Magia i zabobony

Franceso Bamonte

publikacja 09.06.2010 11:44

Ilu chrześcijan miesza to, co święte z tym, co zabo­bonne, zupełnie bez rozeznania sprzeczności między tymi dwoma...

Magia i zabobony Jakub Szymczuk/Agencja GN

Słowo zabobon pochodzi z łaciny superstitio i oznacza bezprawne przedkładanie jednej rzeczy nad drugą. Odnosi się to do wszystkich form werbalnych i praktyk podobnych do świętych rytuałów, jak rów­nież do postaw, które przenosi się nad autentyczną praktykę religijną powodując jej zanik.

Istnieją dwa rodzaje zabobonów:

a) zabobon sensu stricto, kiedy rzeczy, które się wyko­nuje, mają jakiś związek z praktykami religijnymi taki­mi jak np. modlitwa, gesty, błogosławieństwa;

b) zabobon rzeczowy i sytuacyjny, kiedy te same rze­czy lub podobne wykonuje się bez łączenia ich z modli­twami lub praktykami religijnymi.

Kilka przykładów zabobonów sensu stricto:

  • powtarzanie jakiejś modlitwy określoną ilość razy gdyż w przeciwnym wypadku grozi jakieś nieszczęście;
  • traktowanie recytacji modlitw w określonej liczbie, w określone dni roku, czy tygodnia, jako niezawodny środek na uwolnienie takiej samej ilości dusz z czyśćca;
  • recytowanie modlitw z życzeniem, aby temu, komu życzymy źle, stało się coś złego;
  • pogląd, że woda święcona zebrana potajemnie z ja­kiejś liczby kościołów (np. siedmiu) jest skuteczna;
  • odmawianie modlitw na skrzyżowaniach dróg w okre­ślonych godzinach dnia lub nocy;
  • odmawianie samemu lub przez inne osoby różnych dziwnych modlitw w domach lub dokonywanie błogo­sławieństw z litaniami, przy użyciu świec, krucyfiksów w różnych kolorach, z zastosowaniem różnych substan­cji i kolorowych tasiemek.

W tej szczególnej formie zabobonów sensu stricto na­leży zwrócić uwagę na rytuały, znaki religijne i akty kul­tu. Rzeczywiście, sam Kościół zaprasza nas do ich wy­konywania. Mają one bowiem, odmawiane z wiarą i ufnością, zbliżać nas do Boga i do łączności z Nim. Natomiast wykonywane w błędnym nastawieniu we­wnętrznym mogą stać się zabobonem. I to właśnie (przypominają nam biskupi z Toscanii w dokumencie zatytułowanym „Co dotyczy magii i demonologii") zda­rza się wtedy, kiedy „wierzący jest świadom, że stosuje gesty chrześcijańskie, poprzez które wie, że działa Bóg i Jego łaska, lecz na płaszczyźnie emocjonalnej działa w nim pewna postawa magiczna, związana jedynie z pragnieniem osiągnięcia czegoś lub ucieczką od ja­kiejś nieosobowej siły, której się boi".

Jest to niebezpieczeństwo, przeciwko któremu ani księża ani wierni nie są zabezpieczeni. Dlatego wszy scy są zaproszeni przez toskańskich biskupów „do sta­łego odkrywania sensu autentycznego «rytuału Kościoła», na bazie pełnej dojrzałości wiary i rzeczywistej zgod­ności między tym, w co się wierzy, co się celebruje a jak się postępuje w życiu. Istnieje bowiem nierozerwalny związek pomiędzy wiarą, kultem a byciem chrześcija­ninem".

Zabobon rzeczowy i sytuacyjny                     

Z tym rodzajem zabobonu spotykamy się wtedy, gdy ktoś przypisuje pewnym rzeczom moc, bazując na ich naturze. Moc, którą rzekomo te rzeczy powinny posia­dać, jest niezależna od tego, jakie są działania człowie­ka. Ten zaś konsekwentnie uzależnia od niej swoje za­chowanie. Kto praktykuje takie zabobony, myśli, że nawet poprzez kontakt z określonymi rzeczami przywo­łuje szczęście lub też nieszczęście. Jego działanie ogra­nicza się do prób wejścia w kontakt z tym, co przynosi szczęście (np. jakiś amulet) i unikania tego, co przynosi nieszczęście (np. nie podróżuje w określone dni, nie wy­najmuje w hotelu pokoju o numerze 13 lub 17, unika spotkania z określonymi zwierzętami). Oto spis takich zabobonów

