Trudniejszy powrót papieża na Kaukaz

Andrzej Grajewski

publikacja 30.09.2016 10:32

Zaczynająca się podróż papieża Franciszka na Południowy Kaukaz będzie trudniejsza, aniżeli ta w czerwcu, kiedy entuzjastycznie przyjmowano go w Armenii.

Trudniejszy powrót papieża na Kaukaz HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość Gruzja, Tibilisi

W Armenii był radośnie przyjmowany przez wszystkich: katolików, wiernych apostolskiego Kościoła ormiańskiego, jego hierarchię oraz zwykłych mieszkańców Erywania, którzy tłumnie przyszli na Plac Republiki, aby wspólnie z nim modlić się o pokój. W Gruzji na Franciszka czeka wspólnota miejscowego Kościoła katolickiego, który stanowi zaledwie jeden procent wszystkich mieszkańców kraju. To wierni trzech rytów: łacińskiego, ormiańskiego oraz chaldejskiego. Obok Gruzinów to Ormianie oraz Asyryjczycy. Sporo jest także cudzoziemców, m.in. Polaków, mieszkających w Gruzji od pokoleń. Natomiast ze strony gruzińskiego prawosławia widoczna jest rezerwa wobec tej wizyty. Prawosławni witają papieża Franciszka nie jako biskupa Rzymu i głowę Kościoła katolickiego, ale jedynie zwierzchnika państwa Watykan. Papież z katolikosem  Eliaszem II spotkają się tylko na prawosławnym gruncie, a więc w siedzibie katolikosa w Tbilisi oraz w Mcchecie, historycznym centrum gruzińskiego prawosławia. Nie będzie tam nawet wspólnej modlitwy, co przecież jest normą podczas papieskich spotkań z ekumenicznym patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem.

Z pewnością wydarzeniem będzie Msza św. odprawiona na stadionie w Tbilisi, w której obok katolików wezmą udział także prawosławni. Patriarcha Eliasz II jest powszechnie szanowany w całym kraju, ale kierowany przez niego Kościół należy do najbardziej zajadłych krytyków Zachodu i otwarcie wspiera ruchy polityczne, które stawiają na integrację Gruzji ze wspólnotą euroazjatycką z Rosją w roli głównej. Wielu obserwatorów wskazuje także na rolę, jaką w biznesowych przedsięwzięciach gruzińskiego prawosławia odgrywa milioner Lewan Wasadze, obrońca „tradycyjnych gruzińskich wartości”, a zarazem zwolennik bliskiej współpracy z Rosją. Słowa papieża w Tbilisi będą więc zapewne z uwagą słuchane także w Patriarchacie Moskiewskim, który trzy lata temu nagrodził Eliasza specjalną nagrodą za budowanie braterstwa między prawosławnymi narodami.

Skomplikowane są polityczne konteksty tej pielgrzymki. Papież przyjeżdża do Tbilisi na finiszu wyborów parlamentarnych, które odbędą się za tydzień. Wyniki badań wskazują obecnie na remis między rządzącym Gruzińskim Marzeniem, a odsuniętym od władzy obozem prezydenta Micheila Saakaszwilego, czyli Zjednoczonym Ruchem Narodowym. Wielu Gruzinów nie ma zaufania ani do rządzących, ani do opozycji, stąd popularność różnych ugrupowań pozaparlamentarnych, m.in. komitetu znanego śpiewaka operowego Paata Burczuładze. W tle wyborczych zmagań jest postać multimiliardera Bidziny Iwaniszwilego, byłego premiera, robiącego gigantyczne interesy w Rosji, który stworzył Gruzińskie Marzenie i wygrał z nim wybory w 2012 r., odsuwając od władzy prozachodniego Saakaszwilego. Później wycofał się z polityki, ale nadal zachował ogromne wpływy w państwie. Gruzja nie poradziła sobie także dotąd ze skutkami przegranej wojny z Rosją w 2008 r., kiedy utraciła kontrolę nad Południową Osetią i Abchazją.

O ile katolicy w Gruzji są obecni w pejzażu tego kraju od pokoleń, to społeczność katolicka w Azerbejdżanie jest młoda i ogranicza się do jednej parafii w stołecznym Baku. Warto jednak dodać, że program papieskiej wizyty w Baku w ciągu ostatnich tygodni został rozbudowany i odbędzie się tam zarówno Msza św. jak i spotkanie z liderami społeczności muzułmańskich.

Sytuacja w kraju jest napięta. Tydzień temu odbyło się referendum, które zdecydowało, że prezydent Ilham Alijew, który już wcześniej doprowadził do tego, że może ubiegać się o ten urząd dowolną ilość razy, zwiększył uprawnienia i przedłużył kadencję z 5 do 7 lat. Opozycja protestowała, ale nieskutecznie. Tymczasem Azerbejdżan stoi przed wieloma trudnymi wyzwaniami. Spadek cen surowców energetycznych odbił się na sytuacji gospodarczej, co z kolei wywołało masowe protesty przeciwko autorytarnym rządom.

Reżim Alijewa skutecznie radzi sobie ze świecką opozycją polityczną, ale obawia się, że fala niezadowolenia społecznego, znajdzie w końcu ujście w poparciu dla radykalnych ruchów islamistycznych, a to oznaczałoby możliwość wybuchu wojny domowej na wielką skalę. Azerbejdżan jest jedynym krajem na Kaukazie, gdzie obok siebie żyją szyici i sunnici (15 proc. mieszkańców), będący stronami konfliktu w Syrii. Do tego dochodzi jeszcze nie zakończony konflikt z Armenią o Górski Karabach. Wybuch gwałtownych walk w kwietniu pokazuje jak łatwo zburzyć tam kruchą równowagę. Jej głównym strażnikiem jest Rosja, dozbrajająca zarówno Armenię, jak Azerbejdżan. 

Papież Franciszek spędzi więc trzy pracowite dni na Południowym Kaukazie, w regionie ważnym dla światowego bezpieczeństwa, gdzie krzyżują się różne interesy wielkich mocarstw, a także stykają się wpływy islamu i chrześcijaństwa. Być może zaczyna właśnie jedną z trudniejszych zagranicznych podróży swojego pontyfikatu.