Kto podłożył tę bombę?

publikacja 01.12.2015 09:27

O źródłach islamskiego ekstremizmu z ks. dr. Wojciechem Wójtowiczem, rektorem WSD w Koszalinie, wykładowcą religiologii, niegdyś słuchaczem wykładów z Koranu w rzymskim meczecie, rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.

 Dżihad większy to asceza, zmaganie się z własną niewiernością i grzechem. Dżihad mniejszy to dopiero walka z niewiernymi. Niestety, dzisiaj w niektórych szkołach teologicznych islamu dżihad mniejszy ma faktycznie większe znaczenie – mówi ks. Wójtowicz ks. Wojciech Parfianowicz /foto gość Dżihad większy to asceza, zmaganie się z własną niewiernością i grzechem. Dżihad mniejszy to dopiero walka z niewiernymi. Niestety, dzisiaj w niektórych szkołach teologicznych islamu dżihad mniejszy ma faktycznie większe znaczenie – mówi ks. Wójtowicz

ks. Wojciech Parfianowicz: Czy islamski ekstremizm to nasz problem?

ks. dr. Wojciech Wójtowicz: Wydaje się, że zamachy terrorystyczne odbywają się gdzieś daleko, w każdym razie nie w Polsce. Może jednak warto przypomnieć, że Jacek S., pierwszy polski terrorysta tzw. Państwa Islamskiego, który w czerwcu wysadził się przy jednej z rafinerii w Iraku, zabijając 11 osób, pochodził spod Miastka w naszej diecezji. Potem wyjechał do Niemiec, wcale nie tak daleko, i tam został zwerbowany. A zatem islamski ekstremizm to jest nasz problem i warto o nim rozmawiać.

Niektórzy paryscy zamachowcy mieli europejskie paszporty. Gdzie zatem należy szukać przyczyny tego ekstremizmu? Na Zachodzie czy w samym islamie?

Są dwa skrajne podejścia równie nieprawdziwe: minimalizacja i generalizacja. Są tacy, którzy twierdzą, że to w ogóle nie jest problem islamu jako takiego, tylko jakichś złych ludzi. Inni uważają, że islam z natury jest zły.

A jak jest w rzeczywistości?

Częściowo sami sobie „wyhodowaliśmy” ekstremistów. Trzeba zapytać, co społeczność zachodnia, poza interwencją zbrojną i realizacją swoich interesów, wniosła w życie przeciętnego mieszkańca Iraku, Libii czy Afganistanu? Wielu przywódców ISIS to sfrustrowani przedstawiciele elit obalonych przez Zachód reżimów. Poza tym warto zwrócić uwagę na totalną klęską idei multikulti. Wynika ona z niezrozumienia tego, czym jest islam. Już sama nazwa tej religii pochodzi od słowa „poddanie”, „podporządkowanie” wszystkiego Bogu. Pragnieniem muzułmanina jest to, aby ziemia, na której mieszka, stała się „dar al-Islam”, czyli ziemią muzułmańską. Oczywiście są różne interpretacje, jak ma do tego dojść. Niektórzy muzułmanie uważają, że niepotrzebna jest walka zbrojna. Wystarczą kobiece łona, które rodzą nowych wyznawców. Inni głoszą konieczność ekspansji zbrojnej. Tak czy inaczej, dla muzułmanina jest oczywiste, że świat wokół niego ma się stać muzułmański.

Czyli można powiedzieć, że islam z natury jest ekspansywny, ale niekoniecznie ekstremistyczny.

Dużym problemem jest sama geneza Koranu i jego interpretacja wewnątrz islamu. 114 sur można podzielić na tzw. mekkańskie i medyńskie. Mekkańskie pochodzą z początkowej fazy rozwoju tej religii, jeszcze przed konfrontacją islamu ze światem, i są wyraźnie przyjazne. Po ucieczce Mahometa do Medyny wzmaga się radykalizacja islamu, który wyraźnie odseparowuje się od reszty świata. To odbija się także na Koranie. Sury z tego okresu są nieprzyjazne, a wśród nich najbardziej znana sura 9., zwana „surą miecza”, która mówi o konieczności zabijania niewiernych. To głównie na niej opierają się dzisiaj imamowie wzywający do przemocy.

Czy ta sura rzeczywiście daje podstawy do uzasadnienia aktów terroru?

Interpretacja Koranu jest bardzo różnorodna i często ambiwalentna. Wszystko przez to, że w obrębie islamu nie wypracowano praktycznie egzegezy historyczno-krytycznej świętych tekstów, jak to miało miejsce w przypadku Biblii. Lektura Koranu jest często absolutna, tzn. tak jest napisane i koniec. Problemem jest też wykształcenie duchownych. Nie ma w islamie żadnego ich nadzoru, jak na przykład w Kościele. Część imamów skończyła teologię. Ale wielu z nich kończy jakieś małe szkoły koraniczne, sami obwołują się imamami i nikt tego tak naprawdę nie kontroluje.

Czy zatem jest w ogóle możliwe pokojowe współżycie chrześcijan i muzułmanów?

W Polsce mamy szczególny przypadek Tatarów, mających swój mikroświat, który im wystarcza, i dobrze zintegrowanych ze społeczeństwem. Są oni jednak w dużej mniejszości. Jak mówi Dalil Boubakeur, przywódca francuskich muzułmanów, Europa popełniła błąd, przyjmując ich zbyt wielu pod swój dach. Tworzą oni duże skupiska, które nie integrują się z gospodarzami. Poza tym młodzi muzułmanie z pokolenia, które już urodziło się w Europie, nie potrafią odnaleźć się w społecznych realiach Europy, przez co popadają w problemy natury socjalnej. To z kolei rodzi poczucie frustracji i jest doskonałą pożywką dla radykalizacji postaw. Dochodzą jeszcze interesy polityczne niektórych krajów. Podejrzewa się, że to np. Arabia Saudyjska finansuje wiele europejskich meczetów, w których głosi się poglądy ekstremistyczne.

Jaką więc postawę wobec islamu powinien przyjąć chrześcijanin?

Na pewno nie można poddawać się radykalnym nastrojom. Spirala nienawiści to diabelska sprawa.