Bóg nie stworzył od razu Moszego

ks. Rafał Starkowicz

publikacja 23.01.2013 06:31

Z przedstawicielami gminy żydowskiej w Gdańsku: Michałem Sametem, przewodniczącym, i Michałem Ruckim, wiceprzewodniczącym, rozmawia ks. Rafał Starkowicz.

 Michał Rucki i Michał Samet w sali modlitewnej  gdańskiej synagogi ks. Rafał Starkowicz Michał Rucki i Michał Samet w sali modlitewnej gdańskiej synagogi

Ks. Rafał Starkowicz: Na początku pytanie kluczowe. Po co gmina żydowska w Gdańsku?
Michał Samet: – Na to pytanie usłyszałem piękną odpowiedź: Jesteśmy, trwamy i Hitler nie wygrał. Tam, gdzie Żydzi są, powinni oni budować społeczność żydowską. Żeby być razem. To jest nakaz, aby wspólnie się modlić. Kiedy jest 10 Żydów, możemy odprawiać pełne nabożeństwo z czytaniem Tory. Kiedy jesteśmy razem, spełniamy nakazy wynikające z Tory. To jest wreszcie spożywanie posiłków koszernych, uczestniczenie w świętach, nauka języka hebrajskiego. Zadaniem jest to, byśmy w członkach naszej wspólnoty budowali chęć poznania, chęć przeżywania duchowego np. szabatu. Gmina jest po to, by stworzyć możliwość rozwoju edukacyjnego dla każdego człowieka o korzeniach żydowskich oraz dla ludzi, którzy są spoza środowiska, a chcą poznać judaizm. Jest też jedna rzecz bardzo ważna. Żyje wśród nas wiele osób samotnych, które przeżyły getta i obozy. Ich rodziny wyginęły. Oni mają swoje miejsce. Kiedy odchodzą, my odprowadzamy ich w ostatnią drogę.

Ilu członków liczy wspólnota żydowska w Gdańsku?
M.S.: – Pełnoletnich członków jest około 80. Z niepełnoletnimi jest około 100 z terenu Trójmiasta i okolic. Przy ul. Partyzantów 7 znajduje się jedyna czynna synagoga w województwie pomorskim. Mamy tu księgę Tory, są regularne modlitwy i obchodzenie świąt. Prowadzimy też szeroką działalność edukacyjną dla szkół. Działa klub sportowy Makabi. Co ciekawe, część osób biorących udział w działaniach klubu nie jest członkami gminy. Michał Rucki: – Według statutu gminy, aby do niej należeć, trzeba być Żydem i zadeklarować: „Nie jestem wyznawcą żadnej innej religii”. Jesteśmy otwarci na tych, którzy nie będąc Żydami, chcą w działaniach gminy uczestniczyć. Płacimy też za to cenę. Czasem krytykują nas ci, którzy sami nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za działania gminy.

Głosicie Bożą chwałę?
M.S.: – Judaizm jest skierowany do Żydów. To my powinniśmy być przykładem. W judaizmie nie ma misjonarstwa.

Ale przecież istnieje możliwość włączenia człowieka w judaizm.
M.S.: – To jest jednak długa droga. My jako instytucja stwarzamy taką możliwość. Nikogo jednak nie nawracamy.

Żydzi w Gdańsku byli obecni niemal od jego początków. Później przyszło straszliwe doświadczenie Shoah. Jak rozumiecie tę ciągłość z gdańskimi Żydami?
M.S.: – Przedwojenna gmina gdańska była gminą reformowaną. Należeli do niej głównie niemieccy Żydzi. Synagoga we Wrzeszczu, w której się znajdujemy, była związana z gminą ortodoksyjną, skupiającą Żydów z Polski i z Rosji. Łączy nas więź duchowa. Dwa lata temu pojawił się u nas dr Lewinach, którego dziadek był tu przewodniczącym przed wojną. Kiedy modlił się tutaj, płakał. Święto Sukkot przeżywał z nami w szałasie…

Jakie działania podejmuje gmina?
M.R.: – Organizujemy u siebie wszystkie święta według żydowskiego kalendarza, natomiast na Purim i Chanukę zapraszamy także gości. Prowadzimy też wykłady otwarte.

Z czego gmina się utrzymuje?
M.R.: – Mamy składki, które płacą członkowie naszej gminy, ale nie są to duże pieniądze, bo po prostu ludzi nie stać. To jest tylko lekkie wspomożenie. Społeczność żydowska utrzymuje się z tego majątku, który otrzymaliśmy w procesie restytucji. Natomiast nie otrzymujemy żadnych dotacji od państwa. Musimy tak gospodarować tym majątkiem, aby on mógł służyć rozwojowi. Wynajmujemy np. nasze lokale.

Jak postrzegacie chrześcijaństwo?
M.S.: – Mogę odpowiedzieć za siebie. Nasze wartości etyczne, moralne są podobne. Chociażby dziesięć przykazań. Potrzeba tu wielkiego uszanowania. M.R.: – Ale także mądrego wyznaczenia granicy, poza którą się nie wychodzi. Z racji tego, że każdy zna swoje miejsce. M.S.: – W minioną Wigilię po trzydziestym telefonie przestałem odbierać. Wszyscy pytali, co będę robił, czy będę w Wigilię sam. Za każdym razem dziękowałem. Ale to jest bardzo miłe.

Jaka jest istota dialogu pomiędzy naszymi wspólnotami?
M.S.: – W Talmudzie jest napisane, że jeżeli widzimy zwierzę nadmiernie obciążone ładunkiem, to nawet jeżeli jest to zwierzę naszego wroga, mamy mu pomóc przy rozładunku. A teraz jeżeli widzimy jakiegoś człowieka z wielkim brzemieniem, to jak powinniśmy się zachować? Kiedy siedzimy w ciepłym domu i mamy co jeść, a ktoś tego nie ma, nie oceniajmy go, tylko mu pomóżmy. Bądźmy sprawiedliwi. Napominajmy łagodnie i dostrzegajmy potrzeby drugiego. M.R.: – Chodzi o codzienne dobre uczynki. Nie o medialne akcje. M.S.: – Wejdziemy kiedyś do życia wiecznego z bagażem, który wypracowaliśmy. Nie pomogą tu żadne koneksje. To, że jesteśmy tu razem, szczerze rozmawiamy, spożywamy posiłek, śmiejemy się – to jest właśnie ten dialog. Wszyscy pochodzimy od jednego człowieka. Bóg nie stworzył od razu Moszego. Przecież Bóg mógł stworzyć od początku wszystko tak, jak chciał. Nie mogę powiedzieć dzisiaj, że jestem od ciebie ważniejszy.