Rzeczy, które rzekomo mają przynosić nieszczęście:

  • czarny kot, który nam przebiega drogę;
  • spotkanie sowy;
  • przejście pod schodami;                  
  • zbić butelkę z olejem;               
  • rozbić lusterko;
  • założyć ręce jedna na drugą, kiedy ktoś się z nami wita;
  • rozłożyć parasol w domu;
  • położyć kapelusz na łóżku;
  • otrzymać w podarunku chusteczki;
  • trzymać nogi skrzyżowane, jeśli kobieta jest w ciąży lub też przyszywać guzik do ubrania w momencie, gdy ma się je na sobie;
  • kupić wózek dla dziecka jeszcze przed jego narodze­niem;
  • rozpocząć podróż lub podejmować decyzje w pewnych dniach tygodnia lub miesiąca (np. we wtorek, w piątek, a szczególnie w piątek 13 lub 17. Znane jest to sławne zdanie „Ani we wtorek, ani w piątek nie zawiera się małżeństwa ani nie podróżuje".).                 
  • mieć do czynienia z liczbami 13 i 17 (w odniesieniu do tego typu zabobonu, warto zwrócić uwagę, że jest on bardzo rozpowszechniony w Stanach Zjednoczonych jak również w innych krajach. Rzeczywiście można tam spotkać przypadki, że piętro 13 czy 17 jakiegoś bloku, nie jest oznaczone odpowiednio tymi numerami, lecz 13 nazywane jest 12 bis, a 17 oznaczone jest jako 16 bis. Tak samo jeśli chodzi o miejscówki w samolotach. Nie ma miejsca 13 czy 17, a znajdziemy miejsce 12 bis i 16 bis).

Rzeczy, które mają przynosić szczęście, bądź chronią przed nieszczęściem:                                   

  •  skrzyżowane palce dłoni;       
  • robienie gestu rogów palcami;
  • dotknięcie żelaza, kiedy mówi się o jakiejś ryzykow­nej sprawie lub kiedy przejeżdża karawan bądź kiedy się słyszy syrenę. Takie samo działanie w analogicznych i tych samych przypadkach ma mieć dotykanie swoich genitaliów. Istnieją również zabobonne przyzwyczajenia. Bardzo rozpowszechnione są one nawet w języku po­tocznym. Na przykład często się słyszy: „dotknijmy żela­za, zróbmy rogi";
  • noszenie w kieszeni lub na szyi, na nadgarstku, łań­cuszka z czerwonym lub złotym rożkiem, zawieszanie go również na drzwiach domów lub na lusterku w samochodzie;
  • posiadanie w domu lub wożenie w samochodzie jako amuletu określonej maskotki z plastiku, która przedsta­wia garbatego w cylindrycznym kapeluszu, trzymające­go w jednej ręce końską podkowę a druga ręka pokazuje rogi skierowane w dół. Zamiast nóg maskotka kończy się formą rogu w czerwonym kolorze;
  • spotkać garbatego a lepiej jest jeszcze dotknąć jego garbu;
  • zawiesić na drzwiach domu podkowę, czosnek lub kukurydzę;
  • nosić różne wisiorki z kości słoniowej, koralu, czarne­go bursztynu, kłów, czarnych rąk lub znaków zodiaku itp.;
  • ubierać się w niektórych momentach życia np. na eg­zamin w szkole, na załatwienie jakiegoś interesu lub na spotkanie, w taki sam sposób jak w okolicznościach = szczególnie pozytywnych z własnej przeszłości;
  • jeść rodzynki lub soczewicę w noc sylwestrową w przekonaniu, że to przyniesie bogactwo;
  • wrzucać monety do fontanny myśląc o jakimś marzeniu;
  • znaleźć czterolistną koniczynkę;
  • w ostatni dzień roku kalendarzowego ozdabiać dom jemiołą; zakładać w noc sylwestrową bieliznę koloru czerwo­nego.

