Nauczeni w domu

Grzegorz Brożek

publikacja 17.01.2019 11:00

Biskup Małysiak odbierając medal "Sprawiedliwy wśród narodów świata" tłumaczył krótko dlaczego ratował Żydów: "Jezus Chrystus nauczył nas, aby kochać każdego".

Nauczeni w domu Grzegorz Brożek /Foto Gość Miejsce straceń 10 tys. polskich obywateli, w tym wielu Żydów, w lesie Buczyna w Zbylitowskiej Górze koło Tarnowa

17 stycznia obchodzimy w Kościele w Polsce Dzień Judaizmu. Centralne, ogólnopolskie obchody odbywają się w Łodzi. - Potrzebujemy dziś mocnego znaku, który przekształca przeszłość, odwraca przeszłość. (…) Musimy się razem spotykać także przed Panem Bogiem i razem modlić się o jedność, o pokój w świecie - pisał zapraszając wiernych do udziału metropolita łódzki abp Grzegorz Ryś.

Takim znakiem zmieniającym bieg świata było ratowanie przez Polaków Żydów w czasie II wojny światowej, w okupowanej Polsce. Kiedy nieżyjący już bp Albin Małysiak z Krakowa odbierał tytuł „Sprawiedliwy wśród narodów świata” przyznany mu przez Yad Vashem na pytanie, dlaczego to robił odpowiedział krótko: „Jezus Chrystus nauczył nas, aby kochać każdego”. Udzielanie Żydom pomocy przez Polaków było wprost pójściem za wezwaniem Ewangelii, heroicznym naśladowaniem Jezusa. Prof. Jan Żaryn z IPN mówi, że o tym, że Polacy w czasie II wojny światowej ratowali Żydów decydowała niechęć do Niemców, ale „z drugiej strony religijność, czyli katolicki wymiar miłości bliźniego”.

Nauczeni w domu   Grzegorz Brożek /Foto Gość Miejsce straceń 10 tys. polskich obywateli, w tym wielu Żydów w lesie Buczyna w Zbylitowskiej Górze koło Tarnowa Wśród ratujących, także u nas w diecezji, nie brakowało księży. Wśród wyróżnionych tytułem „Sprawiedliwy wśród narodów świata” jest m.in. ks. Aleksander Osiecki, urodzony w Lusławicach tarnowski kapłan, proboszcz w Siedliskach-Bogusz i Brzeźnicy koło Dębicy.

Osiecki był kapelanem wojskowym. Po wikariacie w Nowej Jastrząbce w 1923 roku został proboszczem w Siedliskach-Bogusz. Tu nadał wystrój kościołowi parafialnemu, wybudował wikarówkę. Jednak szukał zmiany. - On szlachcic nie znajdował zrozumienia u potomków Szeli - pisze historyk ks. dr Adam Nowak w biogramie Osieckiego. Do parafii w Siedliskach-Bogusz należała także Smarzowa, w której mieszkał niespełna 100 lat wcześniej przywódca rabacji chłopskiej Jakub Szela. Przez zamianę ks. Osiecki przeniósł się do Brzeźnicy koło Dębicy. Był rok 1935. Cztery lata później do rodzinnej wsi wraca Oskar Haber, dotąd dentysta w Krakowie, Żyd. Poznaje Frydę Himmelbau i w 1940 roku biorą ślub. Osiecki poznaje się z Haberem i zdaje się darzą się sympatią. Haberowie szybko trafiają do obozu Pustków, ale dentysta może czasem przebywać poza nim. Ksiądz Osiecki jest jednym z jego pacjentów. Na prośbę Żyda „ksiądz Osiecki niezwłocznie wydał Haberom metryki chrztu i akt zawarcia małżeństwa, które były konieczne do wyrobienia polskich kenkart”, czytamy na stronie Muzeum Ulmów. Od tej chwili nazywają się Roman i Anna Pawełek. Uciekają z obozu. W sierpniu 1942 roku ksiądz Osiecki umieszcza Pawełków w gospodarstwie swojej rodziny, które mieściło się w Jurkowie koło Czchowa.

Nauczeni w domu   arch. parafii Brzeźnica Ks. Aleksander Osiecki Żydzi spędzają tam prawie rok, pomagając w pracy. Nawiązują znajomość z innym pracownikiem Franciszkiem Musiałem. Tymczasem w Jurkowie o Haberów rozpytują Niemcy. Musiał przeprowadza Żydów do domu mieszkającej na uboczu swojej siostry i jej męża, Anny i Jana Stalmachów w Tworkowej. Nie było to jednak bezpieczne miejsce, bo syn Stalmachów, Adam, który w czasie wojny zdał maturę, należał do Armii Krajowej, a zajmował się m.in. przenoszeniem meldunków. Dom narażony był na obserwację, rewizje. - Pomimo jego działalności w konspiracji i związanego z tym zagrożenia, Stalmachowie nie przerwali akcji udzielania pomocy Żydom - pisze dr Martyna Grądzka-Rejak w historii ocalonych Haberów. Co ciekawe, ów Adam, który też miał udział w akcji ratowania Haberów, po wojnie zostaje księdzem. Proboszczuje m.in. w Łękach Górnych, Iwkowej, a pod koniec życia pracuje w Austrii. Umiera w 1991 roku. Pochowany w Tymowej.

Eugeniusz Szyfner z Chorzelowa także, wraz z matką, został odznaczony za ratowanie Żydów medalem „Sprawiedliwy wśród narodów świata”. - Gdybym miał ryzykować życie jeszcze raz, zrobiłbym to bez zastanowienia, bo to, czego uczono mnie w domu rodzinnym, i co ja sam mogę przekazać swoim trzem córkom, to szacunek dla życia i drugiego człowieka - mówił. Na szczęście podobnych do Szyfnerów, ludzi heroicznej odwagi, bohaterstwa, a zarazem pełnych człowieczeństwa nie brakowało na polskiej ziemi.