W drodze do Utnapisztim

Piotr Drzyzga

publikacja 29.04.2013 06:53

Zdruzgotany śmiercią przyjaciela Gilgamesz udaje się na pustynię, skąd postanawia wyruszyć do krainy, którą włada tajemniczy Utnapisztim, czyli ten "co życia dostąpił".

Lew cheetah100 / CC 2.0 Lew
W drodze do Utnapiszti Gilgamesz walczy z tymi zwierzętami

To jedyny człowiek, któremu bogowie zapewnili nieśmiertelność oraz ten, który przeżył wielki potop. W „Eposie o Gilgameszu” wydanym w serii Antologia Literatury Mezopotamskiej (wyd. Agade 2002 r.) znaleźć można informację, iż jest to „odpowiednik biblijnego Noego i sumeryjskiego Zisudry”.

Czy Gilgameszowi uda się spotkać z Utnapisztimem? Póki co jest przerażony - natknął się na lwy grasujące wśród górskich przełęczy. Modli się więc do Sina, szczególnie czczonego w Uruk mezopotamskiego boga księżyca, opiekuna władców, ale i rolników, którego zazwyczaj przedstawiano pod postacią półksiężyca.

„Do Sina się modlę, boga księżyca o łaskę upraszam, ku wielkim bogom ślę modlitwy: raczcie mnie, jak dotąd, w żywych zachować!” – błaga Gilgamesz, by po pomyślnej walce z lwami zwrócić się z podzięką do słonecznego Szamasza. Ma wrażenie, że to bóg słońca zesłał mu na pomoc niewidocznego Enkidu, który razem z nim uśmiercał niebezpieczne lwy.

Po czasie Gilgamesz dociera do Maszu – góry o dwóch identycznych wierzchołkach, która wedle ówczesnych wierzeń miała się znajdować blisko wschodnich wrót do nieba. Tak scharakteryzowano je w tekście eposu:

„Szczytem sięgających litego nieba, piersią pogrążonych w głąb świata zmarłych, których gór wrót strzegą ludzie skorpiony, ich widok śmiertelny, ich strach błysk groźny, ich blask okropny, aż góry przewraca, przy wschodzie i zachodzie strzegących słońca”.

Wspomniani ludzie-skorpiony to mąż i żona. Rozpoznają oni w Gilgameszu potomka bogów i dopytują dokąd zmierza.

„Do ojca mego, Utnapiszti, biegnę w pośpiechu, który przeżył, w zgromadzenie bogów był wstąpił, wśród nich życia dostąpił. Jego chcę o życie i śmierć zapytać!” – odpowiada Gilgamesz.

Mąż-skorpion jest zdumiony planem bohatera. Wszak nikt jeszcze nie wybierał się w taką podróż. Nikt pilnowanym przez niego, przerażającym, mrocznym górskim przejściem - ciągnącym się na dwanaście wiorst w głąb - nie przeszedł.

„Mrok tam jest głęboki, światła nie widać. O wschodzie słońca wrota się odmyka, po wzejściu wrota się zamyka, o zachodzie słońca znów się wrota odmyka, po zachodzie wrota się zamyka. Tamtędy wiodą bogowie Szamasza, który blaskiem swym spieka, co tylko żyje. Jakże ty się przedostaniesz tym przejściem? Wejdziesz w nie i już stamtąd nie wyjdziesz” – przestrzega człowiek-skorpion.

Gilgamesz decyduje się jednak wyruszyć i zaczyna błądzić (dwie pierwsze wiorsty) w ciemnościach.

„Trzecią wiorstę uszedł, wstecz się spojrzał i blask go poraził. Słoneczny Szamasz na spoczynek wracał, iżby głowę złożyć na łonie Ningal i noc spędzić z Ają oblubienicą, w przejściu otarł się o niego, ledwie nie spalił. Zakrył oczy swe Gilgamesz. Omal nie oślepł”.

Po chwili nabiera jednak śmiałości i zaczyna wypytywać boga Szamasza o drogę do Utnapisztimiego.

„Przejściem górskim nikt jeszcze nie przeszedł. Gilgameszu! Na co ty się porywasz? Życia, co go szukasz, nigdy nie znajdziesz!” – zniechęca bohatera bóg, ale w końcu ulega i radzi mu, by udał się nad bezludne morze. Tam mieszka Siduri - boska szafarka, którą należy zapytać o drogę.

Szamasz znika, Gilgamesz rusza w dalszą drogę. Po przejściu dwunastej wiorsty widzi przedziwny kamienny sad, w którym drzewa, zamiast owoców, rodzą kamienie szlachetne.

***

Cytaty – jeśli nie zaznaczono inaczej – pochodzą z książki „Gilgamesz. Epos starożytnego dwurzecza” wydanej przez PIW w 1980 r. Tłumaczem, rekonstruktorem i autorem wstępu do niej jest Robert Stiller.