Pamięć jest drogą

ks. Henryk Seweryniak

publikacja 13.01.2011 10:51

Nie można pisać historii mazowieckich miast, zapominając o żydowskiej obecności, kulturze, pracy i religii. Dziś w większości przypadków jest to historia bezpowrotnie utracona. Jej materialne ślady tkwią w ziemi i w architekturze naszych miejscowości, ale również w pamięci ludzi. Trzeba je opowiedzieć.

Pamięć jest drogą   Agnieszka Kocznur Nowo otwarta wystawa o 10 wiekach Płocka w Muzeum Mazowieckim prezentuje ocalałe pamiątki obecności Żydów. Wśród nich na uwagę zasługuje Aron ha-kodesz – Arka Przymierza, czyli święta skrzynia z małej synagogi przy ul. Szerokiej w Płocku Od 2001 r. niemal co rok jestem w Izraelu. I niemal co rok jadę z betlejemskiego karmelu do jerozolimskiego Yad Vashem, a potem już na piechotę wędruję na Wzgórze Herzla, na groby Icchaaka i Lei Rabinów, Nahuma i Rywki Sokołowów. Ci ostatni pochodzili z Wyszogrodu i Makowa Mazowieckiego, bliskich mi mazowieckich miasteczek. Nie byli wcale przyjaciółmi „katolickiej” Polski. Pewnie się dziwią, że przychodzę na ich grób, kładę kamień, odmawiam zdrowaśkę. Kiedyś może nawet powiedzieliby –filosemita.

Powiedzieć o życiu i śmierci

Na początku tego roku pojechałem do Yad Vashem z grupą polskich księży. Wzięliśmy udział w dwutygodniowym seminarium, poświęconym Zagładzie. Jak napisał ks. Henryk Romanik z Koszalina, byliśmy tam traktowani jako szczególny rodzaj nauczycieli, z naturalnym autorytetem w środowisku duszpasterskim i akademickim. Nasi izraelscy gospodarze chcieli przekazać nam, czego uczą młodzież przybywającą do tego strasznego i zarazem niezwykłego miejsca, co przyswajają przewodnikom klas licealnych, nawiedzających Auschwitz, Treblinkę, Majdanek i Bełżec, ale także Leżajsk i krakowski Kazimierz. A uczą ich, żeby nie tylko wędrowali z młodymi Izraelczykami po miejscach zagłady, ale także udawali się do miejsc, w których zrodziła się i rozwijała wielka kultura żydowska, gdzie żyli wielcy cadykowie i zwyczajni Żydzi, którzy tak jak oni kochali, myśleli i grzeszyli. Uczą też, żeby jadąc przez polskie miasta i miasteczka, pokazywali realia tamtej przedwojennej Polski, Piłsudskiego i Dmowskiego, PPS-u i Bundu. Próbują organizować spotkania z młodzieżą z polskich szkół.

„To byłoby trudne”

Podziwiałem kompetencję naszych gospodarzy i miałem możność opowiedzieć, że pochodzę z diecezji, która w obozie koncentracyjnym w Działdowie straciła obu swoich biskupów. Nazwa mojego rodzinnego miasta – Gostynin widnieje w Dolinie Gmin w Yad Vashem. Od wieków w Gostyninie żyła duża społeczność żydowska. W samym mieście i w jego okolicach było także wielu kolonistów niemieckich. To ci niemieccy „sąsiedzi” w połowie września 1939 r. objęli wszystkie ważniejsze stanowiska w mieście i zaprowadzali nowy, germański porządek, polegający m.in. na tym, że zaraz na początku proboszcz ks. kan. Kaczyński i kilku rabinów zostało pognanych na rynek i zmuszonych do mycia niemieckich samochodów. 11 listopada 1939 r., w święto narodowe, trzej gostynińscy wikariusze poszli jako zakładnicy za tego sędziwego i chorego księdza, osadzonego w więzieniu. 1 grudnia 1939 r. zostali wraz z innymi trzydziestoma zakładnikami, pośród których byli m.in.: burmistrz miasta, działacze ludowi, poseł na sejm, nauczyciele i czterej Żydzi, rozstrzelani.

Pamięć jest drogą   Agnieszka Kocznur Nowo otwarta wystawa o 10 wiekach Płocka w Muzeum Mazowieckim prezentuje ocalałe pamiątki obecności Żydów. Wśród nich na uwagę zasługuje zwój Tory z przełomu XIX i XX w. Rok później w obozie w Inowrocławiu, w święto św. Szczepana, został zamęczony proboszcz. W styczniu 1941 r. w Gostyninie utworzono getto. Później zamknięto nowo zbudowany kościół. Przetrzymywano w nim Żydów przed wywiezieniem ich do obozu – zachowało się zdjęcie pokazujące pędzone ze świątyni do ciężarówek żydowskie kobiety i dzieci. Wreszcie hitlerowcy rękami pozostawionych, przymuszonych do tego Żydów, rozebrali kościół, a jego resztki wysadzili. Niemal cała społeczność żydowska Gostynina została wymordowana w obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem. W czasach komunistycznych świątyni nie wolno było odbudować, więc często, czekając na lekcje religii, chowaliśmy się w pozostałych po wybuchach lejach... 

Na moje pytanie: „Czy przejeżdżając przez Gostynin z izraelską młodzieżą, opowiedzielibyście tę historię?”, nasz izraelski przewodnik Alex odpowiedział coś w rodzaju: „To byłoby trudne...”. Tak, to wszystko jest trudne, niewypowiedziane, boleśnie splątane.

Rozmowa przy krematorium

W dzień św. Edyty Stein, po wspólnej modlitwie przy krematorium na terenie Auschwitz-Birkenau,  długo słuchałem opowieści ks. Manfreda Deselaersa – kapłana diecezji akwizgrańskiej w Niemczech, współprzewodniczącego Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu. Tam zrozumiałem, że to on – niemiecki ksiądz – najlepiej powiedziałby o polskiej perspektywie Auschwitz. Właśnie w tym roku, w ramach płockich obchodów Dnia Judaizmu, odbędzie się spotkanie z ks. Manfredem.

W Wyższym Seminarium Duchownym o godz. 17.30, złoży on świadectwo o „swojej drodze do Oświęcimia i swoim poszukiwaniu pojednania”. Poprowadzi również modlitwę za ofiary Zagłady.

 

Gość Płocki 2/2011