Pytania do islamu

George Weigel

GN 38/2014 |

publikacja 18.09.2014 00:15

Wykład Benedykta XVI z 2006 roku nie był żadną gafą, Papież z naukową precyzją stawiał pytania o islam. Pytania, które z perspektywy okrucieństw dziejących się w Syrii czy w Iraku nabierają dramatycznej aktualności.

Państwo Islamskie – terrorystyczna organizacja oraz samozwańczy kalifat ogłoszony na terenie Iraku i Syrii. Dżihadyści dokonali masakry na jazydach i chrześcijanach oraz m.in. publicznej egzekucji Jamesa Foleya, amerykańskiego reportera Abaca/PAP Państwo Islamskie – terrorystyczna organizacja oraz samozwańczy kalifat ogłoszony na terenie Iraku i Syrii. Dżihadyści dokonali masakry na jazydach i chrześcijanach oraz m.in. publicznej egzekucji Jamesa Foleya, amerykańskiego reportera

Wieści nadchodzące z Syrii, Iraku czy Nigerii budzą coraz większą grozę i przerażenie. Sceny okrucieństw popełnianych na niewinnych ludziach krążą w internecie. Chrześcijańskie wspólnoty, żyjąc od wieków w Iraku i Syrii, zostały prawie doszczętnie zniszczone. Samozwańcze Państwo Islamskie rośnie w siłę. W Nigerii dżihadyści z Boko Haram ogłaszają powstanie kolejnego kalifatu. W wielu krajach arabskich po przejściu tzw. arabskiej wiosny panuje chaos, przemoc, niepewność. Nawet w Polsce nieliczna wspólnota muzułmańska okazuje się podzielona i skonfliktowana. Nieuchronnie nasuwa się pytanie o islam. Dlaczego w wielu krajach islamskich tak wiele konfliktów, nienawiści, przemocy? Czy dżihadyści nawołujący do świętej wojny z niewiernymi to margines, degeneracja prawowiernego islamu? Skoro tak, to dlaczego ten margines jest tak duży? Czy odpowiedzią na polityczny wojujący islamizm może być przekształcenie setek milionów muzułmanów w dobrych świeckich liberałów? To oczywista mrzonka. George Weigel przypomina słynne wystąpienie Benedykta XVI w Ratyzbonie z 2006 roku. Papież mówił wtedy o dialogu z islamem, ale nikt nie chciał go słuchać. Media zrobiły z tego przenikliwego i, jak się okazało, proroczego wykładu wielką gafę. Papież wskazał na dwa najważniejsze wyzwania, które stoją przed islamem. Chodzi o znalezienie odpowiedzi na pytania, czy we własnej religijnej tradycji muzułmanie są w stanie znaleźć zrozumienie dla tolerancji religijnej oraz czy potrafią oddzielić w życiu publicznym władzę religijną od politycznej, również w zgodzie z własną religią. Kościół katolicki miał w swojej historii pewne przejściowe problemy z odpowiedziami na te dwa pytania. Ale ostatecznie w pełnej zgodzie z prawdą, którą głosi, opowiedział się za wolnością religijną i niezależnością władzy duchowej i politycznej. Czy religia islamska jest w stanie przejść podobną drogę? Na to pytanie mogą ostatecznie odpowiedzieć tylko sami muzułmanie. Od tego pytania i odpowiedzi na nie zależy los wielu niewinnych ludzi, zależą losy pokoju.

Ratyzbona zrehabilitowana

Wieczorem 12 września 2006 byliśmy wraz z żoną w krakowskiej restauracji z polskimi przyjaciółmi, kiedy zadzwonił do mnie wzburzony włoski watykanista i nadużywając pewnego wulgarnego przymiotnika, zapytał, co myślę o „tym szalonym rzemówieniu papieża o muzułmanach”. To był dla mnie pierwszy sygnał, że sfora niezależnych umysłów w prasie światowej wycelowała swoje działa w wykład Benedykta XVI w Ratyzbonie, określając go mianem „gafy”. Media wałkowały to określenie już do końca pontyfikatu Benedykta.

Z perspektywy 8 lat wykład w Ratyzbonie wygląda zupełnie inaczej. Ci, którzy faktycznie go przeczytali w 2006 roku, zrozumieli, że Benedykt XVI (będąc daleki od popełnienia „gafy”) z naukową precyzją rozważał dwa fundamentalne pytania. Odpowiedzi na nie wywarłyby głęboki wpływ na wojnę domową toczącą się wewnątrz islamu. Wynik tej wojny zadecyduje o tym, czy islam w XXI wieku będzie bezpieczny dla swoich własnych wyznawców, a także dla świata.

