Obietnica karania ekscesów radykalnych islamistów

PAP |

publikacja 22.05.2012 08:00

Minister sprawiedliwości w rządzie tymczasowym Tunezji zareagował na trwające od tygodnia napady grup skrajnych islamistów na bary i hotele, gdzie podaje się napoje alkoholowe, zapowiadając wczooraj karanie ich uczestników.

Kairuan Michel27 / CC 2.0 Kairuan
Meczet w tym czwartym co do znaczenia świętym mieście muzułmanów

"Agresorzy przekroczyli czerwoną linię. Będą karani, ponieważ otwarcie polityczne, które wykorzystali, skończyło się" - zagroził minister Nuredin el-Behiry, wypowiadając się w radiu.

Jest to pierwsza reakcja członka rządu tunezyjskiego, kontrolowanego przez umiarkowaną islamską Partię Odrodzenia (Hizb an-Nahda), na demonstracje siły ze strony tunezyjskich salafitów. Są to wielkie uliczne zgromadzenia oraz ataki na bary, restauracje, hotele i sklepy, gdzie sprzedaje się alkohol.

Właściciel hotelu w regionie Sidi Buzid, Adżub Horczani, opowiedział w lokalnej rozgłośni radiowej, jak grupa 50 ekstremistów uzbrojonych w pałki i noże zaatakowała klientów hotelu.

Był to jeden z licznych napadów, do jakich doszło w tym ubogim regionie środkowej Tunezji.

W tak podgrzanej atmosferze główny przywódca radykalnego odłamu islamistów, Saifalah Ben Hasin, poprowadził w sobotę doroczny kongres swego ugrupowania w czwartym co do znaczenia świętym mieście muzułmanów, Kairuanie w środkowej Tunezji.

Przywódca ten, występujący jako Abu Ijad, zgromadził na kongresie około 5 000 zwolenników.

Wzywa on do świętej wojny, dżihadu, o wprowadzenie islamskiego prawa w Tunezji. Twierdzi, że od tego zależy przezwyciężenie kryzysu, w jakim znalazł się kraj.

Radiowa wypowiedź ministra sprawiedliwości jest reakcją na krytykę "bierności" i "bezsilności" rządu przejściowego wobec ataków islamistów.

Niektóre tunezyjskie dzienniki zarzucają nawet rządowi sprzyjanie islamskim ekstremistom.

TAGI: