W raju będzie zielono

Jacek Dziedzina, zdjęcia Henryk Przondziono

publikacja 20.08.2009 14:24

Co zrobić, gdy w południe zamiast bicia dzwonów usłyszymy zawodzący głos muezina? Można spokojnie zmówić „Anioł Pański”. A potem wejść do meczetu i zobaczyć, jak to robią muzułmanie. W Meczecie Umajjadów w Damaszku nawet Jan Paweł II dotykał islamu.

W raju będzie zielono   Henryk Przondziono Grób z czaszką Jana Chrzciciela. To dla muzułmanów jeden z największych proroków. Kolor zielony ma oznaczać barwy raju To jedna z czterech głównych świątyń religii założonej przez Mahometa. Po Mekce, Medynie i Jerozolimie właśnie damasceński Meczet Umajjadów (od nazwy arabskiej dynastii kalifów) stanowi najważniejsze dla muzułmanów miejsce kultu. Gdyby nie burzliwy bieg historii tych ziem, w świątyni można by spokojnie zrobić znak krzyża. Dawniej była to bowiem bazylika św. Jana Chrzciciela. Do dziś w środku znajduje się grobowiec z czaszką proroka, ważnego także dla muzułmanów. Ściana północna meczetu została w oryginale zachowana z czasów, gdy modlili się tu chrześcijanie. Jeszcze wcześniej był to ośrodek pogańskiego kultu Jowisza. Pozostałości świątyni ojca bogów widoczne są w pobliżu meczetu, gdzie zachowały się fragmenty łuków z III w. p.n.e. Zdobycie Damaszku przez muzułmańskich Arabów w VII wieku sprawiło, że dawna bazylika chrześcijańska służy właśnie muzułmanom wołającym codziennie: „Nie ma bóstwa prócz Allaha, a Mahomet jest jego Prorokiem”.

Pięć razy pochyl głowę

 

Czujny sen, pierwsza noc w obcym mieście. O 4.32 przenikliwy głos muezina z sąsiedniego minaretu obwieszcza kilkakrotnie śpiącemu miastu: Allahu Akbar, Bóg jest wielki. Po sekundzie wszystkie bliższe i oddalone minarety wydają z głośników głos uwielbienia Boga. I nie pozwalają przewrócić się na drugi bok, tylko kontynuują azan (ogłoszenie): Hajja ala-assalah, szybko chodźcie na modlitwę. I żeby nikt nie uległ pokusie zarzucenia kołdry na głowę, dodaje: Al- -salatu chajrum mina alnaum – modlitwa jest lep-sza niż sen. Myślę sobie, że nawet w świeckim państwie, jakim jest Syria, nikt nie zamyka ust muezinom, a w Polsce nieraz irytują nas dzwony bijące w nasz święty spoczynek o 6 rano.

Muzułmanie słyszą azan z minaretów, na których zainstalowane są głośniki, pięć razy dziennie: przed wschodem słońca, w południe, po południu, przed zachodem słońca i w nocy. To, co dla wielu Europejczyków wydaje się przejawem fanatyzmu, dla dużej części muzułmanów jest nadal oczywistym elementem dnia. Kiedyś na lotnisku w Irlandii widziałem, jak dwóch muzułmanów w południe wyciągnęło kartonik, po czym na zmianę zaczęli padać na twarz w kierunku Mekki. W Damaszku z kolei okazało się, że nawet recepcja w restauracji może służyć za „meczet”. Dla muzułmanina bowiem cały świat jest meczetem. Mimo wszystko, w godzinie południowego azan okolice Meczetu Umajjadów nie zamierają w skupieniu. W pobliskim souq orientalny gwar handlu zagłusza właściwie muezina. Do świątyni wchodzi jednak spora grupa wiernych i turystów. I wścibskich dziennikarzy.

 

W raju będzie zielono   Henryk Przondziono/Agencja GN W centrum meczetu Umajjadów znajduje się, według tradycji, grób z czaszką Jana Chrzciciela. Dla muzułmanów jest jednym z największych proroków Bliscy i oddaleni
Buty można zostawić na zewnątrz lub nosić je w ręku. Byle nie dotknąć nimi błyszczącej, gładkiej powierzchni marmurowego dziedzińca lub czerwonego dywanu w środku. Ten prosty i czytelny gest szacunku dla miejsca świętego stosują zresztą nie tylko muzułmanie. Na Bliskim Wschodzie także w sanktuariach chrześcijańskich jest to spotykana praktyka, zaczerpnięta z Biblii. Właściwie nie czujemy się całkiem jak „niewierni” w Meczecie Umajjadów, bo wiele szkół koranicznych uznaje żydów i chrześcijan za „ludzi Księgi”. Otoczony skupionymi twarzami grobowiec z czaszką Jana Chrzciciela jeszcze bardziej dodaje pewności siebie. O podstawowej różnicy przypomina jednak górujący nad świątynią jeden z trzech minaretów o nazwie Jezus. Ten, który dla nas jest Życiem, tutaj jest tylko jednym z proroków.

