W labiryncie "odnowy"

Andrzej Lachowiak

publikacja 26.10.2002 17:42

- Trochę przez przypadek znalazłam się w Odnowie w Duchu Świętym. Wydawało mi się, że w końcu odkryłam Boga i spotkałam łam wspaniałych ludzi. Nawet nie przypuszczałam, że był to początek prawdziwego koszmaru. Najgorsze było dopiero przede mną – mówi trzydziestoletnia Aldona, kiedyś rok w "odnowie".

Ponad stutysięczne miasto w województwie śląskim. W początkach lat 80. powstała tu niewielka wspólnota Odnowy w Duchu Świętym. Ludzie spotykali się, modlili, odkrywali Boga i znajdowali przyjaciół. Atmosfera panująca na spotkaniach przyciągała wciąż nowych ludzi. Ich modlitwa mogła imponować, sposób życia przyciągał jak magnes - przekonują miejscowi duszpasterze. We wspólnocie działy się prawdziwe cuda nawrócenia, nieraz po długich latach ludzie wracali do Boga, zaczynali się modlić, zrywali z nałogami... Ich życie przypominało czasy gorliwości pierwotnego Kościoła. Wydawało się, że jest to prawdziwa wiosna Kościoła, którą zapowiadali papieże i na którą czekało się z utęsknieniem. Nikt nie przypuszczał, że wkrótce "odnowa" porani wielu swoich członków, a siebie postawi właściwie poza Kościołem.

"Porządek z Eucharystią"
Tylko nieliczni zaczęli się domyślać, że coś jest nie tak. – Pod koniec lat osiemdziesiątych, nie pamiętam dokładnie, nasz lider powiedział najpierw zaufanym, a potem całej wspólnocie, że miał "objawienie" – wspominają Patrycja i Zdzisław Koluszkowie, małżeństwo z kilkuletnim "stażem" we wspólnocie. Z początku nikt się w tym za bardzo nie orientował. To był powolny i przemyślany proces. Dziś można powiedzieć, że lider tę partię rozegrał doskonale. I rozgrywa nadal.
Zaczęło się od robienia "porządku z Eucharystią". – Nie zabraniano nam chodzenia na Mszę, ale coraz ważniejsze stawały się niedzielne spotkania. Niektórym zaczęły z czasem zastępować pójście do kościoła. – Mówiono, że to właściwie to samo, że Eucharystia to nie obecność Chrystusa tylko "pamiątka Chrystusa". Przykład z fotografią pamiętam do dziś: tak jak zdjęcie nie jest osobą tam przedstawioną, tak Eucharystia nie może być obecnością Chrystusa. Jeden z liderów nawet powiedział: Ja mogę opłatek wyjąć z ust i podeptać. Słyszałem na własne uszy, mogę przysiąc – przekonuje Zdzisław.
Ewa Kubała pochodzi z głęboko wierzącej rodziny. Urodziła się dość daleko od Śląska. Niedzielna Msza św. nie była tylko obowiązkiem, ale częścią ich życia. To było coś normalnego. Szukając czegoś więcej, zaczęła chodzić na spotkania Odnowy w Duchu Świętym w swojej rodzinnej miejscowości. Gdy przeprowadziła się na Śląsk od razu zaczęła pytać o najbliższą wspólnotę. Chciała się modlić, poza tym szukała przyjaciół. Dla niej rok w w tej "odnowie" był prawdziwym horrorem. – Bałam się ich, czułam się osaczona. Liderka cały czas do mnie wydzwaniała, umawiała się na spotkania, chciała o mnie wiedzieć wszystko – wspomina Ewa.
Jeśli chce się iść "drogą za Jezusem", trzeba całkowicie podporządkować się grupie. Cały czas stawiane są pytania: jaki jesteś wobec wspólnoty, czy idziesz tą samą drogą, czy byłeś na wtorkowym spotkaniu, itd.? O Kościele nie ma ani słowa. To, co było dla niej kiedyś niemożliwe, stało się faktem. Aby być na spotkaniu grupy, zaczęła opuszczać Msze. – Mówiono, że spotkanie w "odnowie" i Msza to to samo. Czasem chodziłam na Mszę w tajemnicy przed nimi – wspomina Ewa.

Piramida i obozy
Ta wspólnota jest hermetyczna. Jej członkowie cały czas spędzają razem, opiekują się dziećmi w czasie innych zajęć. Najczęściej żenią się między sobą. Psychologia mówi, że z takiej wspólnoty trudno odejść, bo nie ma dokąd. Poza grupą nie ma się znajomych i przyjaciół. Ciągle się mówi, że płoniemy, bo jesteśmy razem. Poza "odnową" nie możesz "płonąć" ani w ogóle żyć. Dochodzi do tego psychiczny ślad, który na długo, oby nie na zawsze, odciska się w sercu i pamięci.
- Najważniejszy jest lider. To człowiek wykształcony, charyzmatyczny i ... dobry. Niezwykle przebiegły. Ma jasny cel i wie, jak go osiągnąć – oceniają Kuleszowie. Niżej stoją moderatorzy. Jest ich kilkunastu. – To "stara gwardia" tej grupy, która właściwie się nie zmienia. Każdy z nich ma pod opieką animatorów, a ci opiekują się kilkuosobowymi grupami. Taki system przypomina piramidę – opowiada Ewa Kubała.

Wszyscy wspominają obozy. Zwykle kilkudniowe, z czasem wypełnionym od rana do wieczora. – Tam była indoktrynacja, swoiste pranie mózgu. Wtedy postanowiłam odejść i wyjechałam z obozu – mówi Aldona. Do udziału w nim dopuszczają animatorzy. Bartek dojeżdżał na spotkania tylko trzy miesiące. Był za "świeży", dlatego nie mógł pojechać. Ale gdy spotkał jednego z uczestników tego "szkolenia" zaniepokoił się: – Nie mogłem go poznać. Chodził jak w transie, mówił, że potrzebuje czasu, by dojść do siebie. Patrząc na niego, powiedziałem sobie dość i odszedłem – wspomina.

Pod płaszczykiem Kościoła
Ta wspólnota, choć ciągle określa siebie jako "katolicka", neguje właściwie wszystkie sakramenty. Nikt się nie spowiada, chyba że przed wspólnotą. Odrzuca się również kult maryjny, świętych, czyściec, hierarchiczny Kościół, itd.
W czasie jednego z obozów Kuleszom kazali odpowiedzieć na trzy pytania: czy wierzysz w niepokalane poczęcie Maryi, czy wierzysz w Eucharystię, co zrobisz, gdy zerwiemy z Kościołem? Ich odpowiedzi nie spodobały się liderowi. Najpierw odsunięto ich od grupy, którą prowadzili. Powiedzieli, że oni ich zostawili. To było kłamstwo. – Ja ich nie zostawiłam. Byłam niepewnym elementem, zbyt katolickim – wspomina Patrycja.
Jeden z duszpasterzy powie: ich wiara nie jest moją wiarą, mój Kościół nie jest ich Kościołem. Dlaczego oficjalnie nie odejdą z Kościoła? – Bo nikt by do nas nie przyszedł – mówią Kuleszowie, cytując lidera. – On tak powiedział. Z premedytacją przyciąga nieświadomych ludzi. Potem wiąże ich z grupą i powoli odrywa od Kościoła. Może dlatego lubi się pokazywać na Mszy. Zawsze ostentacyjnie chodzi do Komunii. W końcu dla nich to tylko opłatek – mówi Zdzisław.

"Trędowaci i potępieni"
Wprowadzają ostry podział na grupę i tych "ze świata". Ci ostatni idą na potępienie. Kuleszowie mówią, że dużo wspólnocie zawdzięczają. Zdzisław przestał pić, Patrycja odnalazła wiarę. Ale gdy ciągnęło ich do Kościoła, wspólnota mówiła nie. Chcieli odmawiać różaniec - lider się sprzeciwiał. Nie podobało im się, że kiedy ksiądz mówił o Maryi, to lider stał za jego plecami i kpiąco gestykulował. – Po odejściu staliśmy się dla nich "przykładem upadłości". Nikt się do nas nie odzywał, jakbyśmy nagle przestali istnieć – wspominają. Ewa Kubała mówi, że jej odejście z grupy potraktowali jak odejście od Chrystusa. – Żyłam w wielkiej rozterce. Nie wiedziałam, czy robię dobrze, odchodząc od nich. Mówili, że wracając do świata będę potępiona. Najbardziej boli to, że ci, których uważałam za przyjaciół, przestali się do mnie odzywać. Traktowali jak "trędowatą". Minęło wiele czasu, zanim mogłam znowu normalnie żyć – wspomina.
Dziś na ich spotkania przyjeżdżają autobusy nie tylko ze Śląska. Modlitwa, świadectwa, słowa lidera, nawrócenia. Wszystko to robi wrażenie. I byłoby dobre, gdyby nie fakt, że ta wspólnota samą siebie postawiła poza Kościołem. Może dlatego tak mocno podkreśla, że jest "katolicką odnową". Słowo "katolicka" oznacza dla nich, że jest powszechną, a nie kościelną odnową. Ta wspólnota jest jak labirynt, do którego łatwo wejść, ale niezwykle trudno znaleźć wyjście. Ci, którym się to udało, ostrzegają – lepiej tam nie wchodzić.


***


Dziennikarska rzetelność nakazywała spotkanie z liderami tej "odnowy". Rozmówcy jednak stanowczo odradzali. Bo o nich można pisać tylko dobrze, tak jak oni chcą. Wszystko inne potraktują jako atak na siebie. Ostrzegano, że będą robić z siebie "męczenników i prześladowanych za słuszną sprawę". Pisząc o tej wspólnocie starałem się zachować maksymalną bezstronność. Bez uprzedzeń zbierałem materiały, słuchałem rozmówców, dociekałem prawdy o tej grupie. Będąc całkowicie z dala od tej wspólnoty poznawałem ją od początku. Ta wspólnota w żadnym wypadku nie spełnia kryteriów kościelności, a katolickość jest tylko przykrywką do werbowania nowych członków. Świadomie wprowadza w błąd tych, którzy w dobrej wierze szukają Boga, ale chcą pozostać w Kościele katolickim. Moim zamiarem nie było atakowanie kogokolwiek czy robienie z kogoś "męczenników". Tych Kościół ma i będzie miał jeszcze dużo. Ale jeśli prawda ma przynieść ocalenie, to chciałem dociec tylko prawdy. I nic więcej.
Na prośbę rozmówców wszystkie imiona i nazwiska zostały zmienione.

W labiryncie "odnowy" ciąg dalszy
Nie można milczeć

Dyskusja, sprowokowana artykułem "W labiryncie "odnowy"", przerosła nasze oczekiwania. Redakcja otrzymała wiele listów, żywo reagowali internauci, co można jeszcze teraz prześledzić (tutaj zapis całej dyskusji). Publikując ten artykuł liczyliśmy się z tym, że do tematu będziemy wracać.
Ruch Charyzmatyczny jest dziś niekwestionowanym dobrem dla Kościoła. Tego nie zamierzaliśmy podawać w jakąkolwiek wątpliwość. Sprawa poruszona w artykule nie dotyczyła Odnowy w Duchu Świętym w ogóle, chociaż tak przez część jej członków została odebrana. Artykuł "W labiryncie "odnowy"" był bolesnym i pełnym niepokoju spojrzeniem na grupę, działającą w Raciborzu. Ta wspólnota, określająca siebie jako "Katolicka Odnowa w Duchu Świętym", rzuca cień na cały Ruch Charyzmatyczny w Polsce. Wobec niepokojących sygnałów o jej rozprzestrzenianiu się uznaliśmy, że nie można dłużej milczeć.

Szansa dla Kościoła i świata
Paweł VI, przemawiając w 1975 roku podczas Międzynarodowego Kongresu Charyzmatycznego, określił Odnowę w Duchu Świętym jako szansę dla Kościoła i świata. Sześć lat później Jan Paweł II stwierdził, że minione lata potwierdziły wizję jego poprzednika. Jeśli dziś Odnowa w Duchu Świętym gromadzi w Kościele na gorliwej modlitwie około 100 milionów wiernych, to trudno kwestionować dobro, które się tam dzieje. Jeśli mają tam miejsce prawdziwe nawrócenia, a jej członkowie autentycznie żyją duchem Ewangelii, to nie można tego przekreślać i negować. Wystarczy choćby raz pojechać na ogólnopolskie spotkanie Ruchu Charyzmatycznego na Jasnej Górze, by się przekonać, że ma się do czynienia z czymś niezwykłym i szlachetnym, co z pewnością jest Bożym dziełem. Na tym tle wspomniana grupa jest tylko jednostkowym przypadkiem, o tyle niepokojącym, że w swoje szeregi wciąga niczego nieświadomych ludzi, którzy szczerym sercem szukają Boga. Mechanizm działania tej grupy został we wspomnianym artykule opisany.
Już w 1981 roku Jan Paweł II, na spotkaniu z Ruchem Charyzmatycznym, przypomniał, że w każdej katolickiej wspólnocie, a więc tym bardziej w Odnowie w Duchu Świętym, pierwszą zasadą jest wierność prawdziwej nauce wiary, a cokolwiek sprzeciwia się jej, nie pochodzi od Ducha. Jeśli grupa raciborska - co zgodnie podkreślają i byli jej członkowie, i miejscowi duszpasterze - kwestionuje większość podstawowych prawd wiary katolickiej, nie może być pod wpływem Ducha Prawdy. Jan Paweł II przypomniał, że liderów Odnowy w Duchu Świętym winna coraz bardziej formować nauka Kościoła, ich podstawowym zadaniem jest szukanie zdrowej i silnej formacji teologicznej.

Jedność, która pociąga
Nieodzowna jest również więź z biskupami i kapłanami. Ojciec Święty wezwał liderów Ruchu Charyzmatycznego, aby wzięli na siebie obowiązek tworzenia więzi zaufania i współpracy z biskupami, na których spoczywa odpowiedzialność za prowadzenie całego Ciała Chrystusowego, a więc również Odnowy Charyzmatycznej. Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym nie powinny kapłana, z różnych względów, tylko tolerować. Jego rola we wspólnocie, co również zaznaczył Jan Paweł II, jest unikalna i niezastąpiona, bo dzieli odpowiedzialność biskupa za głoszenie Ewangelii. Podkreślił to także kaznodzieja Domu Papieskiego o. Raniero Cantalemessa, od lat zawiązany z Odnową w Duchu Świętym, w katechezie wygłoszonej podczas konferencji Odnowy w Duchu Świętym. Powiedział: "Uznanie i aprobata Kościoła – Papieża i biskupów – jest rzeczą dobrą, darem Bożym. Praca dla Kościoła jest niemożliwa bez pełnej z nim jedności, która daje pewność, że idzie się właściwą drogą". Wobec coraz większego relatywizmu i kwestionowania obiektywnych praw, Kościół musi coraz bardziej być jednością, która ludzi pociąga do Chrystusa. Tworzenie tej jedności jest obowiązkiem i zadaniem wszystkich, którzy do Kościoła należą i ciałem, i sercem. Każde zaangażowanie w Kościele, każda grupa, ruch czy wspólnota winni o tę jedność dbać i ze wszystkich sił ją pielęgnować.

Żywy odzew
Artykuł wywołał istną lawinę listów, przez wiele tygodni trwała żywa dyskusja w Internecie. Pozytywne głosy potwierdzały to wszystko, o czym pisaliśmy w artykule. "Ja w tej odnowie byłam bardzo krótko, ale to wszystko, co jest w artykule napisane, to prawda" - pisze Nadina, podając więcej szczegółów. Zatroskana mieszkanka R. (pewnie Raciborza) zaczyna swój głos w dyskusji stwierdzeniem: "Cieszę się, że ktoś w końcu zajął się problemem tej właśnie grupy, choć artykuł ten rzuca cień na ruch Odnowy...". Dyskusję internetową można prześledzić pod wspomnianym na początku adresem. Odnosi się jednak wrażenie, że niektóre wypowiedzi pochodzą od osób niezwiązanych z żadnym ruchem w Kościele i będących do niego wrogo nastawionym. Z dyskusji usunięta została tylko jedna, wyjątkowo obraźliwa wypowiedź.
Zdecydowana większość listów stawiała nam jeden zarzut – wspomniany artykuł rzuca cień na ruch Odnowy, jest nieuzasadnionym atakiem na charyzmatyków. "Artykuł, który nic nie mówi o pozytywnych, a rzeczywistych działaniach Odnowy w Duchu Świętym robi wrażenie uogólnienia" - piszą przedstawiciele grupy z Warszawy. "Uderzyło mnie takie nakreślenie sprawy, gdyż ja od ośmiu lat należę do Odnowy w Duchu Świętym. W moim mieście jest bardzo dużo tych grup, które są w Kościele i nie charakteryzują się cechami, opisanymi w artykule" - pisze K.S. z Wrocławia. B.K. z Gliwic twierdzi, że przez brak dokładnego określenia, skąd ta grupa pochodzi, doszło do zrównania wszystkich wspólnot Odnowy w Duchu Świętym. Grupa z Jastrzębia Zdroju stwierdziła, że brak stosownego komentarza "wyraźnie sugeruje niezorientowanemu czytelnikowi, jak i wielu ostrożnym proboszczom, że do grup Odnowy lepiej nie wstępować, bo (...) nie wiadomo, czy lider grupy nie wyprowadzi parafian z Kościoła". Pozostałe listy wyrażały podobne opinie.
Przed drukiem długo zastanawialiśmy się nad dokładną identyfikacją tej grupy. Uznaliśmy, że problem jest dość złożony i lepiej uciec się do ogólników. Przemawiało za tym wiele względów, chociaż należy podkreślić, że liczna grupa czytelników zorientowała się, o jaką grupę chodzi.
Przeniesienie treści artykułu na ruch Odnowy w Duchu Świętym w ogóle było dość powszechnym, ale nieuzasadnionym uogólnieniem. Nie to było naszym zamiarem, gdy decydowaliśmy się na druk "W labiryncie "odnowy"". Wielokrotnie na naszych łamach pisaliśmy o Ruchu Charyzmatycznym, o jasnogórskich spotkaniach, o cennych inicjatywach, podejmowanych przez członków Odnowy w Duchu Świętym. Będziemy to czynić także w przyszłości. "W labiryncie "odnowy"" było tylko ostrzeżeniem przed jedną grupą, która zasłaniając się Ruchem Charyzmatycznym, podstępnie werbuje nowych członków, a swoje "filie" coraz śmielej rozsiewa po Śląsku, a nawet poza nim.

REDAKCJA

P.S. Pisząc o tej grupie zawsze używaliśmy cudzysłowu, by odróżnić ją od innych wspólnot Odnowy w Duchu Świętym.


Cele Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym

1. Zachęcanie do dojrzałego i nieustannego nawracania się ku Jezusowi Chrystusowi, naszemu Panu i Zbawicielowi.

2. Zachęcanie do zdecydowanego osobistego przyjęcia Osoby Ducha Świętego, Jego obecności i mocy. Te dwie łaski duchowe często przychodzą łącznie w doświadczeniu, zwanym w różnych częściach świata "chrztem w Duchu Świętym" lub "wylaniem Ducha Świętego", lub "odnowieniem w Duchu Świętym". Rozumiane są najczęściej jako osobiste prrzyjęcie łaski chrześcijańskiej inicjacji i umocnienie w chrześcijańskiej służbie dla Kościoła i świata.

3. Popieranie przyjęcia i posługiwania się darami duchowymi (charyzmatami), nie tylko w Odnowie Charyzmatycznej, lecz szerzej - w Kościele. Te dary, zwyczajne i nadzwyczajne, ujawniają się obficie wśród świeckich, zakonników i duchowieństwa. Ich poprawne rozumienie i używanie zharmonizowane z innymi elementami życia Kościoła jest źródłem mocy dla chrześcijan w ich drodze ku świętości i w pełnieniu ich misji.

4. Popieranie dzieła ewangelizacji w mocy Ducha Świętego (...) Odnowa szczególnie angażuje się w misję Kościoła, głosząc Ewangelię słowem i czynem, ukazując Jezusa Chrystusa przez osobiste świadectwo oraz te uczynki wiary i sprawiedliwości, do których jest powołany każdy chrześcijanin.

5. Pielęgnowanie stałego wzrastania w świętości przez integrację charyzmatów z pełnią życia Kościoła. Odnowa zachęca do udziału w bogatym życiu sakramentalnym i liturgicznym, do czerpania z tradycji katolickiej modlitwy i duchowości, do stałej formacji w nauce katolickiej pod kierunkiem Kościoła i do uczestnictwa w wypełnianiu programu duszpasterskiego Kościoła.

Te cele i wynikające z nich inicjatywy charakteryzują Katolicką Odnowę Charzymatyczną - to znaczy pojedyncze osoby, grupy modlitewne, wspólnoty, zespoły koordynatorów na szczeblu lokalnym, diecezjalnym i krajowym oraz dzieła apostolskie.

Ze Statutów Międzynarodowych Służb Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej