Rady Dalajlamy

PAP |

publikacja 13.12.2011 07:51

Duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV zaproponował osłabionemu po chorobie byłemu prezydentowi Czech Vaclavowi Havlowi korzystanie z tradycyjnej tybetańskiej medycyny. Podpisał też w Pradze apel dotyczący praw człowieka.

Tenzin Gjaco Ted Lipien / CC 2.0 Tenzin Gjaco
XIV Dalajlama

Dalajlama, który z Havlem spotkał się w sobotę, wczoraj opuścił Pragę. Do czeskiej stolicy przybył na kilka dni na zaproszenie dawnego czeskiego przywódcy, z którym od kilkunastu lat blisko się przyjaźni. W czasie sobotniego spotkania życzył mu "jeszcze 10 lat życia".

"Stan zdrowia pana Havla nie jest dobry - powiedział dalajlama. - Zarekomendowałem mu więc tybetańską medycynę. Powiedziałem mu, że właściwie jestem jego tybetańskim lekarzem".

Od marca, gdy zapadł na poważne zapalenie dróg oddechowych, 75-letni Vaclav Havel większość czasu spędza w swym domu na wsi i Pragę odwiedza sporadycznie. W ostatnich dniach - jak poinformowała jego kancelaria - czuje się gorzej z powodu infekcji wirusowej.

Zdrowie Havla nadwerężył pobyt w więzieniu, na które skazały go komunistyczne władze Czechosłowacji.

Były prezydent był kilkakrotnie był hospitalizowany, a z powodu nowotworu wycięto mu kawałek prawego płuca. Skarży się również na dolegliwości sercowe.

Odwiedzający stolicę Czech duchowy przywódca Tybetańczyków wziął udział na Uniwersytecie Karola w debacie na temat praw człowieka w Azji.

Na poniedziałkowej konferencji prasowej w Pradze dalajlama powiedział, że wraz z Havlem, irańską noblistką Szirin Ebadi, chińskim dysydentem Yangiem Jianli, byłym ministrem spraw zagranicznych Francji Bernardem Kouchnerem oraz ostatnim z żyjących twórców Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka Stephane'em Hesselem podpisali apel o poparcie dla wszystkich dysydentów w świecie.

Sygnowany przez nich dokument głosi, że świat przede wszystkim koncentruje się ostatnio na azjatyckiej gospodarce, pomija jednak stosunek do praw człowieka w Chinach, Korei Północnej, Birmie, Iranie, czy Syrii. Wyraża ponadto opinię uczestników debaty, że "bardziej otwarte, demokratyczne i wolne Chiny miałyby wielki wpływ na Azję i cały świat".

Zdaniem sygnatariuszy praskiej deklaracji, ze względu na ekonomiczne interesy niektórych bogatych państw zachodnich w kwestii przestrzegania praw człowieka zapadła "wygodna cisza", która niepokoi uczestników debaty na Uniwersytecie Karola.