Pomieszanie sacrum z zabobonem                          

Ksiądz Dario Betancourt w książce „Wstań i chodź" napisał: „Pewnego razu byłem w sklepie, w którym sprze­dawano przedmioty religijne, tzw. dewocjonalia. Pierwszą rzeczą, jaką zaobserwowałem zaraz po wejściu do tego sklepu, był obraz Maryi udekorowany świateł­kami fluorescencyjnymi. Pochwaliłem właściciela skle­pu za jego szczególne oddanie Maryi. On zaś powiedział mi, że modli się do Niej prosząc o opiekę. Wychodząc ze sklepu, zauważyłem na drzwiach zawieszony czosnek i podkowę. Zapytałem właściciela: «Co to znaczy?» «To są przedmioty, które przynoszą szczęście» - odpowie­dział właściciel. Patrząc na obraz Maryi, powiedziałem mu: «Dlaczego trzymasz ten obraz tutaj?». «Aby mieć więcej szczęścia» - odpowiedział właściciel".

Ilu chrześcijan miesza to, co święte z tym, co zabo­bonne, zupełnie bez rozeznania sprzeczności między tymi dwoma. Na przykład noszą łańcuszek na szyi z obrazem lub symbolem wiary chrześcijańskiej (który oznacza dla nich jedynie przynależność do Kościoła lub co najwyżej szczególne nabożeństwo) razem z talizmanami różnych rodzajów otrzymanymi najczęściej od wróżbitów.

Korespondencyjny łańcuszek zabobonów

Czasami otrzymuje ktoś anonimowy list, w którym ktoś inny nakazuje, aby rozesłać kopię tego listu, za­wsze w formie anonimowej, do innych osób. Zazwyczaj ma się to odbyć w krótkim czasie, np. w ciągu czterech dni. Jeśli to wykona, obiecane ma szczęście, najczęściej sukces finansowy i inne dobrodziejstwa. Jeśli natomiast nie wykona tego polecenia, może oczekiwać niekończą­cych się tragedii, włączając w to także własną śmierć lub osób bliskich, która ma nadejść w krótkim czasie.

Jest to forma zabobonu, która istnieje już od wielu lat. Powód jest prosty. Jest mianowicie wiele osób, któ­re czytają te listy i wykonują polecenia w nich zawarte nie tyle w nadziei, że spełni się obietnica szczęścia, jak w obawie, że może naprawdę stać się coś złego, jeśli tego nie zrobią. Przykro patrzeć, jak osoba obdarzona rozu­mem a w szczególności chrześcijanin, daje się zastra­szyć i wierzy w to wszystko. Ten sam system łańcuszka rozpowszechniany jest również na banknotach o nominale tysiąca lirów.                                                 

Zabobon alimentacyjny

Jeszcze innym łańcuszkiem zabobonów, istniejącym od kilku lat, jest tzw. „tort ojca Pio" inaczej zwany tak­że „tortem szczęścia". Otrzymuje się kuleczkę ciasta zwaną „matką", którą trzyma się siedem dni w mące. Po siedmiu dniach, przed włożeniem wszystkiego do pieca, odkrawa się kawałek ciasta, w celu zrobienia kolejnych trzech kulek, dla trzech osób, które następ­ nie mają zrobić to samo i przekazać kulki ciasta kolej­ nym osobom.                                                                                          ;

Nie ma żadnej wątpliwości, że ojciec Pio nie ma nic wspólnego z tym „tortem szczęścia!" Jego imię jest tu­taj wykorzystane wyłącznie, aby sprawić wrażenie reli­gijności. Jest to po prostu praktyka zabobonu alimen­tacyjnego, nie tylko śmieszna lecz wręcz bardzo obraźliwa w stosunku do błogosławionego ojca Pio z Pietralciny.

Nowa praktyka „magiczna roślina"

Nową formą zabobonu rozpowszechnioną w tych ostatnich latach, jest „magiczna roślina" lub „roślina egipska" zwana również „rośliną szczęścia". Należy ją podlewać raz dziennie herbatą. W momencie podlewa­nia myśli się o jakimś marzeniu i wypowiada się okre­ślone słowo.

