Populizm jest krótkowzroczny

publikacja 08.10.2018 06:00

O starzejącej się Europie, „platonicznej islamofobii” i pierwszym miejscu Polski w pewnej statystyce mówi ks. prof. Janusz Balicki.

Populizm jest krótkowzroczny

Krzysztof Błażyca: „Migracje, tożsamość i bezpieczeństwo Europy” – tak nazywają się nowe studia podyplomowe, które ruszają jesienią w Instytucie Politologii UKSW… [studia od tego semestru nie ruszyły z powodu zbyt małej liczby kandydatów, organizatorzy zapraszają za pół roku - red.]

Ks. prof. Janusz Balicki: Idea zrodziła się po konferencji Międzynarodowej Federacji Uniwersytetów Katolickich w zeszłym roku na Gregorianum, gdzie zapadła decyzja, że poszczególne uczelnie katolickie przygotują konkretne działania dotyczące kwestii migracji, najbardziej potrzebne w ich krajach. Spotkało się to z gorącym poparciem papieża Franciszka. Doszliśmy do wniosku, że roczne studia podyplomowe, które łączyłyby solidną wiedzę nt. mechanizmów, przyczyn i krajów migracji z akcentem etycznym byłyby bardzo wskazane w Polsce.

Będą kandydaci przy obecnym podejściu do imigrantów i uchodźców w naszym kraju?

Mam nadzieję, że tak. Biskup Krzysztof Zadarko, przewodniczący Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek, wspólnie z rektorem UKSW ks. prof. Stanisławem Dziekońskim przygotowali prośbę do wszystkich biskupów diecezjalnych w Polsce o skierowanie na studia przedstawicieli diecezji (księży, katechetów czy innych osób świeckich). Informacja o tej inicjatywie dotarła również do organów zajmujących się migracjami przy Stolicy Apostolskiej. Brak kandydatów przy międzynarodowym nagłośnieniu tych niezwykle potrzebnych studiów byłby rzeczywiście niekorzystny wizerunkowo dla naszego kraju. Potwierdzałby istniejące już stereotypy…

Można zrozumieć reakcje społeczne. Z napływem imigrantów i uchodźców wiążą się poważne zagrożenia. Czy będą poruszane tego typu zagadnienia?

Oczywiście! Studia do rzetelna wiedza pozbawiona ideologii. Tej wiedzy chyba „trochę” brak, bo czym wyjaśnić fakt, że badania przeprowadzane w Europie przez różne ośrodki wskazują, że w Polsce przy najmniejszym w Europie procencie imigrantów i uchodźców z krajów muzułmańskich występuje jeden z najwyższych czy nawet najwyższy poziom lęku przed nimi? Według badań Chathamhouse z lutego 2017 r. przeszło 71 proc. polskiego społeczeństwa uważa, że wszelka imigracja z krajów muzułmańskich powinna być wstrzymana. Wyprzedziliśmy nawet Węgry, gdzie wskaźnik ten wynosi 64 proc. Z kolei inne badania są jeszcze bardziej szokujące. Sprawa przyjmowania imigrantów, w tym uchodźców z krajów muzułmańskich, wywołuje tak wielki opór w Polsce, że 56,5 proc. społeczeństwa jest gotowa zrezygnować z funduszy unijnych, a ponad 51,2 proc. opuścić UE niż ich przyjąć (IBRIS 2017).

Czym można wytłumaczyć takie postawy?

Myślę, że brakiem wiedzy przy ciągłym formowaniu przez media różnego rodzaju stereotypów. W Polsce szczególnie silnie występuje postrzeganie muzułmanów jako terrorystów, dżihadystów, gwałcicieli, ludzi niecywilizowanych. Te postawy lękowe można spotkać nawet w środowiskach uniwersyteckich i niestety również w Kościele. Słychać wypowiedzi, że od czasu pojawienia się migrantów w jakimkolwiek kraju dochodzi zawsze do napadów, morderstw, gwałtów, zamachów i powinniśmy robić wszystko, by oddalić od siebie takie niebezpieczeństwo.

Kraje, które przyjęły muzułmanów, doświadczają zamachów terrorystycznych…

Będziemy poruszać problem terroryzmu islamskiego. To nie jest tak, że muzułmanie chcą dostać się do Europy po to, aby wysadzić się w powietrze. Terroryzm nie został wymyślony przez muzułmanów. Występował już dużo wcześniej, zanim rozwinęły się wspólnoty muzułmańskie w Europie Zachodniej. Gdybyśmy wpisali sobie w wyszukiwarkę internetową tekst: „People killed by terrorist attacks in western Europe 1970–2017”, zaskoczyłby nas fakt, jak niewielki udział mieli w zamachach muzułmanie. Polsce mogą grozić zamachy terrorystyczne, ale nie z powodu ewentualnego przyjmowania imigrantów z krajów muzułmańskich, a z powodu demonstrowania wrogości do islamu, o czym jest już głośno na całym świecie. Wystarczy znaleźć w internecie informacje katarskiej telewizji Al-Dżazira z ubiegłorocznego Święta Niepodległości w Warszawie, gdzie pewne grupy „patriotyczne” szły w pochodzie z antyislamskimi banerami…

Innym szokującym przykładem była reakcja polskich internautów na tragedię u wybrzeży Libii w 2017 r. Na Morzu Śródziemnym odnaleziono wówczas rozszarpane przez rekiny ludzkie szczątki; życie straciło co najmniej 30 osób, w tym troje dzieci, a 40 osób uznano za zaginione. W związku z tragedią pojawiło się przynajmniej kilkaset wpisów typu: „Jeśli sobie służby nie radzą z migrantami, to rekiny wzięły sprawę w swoje ręce”; „Nawet rekiny poznały się na tych islamistach”; „Przykro mi, bo rekiny mogły się zatruć najeźdźcami muzułmańskimi” itd.

To rzeczywiście szokujące, ale przecież rząd i polskie organizacje humanitarne pomagają ofiarom wojny w Syrii na miejscu.

Bardzo ważne jest dostarczanie pomocy dla szpitali w Syrii. Mamy tam ok. miliona kalek, w tym 260 tys. dzieci bez rączek, bez nóżek. Jeśli więc są organizacje, które chcą sprowadzać takie dzieci do Europy, to trzeba je wspierać. Tak naprawdę to osoby z zachodniej Europy zaangażowane z motywów religijnych w pracę na rzecz imigrantów i uchodźców nie mogą zrozumieć, dlaczego Polska nie poczuwa się do solidarności w kryzysie migracyjnym. Na zjeździe Krajowych Dyrektorów Duszpasterstwa Migrantów w Europie w Sztokholmie w lipcu tego roku, w którym uczestniczyłem na prośbę bp. Zadarki, jeden ze szwedzkich duchownych zwrócił się z apelem do polskich biskupów, aby zadbali o bardziej pozytywną edukację naszych duchownych nt. imigrantów i uchodźców, którzy przyjeżdżają pracować do Szwecji…

A jednak łatwo „łykamy” negatywne nastawienie wobec migrantów…

No właśnie. Trafnie to ujął dominikanin o. Maciej Zięba, stawiając pytanie, co się stało z tym społeczeństwem, które pozwoliło sobie narzucić patrzenie na drugiego człowieka nie przez pryzmat religii, lecz polityki, socjologii…

Jaki wpływ będą miały migracje z innych kontynentów na dalsze losy Europy?

Migracje zawsze były częścią historii ludzkości i dzięki nim ludzkość mogła się rozwijać. Na skutek procesów demograficznych w XIX wieku w biednej i utrzymującej się głównie z rolnictwa Europie pojawił się wyż demograficzny. Gdyby nie migracje do Ameryki czy Australii, nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy naszego kontynentu. Od połowy XIX wieku do I wojny światowej Europę opuściło ponad 50 mln ludzi.

Obecnie podobne zjawisko jak w XIX-wiecznej Europie występuje w krajach rozwijających się w Afryce i Azji. Europa jest w fazie braku zastępowalności pokoleń (TFR poniżej 2,1). Następuje więc proces starzenia się Europy i powolny ubytek liczby mieszkańców. Natomiast Afryka w 2050 r. przy występującej tam biedzie podwoi swoją ludność.

Dla obecnych procesów migracyjnych niezwykle ważne jest psychologiczne „kurczenie się” naszej planety powodowane rozwojem środków komunikacji. Wpływ na to ma m.in. rozwój internetu i telefonii komórkowej, dzięki czemu mieszkańcy Afryki mogą łatwo zobaczyć, jak wygląda życie w bogatej Europie….