Dochodzimy do miejsca, gdzie poza różnicami teologicznymi przypominają o sobie napięcia, które przez wieki zaciążyły na relacjach chrześcijan i muzułmanów. Grób Saladyna, słynnego sułtana i wodza, który przepędził krzyżowców z Ziemi Świętej, otaczany jest wielką czcią przez pielgrzymów. Pokryty jest grubym zielonym płótnem. Grób Jana Chrzciciela również podświetlony jest zielonymi lampkami, podobnie jak minaret Jezus i większość minaretów w świecie arabskim. W islamie to kolor Proroka Mahometa. – Muzułmanie wierzą też, że raj ma kolor zielony – mówi Hisham, nasz syryjski przewodnik.

W meczecie modlitewne skupienie miesza się z ciekawością turystów. Nie brak też leżących i śpiących wiernych. Ciekawość nie grzech, ale nie można zapomnieć o pewnych regułach. Kolega kilkakrotnie przechodzi przed modlącym się mężczyzną, wreszcie ten, spojrzawszy na niego z wyrzutem, przenosi się dalej. – To jest jego przestrzeń modlitwy, którą oznacza swoją torbą lub kamieniem i jeśli ktoś ją naruszy, biedak musi powtarzać całą modlitwę od początku – tłumaczy ze śmiechem Hisham. Ja sam lepszy nie jestem, bo niechcący wchodzę do części przeznaczonej na modlitwę dla kobiet. – Señor, señor! – dyskretny, ale stanowczy głos za mną uświadamia mi, że chyba przegiąłem. Pilnujący wejścia mężczyzna uśmiecha się wyrozumiale. Pewnie nie ja pierwszy taki mądry.

 

W raju będzie zielono   Henryk Przondziono/Agencja GN Młode muzułmanki robiące zdjęcia meczetu telefonem komórkowym Rozmowy niedokończone
Na dziedzińcu panuje piknik. Bawiące się dzieci, dowcipkujące kobiety, bardziej skupieni mężczyźni. Stoi też skarbiec meczetu, który może otworzyć tylko pięć osób jednocześnie, bo jest zamknięty na pięć spustów i każdy ma jeden klucz. Ściany meczetu kiedyś ozdobione były w całości złotozielonymi mozaikami, wiele z nich zachowało się, ale dużą część strawił pożar w XIX wieku.

Wejście po prawej stronie okupowane jest głównie przez szyitów (to jeden z dwóch głównych nurtów w islamie, obok sunnitów). Znajduje się tam grób wnuka Proroka, Ali-Husajna, którego szyici uważają za prawowitego spadkobiercę i kalifa po Mahomecie. Ludzie dotykają krat i płaczą. – Skąd pan jest? – młody muzułmanin wyrasta jakby spod ziemi. Przedstawia się jako Tarek, mówi, że lubi szkolić swój angielski i dlatego zaczepia cudzoziemców. Krótka pogawędka zamienia się w ponadgodzinną rozmowę. Tarek wykłada mi islam, ja staram się przybliżyć podstawowe prawdy chrześcijaństwa. – Chrześcijaństwo kojarzy mi się z handlem odpustami w średniowieczu i z krucjatami – mówi otwarcie. Nie słyszał nawet o tym, że św. Paweł miał coś wspólnego z Damaszkiem.

Z wypiekami na twarzy słucha zatem o Bożym miłosierdziu, o Zmartwychwstaniu, o tym, że Bóg kocha każdego człowieka. – Muzułmanina też? – jest szczerze zdumiony, że chrześcijaństwo nie odrzuca nikogo. – A Bush jest chrześcijaninem? – mam wrażenie, że w tym pytaniu jest nie tyle prowokacja, co szczere zdziwienie. Bo słowa „łaska”, „miłosierdzie” trochę mu nie pasują do jego obrazu prezydenta mocarstwa. – Tyle mówicie na Zachodzie o prawach człowieka, a wspieracie ciągle Izrael, który te prawa nieustannie łamie – mówi z wyrzutem. Twierdzi, że Syria już była gotowa uznać państwo Izrael, ale przeszkodą, jego zdaniem, jest okupacja Wzgórz Golan.

Muezin wzywa do modlitwy popołudniowej. Nie wypada więc dalej dyskutować o polityce. Przy wyjściu „dozorca” widzi moje zainteresowanie kamieniem, z wypisanym imieniem Ali-Husajna, wnuka Proroka. Uśmiechem daje do zrozumienia, że mogę go sobie wziąć na pamiątkę. Minaret Jezus znowu świeci kolorem raju. W Koranie jest taki opis wiecznego szczęścia człowieka: „Będzie nosił szatę z zielonego jedwabiu”. Oni wszyscy wierzą, że Tam będzie zielono