Raz na tydzień rozkwita kolejna roślina. Po trzech tygodniach ma się więc już trzy rośliny, które należy dostarczyć trzem różnym osobom. Muszą one powtó­rzyć analogiczną operację. Po przekazaniu trzeciej rośli­ny, roślinę matkę należy wyjąć z ziemi, owinąć w białe prześcieradło i pozostawić do wysuszenia. Jeśli uschnię­ ta roślina skamienieje, dana osoba będzie miała dużo szczęścia.   

                            

Analiza kilku form zabobonu

Wróżenie

Co to znaczy „wróżyć?" Uważać, że jest się w stanie doświadczać i komunikować na różne sposoby z ukrytą rzeczywistością, która na normalnej płaszczyźnie pozna­nia pozostaje dla nas nieznana (również w naszej wierze religijnej).

Człowiek dąży do poznania rzeczy ukrytych, szcze­gólnie, jeśli chodzi o przyszłość. Pragnienie to samo w sobie jest zrozumiałe i usprawiedliwione. Istnieją od­powiednie, racjonalne sposoby, którymi próbuje się usa­tysfakcjonować to pragnienie. I tak np. futurologia, uprawiana przez uczonych na bazie praw psychologicznych, socjologicznych, próbuje odkryć prawdopodobną przyszłość historii i uporządkować ją. Tak też na dro­dze wiedzy naturalnej, określone zjawiska fizyczne mogą być przewidywane przez badanie ich przyczyn. I tak np. meteorologia przewiduje pogodę a astronomia zaćmienia słoneczne. Wróżenie natomiast próbuje in­nych dróg w celu poznania tajemniczych lub przyszłych rzeczy. Są to sposoby fałszywe i kłamliwe. Mamy do czynienia na przykład:

- ze spirytyzmem ukierunkowanym na wróżenie, tzn. wzywanie zmarłych lub duchów, aby wypytać ich o przyszłość (w przekonaniu, że oni ją znają) lub o radę, albo o jakiekolwiek inne rzeczy;

- z astrologią, która jest formą wróżbiarstwa, kiedy na podstawie położenia gwiazd i planet rości się sobie pra­wo do przewidywania przyszłości jakiejś osoby lub ogól­nie świata (istnieje jednak inna forma astrologii, która nie jest wróżbiarstwem);

- z wróżeniem z kart. Osoby, które praktykują ten ro­dzaj zabobonu, uważają, że mogą poznać rzeczy tajem­ne na podstawie kart tarota. Odgadują np. przyszłość danej osoby ze znaczenia, konwencjonalnego każdej kar­ty i według układu, w jakim są ułożone (karty tarota składają się z 78 kart, z których 56 tradycyjnych: kara, trefle, kiery, piki, plus 22 inne karty, zwane „wyższe arkana"). Jest to dzisiaj najpopularniejsza forma wróż­biarstwa;

- z chiromancją, czyli czytaniem z dłoni. Na bazie lek­tury linii papilarnych domniemywa się przyszłość i historię człowieka;                     

- z geomancją, która polega na przypisywaniu mocy wróżbiarskich jakimś przedmiotom poddawanym działaniom ziemskich sił (takich jak np. wahadełko, krysz­tałowa kula);

- z hydromancją, z aeromancją, z wróżeniem z ognia, z trzewi. Polega to na szukaniu znaków ujawniających fakty ukryte lub przyszłe w wodzie (wlewając kropelkę oliwy), w powietrzu, w ogniu, we wnętrznościach róż­nych zwierząt.

Magia                                                          

Co to jest magia? Magia to roszczenie zdobycia mocy i panowania nad tajemnymi mocami, tak dobro­czynnymi jak również szkodliwymi, w celu użycia ich do rządzenia według własnego upodobania losem czło­wieka i czerpania przy tym korzyści.

W magii nie chodzi już o przepowiadanie przyszłości (wróżenie), czy też o stawianie czoła we „właściwy" spo­sób tajemniczym siłom, np. spożytkowanie tych do­brych a unikanie tych złych. W tym przypadku sam czło­wiek próbuje stworzyć nadzwyczajne zjawiska używając ukrytych sił (mocy tajemnych).

Należy jednak zauważyć, że gdy proponuje się dobro, czy proponuje się zło, czyli gdy odwołuje się do tajem­nych mocy dobroczynnych (biała magia) lub też do du­chów lub mocy tajemnych szkodliwych (czarna magia), magia pozostaje zawsze w zupełnej sprzeczności z wiarą chrześcijańską. Niewątpliwie magia i religia mają coś wspólnego. W obu przypadkach wierzy się, że istnieje „coś" poza światem doświadczanym dla zmysłów. Duża różnica tkwi jednak w pojmowaniu tego „coś" i w rozumieniu re­lacji istniejącej między człowiekiem a tym „czymś".

Religia odnosi się do boskości, która jest z natury wolna od człowieka. Magia natomiast bazuje na sile pod­porządkującej, na działaniu, do którego człowiek jest zmuszany. Posłuszna i modląca się postawa człowieka religijnego różni się zupełnie od postawy pewnego sie­bie, dominującego i często niemoralnego maga, który uważa się za właściciela dobra i zła. W ten sposób moż­na wyjaśnić, że modlitwy i znaki krzyża świętego wyko­nywane przez magów, podczas ich seansów, nie są ni­czym innym jak tylko pustymi znakami, gdyż są zupełnie pozbawione świętości i znaczenia, jakie mają w wierze chrześcijańskiej.

Spotkanie z Chrystusem, które Kościół proponuje w sakramentach, jest bardzo odległe od jakiejkolwiek magii. Podczas gdy w magii człowiek uważa się za ini­cjatora, to Bóg w sakramentach, przygotowawszy czło­wiekowi drogę zbawienia, ofiaruje mu uczestnictwo w Jego Boskim życiu. Bóg połączył swobodnie (nawet, jeśli nie wyłącznie) ofiarę swojej łaski z rytem sakramen­talnym. Ryt sakramentalny może być konkretnym zna­kiem Jego zbawczego działania w stosunku do człowie­ka tylko wtedy, gdy człowiek idzie na spotkanie z Bogiem z wiarą i w wolnym posłuszeństwie, akceptu­jąc pokornie Jego ofiarę ze wszystkimi tego konsekwen­cjami. Magia natomiast jest zawsze atakiem na wolność, podczas gdy sakrament jest darem wolnej miłości Boga i apelem kierowanym do wolności człowieka.

Sakramenty i rytuały magiczne

Doktryna katolicka stwierdza, że sakrament jest sku­teczny ex opera operato, to znaczy sam z siebie, ze swej natury, zakładając, że spełnione są pewne warunki, które umożliwiają znak sakramentalny. On sam jednak jest w stanie działać własną mocą.

Należy jednak w tym sensie unikać magicznych in­terpretacji znaku sakramentalnego. Od takiej interpre­tacji jednak nie są wolni niestety niektórzy wierni. Wy­chodzą oni z dosłownych założeń uważając, że sakrament jest ważny sam z siebie bez względu na to, kto go sprawuje lub otrzymuje. Tak traktując tę kwe­stię, dochodzą do błędnych wniosków. Sądzą bowiem, że postawa osoby-podmiotu nie ma żadnego znacze­nia, bo i tak sakrament jest ważny, jakie by nie było nastawienie osoby, która go otrzymuje. Myślą, że wy­starczy pokropić się wodą święconą, by łaska ogarnęła duszę; wystarczy otrzymać Eucharystię, by łaska wzra­stała w duszy; wystarczy otrzymać rozgrzeszenie i grzechy zostaną wymazane itd. Sakrament w takim pojęciu byłby niczym innym jak rytuałem magicznym, pewnego rodzaju amuletem, talizmanem. Trzeba nato­miast pamiętać, że nastawienie podmiotowe nie jest przyczyną łaski, lecz warunkiem (sine quo. non) koniecz­nym, aby konkretny sakrament był skuteczny.

Zróbmy pewne porównanie: przyczyną, dla której jakaś roślina może rozkwitać i wzrastać, jest na przy­kład słońce, które rozgrzewa, woda, którą się podlewa. Ale jeśli nie wystawię rośliny na słońce, jeśli nie upra­wiam terenu, na którym rośnie, to i tak nic z tego nie będzie. Jeśli jednak już to zrobię, to i tak, ani słońce ani woda w tym przypadku nie będą wystarczające, a jeśli już, to nieznacznie. Nastawienie człowieka bardziej niż działać pozytywnie, działa negatywnie, to znaczy usu­wając przeszkody uniemożliwiające sakrament. Stąd wynika podstawowa ważność nastawienia człowieka, aby otrzymać iaskę sakramentu i otrzymać ją jak naj­obficiej. Nie wystarczy „chodzić do komunii", „chodzić do spowiedzi", aby otrzymać laskę sakramentu. Należy robić to z odpowiednim nastawieniem.

