Joga. Dlaczego nie?

Marcin Jakimowicz

GN 12/2017 |

publikacja 23.03.2017 00:00

– To nie jest gimnastyka. To nie jest tak, że jest jogging, fitness i joga. Klub Sportowy „Sokół” może organizować zajęcia relaksacyjne, ale nie jogę! – nie ma wątpliwości Maciej Sikorski, który w tych praktykach zanurzony był przez kilkanaście lat. I doprowadziły go one do skrajnych wyborów.

– Dla mnie praktykowanie jogi skończyło się próbą samobójczą. Życie uratował mi Chrystus – mówi Maciej Sikorski. Roman Koszowski /Foto Gość – Dla mnie praktykowanie jogi skończyło się próbą samobójczą. Życie uratował mi Chrystus – mówi Maciej Sikorski.

Plan dnia: jogging, Msza, joga. Coś zgrzyta w tej układance? – pytam Maćka Sikorskiego, człowieka zajmującego się teatrem, ojca siedmiorga dzieci (jedno w niebie), który wydał właśnie autobiograficzną książkę „Byłem w piekle. Nie polecam”. Posłuchajcie jego opowieści.

– Oczywiście, że zgrzyta. Joga kompletnie do niej nie pasuje. Nie da się ułożyć z tych puzzli żadnego obrazka. Gdybyś hinduskiemu joginowi powiedział, że nad Wisłą joga jest techniką relaksacyjną czy rodzajem ćwiczeń gimnastycznych, to facet umarłby ze śmiechu. Gdyby ten człowiek usłyszał: „Chodzę na jogę, bo chcę się zrelaksować albo mam krzywy kręgosłup”, złapałby się za głowę.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.