Koncern Moona

publikacja 25.10.2002 15:39

Jaki pracownik jest najtańszy i najbardziej wydajny? Taki, który nie żąda nic dla siebie bo bezgranicznie ufa, że będzie zbawiony, wypełniając polecenia szefów. Taki, który pracuje kilkanaście godzin na dobę wierząc, że służy wielkiej idei. Takich pracowników ma w swych firmach koreański inżynier Sun Myung Moon, jeden z najbogatszych ludzi na świecie. Wciąż szuka kolejnych...

Koncern Moona   Państwo Moon Dziesiątki nazw
Właściwie nie wiadomo jak nazywać ruch religijny, którego twórcą jest Sun Myung Moon. 1 maja 1954 roku, kiedy ruch powstał, twórca nadał mu nazwę "Stowarzyszenie Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa na Świecie". Dlatego często później ruch zwano Kościołem Zjednoczenia. 1 maja 1997 roku Moon oficjalnie zmienił nazwę na "Federację Rodzin na rzecz Zjednoczenia i Pokoju Światowego". Ale oprócz tego Moon zakłada w wielu krajach dziesiątki organizacji, których nazwy zawierają zwykle słowo "pokój". Organizacje te zbierają pieniądze na rzecz ruchu, prowadzą agitację i werbują nowych członków.

Dzięki wielości nazw Moon unika dla swoich firm złych skojarzeń. Jeśli nawet ktoś słyszał kiedyś, że lider "Kościoła Moona" w Korei był więziony za bigamię, w Stanach Zjednoczonych za oszustwa podatkowe, a w Wielkiej Brytanii przegrał proces o zniesławienie wytoczony dziennikarzowi oskarżającemu go o "pranie mózgów" i rozbijanie rodzin, to zapewne nie będzie miał nic przeciwko organizacji pod nazwą np. "Zjednoczenie Kobiet dla Pokoju". Wśród około 60 organizacji Moona znajdują się też: "Akademickie Stowarzyszenie Urzeczywistniania Wartości Uniwersalnych", "Stowarzyszenie Uczonych na Rzecz Pokoju Światowego", "Polska Federacja Rodzin na Rzecz Światowego Pokoju". Wszystkie działają w Polsce. Któż by podejrzewał, że to w gruncie rzeczy jedna i ta sama firma, na czele której stoi Koreańczyk podający się za Mesjasza, następcę Jezusa?

Koncern Moona   1 maja 2002. "Prawdziwi Rodzice" kroją tort z okazji 42 rocznicy utworzenia ruchu Nowy Mesjasz
Sun Myung Moon urodził się w 1920 roku. Naprawdę nazywa się Young Myung Moon. Jego rodzice początkowo byli buddystami, jednak gdy Sun Myung Moon miał 10 lat przeszli do Kościoła prezbiteriańskiego.

Działalność Moona rozpoczęła się 1 maja 1954 roku, wraz z utworzeniem Kościoła Zjednoczenia, choć sam później głosił, że już w 1936 roku objawił mu się Jezus i wyznaczył go do kontynuowania misji odkupienia ludzkości. Według doktryny Moona Chrystus nie odkupił ludzkości do końca. By stworzyć Królestwo Boże na ziemi powinien był założyć rodzinę i dać życie potomstwu wolnemu od grzechu pierworodnego. Ponieważ tego nie uczynił, tylko dał się ukrzyżować, odkupił ludzkość wyłącznie w wymiarze duchowym. Moon wraz ze swoją żoną Hak Ja Han, z którą ożenił się w 1960 r. (porzucając wcześniej poprzednią małżonkę wraz z trójką dzieci) stworzył idealną parę wydającą na świat potomstwo, dopełniając misję Jezusa. Było to tzw. wesele Baranka, a Hak Ja Han zwana jest Niebiańską Królową. Wyrazem sakralnego charakteru ich związku jest noszenie przez obojga tytułu Prawdziwych Rodziców. W interpretacji teologicznej oznacza to, że znajdują się w pozycji analogicznej do tej, w której kiedyś znajdowali się Adam i Ewa - stanowią zaczyn nowej ludzkości.

Swoją doktrynę Moon wyłożył w roku 1957 w książce "Zasada boskości". Główna zasada mieści się w stwierdzeniu: podstawowym celem Boga było stworzenie "doskonałej ludzkiej rodziny". Jednak szatan uwiódł seksualnie pierwszych ludzi i dlatego wszyscy ludzie mają szatańską krew w swoich żyłach, są dziećmi Kaina. Dopiero gdy jakiś doskonały mężczyzna wychowa sobie jakąś kobietę na doskonałą Ewę, może mieć z nią bezgrzeszne dzieci i założyć nową, wolną od wpływów szatana, doskonałą rodzinę.

Przez doskonałe małżeństwo Moona dokonać by się miało uniwersalne oczyszczenie krwi. Według "Zasady boskości" w ogólnym rozrachunku świata wszystkie religie zostaną zniesione oprócz Kościoła Zjednoczeniowego. Wszystkie języki zostaną zlikwidowane - oprócz koreańskiego. Wszystkie małżeństwa muszą być zaaranżowane przez wysoko postawionych członków organizacji. W 1990 r. Moon publicznie potwierdził, że jest nowym Mesjaszem, a Korea "narodem wybranym", "Nowym Izraelem".

