Antrovis: Gwiezdne wojny

Wiara.pl

publikacja 26.10.2002 15:42

Osiem miliardów lat temu Słowianie z planety Atlanta wylądowali pod górą Ślęza. Statek Hebrajczyków z planety Hebra wybrał kurs na Mazowsze. Rasa czarna, żółta, czerwona i zielona (dziś wymarła) przyleciały tu także z innych planet. Tak powstała ludzkość. Jej los jest przesądzony. Za kilka lat nadejdzie seria katastrof, które zniszczą Ziemię.

Ludzkość zginie z wyjątkiem 144 tysięcy Polaków – statkami UFO odlecą na planetę Mirinda. Takie teorie głosił ruch Antrovis, oficjalnie zlikwidowany w roku 1993. Oficjalnie, ponieważ obecnie jego ideolodzy działają mniej jawnie.

Któż nie słyszał o UFO – "latających talerzach", w których rzekomo nawiedzają nas kosmici z odległych planet? Zainteresowanych tą problematyką młodych ludzi zapraszał na wykłady Edward Mielnik, który w roku 1990 założył we Wrocławiu Stowarzyszenie Odnowy Ludzi i Ziemi "Antrovis" (filia organizacji istniała w Warszawie). Szybko skupił wokół siebie kilka tysięcy zwolenników. Okazało się, że łączy on UFO ze swego rodzaju mesjanizmem. Głosił, że przybyli z Kosmosu Słowianie są narodem wybranym i strażnikiem kanonu "dwunastu praw uniwersalnych", którym odpowiada paleta barw jako kolorystyczny zapis myśli zapisu Wszechświata.

Na Ziemię prawie równocześnie przybyli przedstawiciele Hebrajczyków, nazwanych "strażnikami wolnej woli", prowadzącej do destrukcji obecnie istniejącej struktury świata opartej na uniwersalnych prawach. Starcie tych dwóch elementów miało stworzyć nową jakość, czyli ciało wiecznie doskonałe. Obecna cywilizacja jest siódmą i zarazem ostatnią, w roku 1987 Ziemia weszła w fazę pośrednią miedzy fazami materialną i niematerialną. W roku 1999, miało dojść do serii kataklizmów kończących obecną erę. Przed przejściem Ziemi w nową fazę w roku 2000, w której jako planeta Polonia będzie poruszać się po torze ósemkowym, miało nastąpić ostateczne pojednanie narodów pod przewodnictwem Polan.

Bóg kosmita i autohipnoza
"Badacze" UFO szybko odcięli się od Antrovisu, gdy zorientowali się, że ruch ten nie zajmuje się kosmitami "naukowo", lecz głosi swego rodzaju religię. Mielnik chętnie mówił o Bogu jako kosmicie-oszuście, który zniewolił ludzkość. Jezus Chrystus natomiast urodził się jako syn Polanki Marii i Hebrajczyka Gottlieba. Wkrótce potem Marię porwano ze szczytu Ślęzy. Jezus został zabrany na Hebrę do swojego taty Gottlieba. Tam uczył się wielu rzeczy, m.in. latał pojazdami międzyplanetarnymi. Hebrajczycy nęcili go czarem panowania i manipulowania jednostkami ludzkimi. Jezus jednak wyszukał dwunastu Hebrajczyków, którym wpoił konieczność życia według praw uniwersalnych. Ukrzyżowany wcale nie został. Ożenił się i miał nawet dzieci. Przed końcem świata będzie aktywnie uczestniczył w misji pogodzenia ludów. Po odlocie na Mirindę ocaleni ponownie otrzymają ciała dwudziestopięciolatków.

Harmonijny rozwój człowieka wymaga harmonizacji energii wyrażanej paletą barw. Służą do tego praktyki relaksacyjne. Mielnik na prowadzonych przez siebie zajęciach uczył autohipnozy, polegającej na wielokrotnym powtarzaniu pewnych haseł połączonym z odpowiednim oddechem. Antrovis prowadził również konwencjonalne wykłady i kursy. Luźna struktura ruchu pozwoliła na powierzchowne zetknięcie się z jego doktryną wielu tysięcy ludzi. Krąg najbardziej zaangażowanych uczestników Antrovisu był jednak węższy.

Przez kilka lat Antrovis organizował trzystopniowe kursy o coraz wyższym stopniu wtajemniczenia. Przekaz wiedzy miał zatem charakter po trosze ezoteryczny, przy czym nie każdy z chętnych ukończył wszystkie kursy, decydowała bowiem nie tylko wola uczestnika, ale także opinia prowadzących (adepci otrzymywali lub nie zaproszenia na następny kurs). Początkowo otwarta formuła ruchu stopniowo ulegała zamknięciu, wykłady stawały się dostępne tylko dla członków ruchu lub osób przez nich rekomendowanych, zaś kursy po wyczerpaniu przekazu III stopnia nie zostały wznowione.

Antrovis propagował swe idee także w formie książek publikowanych w serii "Biblioteka Antrovisu". W roku 1993 ukazał się pierwszy numer periodyku "Nowy kosmos", z podtytułem "ponad zwyczajnym myśleniem".