Huntington sugerował możliwość „zderzenia cywilizacji”. Islam to obecnie najszybciej rozwijająca się religia…

Oczywiście trudno przewidzieć, co się będzie działo. Wiemy jednak, że już teraz muzułmanów jest na świecie więcej niż członków Kościoła katolickiego, choć łącznie chrześcijanie wszystkich wyznań nadal stanowią największą społeczność wyznaniową. Jednak według prognoz od 2070 r. islam będzie wychodził na pierwsze miejsce. Trzeba jednak podkreślić, że muzułmanie jako tacy nie chcą mieć nic wspólnego z terrorystami. Jak podaje Pew Research Center (Loay Mudhoon, „Islam does not stand in antithesis to the West”, grudzień 2017), 80 proc. muzułmanów w Europie jest „zsekularyzowanych”, spada uczestnictwo w praktykach religijnych, następuje przejmowanie postaw zbliżonych do mieszkańców Europy. Zarówno nasze badania w Newham College („The Pendulum Culture? Integration of Young Muslim Immigrants in East London”), jak i te przeprowadzone w 2016 r. w meczetach w Londynie i Liverpoolu pod pretekstem prośby o pomoc w przygotowaniu Polski na przyjęcie uchodźców z krajów muzułmańskich wskazywały na wysoki stopień integracji badanych.

Czy zdarza się, że muzułmanie w Europie przechodzą na chrześcijaństwo?

Oczywiście, na wspomnianym spotkaniu w Szwecji przedstawiciel Austrii podawał, że istnieje dość zauważalny proces zainteresowania muzułmanów, zwłaszcza z Afganistanu, chrześcijaństwem. Według niego konwersje sięgają nawet 500 osób rocznie. Może ktoś twierdzić, że są one podyktowane chęcią uzyskania pozwolenia na pobyt. Wiedząc jednak o karach za apostazję w islamie, należy wątpić, czy ktoś by się na to odważył bez głębszej motywacji.

Jak Ksiądz widzi relacje chrześcijańsko-islamskie w perspektywie imigracji z krajów muzułmańskich?

Procesy migracyjne będą się nasilać, dlatego potrzeba współpracy we wspólnym rozwiązywaniu problemów. Populizm i izolacjonizm są krótkowzroczne, a co za tym idzie – niebezpieczne, bo radykalnym grupom zależy na wytworzeniu konfliktu pomiędzy światem muzułmańskim a chrześcijańskim. A niechęć do muzułmanów to woda na młyn dla organizacji radykalnych. Tak łatwiej pozyskać rekrutów do ataków terrorystycznych. Warto przytoczyć słowa Emilio Plattiego, dawnego profesora Uniwersytetu Leuven w Brukseli, który w czasie powtarzających się zamachów terrorystycznych IRA powiedział, że jeśli Zachód nie zaangażuje się w dialog z umiarkowanym islamem, to cały świat stanie się jedną wielką Irlandią Północną.

Jakie więc wyzwania stawia kryzys migracyjny przed Kościołem w Polsce?

Dziś wielkim problemem Europy jest stosunek do tych, którzy pukają do jej bram. Dane dotyczące śmierci tych, którzy próbowali dotrzeć na nasz kontynent, są przerażające. Na Saharze jest masa bezimiennych grobów. Od 2000 do 2017 r. w Morzu Śródziemnym utonęło przeszło 33 tys. migrantów. W samym roku 2016 zginęło tam ponad 4,5 tys. osób. Padają one ofiarami przemytników i handlarzy ludźmi. Kościół może zrobić wiele na rzecz pozytywnego nastawienia do osób podejmujących tak desperacki krok jak podróż do Europy. Chodzi przecież o Europę, która podkreśla swój humanizm, otwarcie na drugiego człowieka w potrzebie…

A co z utrzymaniem „chrześcijańskiej tożsamości Europy”, jeśli się wpuści niekontrolowaną liczbę przybyszów?

Nikt tu nie mówi o niekontrolowanym procesie. Proces ten musi być pod kontrolą. To jest wielkie wyzwanie. Jeśli chodzi o „chrześcijańską tożsamość Europy”, to nie można zapominać, że istotą chrześcijaństwa jest prawda o tym, że niezależnie od tego, gdzie żyjemy, jaki mamy kolor skóry, jaką kulturę czy religię, jesteśmy dziećmi jednego Ojca. Rozwiązując problem imigracji, także w aspekcie „chrześcijańskiej tożsamości Europy”, nie możemy o tym zapomnieć. Można mieć wiele uwag pod adresem zachodnich społeczeństw, ale one poprzez swoje doświadczenia wielokulturowe wyprzedzają nas mocno nie tylko w chrześcijańskim, ale i ludzkim nastawieniu do „obcego”.

Nie zapomnę wypowiedzi kogoś, kto aktualnie pracuje na rzecz uchodźców z Syrii. Zauważa on, że obecna sytuacja jest historycznym wyzwaniem dla osób, które są teraz odpowiedzialne za politykę migracyjną i uchodźczą w poszczególnych krajach Europy (nie miał na myśli polityków z Brukseli), i nie chciałby być w ich skórze na sądzie Bożym…

TAGI: