Multi-kulti na pozór atrakcyjne

Maciej Rajfur

publikacja 03.02.2017 16:20

Chrześcijaństwo było w Europie punktem odniesienia. Dzisiaj tego nie ma. Czy odnajdziemy ten punkt? Nie wiem, ale jestem pesymistą. Ufundowano nam w zamian multi-kulti - mówił we Wrocławiu Sławomir Czarlewski.

Multi-kulti na pozór atrakcyjne Maciej Rajfur /Foto Gość Sławomir Czarlewski był ambasadorem RP w Belgii (2007-2012) oraz konsulem generalnym RP we Francji (1991-1996)

Seminarium „Wielokulturowość a terroryzm” odbyło się w Regionalnym Ośrodku Debaty Międzynarodowej we Wrocławiu. Gościem spotkania był Sławomir Czarlewski, były ambasador RP w Belgii (2007-2012) oraz konsul generalnym RP we Francji (1991-1996).

- Ten konglomerat, jakim jest Unia Europejska, tak długo okazywał się skuteczny, jak długo były pieniądze. Teraz nagle nie potrafi pogodzić interesów państwowych. Następuje zmiana geopolityczna. Sprawdza się w dużej mierze prawdziwe powiedzenie: „W polityce nie ma przyjaciół, są tylko interesy” - mówił Sławomir Czarlewski.

Podkreślił, że w tym procesie powstała zbitka "multi-kulti" czyli szeroko pojęta wielokulturowość. A dyskusja o interesach, które ciężko uzgodnić, nadal się toczy.

- Dzisiaj nie mamy odniesienia do żadnych wspólnych wartości: każdy inaczej pojmuje np. wolność czy sprawiedliwość - stwierdził S. Czarlewski.

Jego zdaniem, w Europie Zachodniej zagubiono pojecie godności ludzkiej, które u nas w Polsce przewija się jeszcze w debacie publicznej.

- Gdy budowano wymiar uniwersalny UE, Francja, „najstarsza córa Kościoła”, postawiła veto wobec wartości chrześcijańskich. Teraz to się trochę zmienia, ale z punktu widzenia partii politycznych wartości chrześcijańskie zniknęły. A, wyraźmy to, chrześcijaństwo było bardzo ważne w Europie, było punktem odniesienia. Dzisiaj tego nie ma. Czy odnajdziemy ten punkt? Nie wiem, ale jestem pesymistą. Ufundowano nam w zamian wielokulturowość, promuje się multi-kulti - diagnozował ambasador.

Przypomniał ostatni absurd francuski, gdy zabroniono stawiania bożonarodzeniowych szopek w miejscach publicznych, a jednocześnie odbywają się publiczne modły francuskich muzułmanów.

- Choć widać też pewne przebudzenie. I raptem wszyscy się dziwią, że jedna trzecia Francuzów chce głosować na partie skrajnie prawicowe. Głównie dlatego, że zawiedli się na dotychczasowych politykach - oświadczył Sławomir Czarlewski.

Opowiadał, że we Francji mieszkają obok siebie Polacy, Hiszpanie, Włosi, Portugalczycy, a także ludzie z innych kręgów cywilizacyjnych: Afryki Północnej, czy Czarnej. Dzieje się tak dzięki odpowiednim proporcjom i liczbom, które powoli wymykają się spod kontroli.

- Nastąpiło przesilenie. Francja nie ma nic do zaproponowania, a liczba emigrantów rośnie. Multi-kulti jest na pozór atrakcyjna. Powstają potężne getta na obrzeżach wielkich metropolii i Francuzi nie wiedzą do końca, jak sobie z nimi poradzić. Dawniej kultura i tożsamość była spoiwem, ale dzisiaj już nie. Czym jest tożsamość francuska dzisiaj? Na czym ją oprzeć? - pytał gość spotkania.

Prelegent oznajmił, że żyjemy w okresie głębokiego kryzysu UE i kryzysu tożsamościowego zachodnich demokracji liberalnych.

- Wielokulturowość sprawia, że establishment odkleja się od rzeczywistego życia, elity nie żyją tymi problemami, które występują w narodach. Stąd ludzie odwracają się od tradycyjnych partii i autorytetów, a spoglądają w kierunku grup populistycznych, bo nie mają żadnej alternatywy - konstatował S. Czarlewski.

Analizował razem z seminarzystami przypadek ataku terrorystycznego na redakcje "Charlie Hebdo".

- Tu nastąpiła olbrzymia manipulacja. Zamach został świetnie przygotowany przez członków Państwa Islamskiego. Następnego dnia miliony Francuzów wychodzą na ulicę pod hasłem „Je suis Charlie”. I tutaj objawia się wielka manipulacja części klasy politycznej. Przecież redakcja „CH” reprezentowała wartości, które, moim zdaniem, rozbroiły Francję, czyli brak szacunku do jakiejkolwiek tradycji i religii. Ale z mediów poszedł przekaz zupełnie inny - „Je suis Charlie” - wielka solidarność - tłumaczył ambasador.

To, co obserwujemy dzisiaj w Europie Zachodniej, gość spotkania nazwał rewolucją pełzającą. Nastąpiła klęska modelu francuskiego i brytyjskiego, które dzisiaj nie mają zdefiniowanej tożsamości nawiązującej do tradycji.

- Mam wrażenie, że jesteśmy w stanie pewnego rozgardiaszu. Element wielokulturowości kompletnie nie pasuje do tradycji, a jednocześnie szukamy europejskiej tożsamości - podsumował ambasador.