Bractwo Zakonne Himawanti: Guru z problemami

publikacja 28.10.2002 10:51

Wielu młodych ludzi jest zafascynowanych kulturami Wschodu. Stowarzyszenia uczące np. jogi są bardzo popularne. Jednym z najstarszych i największych w Polsce jest Bractwo Zakonne Himawanti. Długoletnie medytacje, dążenie do doskonałości i głoszenie miłości bliźnich nie powstrzymało niestety najwyższego guru Bractwa – Ryszarda M. od wejścia w konflikt z prawem.

Słał obraźliwe listy z pogróżkami do hierarchów Kościoła katolickiego i przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, a nawet groził wysadzeniem w powietrze klasztoru na Jasnej Górze. Przypłacił to rocznym pobytem w więzieniu i równie długim leczeniem psychiatrycznym.

Joga stała się w Polsce popularna na początku lat osiemdziesiątych. Powstały wówczas profesjonalne szkoły jogi. Bractwo Zakonne Himawanti zostało założone w 1983 roku. Mimo nazwy sugerującej przebywanie w odosobnionej wspólnocie, członkowie Bractwa prowadzą zwykłe, świeckie życie. Pracują lub studiują, mają rodziny. Spotykają się tylko na dwudniowych warsztatach, zwykle w weekendy, w różnych miejscowościach w kraju i za granicą. Stałymi członkami ruchu jest około 600 osób, w warsztatach bierze nieregularnie udział kilka tysięcy. Lokalne struktury Bractwa istnieją w wielu miastach w różnych częściach Polski.

Jogin z Asyżu
Cechą najbardziej charakterystyczną doktryny Bractwa jest przypisywanie jodze najważniejszego miejsca w duchowości człowieka. Teoretycy ruchu twierdzą, że wszystkie religie w gruncie rzeczy opierają się na jodze, tylko nie wszystkie mówią o tym wprost. Nawet Jezus Chrystus, ich zdaniem, był joginem. Tak samo Mahomet. Oczywiście również wszyscy biblijni prorocy. Członkowie Bractwa wierzą w reinkarnację. Uważają, że bogowie różnych religii to wcielenia tych samych osób. Chrystusa nazywają Kalkin-Maitreja. Uważają, że jego kolejne wcielenie żyje w Indiach. Podobnie miało być z niektórymi świętymi. Na przykład święty Franciszek to jedno z wcieleń Kuthumi Lal Singha, proroka z Kaszmiru i Tybetu, twórcy jogicznej szkoły buddyzmu tybetańskiego.

Oto cytat ze strony internetowej Bractwa: "Kogo wielbił jogin Śiwa? Czcił Pana Rudra, Bożego Ducha Życia i Pana Przyrody. Kogo czcił Kryszna i Rama? Pan Rama i Pan Kryszna, każdy z nich jako jogin czcił Śiwę, Mistrza Joginów. Kogo wielbił Ćaitanja? Pan Ćaitanja wielbił Ramę i Krysznę. Kogo wielbił Jezus Chrystus? Jezus wielbił Pana Śiwę i Pana Buddę, największych joginów w historii planety Ziemi."

Wszystkie religie świata sprowadzają się – zdaniem Bractwa – do jednego: są jogą czyli drogą medytacji mającą doprowadzić człowieka do zjednoczenia z bóstwem, czyli nirwany. Cała reszta jest niepotrzebnym balastem, a Laja Joga, którą naucza Bractwo, zastępuje doskonale wszelkie wyznania, doprowadza człowieka do szczęścia i harmonii ze światem.

Materiały propagandowe ruchu czyta się trudno, bowiem są naszpikowane terminami wywodzącymi się z sanskrytu – języka staroindyjskiego. Nadaje to wrażenie egzotyki i wiedzy tajemnej. Zresztą zgłębianie Laja Jogi jest podzielone na siedem stopni wtajemniczenia.
System Laja Jogi jest syntezą wielu różnorodnych wątków religijnych i okultystycznych. Łączy elementy chrześcijaństwa (wiara w Ducha Świętego), okultyzmu (zaklinanie demonów i aniołów), dawnych religii pogańskich, elementy nauk tantrycznych. Ruch ubiegał się o rejestrację jako wyznaniowy lecz w 1996 r. otrzymał decyzję odmowną. Obecnie funkcjonuje w formie lokalnych sieci organizacyjnych, które organizują warsztaty praktyczne. Wydaje również biuletyn "Hridaya". Większe grupy praktykujących znajdują się między innymi w Gliwicach, Szczecinie, Gnieźnie, Stargardzie Szczecińskim, Opolu, Wrocławiu, Toruniu, Karpaczu, Włocławku, Gdańsku, Sopocie, Łodzi, Częstochowie, Zielonej Górze, Brzegu, Kielcach, Ełku, Puławach, Zabrzu, Bydgoszczy, Jaworznie, Warszawie, Pile, Zawierciu czy Krakowie, gdzie odbywają się mniej lub bardziej regularne spotkania.

