Czy wierzymy w tego samego Boga?

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 11.03.2015 05:00

Takie pytanie ciśnie się na usta na wieść o terrorystach islamskich mordujących z okrzykiem „Bóg jest wielki”. Mówienie, że chrześcijan, żydów i muzułmanów łączy wiara w jednego Boga, raczej zaciemnia sprawę, niż wyjaśnia.

Czy wierzymy w tego samego Boga? Stephane Lemouton /ABACAPRESS.COM/east news Paryż. Muzułmanie modlą się przed starym barakiem zamienionym na meczet

Zamach na „Charlie Hebdo” postawił na ostrzu noża temat relacji między muzułmanami a Zachodem. Polityczna poprawność zabrania pytać o religijną motywację terrorystów islamskich. Padają pospieszne zapewnienia, że islam jest religią pokoju, a dżihadyści to zbrodniarze, którzy nie mają nic wspólnego z religią Mahometa. Dlaczego wściekłość wywołaną szyderstwami paryskiego szmatławca „zwykli” muzułmanie skierowali w stronę chrześcijan wyszydzanych przez to pismo równie często, jeśli nie częściej (na przykład w Nigrze)? Wystarczy otworzyć Koran, żeby znaleźć odpowiedź, a przynajmniej znaczną część odpowiedzi. Niechęć (najdelikatniej rzecz ujmując) wobec żydów i chrześcijan jest częścią przesłania świętej księgi muzułmanów. Islam w swoim religijnym rdzeniu jest protestem przeciw Chrystusowi, protestem przeciw obrazowi Boga, który przyniosła Ewangelia. Bóg, którego głosi chrześcijaństwo, i Bóg, którego głosi islam – to dwie odmienne wizje. Nie twierdzę wcale, że te różnice muszą prowadzić do wzajemnej wrogości. Ale mówienie, że przemoc muzułmanów wobec chrześcijan nie ma nic wspólnego z ich wiarą, jest zakłamywaniem rzeczywistości. Uczciwy dialog międzyreligijny, jeśli ma prowadzić do pokoju, musi być budowany na prawdzie. Inaczej staje się karykaturą dialogu, i zamiast łagodzić konflikty, może je podsycać. Założenie, że wszystkie religie są tak samo szlachetne, mądre, sprawiedliwe i przyczyniają się w takim samym stopniu do rozwoju człowieka, jest absurdem. To nie jest tak, że różne religijne drogi prowadzą do tego samego celu. Tak bywa, ale o wiele częściej różne drogi prowadzą do różnych celów, czasem do krańcowo odmiennych. Idee mają swoje konsekwencje. Przekonania religijne także. Dodajmy – ateistyczne również (wystarczy pomyśleć o faszyzmie i komunizmie).

Geneza islamu

Na temat islamu, a zwłaszcza jego relacji do chrześcijan, panuje sporo fałszywych opinii. Mówi się, że judaizm, chrześcijaństwo i islam to trzy religie monoteistyczne wywodzące się z jednego objawienia. Nazywa się je czasem religiami księgi stawiając w jednym szeregu Biblię Starego i Nowego Testamentu oraz Koran. Inna obiegowa opinia to akcentowanie, że wszystkie trzy religie widzą w Abrahamie wzór wiary w Boga, stąd określenie „religie Abrahamowe”. Często podkreśla się, że w Koranie są wzmianki o Jezusie i Maryi, co miałoby świadczyć o szacunku muzułmanów dla postaci tak ważnych dla chrześcijan. Te wszystkie stwierdzenia są półprawdami. To uproszczenia, które raczej zaciemniają obraz wzajemnych relacji, niż cokolwiek wyjaśniają. Islam bierze początek od Mahometa. Urodzony ok. 570 r. w Mekce, zajmował się pasterstwem i prowadzeniem karawan. Później stał się także wojownikiem. Mahomet wychował się wśród arabskich plemion, które wyznawały politeizm, ale podczas podróży handlowych zetknął się z żydami i chrześcijanami. To oni musieli inspirować go do zainteresowania się monoteizmem, czyli wiarą w jednego Boga. Od 610 r. przez 20 lat miał doświadczać objawień przekazywanych mu przez archanioła Gabriela (Dżibril). Zostały one spisane w Koranie. Mahomet podawał się za wysłannika Boga, Jego proroka i następcę proroków biblijnych. Prześladowany uciekł z Mekki do Medyny w 622 r. To wydarzenie (hidżra) uznawane jest za początek ery muzułmańskiej. Po śmierci Mahometa (632 r.) jego następcy (kalifowie) szerzyli nową religię przez podboje militarne i przyłączanie kolejnych ziem do imperium muzułmańskiego. Chrześcijanie i żydzi, którzy odmawiali przejścia na islam, byli tolerowani jako obywatele drugiej kategorii i zmuszani do płacenia specjalnego podatku (charadż). Od początku islam rozwijał się jako religia złączona w jedną całość z państwem rządzonym zgodnie z islamskim prawem (szarijat), które obejmowało całość życia indywidualnego i społecznego. Muzułmanie nie uznają metody historyczno-krytycznej w badaniach swojej świętej księgi, mimo że takie próby się pojawiały. Nie jest tajemnicą, że Osman, trzeci z kolei kalif, zadecydował o ujednoliceniu różnych wersji Koranu i uznał wybraną redakcję za ostateczną, inne zaś nakazał spalić. Świat islamu wydaje się monolitem, w rzeczywistości muzułmanie byli i są podzieleni. Główne dwa ugrupowania to sunnici (ok. 90 proc. muzułmanów) i szyici, często walczący między sobą.

