Moja wizyta w Damaszku (fragment książki "Co tak naprawdę mówi Koran. Chrześcijański przewodnik po świętej księdze islamu"; wyd. Kefas, Warszawa 2009)

Mateen Elass

publikacja 24.06.2009 10:26

Chociaż wszyscy wyznawcy islamu czczą Koran jako najświętszą i najbardziej wzniosłą księgę, gdy przekroczy się pewną subtelną granicę w jego rozumieniu, Koran staje się źródłem magicznych mocy lub obiektem kultu.

Jesienią zeszłego roku, gdy byłem w Damaszku, odwiedziłem meczet Umayyad, znajdujący się w obrębie starych murów miejskich.

Meczet ten – czwarte pod względem ważności święte miejsce islamu, po Mekce, Medynie i Kopule na Skale – to imponująca budowla, mieszcząca między innymi grób Saladyna i mauzoleum, w którym spoczywa rzekomo głowa Jana Chrzciciela (co ciekawe, uznawanego za proroka również w tradycji islamskiej). Zatrzymaliśmy się z moim przewodnikiem przy mauzoleum.

Otaczały je liczne kobiety, ponieważ zgodnie z tradycją, kobieta, która dotknie jego kamiennych ścian i pomodli się przy nim, zostanie obdarzona płodnością, co zapewne wynika z faktu, że matką Jana była niepłodna wcześniej i dość zaawansowana wiekiem Elżbieta (pełny opis – zob. Łk 1,5-25).

W pobliżu tego wyjątkowo świętego miejsca, na perskich dywanikach rozłożonych w odstępach jednego metra siedziało sześciu mężczyzn, obojętnych na otaczający ich harmider. Kołysali się lekko do przodu i do tyłu, a z ich ust wydobywał się szept. Przeszedłem wśród nich, nie poświęcając im zbytniej uwagi, ale wtedy mój przewodnik zapytał mnie, czy wiem, w jakim celu się tutaj znajdują.

Potrząsnąłem przecząco głową. „Ci mężczyźni są niewidomi” – powiedział przewodnik. – „Nauczyli się perfekcyjnie na pamięć całego Koranu i całe dnie recytują go w meczecie. Ludzie ich znają i jeśli chcą posłuchać deklamacji Koranu na weselach lub pogrzebach czy też innych szczególnych wydarzeniach rodzinnych, zatrudniają któregoś z tych qurra’ ” (czyli recytatorów, którzy zapamiętali i potrafią wyrecytować każdy fragment Koranu).


Meczet Ummajadów - grób Saladyna; fot. Henryk Przondziono, Gość Niedzielny


Takie osoby otacza się w muzułmańskim społeczeństwie ogromnym szacunkiem. Jeszcze większym poważaniem cieszą się ci, którzy nie tylko znają na pamięć cały Koran, lecz także stali się uznanymi interpretatorami jego przesłania. Jak czytamy w jednym z hadisów: „Największy wśród was jest ten, kto poznał Koran i naucza go” (al-Buchari, 6,545). Od nauczyciela religijnego oczekuje się, że przeznaczył on dużo czasu i wysiłku na zgłębianie znaczenia słów Allaha i całą swoją energię poświęcił zdobywaniu gruntownej wiedzy dotyczącej tych słów. W innym hadisie czytamy: „Ten, kto jest znawcą Koranu, zostanie zaliczony do «szlachetnych, sprawiedliwych pisarzy», a ten, kto czyta Koran z trudnością
i wysiłkiem (tzn. poświęca mu wiele szlachetnych starań), odbierze podwójną nagrodę” (al-Buchari, 6,459).

Nawet codzienne rozmowy muzułmańskich znajomych naszpikowane są cytatami z Koranu dla wzmocnienia wniosków. Podczas publicznych debat im większą znajomość Koranu posiada mówca, tym bardziej przekonująco brzmią w opinii słuchaczy wygłaszane przez niego argumenty.

Biorąc pod uwagę spojrzenie na Koran i jego znajomość, uczonego i zwyczajnego muzułmanina „z ulicy” dzieli często ogromna przepaść. Chociaż wszyscy wyznawcy islamu czczą Koran jako najświętszą i najbardziej wzniosłą księgę, gdy przekroczy się pewną subtelną granicę w jego rozumieniu, Koran staje się źródłem magicznych mocy lub obiektem kultu.

Szczególnie w ludowym islamie, gdzie muzułmańskie wierzenia przeplatają się z animistycznymi przesądami, Koran uważa się za potężne narzędzie w walce z siłami zła. Przesądni muzułmanie mają często przy sobie talizmany (nazywane ta’wiz). W taki talizman, zwykle w postaci czarnego sznura lub innej tkaniny, jest wpleciony lub wszyty fragment metalu z wypisanym fragmentem Koranu.

Muzułmanie przywiązują sobie również niekiedy do szyi, pasa lub ramienia złotą lub srebrną skrzyneczkę ze zwojem koranicznego tekstu. Właściciele tych przedmiotów wierzą, że odstraszają one złe duchy, odpierają klątwy i „złe spojrzenia” oraz wspomagają proces leczenia ciała i duszy.

Do popularnych praktyk należy również tzw. „spożywanie Słowa”. Kiedy ktoś zapada na zdrowiu, jest w niebezpieczeństwie lub zbacza z prostej drogi, czasami zapisuje się wersety z Koranu atramentem lub pastą z drzewa sandałowego na wewnętrznej stronie miski lub talerza. Następnie do naczynia wlewa się wodę, aby rozpuścić litery, i podaje się ją „pacjentowi” do wypicia.

Parę miesięcy temu poznałem inną wersję tej praktyki, stosowaną w rodzinie muzułmańskich imigrantów w Chicago. Przywiązana do tradycji babcia, głęboko zaniepokojona niekorzystnym wpływem, jaki amerykańskie społeczeństwo wywiera na jej wnuczkę, oraz jej postępującą amerykanizacją, zapisała na kartce papieru wersety Koranu uważane za szczególnie skuteczne w oddziaływaniu na ludzką duszę.

Następnie włożyła kartkę do szklanki z wodą i pozostawiła ją tam do czasu, aż atrament rozpuścił się w wodzie. Kiedy wnuczka wróciła ze szkoły, babcia zmusiła ją do wypicia zawartości szklanki do dna. Tylko dzięki dosłownemu wchłonięciu świętych słów ta nastoletnia dziewczyna mogła odnaleźć w sobie siłę, aby dochować wierności nauce islamu.


Meczet Ummajadów - modlitwa przed Koranem; fot. Henryk Przondziono, Gość Niedzielny


Aby sprawiedliwości stało się zadość, należy przyznać, że przesądni chrześcijanie odnoszą się w bardzo podobny sposób do Biblii. Kiedy byłem jeszcze nastolatkiem, znałem pewną pobożną młodą kobietę, która wychowała się w granicach obszaru zwanego w Stanach Zjednoczonych Pasem Biblijnym (ang. Bible Belt). Pewnego jesiennego dnia ową kobietę zaczęło boleć gardło. Ból coraz bardziej jej dokuczał, jednakże następnego dnia czuła się już dobrze, co wytłumaczyła tym, że wieczorem, kładąc się do łóżka, położyła sobie na szyi otwartą Biblię, i Bóg w ten sposób ją uzdrowił.

Zabobonne wykorzystywanie świętych przedmiotów nie ogranicza się do jednej religii. Chrześcijanie szukają w Biblii szczegółowych wskazań i życiowych porad, a muzułmanie podobnie postępują z Koranem.
Osoby nieznające zbyt dobrze treści swoich świętych ksiąg często stosują jednakowe metody poszukiwania Bożej woli w krytycznych momentach swojego życia. Pomodliwszy się o prowadzenie, otwierają Pismo Święte na przypadkowej stronie i z zamkniętymi oczami wskazują palcem jakieś
miejsce na otwartej karcie księgi.

Następnie, licząc na to, że Bóg jest z nimi i czuwa nad ich poczynaniami, odczytują fragment, który wskazali palcem, i starają się uczynić z niego (jeśli w ogóle jest to możliwe) wykładnię Bożej woli w danej
sytuacji.

Praktykę tę potępiają zarówno muzułmańscy, jak i chrześcijańscy duchowni, jednak utrzymuje się ona wśród ludzi, co wskazuje na przynajmniej dwie sprawy: daleko posuniętą nieświadomość wiernych dotyczącą tego, co ich święte księgi mówią o życiu zgodnym z wolą Boga, oraz silne pragnienie poznania i wypełnienia tej woli, widoczne wśród ludzi każdego wyznania.

***
Mateen Elass
"Co tak naprawdę mówi Koran. Chrześcijański przewodnik po świętej księdze islamu"
str. 238
wyd. Kefas, Warszawa 2009