Benedykt XVI potępia fundamentalizm, handel bronią i szerzenie nienawiści

KAI |

publikacja 15.09.2012 14:50

Zdecydowane potępienie fundamentalizmu, nielegalnego handlu bronią i szerzenia nienawiści znalazło się w wypowiedzi Ojca Świętego podczas konferencji prasowej 14 września na pokładzie samolotu zmierzającego do Libanu. Papież upomniał się także o uchodźców i zaznaczył, że nigdy nie myślał o odwołaniu swej pielgrzymki na Bliski Wschód.

Liban Henryk Przondziono/GN Liban
W przeddzień papieskiej pielgrzymki

Oto tłumaczenie tekstu konferencji prasowej na język polski:

Ks. Lombardi: Wasza Świątobliwość, witamy i dziękujemy za obecność wśród nas. Dziennikarzy w „seguito papale” jest nieco ponad 50. Są oni różnych języków i narodowości. Oczywiście wieluset, być może tysiące, czeka na nas w Libanie i wszyscy bardzo bacznie obserwują tę podróż, zdając sobie sprawę z jej trudu i znaczenia. Jesteśmy wdzięczni Waszej Świątobliwości, że jest z nami, aby odpowiedzieć na kilka trudnych pytań, jakie dziennikarze sami sformułowali w minionych dniach. Pierwsze dwa pytania zadam po francusku. Ojciec Święty odpowie na nie w języku francuskim, który jest mniej lub bardziej językiem oficjalnym tej wizyty, a na pozostałe trzy w języku włoskim. Ojcze Święty, w tych dniach przypadają rocznice straszliwych wydarzeń, jak 11 września, czy też masakr w Sabrze i Szatili. U granic Libanu toczy się krwawa wojna domowa. Widzimy też, że w innych krajach nieustannie obecne jest zagrożenie przemocą. Ojcze Święty, z jakimi uczuciami Wasza Świątobliwość podejmuje tę podróż? Czy istniała pokusa, aby z niej zrezygnować z powodu braku bezpieczeństwa, czy ktoś sugerował, aby z niej zrezygnować?

Ojciec Święty: Drodzy przyjaciele, jestem bardzo szczęśliwy i wdzięczny za tę możliwość rozmawiania z wami. Mogę powiedzieć, że nikt mi nigdy nie doradzał, aby zrezygnować z tej podróży, a z swej strony, nigdy nie myślałem o takie hipotezie, bo wiem, że jeżeli sytuacja staje się bardziej skomplikowana, to tym bardziej trzeba dać ten znak braterstwa, otuchy i solidarności. Taki jest sens mojej podróży: zachęcić do dialogu, zachęcić do pokoju wbrew przemocy, wspólnie dążyć do znalezienia rozwiązania problemów. Tak więc podczas tej podróży żywię przede wszystkim uczucia wdzięczności za możliwość udania się w tym czasie do tego wspaniałego kraju, tego kraju, który jest, jak powiedział papież Jan Paweł II – wieloma przesłaniami, w tym regionie spotkań i pochodzenia trzech religii Abrahamowych. Jestem szczególnie wdzięczny Panu, który dał mi możliwość; jestem wdzięczny wszystkim instytucjom i osobom, które pracowały i nadal pracują na rzecz tej możliwości. I jestem wdzięczny wielu ludziom, którzy towarzyszą mi poprzez swoją modlitwę. W tym zabezpieczeniu modlitwy i współpracy, jestem szczęśliwy i jestem pewien, że możemy oddać rzeczywistą służbę dla dobra ludzkości i dla pokoju.

Ks. Lombardi: Dziękuję, Ojcze Święty. Wielu katolików wyraża zaniepokojenie w obliczu wzrostu fundamentalizmu w różnych częściach świata oraz w obliczu napaści, których ofiarami jest wielu chrześcijan. W tym trudnym i często krwawym kontekście, jak Kościół może odpowiedzieć na na imperatyw dialogu z islamem, na który Wasza Świątobliwość wielokrotnie nalegał?

Ojciec Święty: Fundamentalizm jest zawsze zafałszowaniem religii. Występuje przeciwko istocie religii, która pragnie pojednania i tworzenia w świecie Bożego pokoju. Tak więc zadaniem Kościoła i religii jest oczyszczenie siebie, zawsze konieczne jest wzniosłe oczyszczenie religii od tej pokusy. Naszym zadaniem jest oświecenie i oczyszczenie sumień i jasne ukazanie, że każdy człowiek jest obrazem Boga, i że musimy szanować w innym nie tylko jego odmienność, lecz w odmienności rzeczywistą wspólną istotę bycia obrazem Boga i traktować drugiego jako obraz Boga. Podstawowym orędziem religii musi więc być sprzeciw wobec przemocy, która jest jej zafałszowaniem – tak jak fundamentalizm. Powinna być ona wychowywaniem, oświeceniem i oczyszczeniem sumień, aby uzdolnić je do dialogu, pojednania i pokoju.

Ks. Lombardi: Dalej będziemy mówili po włosku. W kontekście fali pragnienia demokracji, która ogarnęła wiele krajów Bliskiego Wschodu wraz z tak zwaną „arabską wiosną”, biorąc pod uwagę realia społeczne w większości tych krajów, gdzie chrześcijanie stanowią mniejszość, czy nie istnieje niebezpieczeństwo nieuchronnego napięcia między panowaniem większości a przetrwaniem chrześcijaństwa?