Bóg nie jest ojcem

Wróćmy do tytułowego pytania. Prawdą jest, że zarówno islam, jak i chrześcijaństwo (a także judaizm) wzywają do oddawania czci jednemu Bogu. Pytanie, jakiemu Bogu? Oczywiście istnieje tylko jeden Bóg. Różnice dotyczą tego, jak On jest ukazywany w tych religiach.

Obraz Boga przesądza w znacznej mierze o charakterze samej religii. A tu pojawiają się zasadnicze różnice. W Starym Testamencie Bóg zawiera przymierze z Noem, Abrahamem, Mojżeszem. Jest przez Izraelitów odkrywany jako wszechmocny Stwórca, ale zarazem Ktoś bliski, do kogo można się zwracać bezpośrednio, kto wybawia z niewoli, opiekuje się, troszczy o swój lud. Wiele mówiąca scena: Abraham, który wręcz wykłóca się z Bogiem o liczbę sprawiedliwych w Sodomie i Gomorze. Ten rodzaj bliskości i bezpośredniości jest nie do pomyślenia w islamie. Koran pokazuje Boga, który choć nazywany miłosiernym i litościwym, pozostaje Kimś odległym, dalekim, wzniosłym, oddzielonym od ludzi. Takiemu Bogu człowiek musi się bezwzględnie podporządkować. Słowo „islam” oznacza posłuszeństwo (Bogu), a „muslim”, czyli muzułmanin – tego, kto jest posłuszny. Alain Besançon, francuski historyk, zauważa, że „choć muzułmanie uwielbiają wyliczać 99 imion Boga, brakuje na tej liście imienia zasadniczego dla żydowskiej, a jeszcze bardziej dla chrześcijańskiej koncepcji Boga: imienia »Ojciec«, tj. imienia Osoby zdolnej do nawiązywania relacji wzajemnej miłości z ludźmi. Bóg Koranu żąda podporządkowania. Nazywanie Go »ojcem« byłoby czymś bluźnierczym”. Centrum Ewangelii jest Jezus Chrystus, w którym wyznajemy prawdziwego człowieka i prawdziwego Boga. On, jak wierzymy, pokazał prawdziwe oblicze jednego Boga, ale w Trzech Osobach. To Bóg, który jest miłością Ojca, Syna i Ducha Świętego, oraz Bóg kochający ludzi. To z takiego (relacyjnego) obrazu Boga wywodzi się obraz Kościoła – wspólnoty tworzącej jedność mimo różnic. Bóg objawiony przez Chrystusa to Bóg-z-nami (Emmanuel). Jak kapitalnie zauważył Hans Urs von Balthasar to „z” stanowi część Jego własnego bytu i życia. Dlatego jest Ojciec z Synem i z Duchem Świętym. W islamie to „z” jest nie do pomyślenia. Akcent pada tam na absolutną jedyność Boga. Dlatego tak trudno w społeczności islamskiej o jakikolwiek pluralizm, o uznanie dla różnic, które nie burzą jedności.

