Gdzie ten feminizm w islamie?

Paweł Smoleński

publikacja 18.11.2016 10:04

 – Jak to gdzie? W Koranie!

Gdzie ten feminizm w islamie? Arian Zwegers / CC 2.0 Beduińskie kobiety z miasta Sinaw

Sarab zajmuje się, między innymi, prowadzeniem na Ben Gurionie cyklu zajęć o islamskim, a więc i beduińskim, feminizmie. Żydowskie studentki i żydowscy studenci, choć nie tylko oni, dziwią się:

 – Gdzie ten feminizm w islamie?

 – Jak to gdzie? – odpowiada. – W Koranie! Tam jest esencja i wykładnia islamskiego prawa. Wszystko inne to bullshit. A że kobiety nie dostają tego, co im się należy, albo o to nie walczą, to tylko społeczne uwarunkowania, opresja, półprawdy i kłamstwa.

 – Czym więc jest, dla przykładu, wielożeństwo wśród Beduinów? – Chcą wiedzieć studenci. – Na kilka żon zgadzają się przecież religijne sądy. Akceptują to sąsiedzi, a nawet walczący za beduińską sprawę.

 – Jest przemocą wobec kobiet – mówi. – Demagogicznym i prostackim nadużyciem w interpretowaniu wiary. Koran nie nakazuje brania kilku żon. Wyznacza ścisłe ramy – ciężką chorobę, bezpłodność – kiedy można to ewentualnie zrobić. Ale to mężczyzna musi prosić, a kobieta wyrazić zgodę. Dobrowolnie, bez żadnego przymusu i nacisków. Inaczej to również przestępstwo religijne. W Izraelu – dodaje – to także zaniechanie i ciche przyzwolenie państwa, choć w świetle prawa wielożeństwo jest nielegalne i ścigane, a żaden poważny polityk nie powie otwarcie, że zgadza się na poligamię. To państwo, było nie było nasze, stwarza jednak warunki na istnienie poligamii. Gdyby władza była tu równie kategoryczna jak w innych arabskich sprawach, na przykład odbieraniu ziemi, poligamii by nie było. Potem najczęściej zaczyna się dyskusja, jak to się dzieje, że właśnie Beduini zgadzają się, by jeden mężczyzna miał kilka żon. Dlaczego wśród Arabów z północy to się raczej nie zdarza? Tak samo jak wśród Palestyńczyków z Autonomii, a nawet w zislamizowanej Gazie. Padają różne argumenty: marginalizacja, bieda, uwarunkowania kulturowe, prymitywnie przedstawiana religia. A może także to, że w ciągu ostatnich lat pozycja beduińskiej kobiety się zmieniła, co znaczy również, że wzrosła liczba kobiet samotnych, bo są nieco bardziej samodzielne, lepiej wykształcone, czasami znajdują pracę.

 – A może to po prostu męska, prymitywna chuć, gdzie indziej oficjalnie postawiona poza nawiasem społecznej zgody i napiętnowana, ale wszędzie obecna? – pyta prowokacyjnie Sarab. – Mężczyźni lubią mieć wiele kobiet, ale jeszcze bardziej lubią nimi rządzić.

I nie mówi tak dlatego, że nie chce jej się rozbierać sprawy na tysiące aspektów. Po prostu wiązka problemów jest tak gruba i tak bardzo splątana, że nie da się dokopać do rdzenia nawet podczas rocznego kursu. To skrzyżowanie nawyków, tabu, granic między beduińskimi plemionami, narodami zamieszkującymi Izrael i płciami. Oraz kłamstw, demagogii, parareligii i głupawego sekciarstwa. Można je próbować przeskoczyć – i jej się udało. Lecz sukces jednej beduińskiej dziewczyny z Beer Szewy nie przekłada się na sukces innych dziewczyn.

*

Powyższy tekst jest fragmentem książki "Wieje szarkijja. Beduini z pustyni Negew". Autor: Paweł Smoleński. Wydawnictwo Czarne, 2016 r.