Ojciec Święty: Powiedziałbym, że „arabska wiosna” sama w sobie jest rzeczą dobrą: jest to pragnienie większej demokracji, większej swobody, większej współpracy, odnowienia tożsamości arabskiej. To wołanie o wolność, które wznosi młodzież bardziej ukształtowana kulturalnie i zawodowo, pragnąca większego udziału w życiu politycznym, w życiu społecznym, jest postępem, sprawą bardzo pozytywną i dobrze przyjmowaną właśnie przez nas, chrześcijan. Oczywiście, z historii rewolucji, wiemy, że wołaniu o wolność, tak ważnemu i pozytywnemu zawsze zagraża zapomnienie o jednym aspekcie, podstawowym wymiarze wolności, to znaczy tolerancji innych; fakcie, że ludzka wolność jest zawsze wolnością dzieloną z innymi, że może się rozwijać tylko w dzieleniu się, w solidarności, w życiu wspólnym. Zawsze jest to niebezpieczeństwo, i ma to też miejsce w tym przypadku. Wszyscy musimy uczynić, to co możliwe, aby pojęcie wolności, pragnienie wolności szło we właściwym kierunku, aby nie zapominało o tolerancji, o współżyciu, o pojednaniu, jako podstawowej części wolności. Podobnie także odnowiona tożsamość arabska zakłada - jak sądzę – odnowienie również całego wielowiekowego i tysiącletniego współżycia chrześcijan i arabów, którzy właśnie razem w tolerancji większości i mniejszości, zbudowali te kraje i nie mogą nie żyć razem. Myślę więc, że ważne jest dostrzeżenie elementu pozytywnego w tych ruchach i uczynienie tego, co do nas należy, aby wolność była pojmowana we właściwy sposób i odpowiadała większemu dialogowi, a nie panowaniu jednych nad drugimi.

Ks. Lombardi: Ojcze Święty, w Syrii, podobnie jak jakiś czas temu w Iraku wielu chrześcijan czuje się zmuszonych do opuszczenia z żalem swej ojczyzny. Co Kościół katolicki ma zamiar czynić lub powiedzieć, aby pomóc w tej sytuacji, aby powstrzymać ubywanie chrześcijan w Syrii i innych krajach Bliskiego Wschodu?

Ojciec Święty: Muszę przed wszystkim powiedzieć, że uciekają nie tylko chrześcijanie, ale także muzułmanie. Oczywiście istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że chrześcijanie opuszczą swoją ojczyznę i nie będzie ich na tych ziemiach, ale musimy zrobić wszystko, co możliwe, aby pomóc im zostać. Najważniejszą pomocą byłoby zaprzestanie wojny, przemocy: to one bowiem powodują ucieczkę. Tak więc, pierwszym krokiem jest uczynienie wszystkiego, co możliwe, aby położyć kresu przemocy i zostały stworzone możliwość pozostania razem, także i w przyszłości. Co możemy uczynić przeciw wojnie? Możemy powiedzieć oczywiście, że zawsze trzeba upowszechniać orędzie pokoju, wyjaśniać, że przemoc nigdy nie rozwiązuje problemu i umacniać siły pokoju. Ważna jest tutaj praca dziennikarzy, którzy mogą znacznie pomóc, aby ukazać, że przemoc niszczy, nie buduje, że nikomu nie służy. Wskazałbym następnie na chrześcijańskie gesty, Dni Modlitw w intencji Bliskiego Wschodu, za chrześcijan i muzułmanów, ukazanie możliwości dialogu i rozwiązań. Chciałbym również powiedzieć, że trzeba zaprzestać przywozu broni, bo bez importu broni nie można kontynuować wojny. Zamiast importowania broni, co jest grzechem ciężkim, musimy importować idee pokoju, kreatywności, znajdywać rozwiązania, aby akceptować każdego w jego odrębności; musimy więc ukazać w świecie poszanowanie religii jednych wobec drugich, poszanowanie człowieka jako stworzonego przez Boga, miłość bliźniego jako fundamentalną dla wszystkich religii. W ten sposób, ze wszystkimi możliwymi gestami, z pomocą także materialną, pomagać, aby zakończyła się wojna, przemoc, a wszyscy mogli odbudować swój kraj.

Ks. Lombardi: Ojcze Święty, Wasza Świątobliwość przywozi adhortację apostolską, skierowaną do wszystkich chrześcijan Bliskiego Wschodu. Dziś jest to ludność, która cierpi. Czy Wasza Świątobliwość dostrzega oprócz modlitwy i uczuć solidarności konkretne kroki, jakie Kościoły i katolicy Zachodu, zwłaszcza w Europie i Ameryce mogą uczynić, aby wspierać naszych braci na Bliskim Wschodzie?

Ojciec Święty: Chciałbym powiedzieć, że musimy wpłynąć na opinię polityczną i na polityków, żeby rzeczywiście angażowali się ze wszystkich sił, wykorzystując wszystkie możliwości, z prawdziwą kreatywnością, na rzecz pokoju, przeciw przemocy. Nikt nie powinien oczekiwać korzyści z przemocy, wszyscy muszą wnieść swój wkład. W tym sensie jest z naszej strony bardzo potrzebna praca ostrzeżenia, wychowania, oczyszczenia. Ponadto, nasze organizacje charytatywne powinny również pomóc, aby uczynić to, co możliwe. Mamy organizacje, takie jak Rycerzy Grobu Bożego, zajmujące się zasadniczo Ziemią Świętą, ale podobne organizacje mogą pomóc materialnie, politycznie i humanitarnie także w tych krajach. Chciałbym raz jeszcze powtórzyć: widzialne gesty solidarności, dni modlitwy publicznej - takie rzeczy, mogą zwrócić uwagę opinii publicznej, być realnymi czynnikami. Jesteśmy przekonani, że modlitwa jest skuteczna; jeśli jest wypowiadana z tak wielkim zaufaniem i wiarą, odniesie swój skutek.