Islam jako protest wobec Chrystusa

Jan Paweł II podziwiał muzułmanów za ich wierność modlitwie, wzywał do dialogu i wzajemnego szacunku, ale jednocześnie uważał, że zarówno islam, jak i judaizm ukształtowany po Chrystusie były formą protestu przeciwko tej bliskości Boga, którą przyniósł Chrystus. „I jedni, i drudzy nie mogą przyjąć Boga, który jest tak bardzo ludzki. Protestują: »To nie przystoi Bogu«. »Powinien pozostać absolutnie transcendentny, powinien pozostać czystym Majestatem – owszem, Majestatem pełnym miłosierdzia, ale nie aż tak, żeby sam płacił za winy swojego stworzenia, za jego grzech«” („Przekroczyć próg nadziei”). W tej samej książce Jan Paweł II zauważa: „Dla każdego, kto znając Stary i Nowy Testament, czyta z kolei Koran, staje się rzeczą jasną, że dokonał się w nim jakiś proces redukcji Bożego Objawienia. Nie można nie dostrzec odejścia od tego, co Bóg sam o sobie powiedział, naprzód w Starym Testamencie przez Proroków, a ostatecznie w Nowym Testamencie przez swojego Syna. Całe to bogactwo samoobjawienia się Boga, które stanowi dziedzictwo Starego i Nowego Przymierza, w jakiś sposób zostało w islamie odsunięte na bok. Bóg Koranu obdarzany zostaje najpiękniejszymi imionami, jakie zna ludzki język, ale ostatecznie jest to Bóg poza-światowy, Bóg, który pozostaje tylko Majestatem, a nie jest nigdy Emmanuelem, Bogiem-z-nami. Islam nie jest religią odkupienia.

Nie ma w nim miejsca dla krzyża i zmartwychwstania, chociaż wspomniany jest Jezus, ale jedynie jako prorok przygotowujący na przyjście ostatecznego proroka Mahometa. Wspomniana jest Maryja, Jego dziewicza Matka. Ale tylko tyle. Nie ma całego dramatu Odkupienia. Dlatego nie tylko teologia, ale także i antropologia islamu tak bardzo różni się od antropologii chrześcijańskiej”. To prawda, że w Koranie są nawiązania do postaci ze Starego i Nowego Testamentu. Ale wszyscy biblijni bohaterowie są w nim pokazani jako prorocy islamu. Powtarza się jak refren zarzut pod adresem żydów i chrześcijan, że zniekształcili przesłanie Boże. Dopiero Mahomet dokonał właściwej interpretacji, islam zastępuje fałszywki, jakimi są religie żydowska i chrześcijańska. Abraham, zwany w Koranie Ibrahimem, jest pierwszym prawdziwym wyznawcą Boga, czyli muzułmaninem. Jezus, czyli Issa, jest uznany za proroka, dokonuje cudów i zapowiada przyjście Mahometa. Jezus Koranu nie jest Jezusem Ewangelii. Chrześcijanie zafałszowali Jego obraz, nauczając o Trójcy Świętej. Jezus nie umarł na krzyżu i nie zmartwychwstał, nie jest Synem Bożym, ale śmiertelnikiem. Owszem, jest prorokiem Allaha. Ludami księgi są w Koranie nazwani chrześcijanie oraz żydzi. Chodzi o Torę i Ewangelię. Koran wciąż powtarza, że ostateczne objawienie dane Mahometowi naprawia błędy żydów i chrześcijan. Koran nakazuje traktować ich łagodniej niż innych „niewiernych”, ale powtarza, że spotka ich kara za niewierność. Sura 5,51 mówi wprost: „Nie bierzcie sobie za przyjaciół żydów i chrześcijan”. Chrześcijaństwo nie określa siebie jako religii księgi. Jak przypomniał Benedykt XVI w adhortacji „Verbum Domini”, chrześcijaństwo jest religią słowa Bożego, a nie religią księgi. To nie jest tylko niuans językowy. Islam wierzy, że Koran jest księgą przekazaną Mahometowi wprost od Boga. Chrześcijanie traktują Biblię jako dzieło Boga, ale uznają także autorstwo człowieka, który zostawia w niej ślad swojej osobowości. Nikt nie mówi, że Biblia spadła z nieba. Powstawała przez wiele wieków. To proces obejmujący trzy etapy: biblijne wydarzenie (słowo Boże działające w historii), przekaz ustny i fazę spisania.