To nie jest chrześcijaństwo
Pomimo tego, że grupa nazywa samą siebie chrześcijańską, głoszona przez nią teologia nie pozwala ją za taką uważać. Mooniści nie wierzą, że Jezus jest Bogiem. Nie wierzą, że Jezus został niepokalanie poczęty (nieoficjalnie mówi się, że prawdziwym ojcem Jezusa był Zachariasz). Nie wierzą również w Trójcę - Ojca, Syna i Ducha Świętego (grupa uważa, że Duch Święty jest duchem kobiecym). Grupa nie wierzy w to, że Jezus przyszedł na ziemię aby zostać ukrzyżowany i że przez swoje ukrzyżowanie dał ludzkości pełne odkupienie. Nie wierzy, że Jezus zmartwychwstał w fizyczny sposób. Mooniści uważają, że Jezus skłamał swoim uczniom, gdy, po zmartwychwstaniu, powiedział im, że nie jest duchem. Twierdzą, że Jezusowi nie udało się wypełnić swojej misji. Izraelici popadli w niełaskę z powodu nieposłuszeństwa i Bóg przeniósł swoje błogosławieństwo na naród koreański.

Pomimo znajdującego się kilkakrotnie w Biblii tekstu o tym, że Jezus poszedł do nieba, Moon naucza, że Jezus znajduje się w niższym królestwie duchowego świata zwanego Rajem. Moon naucza, że skoro Bóg jest zarówno pierwiastkiem męskim jak i żeńskim, Jezus nie może być w niebie zanim Moon nie połączy go w Kościele z koreańską kobietą.
Według nauczania Moona, jego zmarły syn, Heung Jin, rządzi duchowym królestwem ponad Jezusem.

Koncern Moona   Uroczyste zaślubiny w USA. Rok 2002 Małżeństwa z komputera
Do Ruchu zostaje się włączonym przez rytuał adopcji przez Moona par pochodzących z różnych narodów. Małżeństwa są zawierane zbiorowo przez setki czy tysiące par w obecności Moona i jego żony. Dzieci zrodzone w tych małżeństwach są traktowane jako fizyczne dzieci "prawdziwych rodziców", czyli Moona i jego żony.

Moon sam dobiera (głównie za pomocą komputera, ze zdjęć) małżonków. Młodzi często nie znają się wcześniej, poznają się w dniu ceremonii. Po takim "ślubie", który jest równocześnie formą inicjacji wiążącą z grupą, każdy jej członek jest zobowiązany do całkowitego posłuszeństwa i dozgonnej wierności Moonowi. Ale zanim to nastąpi każdy musi najpierw zasłużyć na odpowiednią żonę lub męża poprzez ciężką i nieodpłatną pracę na rzecz sekty oraz porzucić dotychczasową rodzinę.

Co roku na stadionie olimpijskim w Seulu Moon organizuje gigantyczne ceremonie masowych "zaślubin". Są one skrzętnie odnotowywane w kolejnych edycjach Księgi Rekordów Guinessa: np. w 1993 r. "ślub" wzięło 30.625 par na stadionie oraz dalsze 9.800 par na innych kontynentach za pośrednictwem telewizji satelitarnej. Często są to zresztą śluby zaoczne - zamiast jednej ze stron na ceremonii fizycznie obecne jest jedynie jej zdjęcie.

Biznes przede wszystkim
Równocześnie z opracowywaniem swej doktryny Moon rozpoczął działalność propagandową. W latach 1958-1960 odbył kilka podróży po Korei, Japonii i USA. W 1959 otworzył maleńkie biuro w USA. Znacznie większe sukcesy zanotował jednak w działalności biznesowej. Od początku lat sześćdziesiątych zaczął prowadzić rozliczne interesy. Zajmował się handlem herbatą, tytoniem, przetwórstwem rybnym, przemysłem stoczniowym.

W 1971 r. kupił ziemię w stanie Nowy York i przeprowadził się tam. Mieszka w miejscowości Tarrytown.
Ogromne aktywa Kościoła Moona ulokowane są w koreańskim koncernie Tong il, którego najważniejszym przedsiębiorstwem jest Sae Il, korporacja ciężkiego przemysłu produkująca części samochodowe i narzędzia precyzyjne. Moon ma również udziały w firmie Ilhwa, produkującej napoje niealkoholowe z korzenia żeń-szeń. Kościół posiada również wielomilionowe akcje zainwestowane w samochodowej firmie Panda Motor Co., w nowojorskich hotelach i nieruchomościach takich jak: New Yorker Hotel, Columbia Club, Manhattan Center, budynek Tiffany na Fifth Avenue, fabryka czekoladek Lofta w dzielnicy Queens. Ruch Moona finansuje dwa potężne koncerny prasowe: Segye Times w Seulu i Washington Times kierowany przez Bo Hi Paka, wraz z tygodnikiem Insight w Waszyngtonie. W Brazylii kupił sieć telewizyjną Record. Jednocześnie działalność propagandowa zaczęła przynosić owoce. Znana jest suma 747 milionów dolarów, które Moon otrzymał w darze od wiernych z Japonii. Kwota ta została zdeponowana na kontach jego Kościoła pomiędzy rokiem 1975 a 1984.

