Dwa lata w kajdanach

Beata Zajączkowska

GN 44/2020 |

publikacja 29.10.2020 00:00

Przez dwa lata na pustyni więzili go dżihadyści, nakłaniając do przejścia na islam. Ksiądz Pierluigi Maccalli przetrwał niewolę dzięki modlitwie różańcowej, której nauczyła go babcia.

Dwa lata w kajdanach Enrico Fantoni/Ropi /Zuma Press/ Forum

Gdy nadeszła wieść, że odzyskał wolność, w jego rodzinnej parafii rozdzwoniły się dzwony. A potem w całej diecezji Crema w północnych Włoszech. Gdy ks. Maccalli wspomina lata w niewoli, w jego oczach widać łzy. – Najtrudniejszy był moment, gdy po raz pierwszy założyli mi kajdany i łańcuchem przykuli do drzewa. Uwalniali mnie tylko wtedy, gdy musiałem pójść za potrzebą, ale i wówczas stało przy mnie dwóch uzbrojonych strażników – wspomina należący do Stowarzyszenia Misji Afrykańskich misjonarz. I dodaje z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru: – Czułem się jak syn św. Piotra w Okowach, który jest patronem mojej rodzinnej parafii w Madignano.

Musisz zostać muzułmaninem

Słońce chyliło się nad horyzontem. Po kolacji ks. Gigi, jak mówią o nim przyjaciele, poszedł do swego pokoju, by przygotować się do Mszy na następny dzień.

Nagle ciszę rozdarł odgłos nadjeżdżających motorów. Misjonarz myślał, że ktoś pilnie przyjechał po lekarstwa do działającej na misji w Bomoanga małej apteki. Gdy wyszedł przed dom, zobaczył uzbrojonych mężczyzn. Domagali się pieniędzy. Oddał im wszystko, co miał, ale oni związali mu ręce, wsadzili na motor i mimo jego wołania o pomoc niezatrzymani przez nikogo odjechali. – Porwali mnie w kapciach i piżamie. Nie mogłem się z nimi porozumieć, bo nie mówili po francusku ani w lokalnym języku. Jechaliśmy kilka godzin bez przerwy. Gdy następnego ranka rozejrzałem się po okolicy, zobaczyłem piasek i totalną pustkę. Nie wiedziałem, gdzie jestem, czułem się zagubiony – wspomina misjonarz.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.