Co łączy zachodni sekularyzm z islamem?

Głośna krytyka papieża Benedykta XVI po jego wykładzie w Ratyzbonie zagłuszyła to, co powiedział. A zwrócił między innymi uwagę na fakt, że islamska koncepcja Boga akcentuje w sposób absolutny Jego wolę (woluntaryzm). Bóg islamu nie jest związany kategorią ludzkiej rozumności. Jest tak bardzo ponad światem i ponad człowiekiem, że o wszystkim decyduje swoją wolą, nie jest niczym skrępowany. Wiara chrześcijańska uważa inaczej, a mianowicie, że Bóg działa zgodnie z rozumem. Ludzka rozumność jest odbiciem rozumności Boga (człowiek to „obraz Boga”). Filozoficzna myśl grecka i myśl biblijna spotykają się w tym punkcie – Bóg jest logosem (słowem, sensem, rozumnością), który jest widoczny w samej naturze rzeczy stworzonych.

Takie myślenie islam zasadniczo odrzuca. Wyjątkiem byli tzw. mutazylici, którzy od VIII do X wieku próbowali racjonalnej interpretacji Koranu, ale zostali potępieni. Skoro Bóg jest jedynie wolą, człowiek może mu tylko się poddać. Nie ma tu miejsca na dyskutowanie, argumentowanie, spieranie się z Najwyższym. Można tylko wypełniać Jego wolę, nawet gdy wydaje się to nieracjonalne. To nie są mało ważne spekulacje teologiczne. To właśnie tutaj tkwią najgłębsze źródła podatności islamu na stosowanie przemocy, to są korzenie wojującego dżihadyzmu. Za wyraz woli Boga można uznać np. zalecenia imamów wzywających do zabijania niewiernych w imię świętej wojny. O wiele ostrzejsza krytyka dotyczyła zachodniego sekularyzmu. Benedykt XVI zwrócił uwagę, że Zachód cechuje dziś równie skrajny woluntaryzm, czyli odrzucenie istnienia rozumnego porządku rzeczy i uznanie, że jedynym absolutem jest wola pojedynczego człowieka. Wojujący islam i wojujący sekularyzm w tym punkcie się spotykają. Kiedy po jednej stronie mamy cywilizację zbudowaną na woli Boga, z którą nie można dyskutować, a po drugiej cywilizację zbudowaną na (samo)woli człowieka, ich zderzenie wydaje się nieuniknione. Bez rozumu (logos) dialog (dia-logos) jest niemożliwy.

Dialog tak, ale z kim?

W soborowej „Deklaracji o stosunku do religii niechrześcijańskich” podkreślono, że Kościół „nic nie odrzuca z tego, co w innych religiach prawdziwe jest i święte”. Jednocześnie zapisano, że Kościół „głosi i obowiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest »drogą, prawdą i życiem« (J 14,6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego i w którym Bóg wszystko ze sobą pojednał”. Dialog z innymi religiami i z niewierzącymi jest dla chrześcijan zawsze formą dawania świadectwa o Chrystusie. Kościół na soborze wyraźnie opowiedział sie po stronie wolności religijnej. Islam nie zna pojęcia wolności religijnej. Nawrócenie muzułmanina na chrześcijaństwo traktuje jako zdradę i karze śmiercią. Wynika to z tradycji, która przekazuje słowa Mahometa o karaniu śmiercią tych, którzy porzucają islam. Jak rozmawiać z takim partnerem? Być może zaczynając od przypomnienia, że w samym Koranie nie ma takiego nakazu. Jest natomiast sura, która mówi: „Nie ma przymusu w religii” (2,256). To musi być punkt wyjścia do dialogu. Inaczej zostaje nam tylko modlitwa o pokój.