Szczyt politycznej poprawności

Słowacka RTVS odmówiła emisji filmu Martinellego „Bitwa pod Wiedniem”. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że bitwę wygrała chrześcijańska koalicja.

Propozycja jednej z posłanek, by w rocznicę bitwy pod Wiedniem słowacka telewizja RTVS wyemitowała włosko-polski film „Bitwa pod Wiedniem”, nie znalazła uznania u dyrektora generalnego stacji Vaclava Miki. Każda telewizja ma oczywiście prawo do układania swojego filmowego repertuaru, ale odpowiedź dyrektora stacji jest kuriozalna. Do wątpliwych artystycznych walorów filmu mam podobny stosunek jak pan Mika. Film pod tym względem był klęską. Tyle, że poniesioną w studiach filmowych. Czyżby RTVS pokazywała w swoim etapie wyłącznie arcydzieła? Ale dyrektor na tym nie poprzestał.

Dokonał analizy filmu od strony ideowej. Jak można przeczytać w jego odpowiedzi na wniosek posłanki, powodem odmowy emisji był cechujący ten film „manipulacyjny punkt widzenia na historyczne fakty, z nieskrywanym ksenofobicznym i szowinistycznym podtekstem”. Swoją odpowiedzią Mika wspiął się na szczyty poprawności politycznej. Nie wiem, gdzie dostrzegł owe manipulacje, szowinizm i ksenofobię.

Chyba przeszkadzał mu, jak i wielu innym krytykom, fakt, że akcentował religijne przyczyny tureckiej inwazji na Europę. Może przeszkadzała mu osoba Marka z Aviano, który - krążąc po dworach Europy - starał się skłonić władców do jedności w obliczu muzułmańskiego zagrożenia. Wzywał do nawrócenia i wiary, podkreślał chrześcijańską tożsamość Europy, której należy bronić przez ewangelizację i modlitwę, a w razie potrzeby - tak jak widzimy to w filmie - mieczem. Na sztandarach antytureckiej koalicji widniały symbole chrześcijańskie, a dowódcy i żołnierze przed bitwą brali udział w mszach, modlili się, a w czasie walki wzywali na pomoc Boga. Martinelli również w tym temacie nie skłamał. Krytykom, którzy historię Europy traktują w oderwaniu od realiów tamtych czasów, trudno przyjąć do wiadomości, że dla milionów jej mieszkańców wiara była podstawą egzystencji.

Trudno dostrzec w filmie ksenofobię. Przecież Kara Mustafa przedstawiony został jako groźny i budzący szacunek przeciwnik. Być może dyrektorowi RTVS  nie spodobało się przemówienie wezyra do żołnierzy, w którym bez ogródek wyjawił, że celem wyprawy jest zhołdowanie chrześcijańskiej Europy i zaprowadzenie prawdziwej wiary. Wiedeń jest tylko pierwszym etapem tej świętej misji. „Najpierw zdobędziemy Wiedeń, a później meczety, zanim król francuski się obudzi, wyrosną także w Paryżu” – mówił  wielki wezyr. Francja wówczas nie włączyła się w sojusz antyturecki, a meczety wyrosły tam później. Zresztą każda turecka wyprawa na Europę czy Azję motywowana była chęcią niesienia prawdziwej wiary, czyli islamu. Osmanowie tego nie ukrywali.

Jedną z ważnych postaci drugoplanowych filmu jest mieszkający od lat we Włoszech muzułmanin Abdul, który ucieka do swoich pobratymców, by walczyć z niewiernymi. W filmie pokazany jest z sympatią jako człowiek rozdarty między nakazami serca i wiary. Co nie zmienia faktu, że okazał się podwójnym zdrajcą.

Martinelli bardzo się starał, by tonować antyislamskie akcenty w filmie. Nie pokazuje brutalności najeźdźców, a przecież łatwo mógł pójść tym śladem, opierając się na źródłach. Jak wyglądał pochód na Wiedeń w wykonaniu elity ich wojsk, czyli janczarów? „W grabionych miejscowościach bardzo leciwe kobiety, a także malutkie niemowlęta przy piersi, wyrywane z matczynych objęć, zabijano dla wprawy we władaniu szablą. Gdy zaś rozpaczliwie krzyczały, owi towarzysze znęcali się nad nimi, przygadując sobie: – »Daj, niech kopnę!« i »Odejdźcie, niech kopnę ja!«, a potem je mordowali. Jeżeli mężczyzn było już ponad miarę (…), wybijano także ich wszystkich. Gdy zaś jaka kobieta, matka, której dzieciątko zostało wyrwane z jej objęć i zabite, padała na jego zwłoki i za nic nie chciała odejść od nich, mordowano także i ją”. To nie fragment antyislamskiej propagandy, lecz relacja Dżebedżi Hasana Esiri, tureckiego kronikarza, uczestnika wyprawy po złote jabłko.  

Wydaje się, że zdaniem decydentów i wielu polityków w rodzaju Vaclava Miki zwycięstwo pod Wiedniem znalazło się po niewłaściwej stronie.