Zauważmy, że doktryna katolicka dotycząca sakra­mentów jest daleka od dwóch skrajnie przejaskrawio­nych nurtów myślowych: jednego, który przypisuje wszystko sakramentowi oraz drugiego, który przypisuje wszystko człowiekowi. Ta ostatnia postawa, popularna w środowisku protestanckim, przypisuje skuteczność sa­kramentu osobie, wierze i przede wszystkim zaufaniu.

W środowisku katolików łatwiej natomiast spotkać zwolenników pierwszego stwierdzenia, w którym odbiera się osobie jakąkolwiek aktywność, tym samym robiąc z niej pasywnego uczestnika rytuału, który może wyda­wać się magią. Dla ułatwienia zrozumienia tego rozróż­nienia między rytuałem religijnym a rytuałem magicz­nym, którego niezrozumienie powoduje powstanie wielu szkód moralnych u ludzi nawet wykształconych, lecz ignorantów na polu religijnym, zacytuję fragment książ­ki Gino Ragozzino Fenomen religijny.

„Wielki kapłan świątyni w Jeruzalem, z okazji święta Sukkot wylewał wodę na ołtarz wznosząc ramiona ku górze. Rytuał ten został zinterpretowany przez kogoś jako rytuał magiczny imitujący wywołanie deszczu. Nie można jednak absolutyzować tej interpretacji. Rzeczy­wiście, jeśli kapłan wylewając wodę na ołtarz uważał, że gest ten sam w sobie był w stanie wywołać deszcz, tym samym, dopuścił się działań magicznych w kontekście religijnym. Gdy natomiast kapłan uważał gest wylania wody na ołtarz tylko i wyłącznie jako symbol, uzależnia­jąc zjawisko występowania deszczu wyłącznie od wólnej woli Boga, wtedy jego działanie było aktem czysto religijnym".

„Na odwrót może zdarzyć się podczas rytuału ma­gicznego, kiedy to wróżbita, który „zaczyna działać" w jednym duchu, kończy rytuał na modlitwach. Zdarza się to wtedy, gdy nie czując się wystarczająco silnym w stosunku do ducha, którego wywołał (mowa tu więc o stosunku siły), ucieka się do modlitw (często wypoży­czonych z religii), ponieważ uważa, że może z nich czer­pać tę konstruktywną siłę, której potrzebuje. W takim przypadku modlitwa, jaki by nie był sens słów, prze­kształca się w formę magiczną."

Istnieją czarownice, których działanie i rytuały ma­giczne bazują na modlitwie Ojcze nasz i na znakach krzy­ża. W średniowieczu czarownik po wywołaniu demona odwoływał go tymi słowami: „Jako że przyszedłeś w imię Boga, przez imię, którym Cię wzywałem, idź w pokoju Bożym w miejsce, które jest ci przeznaczone na całą wieczność. Niech pokój będzie między nami a tobą i za każdym razem, kiedy cię wezwę, przyjdziesz w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen".

Bałwochwalstwo

Co to jest bałwochwalstwo? Bałwochwalstwo jest to oddawanie czci jakiemuś stworzeniu. Czci, która tak naprawdę należy się jedynie Bogu. Człowiek bałwochwalstwem deprawuje cześć Boską. Najcięższą formą bałwochwalstwa w dzisiejszym świecie jest satanizm, w którym adoruje się, wzywa, czci i modli do szatana a nie Boga.

Jak jednak podkreśla Anselm Guntchor (w książce Wezwanie i odpowiedź) istnieje również inna forma bał­wochwalstwa. „Absolutyzowanie i ubóstwianie rzeczy ziemskich w taki sposób, że nie ma miejsca na najmniej­sze kierowanie się ku Bogu, jest formą bałwochwal­stwa. W tym kontekście święty Paweł (por. Ef 5, 5 i Koi 3,5 ) zwraca uwagę na takie „wartości" ziemskie jak pie­niądze, seks, czy też inne formy np.: władza pojedyncze­go człowieka, władza państwa kolektywistycznego, państwa nacjonalistycznego, czysto ziemski rozwój, dobrobyt materialny".

Chrześcijaninowi i światu chrześcijańskiemu, który oddala się od Ewangelii, jedna rzecz manifestuje się ze szczególną jasnością: człowiek w głębi swojej natury jest ukierunkowany na Boga i na kult. Dlatego też albo czci prawdziwego Boga, albo czci stworzenie, z którego robi przedmiot swego uwielbienia. W ten sposób w głębi duszy ubóstwia samego siebie.

„Jednakże - przypomina Guntchor - przejście chrze­ścijanina do bałwochwalstwa odbywa się na różnych płaszczyznach. Może on oscylować niepewnie w róż­nych kierunkach, popadając w ubóstwienie różnych ziemskich rzeczywistości. Może też okłamywać same­go siebie praktykując w sposób zewnętrzny kulty chrześcijańskie, próbując ukrywać przed sobą samym i bliźnim wewnętrzne odstępstwo, które nastąpiło i powrót do ubóstwiania rzeczy ziemskich. Może rów­nież oddalać się od Boga otwarcie, by oddawać się zu­pełnie wartościom ziemskim. W tym ostatnim przypad­ku staje się rzeczą ewidentną, że człowiek nie może służyć dwóm Panom, Bogu i mamonie (por. Mt 6, 24). W taki sposób staje się on niewolnikiem ubóstwia­nych wartości ziemskich i zatraca jakiekolwiek upodobanie w rzeczach boskich i służenie prawdziwemu Bogu".

Zabobon a medycyna niekonwencjonalna

Podsumowując przytoczę fragment relacji, którą doktor Yalter Yersini przedstawił na piątym regionalnym Kongresie Stowarzyszenia Terapeutów Chrześcijańskich. Kongres ten mial miejsce w lipcu 1998 w Santaflavia (PA).

Czy Kościół wypowiedział się na temat medycyny nie­konwencjonalnej? Odpowiedź, jaką otrzymamy na tak postawione pytanie, jest pozytywna. Znajdziemy ją w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Również w dawniejszej przeszłości wypowiadano się na ten temat.

W Katechizmie pod numerem 2117 zostały szczegóło­wo wymienione medycyny nienaukowe i kontekst ich stosowania jako grzech przeciwko pierwszemu przyka­zaniu. Wylicza się tam zabobony, wróżenie i magię. Ka­techizm potępia wszystkie praktyki związane z magią i czarami, „przez które dąży się do pozyskania tajem­nych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnatu­ralną władzę nad bliźnim - nawet w celu zapewnie­nia mu zdrowia". Potem mówi: „uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wy­korzystywania łatwowierności drugiego człowieka" .

Ten bardzo interesujący tekst przypuszczalnie jest skierowany przede wszystkim do chrześcijan Trzeciego Świata, gdzie z powodu braku lekarzy i szpitali może być konieczne odwoływanie się do ludowych praktyk uzdrawiania. Niemniej jednak ewidentne jest, że odnosi się to również do medycyny niekonwencjonalnej. Nie bez powodu Światowa Organizacja Zdrowia w odniesieniu do medycyny niekonwencjonalnej używa sformułowa­nia „medycyna tradycjonalna". Tego samego zwrotu uży­wa kościół.

Jest to uzasadnione, jako że wiele form me­dycyny niekonwencjonalnej ma pochodzenie antyczne, egzotyczne. Z Katechizmu wynika, że nie każda praktyka jest dobra tylko dlatego, że jej celem jest uzdrowienie. Mówi dalej, że praktyki magii i czarów należy potępiać, nawet jeśli dążą do zapewnienia zdrowia bliźniemu. Nie jest prawdą, że cel uświęca środki. Cel musi być dobry, ale środki również. W Katechizmie nie bierze się pod uwagę nawet faktu, czy dana praktyka jest skuteczna czy też nie. Jeśli ktoś mówi: „To jest skuteczne" musimy odpowiedzieć: „Nic nie szkodzi". Kościół nie mówi, że praktyki medyczne „tradycyjne" są dozwolone, gdy są skuteczne. Fakt skuteczności nie jest kryterium dopusz­czalności.

Interesujące jest również to, że praktyki „nienaukowe" same w sobie nie są potępiane. Należy oddzielić opinię naukową od tej duszpasterskiej. Jasne jest przecież, że działania oparte na nauce i wiedzy mają przewagę nad metodami nienaukowymi, ponieważ po­siadają więcej elementów pozytywnych. Kościół jednak nie mówi, że to co alternatywne jest zabronione. Mówi jedynie, że takie metody należy dogłębnie przeanalizo­wać i dokonać rozsądnego rozróżnienia. Należy zbadać, czy nie ma w tym dwóch dodatkowych elementów: okultyzmu czyli wzywania złych mocy, jak również oszustwa, opartego na wykorzystaniu łatwowierności ludzkiej.

Jeszcze jedną ważną kwestią jest zakaz używania przez księży „wahadełka", czyli radiestezji, w celach wróżbiar­skich i jasnowidztwa. Należy unikać zamieszania. Kiedy jakiś kapłan dopuszcza się działań, które mogą dopro­wadzić do zamieszania, powoduje bez wątpienia zamęt i bałagan w ludzie Bożym. Dlatego też kapłani muszą się trzymać z daleka od tych rzeczy, o których nie wia­domo, czy są oparte na nauce i wiedzy, a którymi zaj­mują się środowiska okultystyczne.

Innym orzeczeniem Kościoła trochę odległym w cza­sie, lecz bardzo interesującym, jest list Świętego Oficjum skierowany do biskupów z 4 sierpnia 1856r. Jest to osąd Kościoła dotyczący medycyny niekonwencjonalnej, któ­ra w tamtych czasach nazywana była „magnetyzmem". Tekst brzmi: „Po wykluczeniu błędu, magii, jednoznacz­nego lub domyślnego wzywania demona, korzystanie z magnetyzmu, czyli zwyczajne użycie środków natural­nych, w innym razie dozwolone, nie jest moralnie za­bronione. Oczywiście, jeśli nie ma na celu nikczemne­go i nielegalnego działania. Stosowanie natomiast praw i środków naturalnych dla wyjaśnienia efektów nadprzy­rodzonych, w sposób naturalny, nie jest niczym innym jak oszustwem heretyckim i niedozwolonym".

Znaczy to, że hipnoza sama w sobie jest dozwolona jako zjawi­sko naturalne. Tak jest oczywiście do momentu, gdy nie zaczyna się jej używać do tego, co pozanaturalne. Wów­czas staje się niedozwolona.

Dalej czytamy w tekście: „Kiedy porzucając miłość do wiedzy i nauki, szukając ciekawostek powodujących ruinę dusz i szkodzących społeczeństwu, chwalą się zdobyciem jakiegoś prawa do określania przyszłości i w tym - za pomocą oszustwa lunatyzmu i jasnowidztwa - próbują dostrzec to, co nie­widzialne, wypowiadać się na temat religii, wywoływać dusze zmarłych, otrzymywać odpowiedzi, odkrywać rze­czy nieznane i dalekie a także z zuchwałością praktykują inne zabobony, dopuszczają się oszustwa i wywołują skandal uderzający w integralność dobrych obyczajów". Możemy spróbować zintegrować to, co zostało po­wiedziane w tych dwóch starych tekstach z tym, co mówi aktualny Katechizm Kościoła Katolickiego i podsumować w ten sposób: Kościół prosi o weryfikację czy w medycy­nie niekonwencjonalnej nie ma oszustwa, skażenia wia­ry, okultyzmu. W jaki sposób można dokonać tej wery­fikacji? Nie ufajmy temu, co się opowiada, nie dajmy wiary etykiecie, ale zobaczmy, co jest tam naprawdę.

 

Magia i zabobony   Tekst jest fragmentem z książki: "Magia, wróżby, zabobony" (rodział "Uwolnijmy się od zabobonów" str.51 - 66). Wyd. Salwator, Kraków 2001.

Książkę można nabyć w naszym sklepie - wystarczy kliknąć tutaj