Tajemnice i wątpliwości

Mateusz Hofman

publikacja 03.10.2010 06:26

„Kundun. Życie Dalajalmy” to dzieło katolika – Martina Scorsese. Opowiada jednak o buddyzmie. Jest to spojrzenie pełne szacunku i uznania. Człowiek wierzący rozumie wierzących innemu Objawieniu.

Tajemnice i wątpliwości Dystrybucja na DVD - Javi

Buddyzm jest religią niezwykle popularną, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Często jednak niezgłębioną. Widzimy tylko kolorowe, efektowne stroje. Znamy jedynie drobne wycinki doktryny. Nasza wiedza jest powierzchowna.

Reżyser, jako materiał na swój obraz wybrał okres dramatyczny. Najpierw, gdy po śmierci Dalajalamy XIII mnisi szukają kolejnego wcielenia swojego mistrza. Później, kiedy młody przywódca Tybetu musi podejmować decyzję o postępowaniu swoich rodaków, swojego kraju w stosunku do śmiertelnego wroga – Chin.

Gdy wobec małego chłopca rodzi się podejrzenie, że jest on kolejną inkarnacją Buddy litościwego, zostaje poddany próbie. Można odnieść wrażenie, że mnich podczas niej podsuwa dziecku właściwe odpowiedzi. To prawda, czy tylko złudzenie? Mnich jest zmęczony poszukiwaniami. Może łatwiej mu udać, że kolejny Dalajlama został odnaleziony. Nikt tego nigdy nie sprawdzi. Jeśli zaszłaby pomyłka – nigdy nie zostałaby dowiedziona.

Sam czternasty Dalajalama, gdy nie będzie wiedział jak postąpić wobec Chin, nie będzie potrafił zatrzymać rozlewu krwi, odnajdzie w sobie podobne wątpliwości. Nikt ich jednak nie podzieli. Nikt nie będzie podważał jego decyzji. Ale czy faktycznie kolejne decyzje Buddy są zawsze właściwe? Religia, gdy próbujemy ją zgłębić, stawia wiele pytań.

Martin Scorsese pozwala widzom obserwować wiele uroczystych ceremonii religijnych. Są to sceny wspaniałe. Piękne obrazy rozwibrowane są znakomitą, zagraną na bardzo bogatym, oryginalnym instrumentarium muzyką. Tu pojawia się druga tajemnica, zapewne nie do rozwikłania dla samego reżysera. Czy to tylko efektowne przedstawienie, czy jest w tym jakaś prawdziwa duchowa wartość?

Słyszymy również modlitwy przywódcy Tybetańczyków. Są to wspaniałe, mądre, poetyckie frazy. Czy kryje się za nimi jednak mądrość prawdziwa? Tajemnica jest jednym z najważniejszych elementów składowych każdej religii.

Reżyser to rozumie, docenia, szanuje. Nie szuka odpowiedzi na te wszystkie pytania. Nie szukałby ich człowiek wierzący. Wiara nie polega na wiedzy. Każdy wierzący to wie i rozumie.

Tak więc sam brak odpowiedzi na nasuwające się pytania nie jest błędem. Odpowiedź na nie jest bowiem sprawą wiary.

Interesująca jest także końcowa ucieczka w swoisty historyzm obrazu. Im dłużej film się ogląda, tym bardziej ma się wrażenie, że reżysera interesują kolejne wydarzenia, a coraz mniej warstwa religijna. Powoduje to, że obcujemy z dziełem estetycznym i efektownym, sprawnie zrealizowanym. Nie tylko wspomniane ceremonie robią wrażenie (zwłaszcza odpowiedzi wyroczni na postawione jej pytania). Znakomite są również sekwencje wizji Dalajalmy dotyczące okrucieństw chińskiego reżimu wobec jego rodaków i wyznawców.

Do istoty buddyzmu jednak nie docieramy. Pozostaje ona nieodgadniona. Film nie daje na temat tej religii refleksji dużo głębszej niż ta typowa. A takiej spodziewałem się po artyście tej miary, co twórca „Ostatniego kuszenia Chrystusa”.

Szkoda okazji. Szkoda wspaniałego, wizualnego temperamentu wybitnego reżysera, nie przekutego w udaną próbę rozwikłania tajemnic religii buddyjskiej, o co Scorsese mógł się przecież pokusić podczas prac nad tym niezwykłym filmem, który także znalazł się w naszym zestawieniu arcydzieł wszech czasów.