Kto kogo stwarza?

Czyli o Bogu w różnych religiach. Ten sam? A może inny?

Kto kogo stwarza?

Ten temat co jakiś czas powraca. Co jakiś czas można się spotkać z pytaniem, czy można powiedzieć, że ludzie wyznający inną religię (np. Żydzi czy muzułmanie) wierzą w tego samego Boga, co chrześcijanie. I najczęściej spotykam odpowiedź “nie”. Dość zaskakującą, zwłaszcza w przypadku Żydów. Uzasadnienie brzmi: bo nie wierzą w Trójcę Świętą. Fakt, że przyznają się do Boga Jedynego, Stwórcy nieba i ziemi, Boga Abrahama, jakby nie miał znaczenia.

Pomijając już nieco złośliwe pytanie, ilu ich zdaniem jest Bogów Jedynych, Stwórców nieba i ziemi czy ilu Bogów miał Abraham, myślę że warto sięgnąć do ukrytego założenia tego stwierdzenia. Jeśli ktoś twierdzi, że Żydzi wierzą w innego Boga, niż chrześcijanie, bo nie wierzą w Trójcę Świętą, twierdzi zarazem, że tym, co STWARZA BOGA jest LUDZKIE MNIEMANIE. Widzę Boga jako Trójcę, więc jest Trójcą. Jeśli ktoś nie podziela tej wiary, jego Bóg to OBCY BÓG. Istotowo inny.

Mam nadzieję, że widoczne jest to, co najważniejsze: w takim myśleniu BOGA, KTÓRY JEST nie ma w ogóle. Jest tylko produkt ludzkiej imaginacji.

Jeśli jednak Bóg JEST, to Jego istnienie nie zależy od tego, co o Nim wiemy. Co więcej: wiemy o Nim tylko tyle, ile zechciał nam objawić. Stwarzając nas i świat: ze stworzenia można poznać Stwórcę. Objawiając się w historii Izraelowi. W końcu w osobie Jezusa Chrystusa. To, co ja - człowiek - z Jego objawienia zdołam poznać, co uznam za godne wiary, na Boga nie ma żadnego wpływu. On jest TEN SAM. Ten, który stworzył. Ten, który się objawił. Ten, który przyszedł w osobie Jezusa Chrystusa. Ten, który jest Jedyny w trzech Osobach. Wyznaję Boga Stwórcę, Boga Abrahama, Izaaka, Jakuba, Boga który przyszedł na świat w osobie Jezusa Chrystusa, umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Widzę wspólnotę wiary, choć niepełną, z każdym, kto do Niego się przyznaje, choćby poznał Go tylko częściowo.

A nawet jeśli trudno mówić o wspólnocie wiary, bo nie da się w jakiejś religii mówić o Bogu osobowym, warto dostrzegać to, co w innych religiach Boże, bo wzięło się z objawienia się Boga w świecie. Choćby wymagało oczyszczenia.

To nie znaczy, że uznaję za prawdziwe wszystko, co inne religie o Nim twierdzą. Trzeba pamiętać: człowiek musi swoje doświadczenie religijne “ubrać” w obraz, “ubrać” w słowa. To zawsze jakieś uproszczenie, zamknięcie, ograniczenie. Nawet jeśli próbuje to robić najszczerzej, bywa że się myli. W Kościele nad prawdziwością przekazu czuwa Bóg sam - Duch Święty. A i tak trzeba pamiętać, że On przerasta wszystko, co o Nim wiemy. Znamy prawdę o Nim, sam ją nam objawił. Ale ciągle widzimy niejasno, jakby w zwierciadle...

W tle pytania o Boga stoi – myślę – kolejne: pytanie o zbawienie. Czy w każdej religii można je osiągnąć? Czy każda religia zbawia? Mam złą wiadomość: religia rozumiana jako zespół praktyk w ogóle nie zbawia. Zbawia JEZUS CHRYSTUS. Zbawienie jest łaską, którą przyjmuje się przez wiarę. Człowiek jest materialny, wiara musi wyrazić się w uczynkach, którymi są także praktyki religijne. Spodobało się Bogu zbawić nas we wspólnocie, zatem praktyki te łączą nas tworząc zewnętrzny wyraz wiary: religię. Ale nikt z nas, praktykując choćby najgorliwiej, sam się nie zbawi.

W Kościele istnieje pełnia środków zbawczych. Tak, to prawda. Istnieje przekaz wiary. Istnieją sakramenty. Istnieje wszystko, co pomaga naszej wierze, co odnawia w nas Jego życie, co sprawia że w nadziei już jesteśmy zbawieni. Ale nadal zbawia nas Jezus Chrystus, nie nasze praktyki. Pytanie o “zbawczość” religii jest bezprzedmiotowe.

Religia nie zbawia. W każdej można być zbawionym, zawsze w Jezusie Chrystusie. Nie ma innej drogi. On jest głową Kościoła, ale nie jest związany jego widzialnymi granicami. Co zupełnie nie znaczy, że nie ma powodu, by głosić Ewangelię. Owszem, to imperatyw chrześcijaństwa. Bez przekazu wiary, bez sakramentów, bez wspólnoty jest trudniej. Łatwiej zabłądzić. I... jaka byłaby nasza miłość do tych wszystkich, którzy jeszcze Go nie poznali (albo poznali w wersji wykrzywionej), gdybyśmy nie chcieli podzielić się z nimi tym, co mamy najcenniejsze? Czy my sami, tak bardzo odmawiając miłości, ignorując Boży nakaz, moglibyśmy liczyć na zbawienie?

Jeśli się spotkało Jezusa Chrystusa, nie da się zatrzymać Go dla siebie. Już Jeremiasz pisał, że gdy próbował zamilknąć, wewnątrz czuł palący go ogień. Oby i nas palił...

TAGI: