Strzeżenie dobra wiary

Beata Zajączkowska

Chciałam napisać lekko i wakacyjnie. Nie wyszło. Za dużo krwi i cierpienia w ostatnich zaledwie dniach.

Strzeżenie dobra wiary

W niedzielę muzułmańscy ekstremiści okaleczyli w Indiach chrześcijańskiego profesora. Rzekomo obraził w przygotowywanym przez siebie teście egzaminacyjnym proroka Mahometa. Profesor publicznie przeprosił i powiedział, że nie uczynił tego celowo. Nie wystarczyło. Muzułmanie obcięli mu po prostu rękę i wyrzucili na ulicę. Poproszono mnie żebym coś więcej na ten temat napisała. Zaczęłam, więc śledzić azjatyckie agencje informacyjne i dosłownie przeżyłam szok.

Tylko jednego wieczora przeczytałam: W Chinach zasztyletowano katolickiego kapłana i siostrę zakonną; w Wietnamie zmarł chrześcijanin brutalnie torturowany przez komunistów za to, że stanął w obronie cmentarza na terenie, którego władze chcą wybudować ośrodek turystyczny; północnokoreański ewangelik zmarł w wyniku okrutnych tortur w więzieniu, ponieważ znaleziono przy nim Pismo Święte. W obliczu tych faktów drobiazgiem wydaje się to, że w Pakistanie z jadłodajni nie mogą korzystać ubodzy chrześcijanie, bo… No właśnie, bo wierzą w Chrystusa.

W czasie ostatniej audiencji środowej Benedykt XVI przywołał postać średniowiecznego teologa Jana Dunsa Szkota. Zapłacił on wygnaniem za wierność Kościołowi, kiedy podczas konfliktu króla Francji Filipa IV Pięknego z Bonifacym VIII nie chciał podpisać dokumentu skierowanego przeciw Papieżowi. „Ten fakt każe nam pamiętać, że tyle razy w dziejach Kościoła wierzący spotykali się z wrogością i doznawali nawet prześladowań z powodu swej wierności i przywiązania do Chrystusa, Kościoła i Papieża – mówił Ojciec Święty. – Patrzymy wszyscy z podziwem na tych chrześcijan, którzy uczą nas strzec jako cennego dobra wiary w Chrystusa.”

Okaleczony profesor przebaczył oprawcom. Przebaczyła im też jego 81- letnia matka na oczach której torturowano syna. Mimo zagrożenia życia tysiące ludzi wciąż wybiera Chrystusa i wyciąga ręce po Jego Ewangelię. Tam wiara się nie wypali, jak płomień, którego nikt nie podsyca.