Obrońcy islamu zakłócili debatę

PAP |

publikacja 10.02.2012 08:44

Na uniwersytecie ULB w Brukseli doszło do zamachu na wolność wypowiedzi - twierdzi jego rektor i wielu belgijskich polityków. Grupa około 50 muzułmanów uniemożliwiła przeprowadzenie debaty o skrajnej prawicy, a mówczyni wychodziła w towarzystwie ochroniarzy.

Bruksela jcorrius / CC 2.0 Bruksela
Sala wykładowa ULB

Chodzi o debatę, która odbyła się we wtorek wieczorem na Wolnym Uniwersytecie Brukselskim (ULB) i została przerwana zaledwie po kilku minutach. Belgijskie media od dwóch dni pełne są emocjonalnych komentarzy i zadają pytania o wolność słowa w kraju.

W debacie zatytułowanej "Czy ze skrajną prawicą należy rozmawiać" miała zabrać głos francuska dziennikarka Caroline Fourest, autorka m.in. autobiografii Marine Le Pen, kandydatki Frontu Narodowego w zaplanowanych na kwiecień-maj wyborach prezydenckich we Francji. Jednak około 50 osób, głównie wywodzących się ze wspólnoty arabsko-muzułmańskiej, jak relacjonuje "Le Soir", uniemożliwiło gromkimi krzykami debatę, oskarżając uczestników debaty o "islamofobię".

Fourest, zanim jeszcze rozpoczęła wykład, musiała opuścić salę pod opieką dwóch ochroniarzy. Całe zajście obserwowało około 500 zgromadzonych w auli osób, które kupiły bilety, by posłuchać odczytu.

Jak informują media, grupą, która zakłóciła debatę, kierował zatrudniony na uniwersytecie ULB 43-letni asystent Souhail Chichah, pracujący także na uniwersytecie w Lyonie, w środkowej Francji. We wtorek przyszedł na debatę przebrany za muzułmańską kobietę. Zapewniał, że jest ateistą, ale chce potępić "islamofobię" francuskiej dziennikarki. Wszczęto przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne.

W komunikacie prasowym rektor ULB Didier Viviers oświadczył, że jest "zaszokowany tym poważnym zamachem na wolność słowa na uniwersytecie, gdzie debata i szacunek dla drugiego człowieka są wartościami podstawowymi".

Kilka organizacji i stowarzyszeń oraz socjaliści i liberałowie potępili przerwanie debaty. Wśród komentarzy nie brakuje ostrych słów o cenzurze, a nawet o "faszyzujących" metodach.

Zdaniem wielu komentatorów incydent potwierdza, że na uniwersytecie ULB coraz trudniej prowadzić otwarte debaty. W przeszłości zdarzały się już bowiem podobne incydenty. W 2010 roku debata na temat wolności wypowiedzi zmieniła się w starcie przeciwników i zwolenników Izraela.