Koncern Moona   Dygnitarze ruchu oddają należny hołd Moonowi Oszustwa i procesy
Ruch Moona jest uwikłany w liczne sprawy sądowe. 16 lipca 1982 r. sąd nowojorski skazał Moona za oszustwa podatkowe na 18 miesięcy więzienia i 25.000 dolarów grzywny. Po wyjściu z więzienia, Kościół Zjednoczeniowy rozpoczął kampanię zatytułowaną "Nowe urodzenie", która przedstawiała Moona jako ofiarę rasowych i religijnych prześladowań. Washington Post z 21 stycznia 1992 roku podał, iż całe przedsięwzięcie kosztowało organizację 75.000.000 dolarów.

31 kwietnia 1981 r. sąd w Londynie oddalił zarzuty o zniesławienie, postawione dziennikowi Daily Mail przez przewodniczącego Kościoła Zjednoczeniowego w Wielkiej Brytanii, Dennisa Orme'a. Daily Mail opisał organizację Moona jako sektę, która rozbija rodziny i poddaje swoich członków "praniu mózgu". W trakcie długiego procesu przesłuchano setki świadków z obu stron. Ława przysięgłych jednomyślnie uznała prawdziwość faktów przytoczonych przez dziennik.

Ponadto adwokat Daily Mail, Lord Rawlinson, po oświadczeniu oskarżyciela, że organizacja Moona nie posiada zakładów zbrojeniowych, udostępnił do wglądu magazynek karabinu z wygrawerowaną nazwą: Tong Il (koreański koncern przemysłowy Tong Il to główny obiekt inwestycji Moona). Rozprawa zakończyła się przegraną Kościoła Zjednoczeniowego, który musiał pokryć koszty poniesione przez Daily Mail w wysokości 750.000 funtów szterlingów oraz koszty procesu.

Raport Parlamentu Europejskiego (tzw. raport Cottrella) z 2 kwietnia 1984 r, dotyczący działalności pewnych "nowych ruchów religijnych", przytacza dosłownie stwierdzenie komisji powołanej w Stanach Zjednoczonych do zbadania organizacji Moona: "wiele osób mogących udzielić informacji na temat Kościoła Zjednoczeniowego obawiało się zeznawać przed Komisją ze strachu przed procesami. Strach ten częściowo opierał się na przeświadczeniu o nieograniczonych środkach finansowych, jakie ruch może przeznaczyć na procesy przeciwko każdej osobie czy organizacji, jaka jej zagraża, niezależnie od wagi sprawy".

Narkotyki, broń, służby specjalne
Tylko naiwni mogą sądzić, że Moon dorobił się w ciągu kilkunastu lat ogromnej fortuny tylko dzięki datkom wiernych i handlowi herbatą. 31 października 1978 r. podkomisja wchodząca w skład Izby Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych opublikowała raport Donalda Frazera (kongresmena ze stanu Minnesota). Komisja przeprowadziła śledztwo, które ujawniło m.in. powiązania Kościoła Zjednoczeniowego z południowokoreańskim wywiadem (KCIA). Według raportu, "Organizacja Moona popiera interesy rządu republiki Korei próbując otrzymać zgodę od amerykańskiej korporacji na eksport karabinów typu M-16 produkowanych w Korei... Wśród innych celów przewiduje się również ustanowienie światowego rządu, w którym oddzielenie Kościoła i państwa zostałoby zlikwidowane i który byłby kierowany przez Moona i jego następców."

Co pewien czas wybucha afera związana z organizacjami prowadzonymi przez Moona lub z nim współpracującymi. W 1995 roku w Brazylii oskarżono związany z Moonem Kościół Uniwersalny o pranie brudnych pieniędzy kartelu narkotykowego w Cali (Kolumbia). Oskarżenia wysunął Carlos Magnos de Miranda, były biskup tego Kościoła. Ujawnił on, że pieniądze wydane przez Kościół na zakup stacji telewizyjnej Record przekazał właśnie kartel wytwórców narkotyków. Przywódca Kościoła Uniwersalnego, biskup Edir Macedo był dodatkowo oskarżony o oszustwa podatkowe.

Z kolei w USA wybuchła afera związana z produkcją broni. Pisał o tym także amerykański Washington Post. Dziennikarz tej gazety, John Mintz ujawnił, że Moon prowadzi w Massachusetts (USA) fabrykę broni Kahr Arms, którą bezpośrednio kieruje jego najstarszy syn, Kook Jin "Justin" Moon, uważany za drugą pod względem hierarchii postać przedsiębiorstwa nazywającego się Kościołem Zjednoczenia. Informacja ta jest ukrywana przez Moona. Zawsze twierdził, że nie zajmuje się produkcją broni. Jak bowiem wyjaśnić wiernym, że Mesjasz dążący do ustanowienia pokoju na świecie czerpie zyski z produkcji i sprzedaży broni?
Firma Kahr Arms produkuje przede wszystkim pistolety kaliber 9 mm, w cenie 750 dolarów za sztukę.

Taktyka i polityka
Moon prowadzi ożywioną działalność charytatywną, wspiera kulturę i naukę. Powszechnie jednak się sądzi, że robi to wyłącznie po to, by się uwiarygodnić. Finansuje seminaria naukowe by móc pokazać się w towarzystwie cenionych uczonych, koncerty, aby pokazać, że artyści również go akceptują.

