papieskie zalecenie. Uczynili to przede wszystkim franciszkanie, którzy byli niestrudzonymi świadkami Ducha Asyżu oraz dziedzictwa św. Franciszka, który głosił pokój przekraczając granice Kościoła katolickiego.

Od 1987 r. spotkania poświęcone modlitwie i dialogowi między przedstawicielami różnych religii organizowała Wspólnota Sant’Egidio. Dołączyli do nich świeccy humaniści, przedstawiciele świata kultury, różnych instytucji społeczeństwa obywatelskiego. Przez lata dojrzewało wzajemne zrozumienie między ludźmi często podzielonymi przez wielowiekowe uprzedzenia. Dla bł. Jana Pawła II Duch Asyżu był stylem życia w przyjaźni między ludźmi wiary, aby prosić Boga o dar pokoju. Poparcie dla jego projektu wyraził ówczesny kard. Ratzinger, który - wbrew temu, co niektórzy pisali – wspierał wizję Jana Pawła II i, w pewnym sensie, dał zarys granicom teologicznym Ducha Asyżu. Ówczesny prefekt Kongregacji Doktryny Wiary spostrzegł, że spotkanie w Asyżu stanowi model modlitwy wieloreligijnej, która jest „znakiem w sytuacjach nadzwyczajnych, kiedy niejako wznosi się wspólny krzyk, który porywa serca ludzkie i jednocześnie porusza serce Boga”.

Powiew Ducha Asyżu

W tym znaczeniu Duch Asyżu stał się konkretną drogą prowadzącą do pokoju w wielu scenariuszach pisanych przez świat. Dzięki inicjatywie podjętej przez Wspólnotę Sant’Egidio przez 25 lat powiew Ducha Asyżu dotarł do wielu miast Europy i świata. Wspomnę o niektórych z nich: spotkanie w Warszawie w 1989 r. z okazji 50 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Mur jeszcze nie upadł, ale po raz pierwszy polityk, premier Tadeusz Mazowiecki mógł publicznie wyrazić swoją wiarę. Kilka dni później przedstawiciele różnych religii odbyli niezapomnianą pielgrzymkę do Auschwitz. Liderzy muzułmańscy i religii Azji wzruszyli się wobec koszmaru nazistowskich komór gazowych i kroczyli wraz z rabinami oraz kardynałami wzdłuż torów Birkenau, aby zaświadczyć o odrzuceniu rasistowskiej i morderczej nienawiści. Wielu było tam pierwszy raz.

W Bukareszcie w 1998 r. po raz pierwszy pielgrzymka ludzi poszukujących pokoju dotarła na ziemię prawosławną. Według świadectwa obecnego patriarchy Rumuńskiej Cerkwi Prawosławnej, Daniela, spotkanie w duchu Asyżu umożliwiło kilka miesięcy później wizytę Jana Pawła II w Rumunii.

Dziesięć lat po zamachu z 11 września spotkanie Ludzie i Religie odbyło się w Monachium w Bawarii. W bogatym mieście europejskim, ale także miejscu naznaczonym tragiczną pamięcią nazizmu. To właśnie w Monachium narodziła się i rozwinęła ideologia Hitlera i u bram stolicy Bawarii został utworzony obóz Dachau, pierwszy nazistowski obóz koncentracyjny, który służył jako model dla jednej z najokrutniejszych stron historii człowieka. Tutaj przedstawiciele różnych religii, prowadzeni przez kard. Rogera Etchegaraya, udali się jako pielgrzymi pokoju do Dachau i oddali hołd ofiarom nienawiści i antysemityzmu.

Historyczne spotkanie w Asyżu sprzed 25 lat sprawiło, że namacalnym stało się dziedzictwo Soboru Watykańskiego II o zalążku „jedności, nadziei i zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego”. Dialog nie stanowi alternatywy dla misji oraz głoszenia. Tylko ten, kto jest pewny swojej tożsamości, może stawić czoła pielgrzymce i ryzyku dialogu, jak zauważył kard. Tauran. Złożoność wielokulturowego i wieloreligijnego świata stanowi wyzwanie dla chrześcijan. Nie jest to nowe wyzwanie. W czasach, kiedy marksizm znacznej części świata katolickiego wydawał się czymś atrakcyjnym, kard. Cottier podkreślał potrzebę głębokiego zakorzenienia w wierze katolickiej jako warunek dla autentycznego dialogu. W 1977 r. szwajcarski teolog, którego później papież wezwał do Rzymu, pisał: „Utrata tożsamości prowadzi do asymilacji. Jest to śmierć dialogu”.

Warunki dialogu

Aby prowadzić dialog, należy być sobą, a jednocześnie nauczyć się sztuki rozumienia racji naszego rozmówcy. Z innymi trzeba się konfrontować i dzielić wyzwanie wspólnego życia. Każdy człowiek potrzebuje drugiego człowieka. „Dopiero w dialogu, w sporze, w opozycji, a także w dążeniu do nowej wspólnoty tworzy się świadomość mojego ja, jako istoty samoistnej, odrębnej od drugiego. Wiem, że ja jestem, bo wiem, że drugi jest” - twierdził ks. Józef Tischner.

Po dziesięciu latach od 11 września, tragicznego początku nowego tysiąclecia, duch Asyżu jest coraz bardziej potrzebny. Jakiś czas temu w jednej z dzielnic Abidjanu, dużego afrykańskiego miasta, wybuchły starcia między chrześcijanami a muzułmanami w następstwie ataku na kościół: proboszcz, pastor oraz imam uspokoili ludzi odwołując się do Ducha Asyżu. Nasz współczesny świat, gdzie różni ludzie żyją obok siebie, musi nauczyć się, jak żyć razem. Duch Asyżu buduje fundamenty pokoju i przygotowuje cywilizację jutra: cywilizację życia razem. XXI wiek, naznaczony konfliktami i podziałami między cywilizacjami oraz religiami, nie może zapomnieć o Duchu Asyżu. Jest to przekaz, który powierza nam dzisiaj Benedykt XVI.

Tłum. Dominik Rogala