Tajemnicze zniknięcie
W sierpniu 1993 r. siedemnastoletni chłopiec, jeden z gorliwych adeptów grupy... zniknął i nie odnalazł się do dziś. Policja i prokuratura nie zdołały jednak udowodnić, że to zniknięcie miało bezpośredni związek z grupą. Innego zdania jest matka chłopca. Jej list można przeczytać w internecie (kliknij tutaj).

Wkrótce pojawiły się w mediach inne straszliwe oskarżenia pod adresem grupy, niektóre wręcz niewiarygodne: o sprzedawanie za granicę ludzkich organów. Ale trudno się dziwić, skoro teoretycy ruchu twierdzili, że "handel ludzkimi częściami w kosmosie jest bardzo popularny".
Edward Mielnik pod koniec 1993 roku oficjalnie rozwiązał Antrovis. Działacze organizacji walczących z sektami twierdzą jednak, że Centrum działa nadal, "w podziemiu".

Niedawno poznańskie media podały, że w tamtejszych księgarniach sprzedawane były książki wydane przez Antrovis. Poinformowano, że zaalarmowany przez jedną z mieszkanek Poznania Ogólnopolski Komitet Obrony Przed Sektami zainteresował się sprawą. Książki jednak rozeszły się w błyskawicznym tempie.

Zresztą nawet gdyby Komitet doprowadził do wycofania tych książek z księgarni, to i tak jego zwycięstwo byłoby pozorne.

W internecie, na stronie poważnej, naukowej księgarni z Warszawy znaleźliśmy bowiem, wśród wielu pozycji, książkę Edwarda Mielnika: "Koniec Boga początek człowieka", wydaną w 1997 r. w Warszawie przez wydawnictwo "Mielnik S.C.". Książka kosztuje 28 zł, ale w przypadku zamówienia przez internet księgarnia proponuje rabat 7%. Kuriozalnie zaliczono książkę Mielnika do działu "Nauka" i opatrzono następującym omówieniem: "Drugi tom antytryptyku ukazującego spustoszenie dokonane przez Kościół katolicki i ideę chrześcijaństwa w umysłach ludzkich. Książka obnaża mechanizmy manipulacji człowiekiem i degradacji ludzkiego ciała, sterowanego przez mózg."

Pozostałe części "antytryptyku" napisały Anna i Ewa Mielnik, opatrując je wiele mówiącymi tytułami: "Bóg człowiekowi taki los zgotował" oraz "Boga nie ma". Mielnikowie nie ustają więc w staraniach wyselekcjonowania 144 tysięcy kandydatów do ucieczki na planetę Mirinda.

***

Świadectwo Iwony:

Trafiłam do sekty pod nazwą "Antrovis", ale do sekty tak nagle też się nie wpada. Jest to pewien proces. Duży wpływ wywarła na mnie kiedyś przebywająca w moim domu pewna pani radiestetka, która powołując się na Boga, usługiwała pewnymi tajemniczymi właściwościami, wiedzą o energiach, wahadełkiem itd.

W sumie pierwszy kontakt z taką sobą o bardzo też przyjemnym i pozytywnym usposobieniu wywarł na mnie wrażenie. Powoli zaczęłam interesować się tą tajemniczą wiedzą, kupowałam różne lektury, ale zawsze jakoś brakowało mi czasu na dokładne ich studiowanie, po prostu Bóg nie dopuszczał do tego. Ciekawość jednak we mnie tkwiła. I jak mówi znane powiedzenie: "ciekawość to pierwszy stopień do piekła" stało się rzeczywistością.

Na tę ciekawość zaczął odpowiadać mi pewien chłopak w czasie pieszej pielgrzymki do Częstochowy. Nie wiem po co szedł, może dla pozyskania "Wybrańców"? Rafał często przebywał w moim towarzystwie, grał na gitarze, więc często też mi grywał, robił różne niespodzianki, w międzyczasie przekazywał mi w pewnych "porcjach" swoja wiedzę. I w sumie ten niepozorny, mały i młodszy ode mnie człowieczek zaczął skupiać na sobie moją uwagę.

Po pielgrzymce były spotkania i długie, długie wyczerpujące rozmowy, wyczerpujące i wywołujące wiele niepokojów i niejasności. Myślałam też, że coś z nim jest nie tak, że trzeba mu pomóc. Wkrótce jego inteligencja przezwyciężyła. Rafał zaczął zapoznawać mnie z podobnymi osobami i widząc grupę jemu podobnych, zakompleksiona - zaczęłam myśleć, że to ze mną chyba jest nie tak. Wokół mnie była wytwarzana specyficzna atmosfera, otaczano mnie wielką życzliwością.

Podobało mi się to, więc zaczęłam do nich często przyjeżdżać a cały czas byłam faszerowana nowymi porcjami wiedzy, lekturami, kasetami itd. Pochodzili z różnych środowisk, byli wśród nich i artyści, co mnie dodatkowo pociągało, naukowcy, pisarze... W ten sposób zaczęłam odseparowywać się od rodziny, od znajomych. A studia okazały się absolutną bzdurą, więc z nich zrezygnowałam. Zaczęłam doświadczać ogromnej pustki, pojawiały się stany lękowe, łatwo zmieniałam moje nastroje. Niczego już nie rozumiałam. Nie miałam do kogo się zwrócić, no może trochę do siostry, którą zaczęłam wciągać do grona wybranych. Miałam teraz polegać tylko na sobie. Zostałam tylko ja - Chrystus przecież okazał się jakąś kosmiczną energią.