W 1968 r. Moon założył fundację kulturalną "Intemational Cultural Fondation" i wspiera m.in. koreański balet narodowy. Od 1972 r. organizuje doroczne konferencje naukowe w Nowym Jorku, Tokio i Londynie. Na tych konferencjach wcale nie omawia się doktryny Moona, mają one tylko go uwiarygodnić jako sponsora cennych inicjatyw. Transmisje telewizyjne, relacje prasowe, jak również dokumentacje spotkań, przygotowywane przez przedstawicieli Ruchu sugerują opinii publicznej, że jego sympatykami są znani przedstawiciele świata nauki czy show biznesu.

Moon jest aktywny także w polityce. W latach 1971-1976 zdobył przyjaźń wielu amerykańskich kongresmenów i stał się powiernikiem prezydenta Richarda Nixona. Afera Watergate, w której bronił Nixona, i Raport Trasera, ukazujący jego powiązanie z koreańskimi służbami specjalnymi, oznaczały jednak koniec jego wpływów w środowisku amerykańskich polityków.

W latach osiemdziesiątych wspomagał wojskowe reżimy w Gwatemali i Hondurasie. CAUSA International, polityczne skrzydło Ruchu kierowane przez pułkownika Bo Hi Paka, głównego asystenta Moona, we Francji popierało Narodowy Front radykalnego prawicowego polityka francuskiego Jean’a Marie Le Pen’a. Lider CAUSA znalazł się na liście wyborczej kandydatów do francuskiego parlamentu.
 

Moon w Polsce
W Polsce pierwsi sympatycy Ruchu pojawili się w połowie lat siedemdziesiątych. Pionierskie – głęboko zakonspirowane – próby misyjne miały miejsce w latach 1980-82, podjęli je misjonarze z Austrii. Oficjalnie Kościół Zjednoczeniowy został zarejestrowany w 1990 roku pod nazwą Ruch pod Wezwaniem Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego.

Oprócz struktur kościelnych zaczęły pojawiać się w Polsce także organizacje filialne, spośród których najprężniej działa Akademickie Stowarzyszenie Urzeczywistniania Wartości Uniwersalnych (CARP - Collegiate Association for the Research of the Principle) - mające być płaszczyzną porozumienia ze środowiskiem akademickim. To właśnie CARP jest właścicielem okazałego ośrodka ruchu w miejscowości Glanów pod Krakowem. Tam odbywają się spotkania seminaryjne oraz cykle szkoleń dla adeptów ruchu z całego kraju. Momentem szczególnym dla polskich moonistów były odwiedziny w 1993 roku małżonki lidera - pani Hak Ja Han Moon, oraz dwa lata później przyjazd do Polski samego Sun Myung Moona.

7 listopada 1995 roku w Sali Kongresowej w Warszawie wygłosił odczyt pt. "Prawdziwa rodzina i ja". Polska jest jednym z nielicznych krajów europejskich, które zgodziły się go przyjąć i zezwoliły na publiczne spotkanie nie tylko z wyznawcami, lecz także z zaproszonymi gośćmi. Hiszpania np. nie dopuściła do wizyty deportując go z lotniska, Anglicy zaś odmówili mu wydania wizy wjazdowej.

Ruch ma w Polsce około 80 duchownych i 120 misjonarzy. Agitacja odbywa się często w ośrodkach akademickich, czasami na ulicach. Przedstawiciele ruchu przedstawiają się jako członkowie Stowarzyszenia Urzeczywistniania Wartości Uniwersalnych. Następnie zachęcają poprzez rozdawanie ulotek, zaproszeń, do przyjścia na wykład mający wyjaśnić cel istnienia Stowarzyszenia. Następnie odbywają się dwu- lub siedmiodniowe warsztaty. Zamknięte ośrodki znajdują się w Krakowie oraz pod Krakowem – w Glanowie i Izabelinie. Reprezentant krajowy Ruchu ma siedzibę w Warszawie przy ul. Brackiej.

18 listopada 1996 r. na Uniwersytecie Gdańskim miał się rozpocząć doroczny "Tydzień Kultury Studenckiej". Do jego rozpoczęcia jednak nie doszło, gdyż władze uczelni w ostatniej chwili odwołały imprezę z powodu odkrycia, kto jest jej współorganizatorem. Okazało się, że tajemnicza firma ASUWU jest gdańskim oddziałem zarejestrowanego w Sądzie Wojewódzkim Akademickiego Stowarzyszenia Urzeczywistniania Wartości Uniwersalnych, znanego w amerykańskich i zachodnioeuropejskich kampusach uniwersyteckich z werbunku studentów do Kościoła Zjednoczeniowego.

ASUWU działało na uniwersytecie od końca lat osiemdziesiątych; organizowało m.in. darmowe kursy samoobrony i języka angielskiego oraz wykłady o tematyce rodzinnej. Prowadziło też imprezy dla dzieci w Nowym Porcie. Jedna z ulotek reklamowych głosiła: "Współpracujemy z Ośrodkiem w Nowym Porcie, gdzie znajdują się dzieci średnio i ciężko upośledzone oraz staramy się pomagać ludziom chorym i potrzebującym. Pragniemy rozwinąć współpracę z Fundacją Sprawni Inaczej."

