Pomorze od czasów Trygława

Karolina Pawłowska

publikacja 29.10.2013 05:40

Co według legendy kryje tychowski głaz, co Kaszubom zwiastował kret, kim byli mennonici – tego można było dowiedzieć się podczas Międzynarodowych Konfrontacji Kulturowych „Wielkie Pomorze”.

Trygław Stoigniew / CC 3.0 Trygław
Posąg w punkcie widokowym w Wolinie

Tegoroczna, czwarta edycja słupskiego sympozjum poświęcona była wierzeniom i religiom, które przez wieki pojawiały się u wybrzeży Bałtyku, oraz ich
odzwierciedleniu w literaturze.

– To specyficzny rejon Polski. Nawiązujemy do idei Wielkiego Pomorza, państwa, które po sześciu stuleciach przestało istnieć w połowie XVII w. Miało własną dynastię Gryfitów, własną jednostkę monetarną. O wspólny język było trudniej, gdyż na Pomorzu języki się mieszały: polski, niemiecki, kaszubski. Właśnie te trzy języki interesują nas przede wszystkim jako historyków, filologów czy kulturoznawców. Chcemy pokazywać ten rejon Europy jako przestrzeń spotkania różnych religii, języków i tradycji. Czasami spotkanie to nie było łatwe, budziło emocje lub konflikty, ale czasami stanowiło przestrzeń głębokiego samopoznania, w której możliwy był dialog i współistnienie – wyjaśnia Daniel Kalinowski, profesor Akademii Pomorskiej. 
Razem z żoną Adelą Kuik-Kalinowską, także profesorem słupskiej uczelni, są pomysłodawcami i kierownikami naukowymi przedsięwzięcia.

– Człowiek z natury jest istotą religijną, więc chcemy badać tę naturę i sprawdzać, co znaczyło być człowiekiem wierzącym w średniowieczu, jak organizowali swoje życie religijne Germanie i Słowianie, co wniósł katolicyzm, co po sobie pozostawiła tradycja luterańska, jakie były znaki kontrreformacji. I co działo się na Pomorzu później. A wszystko także po to, by zastanowić się, co jest religijnego we mnie, współczesnym Pomorzaninie – dodaje literaturoznawca. 


Konfrontacjom towarzyszyła wystawa fotografii Daniela Kalinowskiego (z lewej)   Karolina Pawłowska /GN Konfrontacjom towarzyszyła wystawa fotografii Daniela Kalinowskiego (z lewej)
Przez trzy dni językoznawcy, historycy i kulturoznawcy prezentowali tradycje religijne Pomorza. – W szkole zdecydowanie za mało uczymy się historii w ogóle, a regionoznawstwo jest zupełnie nieobecne. Nasza mitologia jest tak samo atrakcyjna jak mity greckie czy rzymskie. Naturalnie dysponujemy skąpym materiałem źródłowym, ale i tak możemy być dumni z zapisów kronikarskich, które przetrwały i przekazują informację o wczesnośredniowiecznych świątyniach czy obrzędowości – mówi Rafał Fołtyn z AP, który opowiadał o kulcie podziemi i zaświatów u Słowian nadbałtyckich i bóstwie Trzygłowie. 


Śladem po nim jest największy głaz narzutowy Europy z tychowskiego cmentarza, który ma ponoć kryć posążek Trzygłowa, ukryty tu po zburzeniu szczecińskiej świątyni bóstwa. 
Sporo miejsca poświęcono także wierzeniom związanym ze śmiercią. Badaczka kaszubszczyzny Bożena Ugowska mówi, że w tradycji kaszubskiej jednym ze zwiastunów zgonu był kret: – Sam mieszkaniec podziemi, jeżeli nagle rył pod czyimś domem, to już to było zwiastunem śmierci w tym domu. Jeżeli we wsi rył po dwóch stronach drogi, to oznaczało, że tam co najmniej dwie osoby umrą – wyjaśnia. 


Adela Kuik-Kalinowska przypomniała również o zapomnianym bóstwie Słowian, które ocalało dzięki… literaturze. – Gostk pozostaje jedną z najbardziej zagadkowych postaci mitologii Bałtyku. To bóstwo morskie zostało utrwalone w piśmie dzięki prozie i poezji kaszubskiej ostatniego półwiecza – mówi filolog. 
Nie zabrakło również tradycji katolickiej i protestanckiej oraz śladów życia religijnego słupskiej gminy żydowskiej.

Podczas Konfrontacji można było dowiedzieć się o mennonitach, protestantach przybyłych do Polski w XVI w. z Holandii, a także o tym, jakie tematy poruszał w swoich pismach Maks Joseph, słupski rabin. 
Wydarzenie zorganizowały: Instytut Polonistyki Akademii Pomorskiej, Pommersches Landes-
museum Greifswald, Muzeum Pomorza Środkowego oraz Instytut Kaszubski w Gdańsku.