U źródeł soborowego przełomu - Paweł VI w Ziemi Świętej

Radio Watykańskie - A. Kowalski

publikacja 09.04.2009 11:44

Pierwszą w naszej epoce papieską podróżą poza granice Włoch była pielgrzymka Pawła VI do Ziemi Świętej w styczniu 1964 r. Większość chrześcijańskich miejsc świętych znajdowała się wówczas w granicach królestwa Jordanii, które obejmowały również starszą część Jerozolimy z bazyliką Grobu Pańskiego.

Przebywając w Ziemi Świętej trzy dni, w państwie żydowskim Papież spędził jeden – mianowicie 5 stycznia. Był tam w sumie 11 godzin, odwiedzając m.in. Nazaret, Tabor i Górę Błogosławieństw, a na zakończenie Wieczernik i bazylikę Zaśnięcia Matki Bożej, znajdujące się w izraelskiej części Jerozolimy. Pobyt w Izraelu był też okazją do kontaktów z Żydami. Na tym jednak, podobnie jak na soborowych dyskusjach o stosunku Kościoła do judaizmu, zaciążyły kwestie polityczne. Z izraelskimi władzami Paweł VI spotkał się dwukrotnie, zaraz po wjeździe w granice państwa i przed samym wyjazdem. Witali go i żegnali m.in. prezydent Zalman Szazar, premier Lewi Eszkol, a także… radziecki ambasador Michaił Bodrow, gdyż był on wówczas w Izraelu dziekanem korpusu dyplomatycznego. Trzeba bowiem pamiętać, że państwo to w chwili powstania szukało poparcia Związku Radzieckiego, który zresztą uznał je jako pierwszy, zaraz po ogłoszeniu przez Żydów niepodległości (14 maja 1948 r.). To kraje arabskie wiązały się początkowo z Zachodem. Znamienne, że rosyjskie obiekty prawosławne na swoim terytorium Izrael przekazał patriarchatowi moskiewskiemu. Te natomiast, które były w granicach jordańskich, pozostały w rękach emigrantów nie uznających Cerkwi zależnej od sowieckich komunistów. Międzynarodowe sojusze polityczne na Bliskim Wschodzie zaczęły się zmieniać zwłaszcza od kryzysu sueskiego w 1956 r. Odwróciły się ostatecznie, gdy chodzi o cały świat arabski, dopiero w związku z wojną 1967 r., a więc już trzy lata po papieskiej pielgrzymce do Ziemi Świętej.

Paweł VI przemawiał do władz izraelskich po francusku – w języku powszechnie jeszcze wówczas używanym w relacjach międzynarodowych. Od razu zwróćmy uwagę, że przemówienia były tak ułożone, by nigdy nie padły w nich nazwy „Izrael” czy „Żydzi”. Zauważmy jednak, że pierwsze kończyło się hebrajskim pozdrowieniem Szalom – „Pokój”.

Przemawiając – zaraz po przekroczeniu granicy jordańsko-izraelskiej – w biblijnym Megiddo w dolinie Jizreel, Papież podziękował Zalmanowi Szazarowi za osobiste przybycie i serdeczne przyjęcie. Tytułował go „ekscelencją”, pomijając jednak termin „prezydent”. Wyraził wdzięczność władzom – ale nie precyzował, jakiego państwa – za troskę, którą otoczyły jego podróż. Przypomniał, że w tej ziemi żyli niegdyś „patriarchowie, nasi ojcowie w wierze”, że brzmiał w niej głos proroków, a „obecność Jezusa Chrystusa uczyniła ją na zawsze błogosławioną i świętą dla chrześcijan i, można by rzec, dla całego rodzaju ludzkiego”.

„Wasza Ekscelencja wie i Bóg jest nam świadkiem, że w tej wizycie nie kierują nami żadne inne względy, jak tylko duchowe – mówił Paweł VI. – Przybywamy jako pielgrzym, aby uczcić miejsca święte, aby się modlić. Z tej ziemi jedynej na świecie ze względu na wielkość wydarzeń, których była sceną, wznosi się ku Bogu nasze pokorne błaganie za wszystkich ludzi, wierzących i niewierzących. Chętnie włączamy też w nie synów «ludu Przymierza». Nie moglibyśmy zapomnieć ich roli w religijnych dziejach ludzkości”.

Papież zapewnił, że jako pielgrzym pokoju modli się przede wszystkim o dar pojednania człowieka z Bogiem oraz o prawdziwą, głęboką zgodę między wszystkimi ludźmi i narodami. Zacytował słowa proroka Jeremiasza, że Bóg żywi względem nas „myśli pokoju, a nie udręczenia” (Jer 29, 11):

„Niech On raczy wylać na udręczony dziś świat ten niezrównany dar, którego echo rozbrzmiewa poprzez wszystkie stronice Biblii. W nim pragniemy streścić nasze pozdrowienie, naszą modlitwę i nasze życzenie: Szalom! Szalom!”.

Unikanie jakichkolwiek wzmianek o Izraelu i Żydach wiązało się oczywiście z delikatną sytuacją chrześcijan w krajach arabskich. Wszystkie bez wyjątku negowały one jeszcze wówczas prawo państwa żydowskiego do istnienia. Stolica Apostolska nie miała stosunków dyplomatycznych z Izraelem, ale utrzymywała je w owym czasie tylko z 47 krajami, co wcale nie oznaczało, że państwowości innych nie uznawała. Nie można przecież uważać, że odmawiała prawa do istnienia takim państwom, jak USA czy Meksyk, a nie było tam wtedy nuncjusza, tylko delegaci apostolscy, reprezentujący Papieża nie wobec władz państwowych, ale jedynie wobec miejscowego Kościoła. Również dla Kościoła w całej Ziemi Świętej – zarówno pod władzą żydowską, jak arabską – był delegat apostolski w Jerozolimie i Palestynie. Nie można zatem sądzić, że z watykańskiej perspektywy Żydzi nie mieli prawa do własnego państwa. Jego wysocy przedstawiciele przyjmowani byli w Watykanie, a z najwyższymi sam Ojciec Święty spotkał się przy wjeździe i przy wyjeździe z Izraela.

Takie „wyciszanie” pewnych spraw, pomijanie nazw, mówienie w sposób zawoalowany, choć przecież dla bezpośrednich słuchaczy czytelny, należało wówczas do stylu wielu papieskich wypowiedzi. Tak właśnie w czasie wojny wyrażał się Pius XII o Żydach i ich zagładzie. A kiedy w 1962 r., podczas kryzysu kubańskiego, Jan XXIII wygłosił 25 października słynne orędzie radiowe, które obiegło cały świat, nie padły w nim ani razu takie nazwy, jak Kuba, Stany Zjednoczone, Związek Radziecki, czy też nazwisko Kennedy’ego albo Chruszczowa. Papież mówił tylko ogólnikowo o „groźnych chmurach zaciemniających na nowo międzynarodowy horyzont i siejących lęk w milionach rodzin”. Przypominał „poważne obowiązki tych, którzy ponoszą odpowiedzialność za władzę” i prosił „rządzących, by nie pozostawali głusi na wołanie ludzkości”, by „uczynili wszystko, co w ich mocy, dla ratowania pokoju” i zachowania świata przed „okropnościami wojny, której straszliwych następstw nikt nie jest w stanie przewidzieć”. I nie można przecież zarzucać Janowi XXIII „milczenia” o kryzysie kubańskim i związanym z nim zagrożeniu wojną atomową. Powszechnie uważa się, że został on zażegnany przy istotnym wpływie samego Papieża i jego dyplomacji.

Opuszczając wieczorem 5 stycznia 1964 r. izraelskie granice, przy Bramie Mandelbauma w Jerozolimie Paweł VI spotkał raz jeszcze prezydenta i premiera Izraela oraz przedstawicieli korpusu dyplomatycznego z jego dziekanem. Pierwsze słowa Papieża zabrzmiały niemal jak wezwanie do wspólnej modlitwy:

„Na zakończenie tego niezapomnianego dnia chcielibyśmy wraz z wami wznieść ku Bogu hymn wdzięczności”.

Paweł VI wskazał, że z odwiedzonymi przezeń miejscami wiąże się pamięć o Starym i o Nowym Testamencie, o przykładzie i nauczaniu Chrystusa. Dziękując „władzom i wszystkim obecnym”, podkreślił, że Kościół kocha wszystkich ludzi.

„Nasz wielki poprzednik Pius XII potwierdzał to z mocą, i to wielokrotnie, podczas ostatniej wojny światowej. Wszyscy wiedzą, co czynił dla obrony i ocalenia każdego, kto był zagrożony, i to bez żadnych różnic – mówił Paweł VI. – A jednak, jak wiecie, rzucono podejrzenia, a nawet oskarżenia godzące w pamięć o tym wielkim Papieżu. Cieszymy się, mogąc stwierdzić dzisiaj w tym miejscu: nie ma nic bardziej niesprawiedliwego, jak to naruszenie tak czcigodnej pamięci. Ci, którzy tak jak my poznali z bliska tę godną podziwu duszę, wiedzą, dokąd dojść potrafiły jego wrażliwość, jego współczucie z ludzkim cierpieniem, jego odwaga, delikatność jego serca. Wiedzieli o tym dobrze również ci, którzy zaraz po wojnie przybyli ze łzami w oczach, by mu podziękować za uratowanie im życia”.

Tę apologię Piusa XII naoczny świadek i współuczestnik jego działań wygłosił w niespełna rok po publikacji i prapremierze (20 lutego 1963 r.) sztuki teatralnej Rolfa Hochhuta „Namiestnik”, która spowodowała nasilenie ataków na Papieża Pacellego. Przemawiając w Izraelu, Paweł VI przypomniał podziękowania za udzieloną podczas wojny pomoc, kierowane do Piusa XII, oczywiście przez Żydów – choć znów tego wprost nie powiedział. Dodajmy, że w niecałe dwa lata później, na ostatniej sesji Soboru, Papież ogłosi (18 listopada 1965 r.) rozpoczęcie procesów beatyfikacyjnych równocześnie obu swoich poprzedników: Piusa XII i Jana XXIII.

Żegnając się z izraelskimi władzami, Paweł VI wyraził też nadzieję, że katolicy, którzy mieszkają „na tej ziemi” – tym razem także nie podał jej nazwy – „będą się mogli nadal cieszyć prawami i swobodami, przyznawanymi dziś zwykle wszystkim”. Tak więc nie zabrakło w czasie tej jednodniowej wizyty w państwie Izrael nawiązania do tematów poruszanych na Soborze, takich jak wolność religijna. Mimo pomijania pewnych nazw Papież wspominał też wyraźnie o religijnej roli żydów. Po powrocie z Ziemi Świętej miał doprowadzić do końca soborowe obrady, a w ogłoszonych na nich dokumentach sprawy stosunku Kościoła do wyznawców judaizmu i dialogu z nimi zostaną bardzo jasno wyrażone. Do kroków w stronę tego dialogu należała niewątpliwie również papieska pielgrzymka.

A. Kowalski