Koncern Moona   Zebranie zwolenników Moona na stadionie w Seulu 21 czerwca 2002 roku Zasady funkcjonowania
Ruch Moona ma strukturę organizacyjną, na czele której stoi Moon z żoną i dziećmi, "doskonała rodzina". W poszczególnych krajach są komórki organizacyjne i "rodzice krajowi" czy regionalni. Są również centrale propagandowe i ośrodki szkoleniowe, w których umieszcza się młodzież. Musi ona porzucić swe rodziny, szkoły, pracę zawodową. Głównym celem jest całkowite i bezwzględne podporządkowanie się osobie i doktrynie Moona poprzez jego oddanych propagatorów, kierujących szkoleniem. W ośrodkach obowiązuje izolacja, surowa dyscyplina, a tam gdzie są przedsiębiorstwa Moona, obowiązuje też niewolnicza praca. Adepci są również zobowiązani po przeszkoleniu do intensywnej działalności propagatorskiej tam, dokąd zostaną wysłani. Muszą wyzbyć się swej własności na rzecz ruchu, zerwać kontakty z rodziną i przyjaciółmi. Mogą zawrzeć małżeństwo wtedy, gdy otrzymają na to pozwolenie i z osobami wyznaczonymi przez centralę. Uczestnicy ruchu potocznie nazywani moonistami (Moonies) zwykle stają się członkami struktur ruchu w wieku około 20-30 lat.

Osoby w pełni zaangażowane (tzw. full-time members) zwykle poświęcają kilka lat na tzw. "fundraising" i "witnessing" (zbieranie pieniędzy, głoszenie nauki Moona i wprowadzanie do ruchu nowych osób). Mooniści prowadzą życie o charakterze wspólnotowym zazwyczaj wtedy, gdy zamieszkują jeden z ośrodków ruchu, w pozostałych przypadkach żyją samodzielnie lub wraz z rodzinami. Ostatnimi laty – szczególnie na Zachodzie – coraz więcej moonistów podejmuje pracę w jednym z wielu przedsiębiorstw należących do ruchu. Wszystkich obowiązuje przekazywanie na cele ruchu 10 procent swych dochodów.
Zachowanie jest ściśle regulowane. Zakazane jest palenie papierosów, spożywanie alkoholu, stosunki seksualne przedmałżeńskie, a także po ślubie w okresie tzw. separacji, trwającym od 40 dni do trzech lat. Członkowie to "bracia i siostry", aż do momentu wyboru do uczestnictwa w "błogosławieństwie", czyli małżeństwie zaplanowanym przez Moona.
 

Członkowie Ruchu dużo czasu poświęcają na zbieranie funduszy, co może się przeciągać do piętnastu godzin na dobę. Sporo czasu pochłania również werbowanie "duchowych dzieci". W celu zapewnienia sukcesu w "szatańskim świecie" stosuje się "niebiańskie oszustwo". Kłamstwa dozwolone są również jako wsparcie ulicznej sprzedaży oraz charytatywnych zbiórek. Potencjalni konwertyci zapraszani są do ośrodka na dyskusję przy kawie. Potem na 3-dniowe, 7-dniowe i 21-dniowe seminaria, podczas których odbywa się intensywne szkolenie. Każdy uczestnik znajduje się ciągle w towarzystwie przydzielonego mu członka Kościoła Zjednoczeniowego, którego zadaniem jest nie dopuszczanie do swobodnej dyskusji z innymi zaproszonymi gośćmi.

Podczas przemówienia w 1973 r. Sun Myung Moon stwierdził m.in: "Kiedy nie robisz nic związanego z pracą kościoła, wtedy myślisz tylko o dobrym jedzeniu, o ładnych ubraniach - kiedy jesteś w takim nastroju, jesteś wrażliwy na inwazję szatana. Kiedy tęsknisz za swoim narzeczonym, to jest moment, kiedy szatan może cię zaatakować. To są haki, poprzez które szatan może pociągnąć cię do siebie. Kiedy zasypiasz, to oznacza, że jesteś rozluźniony. To jest moment, kiedy szatan może przyjść i porwać cię... Musicie przyzwyczaić się do skromnego pożywienia, do niewyszukanych ubrań, do znajdywania schronienia w namiocie, gdzieś poza domem – musicie znać smak radości pochodzącej z takiego życia... Jeśli zdefiniujecie szczęście jako styl życia polegający na spożywaniu skromnego pożywienia, na ubieraniu się prawie w łachmany, mieszkaniu w skromnym miejscu – taki jest wasz standard szczęścia. Ludzie, których definicja szczęścia jest właśnie taka, nigdy nie zawiodą, a na końcu będą cieszyć się najwyższym szczęściem... A więc podstawową kwestią w tym życiu jest, jak ciężko pracujesz i jak wiele owoców przynosisz. Musisz pracować z narażeniem życia i kosztem swojego życia."

Nakazy (oddawanie czci obrazom Moona, praca dla Kościoła) oraz zakazy (np. zakaz okazywania smutku, długiego wysypiania się, spożywania nadmiernej ilości pożywienia), rekompensowane są wpajanym członkom przekonaniem, że uczestniczą w czymś, co warte jest wielkich wyrzeczeń.

