Wiosna dżihadu

GN 16/2012 |

publikacja 19.04.2012 00:15

O islamskiej międzynarodówce, „religii pokoju” i okresie przejściowym na obcinanie rąk z dr. Bartłomiejem Grysą rozmawia Jacek Dziedzina.

Wiosna dżihadu Marek Lapis Dr Bartłomiej Grysa z flagą Asyryjczyków, jednego z rdzennych narodów Bliskiego Wschodu, zamieszkującego m.in. część Syrii. Asyryjczycy są chrześcijanami. W kwestii poparcia dla syryjskiego reżimu lub rewolucji także oni są wyraźnie podzieleni. Część z nich obawia się, że władzę obejmą islamiści

Jacek Dziedzina: Końca krwawego konfliktu w Syrii nie widać. Żadna strona nie chce ustąpić, Zachód też nie będzie interweniował. Czy sytuacja jest patowa?

Dr Bartłomiej Grysa: – W pewnym sensie tak. Tam ścierają się interesy wielkich mocarstw. Syria jest bramą do Iranu, a na Iran ma ochotę Zachód, ale z kolei za Iranem stoją Chiny.

Kto z kim właściwie walczy w Syrii – reżim z ruchem obywatelskim czy reżim z dżihadowską międzynarodówką?

– Myślę, że to nie obywatele wszczęli tę rewolucję. W ogóle nie lubię tego określenia – „wiosna arabska”, bo raczej należałoby mówić o „wiośnie islamskiej”. Syryjskie służby bezpieczeństwa w ostatnich tygodniach wyłapują coraz więcej obywateli z paszportami irańskimi. Również Turcja ma chrapkę na Syrię. Podobnie jest z północnym Irakiem. Ewidentnie jest jakiś plan, żeby Syrię rozebrać czy urwać pewne kawałki dla siebie. Myślę, że w ogóle ta „arabska wiosna” to próba sterowania nastrojami społecznymi albo przez Iran, albo bezpośrednio przez Hezbollah, albo przez Bractwo Muzułmańskie. Albo też wszystkie te siły się jakoś dogadały.

Czy przykład Tunezji nie pokazuje jednak, że tym masom ludzi, które wyszły na arabskie ulice, naprawdę chodzi o demokrację?

– Niezupełnie. Kilka dni temu salafici w Tunezji wpadli na pomysł, żeby na krzyż cerkwi prawosławnej w Tunisie nałożyć worki na śmieci. Zaczyna się od pogróżek. Przykład Tunezji jest nieciekawy. Jeżeli w tak zsekularyzowanym kraju bierze się zakładników na uniwersytecie po to, by zmusić wszystkie muzułmanki do zakrywania twarzy hidżabem, to możemy sobie wyobrazić, co się dzieje w innych krajach ogarniętych „arabską wiosną”. W Syrii też widzę raczej wpływ międzynarodówki dżihadowskiej. W Homs bojówki islamskie chodziły od domu do domu i kazały chrześcijanom wynosić się w ciągu kilku minut. Prawie 90 proc. ludności chrześcijańskiej w Homs musiało uciekać. Nie widzę tutaj udziału tzw. zwykłych obywateli. To jest pewien mit, który próbuje pokazać Zachód, że w krajach arabskich zachodzą demokratyczne zmiany. Jaka to demokracja, skoro w Egipcie przywódcy Bractwa Muzułmańskiego zapowiedzieli, że nie będą obcinać rąk... przez pięć lat od momentu wprowadzenia szarijatu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.