Pierwsze pytanie dotyczyło wolności religijnej: czy muzułmanie są w stanie znaleźć w ramach własnych zasobów duchowych i intelektualnych argumenty na rzecz tolerancji religijnej (w tym tolerancji dla tych, którzy konwertują z islamu na inną religię)? Pożądany kierunek odpowiedzi na to pytanie, jak zasugerował papież, mógłby prowadzić z czasem (mam na myśli wieki) do wypracowania jakiejś bardziej całościowej islamskiej teorii wolności religijnej.

Drugie pytanie dotyczyło struktury społeczeństw islamskich. Czy muzułmanie potrafią znaleźć – ponownie we własnych zasobach duchowych i intelektualnych – argumenty za rozdziałem władzy religijnej od władzy politycznej w sprawiedliwym państwie? Pożądany kierunek odpowiedzi na to pytanie mógłby uczynić społeczeństwa muzułmańskie bardziej humanitarnymi dla samych siebie, a także mniej niebezpiecznymi dla sąsiadów. Zwłaszcza jeśli byłoby to powiązane z ewentualną islamską wersją tolerancji religijnej.

Benedykt XVI kontynuował swoją myśl, sugerując, że dialog między katolikami i muzułmanami mógłby skoncentrować się na tych dwóch połączonych ze sobą kwestiach. Papież otwarcie przyznał, że sam Kościół katolicki stoczył trudną walkę o wypracowanie pojęcia wolności religijnej.

Przeczytaj też: „Zdobędziemy was w Rzymie, połamiemy wasze krzyże"

Kościół nie bierze udziału w rządzeniu państwem, ale odgrywa kluczową rolę w społeczeństwie obywatelskim. Kościół doszedł do pomyślnego rozwiązania tej kwestii, nie poddając się świeckiej filozofii politycznej, ale korzystając z osiągnięć nowoczesnej polityki, sięgnął wstecz do własnej tradycji. Tam odkrył na nowo obecne w niej od dawna sposoby myślenia o wierze, religii i społeczeństwie, które zagubił w czasie. Dzięki temu mógł wypracować swoje nauczanie na temat sprawiedliwego społeczeństwa.

Czy taki proces odzyskiwania i rozwoju idei jest możliwy w islamie? To właśnie było to WIELKIE PYTANIE postawione przez Benedykta XVI w trakcie wykładu w Ratyzbonie. Jest tragedią na skalę historyczną, że pytania tego najpierw nie zrozumiano, a następnie je zignorowano. Skutki tego niezrozumienia i zaniedbania – a także wielu innych niezrozumień i zaniedbań – stają się teraz widoczne w makabryczny sposób na całym Bliskim Wschodzie. Dziesiątkowane są starożytne wspólnoty chrześcijańskie. Barbarzyństwa, takie jak ukrzyżowania i ścięcia chrześcijan, szokują Zachód, którego nic już nie jest w stanie zaszokować. Widzimy niestabilne państwa i ostateczny upadek nadziei na to, że Bliski Wschód w XXI wieku może wyleczyć się ze swoich licznych kulturowych i politycznych dolegliwości, by znaleźć drogę ku bardziej humanitarnej przyszłości.

Jestem pewien, że Benedykt XVI nie czerpie satysfakcji z tego, że historia zrehabilitowała jego wykład w Ratyzbonie. Ale jego krytycy z roku 2006 mogliby zrobić rachunek sumienia z masowego potępienia, jakim w niego uderzyli 8 lat temu. Przyznanie się do tego, że źle go wówczas zrozumieli, byłoby świetnym pierwszym krokiem w stawieniu czoła własnej ignorancji o islamskiej wojnie domowej, która poważnie zagraża pokojowi na świecie w XXI wieku.

Co do rozmowy o przyszłości islamu, którą zaproponował Benedykt XVI – cóż, teraz wydaje się już mało prawdopodobna. Ale jeśli miałaby się odbyć, chrześcijańscy przywódcy muszą przygotować drogę do niej poprzez otwarte wskazywanie patologii islamizmu i dżihadyzmu. Muszą skończyć z ahistorycznym przepraszaniem za XX-wieczny kolonializm (naśladującym najgorsze wzory akademickiego bełkotu Zachodu o arabskim świecie islamu). Powinni też publicznie przyznać, że użycie sił zbrojnych w sposób rozsądny i proporcjonalny przez tych, którzy mają wolę i środki do obrony niewinnych w konfrontacji z krwawymi fanatykami odpowiadającymi za panowanie terroru w Syrii i Iraku, jest moralnie uzasadnione.

tłumaczenie Magdalena Drzymała

Przeczytaj też: „Zdobędziemy was w Rzymie, połamiemy wasze krzyże"

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.