Polka z serca, z rozumu Żydówka

GN 19/2019 |

publikacja 09.05.2019 00:00

– Mieszkam już 50 lat w Izraelu, ale czuję się Polką – mówi Irena Efron z Jerozolimy. – I sama lubię to podkreślać. Przecież nadal myślę po polsku.

Polka z serca, z rozumu Żydówka henryk przondziono /foto gość

W czerwcu skończę 83 lata. Tacy jak ja, nazywani „ocalonymi z Zagłady”, już się kończą. Ale nasza opowieść nie może się skończyć.

Miałam pięć lat

Ja jestem jakaś inna. Może przez ten związek moich rodziców… Moja mama Elza była Żydówką, a ojciec Józef – Polakiem. Pobrali się przed wojną we Lwowie, a ich małżeństwo nie było takie proste. Rodzina mamy była bardzo pobożna, a ojca – katolicka. Mama czekała aż 12 lat, żeby wyjść za ojca. Pobrali się dopiero wtedy, kiedy umarł jej dziadek, bo nie chciała urazić jego uczuć religijnych. Takiej miłości, jaką ojciec okazał mojej matce, nigdzie nie widziałam. To było coś nieprawdopodobnego, jak podczas wojny ratował ją i mnie. Przez cały ten czas musiałyśmy się ukrywać, bo było niemożliwe, żeby mama wyszła na ulicę. Była bardzo ładna, ale też bardzo żydowska. Ja też nie miałam nic wspólnego ze słowiańskim typem urody. Pamiętam, jak rodzice posłali mnie do szkoły, ale tam nie było mi za dobrze, bo dzieci wołały na mnie „Żydówka”. Nie wiedziałam, co to znaczy, ale ojciec w końcu zakazał mi chodzić na zajęcia i tak skończyły się nieporozumienia. Kiedy we Lwowie zaczęła się wojna, miałam pięć lat i mocno to odczułam. Ukrywanie się było bardzo trudne, zwłaszcza z powodu Ukraińców. Natychmiast po wkroczeniu Niemców wpisali się na folkslisty i wydawali Żydów. Każdy ślad Żyda tropili nie tylko Niemcy, nie bardzo orientujący się, kto jest jakiej narodowości, ale właśnie Ukraińcy, którzy wiedzieli, kto kim jest. Razem z mamą nieustannie zmieniałyśmy kryjówki, które znajdował nam ojciec. Kiedyś schroniłyśmy się na parterze domu na peryferiach miasta. Ukraińcy podpatrzyli, że ojciec stuka do drzwi w umówiony sposób. Następnego dnia czekali, aż mama mu otworzy, a wtedy na niego naskoczyli. Kazali mu się położyć na podłodze, zdjęli mu buty i zaczęli bić w pięty, a wiadomo, że to grozi udarem mózgu. Mama, widząc, co robią, krzyknęła: „Zostawcie go, to Polak, ja jestem Żydówką!”. Te słowa poskutkowały i wszyscy cudownie ocaleliśmy. Innym razem ojciec znalazł nam schronienie w eleganckim domu przy ul. Piłsudskiego we Lwowie, w którym od frontu mieszkał major SS. Kryłyśmy się z mamą w piecu, z którego wyniósł gruz.

Dostępne jest 29% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.