Ceny konkurencyjne
Guru prowadzący zajęcia Bractwa Zakonnego Himawanti nie ograniczają się do wąskiej specjalizacji. Oprócz Laja Jogi oferują całą gamę innych usług.
Założyciel i Zwierzchnik Generalny Bractwa, Ryszard M. jest także nauczycielem i przewodnikiem duchowym tradycyjnych szkół sufickich linii al-Akbarija, nauczycielem (sensei) Tradycyjnego Japońskiego Reiki oraz instruktorem aikido – wschodniej sztuki walki.

W Bractwie działa około 50 nauczycieli. Na stronie internetowej wrocławskiego oddziału Himawanti znaleźliśmy informacje o lokalnym guru.
W każdy czwartek prowadzi tzw. Medytcje Transmisyjne I Kręgu Ezoterycznych Nauk Hridaya, a co najmniej jeden weekend w miesiącu zabiera uczniów na dwudniowe warsztaty Maha Jogi, zawierające elementy Laja, Radża i Hatha Jogi, a także Bhaiszadźja Jogi (Ajurweda) I Laja Tantry.
Warsztaty trwają w soboty od 10 do 19 i w niedziele od 9 do 17. Uczestnicy muszą zapłacić 50-80 zł (nie licząc kosztu noclegów i wyżywienia).
Wrocławski guru reklamuje także inne usługi:

"Ponadto zajmuję się uzdrawianiem oraz udzielam posługi religijnej. Jestem Pudżarim (wedyjski kapłan). Udzielam błogosławieństwa nowo narodzonym, prowadzę egzorcyzmy w domach, udzielam poświęcenia interesów, wsparcia dla Duszy (Darśiany). Oprócz tego: pudźa (rytuały) na zamówienie wedle zapotrzebowania: uzdrowienia, uwolnienia, pomyślności itp. (solidnie, efektywnie, ceny konkurencyjne!)"
Guru udziela też ślubów wedyjskich oraz neopogańskich, prowadzi modlitwy o uzdrowienie oraz modlitwy za zmarłych.

Guru chwilami niepoczytalny
Wydawało by się, że najwyższy guru takiego Bractwa musi być uosobieniem spokoju, pogody ducha i wewnętrznej harmonii. Urodzony w 1962 roku Ryszard M., absolwent astronomii Uniwersytetu w Toruniu, zgłębia kultury Wschodu już od 1978 roku. Zajmował się wówczas ezoterią, aikido, jogą i sufi. W 1983 roku słynny jogin z Indii – Mahaguru Swami Baba Śiwananda z Darjeeling rozpoznał w nim inkarnację linii przekazu Himawanti. Wyświęcił go jako Duchowego Przewodnika (Guru) i Mistrza (Kandha) Laja Jogi. Ryszard M. przyjął wówczas duchowe imię Aćarja Lalit Mohan.

Niestety lata medytacji nie uchroniły go od wejścia w konflikt z prawem. W 1996 roku przeor klasztoru na Jasnej Górze poinformował prokuraturę w Częstochowie, że otrzymał list z pogróżkami podpisany przez M. Guru Lalit Mohan zapowiedział ni mniej ni więcej, tylko... wysadzenie w powietrze częstochowskiego sanktuarium. Jogina aresztowano. Groźba brzmiała dość niepoważnie i taką też była. Śledztwo wykazało, że guru nie gromadził materiałów wybuchowych. Na sali rozpraw twierdził zresztą, że listu z pogróżkami nie napisał, a do czynu przyznał się pod presją policjantów. Sąd uznał, że było inaczej i za tzw. groźbę karalną w grudniu 1997 r. skazał go na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

Niezadowolony z werdyktu jogin zaczął wysyłać wówczas listy z obelgami do Episkopatu Polski, prymasa Józefa Glempa, biskupa częstochowskiego, przeora jasnogórskiego klasztoru, sędziów i prokuratorów z tego miasta oraz do dziennikarzy. Groził, straszył, obrażał. Pisał o "rzymskich mordercach", "zbrodniarzu z Watykanu" i "prześladowaniu przez kościelny reżim". Większość adresatów (w tym prymas i biskupi) zrezygnowała z oskarżania M., uznając, że jest osobą niezrównoważoną psychicznie. Niektórzy jednak poinformowali prokuraturę. Kilkakrotnie wzywany na przesłuchanie nie reagował. Gdy przysłano mu skierowanie na obserwację psychiatryczną, skreślił swe imię, wpisał w to miejsce "Izydor" i odesłał przeorowi Jasnej Góry noszącemu to samo co on nazwisko.
W końcu postawiono mu kilkanaście zarzutów, w tym: znieważenie, zniesławienie, znieważenie przedmiotu kultu religijnego i groźbę karalną. W czerwcu 1999 r. został aresztowany. Przyznał się do winy. Psychiatrzy stwierdzili jednak, że w chwili pisania listów był całkowicie niepoczytalny. W takiej sytuacji sąd w grudniu 1999 r. umorzył postępowanie, ale skierował M. na leczenie w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym w Rybniku. Pół roku później sąd wyższej instancji potwierdził ten wyrok. Guru został wypuszczony ze szpitala psychiatrycznego dopiero 15 sierpnia 2001 roku.


UWAGA: Artykuł został napisany w roku 2002, stąd niektóre zawarte w nim informacje mogą już być nieaktualne.