Getto na żwirowisku

ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 01.09.2010 06:32

Któż mógł przypuszczać, że nazwa getto (z włoskiego "gettare" - wytapiać, ale też wyrzucać), służąca do określenia miejsca, gdzie z weneckich hut szkła wyrzucano żużel, stanie się słowem, które będzie oznaczać tragiczny los Żydów.

Getto na żwirowisku ks. Zbigniew Niemirski/GN Wenecki kanał przy żydowskim getcie

Zatłoczony plac św. Marka w Wenecji wręcz zmusza, by szukać odrobiny wytchnienia. Oto z jednej strony wielojęzyczny tłum porywa w stronę bazyliki dedykowanej patronowi miasta, z drugiej kolejka na dzwonnicę zaprasza, by się do niej przyłączyć i obejrzeć z góry miasto na wodzie. To ważne miejsca, ale co potem? Jest w Wenecji miejsce wyjątkowe. By tam pójść, trzeba wybrać szlak prowadzący z placu św. Marka w stronę dworca kolejowego. W jego pobliżu włoskie i hebrajskie tabliczki precyzyjnie wskażą drogę.

Zdumienie
Wenecja, podobnie jak setki i tysiące miast Europy, była miejscem, gdzie przez całe stulecia mieszkali i kultywowali swą kulturę oraz religijne tradycje Żydzi. Tutaj, w Wenecji, jako pierwszym wśród miast Italii, zmuszono ich, by zamieszkali w wydzielonym sektorze. To nie była pierwsza segregacja Żydów. Już w III i II w. przed Chr. w egipskiej Aleksandrii Żydzi mieszkali we własnych dzielnicach. Na wyspie Elefantyna na Nilu mieli nawet swoją świątynię. Także i w cesarskim Rzymie, w czasie gdy swe pierwsze kroki stawiał Kościół Chrystusa, Żydzi mieszkali osobno na Zatybrzu. Archeolodzy znaleźli tam ślady niemal dwudziestu żydowskich synagog. Gdy zostali przepędzeni z Palestyny, wciąż szukali swego miejsca na ziemi, tęskniąc za powrotem do Jerozolimy. Chciani i niechciani, znienawidzeni z powodu odrębności wyznania i oskarżani o ukrzyżowanie Boga, byli oczekiwani z powodu swych majątków. Żydzi wędrowali przez Europę, wciąż wypędzani i pokątnie przygarniani. Ich obecność w Wenecji była w dużej mierze skutkiem wypędzeń z Hiszpanii, Portugalii i terenu obecnych Niemiec. A weneckie getto? To pierwsze miejsce na świecie, gdzie obecność i wyizolowanie Żydów zostało związane z tą nazwą. Idea getta z jednej strony realizowała postanowienia Soboru Laterańskiego IV, a z drugiej stała się miejscem chroniącym Żydów przed wrogością otoczenia. 29 marca 1516 r. Senat Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Weneckiej ogłosił dekret, na mocy którego weneccy Żydzi „powinni wszyscy razem mieszkać w kwartale domów, jaki jest w Getcie w pobliżu San Gerolamo; i żeby w nocy nie chodzili dookoła, od strony Starego Getta, gdzie jest mały mosteczek, oraz z przeciwległej strony zbudowane będą dwie bramy”. Bram pilnowano i zamykano je na noc, a kanały otaczające dzielnicę patrolowały dwie łodzie.

Wchodzę na ten mostek, świadom minionego czasu i spraw, które działy się tu dawno temu. Oglądam kamienice. Są wyższe niż w innych dzielnicach Wenecji. Żydzi, zmuszeni do mieszkania w wydzielonej niewielkiej przestrzeni, dobudowywali kolejne piętra, by znajdować miejsce dla swych rodzin. Przede mną idzie młody chłopak. Niesie kilka butelek wody mineralnej. Niby nic szczególnego, ale na głowie ma jarmułkę. Za chwilę staję na placu getta. Tu moje zdumienie niepomiernie rośnie. Z lewej strony od wejścia znajduje się internetowa kafejka. W niej młodzieńcy w tradycyjnych żydowskich ubiorach serfują po stronach światowych witryn. Ich stroje i płaskie monitory komputerów tworzą przedziwną kompozycję. Ściany placu i przyległych uliczek są oblepione plakatami zapraszającymi na imprezy kulturalne i koncerty. Włoskie teksty na nich to tylko mała czcionka, te wielkie napisy wydrukowano po hebrajsku. Weneckie getto żyje, wręcz tętni żydowską kulturą.

Niełatwe losy
Historycy spierają się w kwestii tego, od kiedy w Wenecji mieszkają Żydzi. Jeszcze w XVII w. Ludovico Muratori pisał o dzielnicy zwanej Giudecca, która istniała w Wenecji w XI stuleciu i w której mieliby mieszkać Żydzi. Ale tę tezę – i to wiek wcześniej – obala Tommaso Temanza. Giudecca, jego zdaniem, jest pochodną od weneckiego przymiotnika zudega, który oznacza: osądzeni. W tej części miasta, zdaniem historyka, osadzono zbuntowane rodziny szlacheckie. W ocenie współczesnych badaczy Riccardo i Davide Calaminich, Żydzi w Wenecji osiedlili się w XIV w. Zajmowali się handlem i lichwą, której zabraniało chrześcijaństwo. Było ich kilkuset. Zgodnie z rozporządzeniami władz Wenecji, mogli tu przebywać jedynie dwa tygodnie. Ale ten przepis pozostawał martwą literą. Wrastali w miasto i tworzyli własną kulturę. Jeszcze przed stworzeniem getta, w 1516 r. Dawid Blomberg wydrukował w Wenecji znaczną część hebrajskiej Biblii i jej komentarz – Talmud Babiloński. Potem dzieje żydowskiej wspólnoty, choć zamkniętej w getcie, toczyły się w swoistej harmonii z losami miasta. Swój znaczący i pozytywny ślad zostawili tacy wybitni członkowie tej wspólnoty jak rabin Leon z Modeny, poetka Sara Coppio Sullam czy Simone Luzzatto.

Żydowskie getto zostało otwarte wraz ze zdobyciem Wenecji w maju 1797 r. przez wojska Napoleona. Od tego momentu Żydzi zaczęli mieszkać także w innych dzielnicach miasta. Gdy w 1866 r. Wenecjanie witali wojska Wiktora Emmanuela II i czas zjednoczonych Włoch, w getcie mieszkało 70 procent Żydów, tych biedniejszych. Trudny czas dla weneckich Żydów przyszedł w okresie faszyzmu. W 1938 r. zostali wyrzuceni ze szkół i pozbawieni pracy. Gdy 8 września 1943 r. do Wenecji weszli Niemcy, rozpoczął się czas aresztowań i wywózek do obozów koncentracyjnych. Z Wenecji wywieziono około 200 Żydów, przeżyło tylko siedmiu; najmłodszy miał kilka miesięcy, najstarszy ponad 80 lat. Naziści wywieźli wtedy do obozów nawet pensjonariuszy szpitala psychiatrycznego. Ten czas w dzisiejszym getcie upamiętnia mur Holokaustu, na którym umieszczono płaskorzeźby, dzieło litewskiego Żyda Arbita Blatasa, który tymi pracami chciał oddać hołd swej matce, wywiezionej do obozu koncentracyjnego.

Szalom i koszerne potrawy
Przez plac getta przechodzi wenecki gondolier. Na głowie ma słomkowy kapelusz. Ubrany jest w pasiastą koszulkę. Jego osoba każe mi wracać do współczesności. Ale jeszcze nie chcę opuszczać weneckiego getta. Obok internetowej kafejki znajduję sklep z pamiątkami. – Szalom! – witają wchodzących sprzedawcy. W sklepie dość duży ruch. Wsłuchuję się w rozmowy klientów. Oglądają szklane kielichy, które będą użyte w czasie religijnych obchodów żydowskich. Ze szczególną pieczołowitością wybierają mezuzy – szklane pudełeczka, w których sprzedawcy umieścili małe karteczki z tekstami Biblii. Pobożni Żydzi przytwierdzają mezuzy do framug drzwi, by zapewniały domownikom i gościom Boże błogosławieństwo. Wychodzę ze sklepu. Idę uliczką, która – o czym informują tabliczki – zaprowadzi mnie do żydowskiej restauracji. Znajduję ją bez trudu. Ale tu mały kłopot. Przed wejściem stoi grupa ludzi. Czekają na wolne miejsca. Koszerna żydowska kuchnia cieszy się dużą popularnością.