Niebieskie więzienie
Oto relacja z uczestnictwa w 40-dniowym szkoleniu jednego z członków grupy: "Już na samym wstępie zostaliśmy bardzo szczegółowo poinformowani o zasadach obowiązujących w tym 40-dniowym "niebieskim więzieniu". Dopiero na koniec tak naprawdę zrozumiałem, że "więzienne" rygory służyły jedynie jako pomoc. Harmonogram zajęć był bardzo intensywny. Wykłady przeciągały się nawet do 11.30 w nocy. Wprawdzie był przewidziany czas na wypoczynek, ale w większości przeznaczaliśmy go na studiowanie notatek z wykładów, ponieważ co tydzień odbywały się pisemne testy. Testy były trochę stresujące, ale za to zmusiły wszystkich do dyscypliny i nie marnowania czasu... 40-dniowe seminaria z wielebnym Ahn'em słyną z publicznej spowiedzi oraz rygorystycznej atmosfery. Życzyłbym wszystkim braciom i siostrom przeżycie publicznej spowiedzi. Jest to trudne ale i wspaniałe przeżycie, które bardzo oczyszcza i uwalnia - zbawia. Na koniec zostaje tylko wdzięczność."

UWAGA: Artykuł został napisany w roku 2002, stąd niektóre zawarte w nim informacje mogą już być nieaktualne.

Świadectwa osób, które miały kontakt z ruchem:

Niebiańskie oszustwo
Steven Hassan, były członek organizacji Moona i zastępca prezesa Kościoła Zjednoczeniowego w USA, został zwerbowany na terenie studenckiej kafejki. Wspomina:

"Gdy zapytałem któregoś z uczestników trzydniowego seminarium, dlaczego nie powiedziano mi prawdy o religijnym charakterze ruchu, usłyszałem: "Czy przyjechałbyś, wiedząc o tym z góry?". Przyznałem, że nie. Wyjaśnił mi, iż szatan sprawuje kontrolę nad światem od chwili, gdy okłamał Adama i Ewę, nakłaniając ich do okazania nieposłuszeństwa Bogu. Teraz Boże dzieci muszą wziąć odwet na dzieciach szatana i oszukać je, aby spełnić wolę Boga... Później "niebiańskie oszustwo" pojawiało się przy każdej okazji – przy rekrutacji, kwestowaniu, propagandzie... Polecono mi, żebym rzucił szkołę i pracę oraz na stałe przeprowadził się do centrum. Ostrzyżono mi krótko włosy, zacząłem nosić garnitur i krawat... Swoje konto bankowe przekazałem centrum, a ofiarowałbym również samochód, gdyby nie to, że akt własności mieli rodzice... Zostałem poproszony o poświęcenie "Izaaka" – terminu tego używaliśmy w odniesieniu do czegoś bardzo cennego. W moim wypadku były to własne wiersze. Wyrzuciłem wszystkie, jakieś czterysta kawałków... Ciągle na wysokich obrotach, oszołomiony i bliski wyczerpania oraz emocjonalnie przeciążony, sypiałem najwyżej trzy do czterech godzin na dobę. Niemal bez przerwy w ciągu pierwszego roku werbowałem i wygłaszałem odczyty... Sprzedawałem kwiaty albo inne przedmioty na ulicach, zbierając w ten sposób fundusze na dom lub działalność Kościoła w Nowym Jorku. Nauczyłem się jak można przeżyć trzy dni pijąc tylko wodę. Jako neofita trzykrotnie pościłem w ten sposób, przedłużając głodówkę do siedmiu dni. Powiedziano mi, że to część procesu oczyszczenia... Gdy Moon zadecydował, że wygłosi odczyt na stadionie Jankesów w 1976 roku, potrzebował kilku milionów dolarów na kampanię reklamową. Zostałem wysłany na Manhattan razem z innymi amerykańskimi przywódcami – nasza grupa miała być wzorem dla wszystkich kwestujących. Pracowaliśmy dwadzieścia jeden godzin na dobę... W końcu każdy oprócz nas pozostawał pod wpływem szatana, a do „Niebiańskich Dzieci” należało zażądać od szatana zwrotu pieniędzy i przekazać je Mesjaszowi – Sun Myung Moonowi. Naprawdę wierzyliśmy, że sprzedając kwiatki i czekoladki ratujemy świat przed szatanem i komunizmem. Dawaliśmy ludziom sposobność wspierania Mesjasza w dziele ustanawiania raju na Ziemi."

 

Mam poczucie pustki

W marcu 1997 r, jedna z osób, której udało się zerwać z Kościołem Zjednoczeniowym, napisała:

"Formalnie należałam do moonistów zaledwie kilka miesięcy, jednakże byłam z nimi związana około dwóch lat. Zaproponowali mi pomoc w nauce języka angielskiego. Po kilku tygodniach znajomości zgodziłam się na dwudniowy wyjazd do Warszawy. Tam okazało się, że był to workshop – pierwszy stopień wtajemniczenia. Niestety wtedy nie zauważyłam niczego podejrzanego. Wszyscy byli bardzo mili, chętni do rozmów i rozwiewania wszelkich ewentualnych wątpliwości. Nie było okazji do przemyślenia którejkolwiek z omawianych kwestii. Po pół roku zrezygnowałam ze studiów i wstąpiłam do moonistów. W tym momencie nie wiedziałam o stronie finansowej tego przedsięwzięcia. O obowiązku zbierania datków pieniężnych i sprzedaży drobnych przedmiotów, werbowania nowych członków oraz o sposobach rozwiązywania problemów małżeńskich dowiedziałam się później... Obecnie mam poczucie pustki. Nie bardzo rozumiem jak dałam się wciągnąć w takie oszustwo. Jedynym logicznym wyjaśnieniem wydaje mi się to, ze sposoby manipulowania ludźmi, a przede wszystkim ich uczuciami i potrzebami, są opanowane przez moonistów do perfekcji."

Szukałam sensu życia
Relacja studentki IV roku psychologii, która była związana z ruchem Moona:

"Minęło 10 miesięcy od kiedy odeszłam z Kościoła Moona, gdzie byłam 3 lata aktywnym członkiem. Zacznę od tego co spowodowało, że przyjęłam ten światopogląd, w który tak wierzyłam i zgodnie z nim działałam. Ponieważ miałam 19 lat, w czwartej klasie szkoły średniej byłam w okresie bardzo dużego kryzysu tożsamości, tzn. przechodziłam go bardzo burzliwie i szukałam w bardzo różnych rzeczach, głównie szczęścia i miłości, ale też bardzo ważnym problemem był problem sensu życia. A ponieważ w mojej rodzinie nie układało się najlepiej, nie było tam dla mnie autorytetu, szukałam go na zewnątrz na własną rękę. Było to dla mnie bardzo potrzebne, nie tylko szukanie własnej przyjemności, ale szukanie sensu cierpienia. W momencie zetknięcia się z tą sektą dostaje się tam łatwe odpowiedzi na te pytania, tzn. moja pierwsza wizja była bardzo optymistyczna i wtedy to do mnie dotarło, że sensem życia jest miłość i kochanie Boga, i w taki sposób, w jaki to do mnie wcześniej nie dotarło. I to, co widzę po pewnym czasie, że to jest tak tylko na początku. To, co się przedstawia osobie przychodzącej jest błyszczące, ładne, "niedługo będzie zbawienie", że wystarczy, że masz konkretne rzeczy, które możesz zrobić w tym celu, nie zaś, że wszystko jest niejasne, tak jak to młody człowiek przeżywa, zastanawiając się nad własnym życiem. Normalnie nie ma zbyt wielu wzorów w życiu, lecz tu wszystko jest jasno powiedziane: robisz to, to i stajesz się doskonałym człowiekiem, zakładasz doskonałą rodzinę i wszystkie problemy zostają rozwiązane. Natomiast później okazuje się, że to nie tak szybko, nie tak prosto, że to właśnie wymaga większych ustępstw, relatywizowania i to wiąże się z tym, że – gdy na początku była jakaś prawda – dochodzi się do wniosku, że nie ma prawdy, bo by była to nie byłaby tam.

I widzę, że ludzie, którzy tam są wszystko relatywizują. Gdy odchodziłam powiedziano mi, że nieważne w co wierzysz, nawet w dywan można wierzyć, byleby dobrze postępować. Gdy człowiek się zagłębia widzi te sprzeczności, natomiast na pierwszy rzut oka mówi się o miłości, to jest to bardzo ładne. Ponieważ do tamtej pory nie spotkałam się z żywym Kościołem, myślałam, że w Kościele dużo się mówi, a mało robi. Kościół był dla mnie martwy, kojarzył się z hipokryzją, nie widziałam miłości, natomiast, gdy poszłam tam, widziałam, że oni autentycznie żyją tym, o czym mówią, starają się kochać człowieka itd. Na pewno też miałam potrzebę akceptacji, bo byłam bardzo niedowartościowana.

Moon twierdzi, że jest mesjaszem. Mówi się o tym na końcu, ja zaś wiedziałam o tym na początku, natomiast po wysłuchaniu pierwszego wykładu (werbowanie członków polega na słuchaniu wykładów) stałam się bezkrytyczna, po prostu przyjmowałam. Krytycyzm pojawił się później i cały mechanizm polegał na tym, że ponieważ człowiek tak wiele zainwestował, tak bardzo w to uwierzył, to gdy bywały drobne sprzeczności to się mówiło: "ale to i to jest najważniejsze i ta drobna sprzeczność się nie liczy". I tak te wszystkie sprzeczności się odrzuca, bo są mniejsze w porównaniu z główny celem. Jeśli chodzi o wyjątkowość: nie mówi się wprost, że jesteśmy wyjątkowi, lecz, że jest wiele dróg, wielu ludzi dobrych, ale ostatecznym wnioskiem, choć nie powiedzianym wprost, jest: "jesteśmy wyjątkowi, a przez wszystkich innych działa szatan". Każdy myślący człowiek wysnuje to sobie na podstawie tego, co się mówi odnośnie świata oraz to, że się mówi: "my robimy wiele dobrego, służymy mesjaszowi czyli chcemy pomagać ludziom. Mamy poczucie wyjątkowości, przez samo bycie jesteśmy cząstką tego dzieła". Natomiast okazuje się w końcu, że się nic nie robi.

Bałem się prania mózgu
Relacja studenta z Krakowa, który miał kontakt z ruchem Moona

"Pewnego dnia, śpiesząc się gdzieś jak zwykle, zobaczyłem na tablicy ogłoszeń w przejściu podziemnym (pod skrzyżowaniem ulic Westerplatte i Lubicz w Krakowie) ogłoszenie w dwóch językach: angielskim i japońskim: "nauczę japońskiego w zamian na informacje o Polsce" Był podany telefon i imię. Jestem bardzo ciekawskim człowiekiem i lubię poznawać nowych ludzi, więc zadzwoniłem. Umówiliśmy się. Na pierwszym spotkaniu trochę pogadaliśmy, nauczyłem się kilku podstawowych słów i wyrażeń po japońsku – ogólnie great. Na następnych zajęciach zaproponował mi abym wpadł kiedyś do niego do domu, bo urządzają tam English Open Forum i dyskutują sobie na różne tematy. Zgodziłem się i pewnego razu przyszedłem. Było fajnie, gadaliśmy na temat symboli, innym razem na temat ewangelizacji w Indiach. Zawsze po tym forum byłem zapraszany na kolację, nie odmawiałem - wiadomo student biedne zwierzę. Wydaje mi się, że nawet się zaprzyjaźniliśmy.

Pewnego razu mój nauczyciel japońskiego zaproponował mi wyjazd do Danii, aby zarobić trochę kasy. Odmówiłem mu, bo nie miałem czasu, ale podsycił we mnie ogień, ponieważ kocham podróże. Przez chwilę się wahałem, naprawdę... jeszcze chwila, a bym pojechał. Jednak kolokwium z chemii przeważyło i dobrze, że się tak stało. Kiedy mu odmówiłem, powiedział, żebym miał na uwadze jego propozycję, bo w styczniu planuje wyjazd do Finlandii... pozostawię to bez komentarza (ja po prostu kocham podróże, i kiedy mi ktoś proponuje wyjazd, a ja nie mogę, to mnie krew zalewa).

W przedłużony weekend, kiedy było Święto Niepodległości, zaprosili mnie na wieś, do swojego domku. Dla ułatwienia krakowiakom powiem, że jest to Glanów, niedaleko Wolbromia. Wpadłem tam tylko na chwilę, bo nie miałem za dużo czasu... ach nauka. Ich przywódca (nosił pierścień na ręce z promieniującym słońcem) mówił tam na temat Boga, właściwie natury Boga. Nieco to odbiegało od tego, o czym zazwyczaj dyskutowaliśmy na English Open Forum - nie chciałem tego specjalnie słuchać, i po godzinie pojechałem do domu. Zacząłem nabierać podejrzeń w stosunku do nich. Wynajmują mieszkanie, a płaci im za to "sponsor z Niemiec". Ich szef, tzn. osoba, która się wszystkim opiekuje, wygłasza różnego typu wykłady, przewodniczy na English Open Forum, nosi pierścień (ten o którym już pisałem). Ten pierścień dostał na uroczystości ślubu kilku tysięcy par gdzieś chyba w Korei, która to uroczystość miała tam miejsce w 1997 (chyba, nie jestem pewien). Nosi to nazwę Blessing. Obecnie przygotowywują się do Blessing '2000. Zresztą mój nauczyciel japońskiego też brał udział w tej uroczystości, jednak on nie miał takiego pierścienia. Mieszkają w międzynarodowym towarzystwie – Hindus (szef), Japończyk, Węgier, Chorwat, Rumun i kilku Polaków oraz Polek. Takie właśnie międzynarodowe towarzystwo poza możliwością podróżowania, skusiło mnie najbardziej.

Kiedyś mój teacher pokazywał mi prospekty ich organizacji, gdzieś między kartkami znajdował się formularz wstąpienia do ich organizacji. Było tam kilka podpunktów. Oprócz standardowych danych osobowych, było napisane, że uznaję, świętą rodzinę za najwyższą jednostkę społeczną; uznaję, że moje życie będzie świadectwem życia ku zbawieniu w Królestwie Niebieskim, i jeszcze coś, czego nie jestem już sobie w stanie przypomnieć. Kiedy pytałem się mojego teachera co to za organizacja w której on się znajduje – mówił, że jest w The Family Federation for Peace and Unification i że ich zadaniem jest szerzenie pokoju na świecie poprzez edukację, że pokój w rodzinie to pokój na świecie. Mówił mi że do ich organizacji należą takie osobistości jak Michaił Gorbaczow, George Bush, wielcy ludzie kultury i nauki z całego świata.
Bałem się, że jak się bardziej z nimi zaprzyjaźnię, to mogę już stamtąd nie wyjść, że będę miał jakieś pranie mózgu, etc. Cholera, czemu kiedy spotkałem otwartego człowieka i przyjaźnie do mnie nastawionego, to musiał on należeć do sekty... ja mam szczęście.

Wiem, że nie jest to najlepszy opis "rekrutacji", bo jak widzisz rekrutacja to nie była, jedynie chyba wstęp, poznanie. Ale to przestroga. Niech ludzie nie ufają nikomu od razu, niech pomyślą dziesięć razy i niech dzielą się każdą informacja z innymi. Doświadczenie kogoś innego może wiele pomóc.