Bez króli

Ks. Roman Tomaszczuk

publikacja 05.01.2011 14:10

Tysiąc lat temu tego samego dnia Kościół świętował dwa różne wydarzenia.

Bez króli   ks. Roman Tomaszczuk – Ikona Chrztu Pańskiego to jedna z ikon przeznaczonych na poszczególne święta kalendarza liturgicznego – wyjaśnia ks. Piotr Nikolski

Jest już po pogrzebie. Żeby wyjść z cmentarza, trzeba przejść obok cmentarnej kaplicy. Bardzo szczególnej, bo przylegającej do cerkwi pw. św. Mikołaja w Świdnicy. Na jej drzwiach z kolei od niedawna można przeczytać: „Szanowny Przechodniu! Drzwi świątyni są otwarte po to, byś tu wszedł. Nie przejmuj się tym, że nie wiesz, jak zachować się w cerkwi. Na pewno nie będziesz przeszkadzał podczas nabożeństwa, jeśli wejdziesz z bojaźnią Bożą. Zapraszamy wszystkich wierzących w Chrystusa do wspólnej modlitwy”.

Narodzony bez życia
To był trudny pogrzeb.  Mężczyzna przez całe swoje życie nie zrobił zbyt wiele, żeby udowodnić, że chce być jedno z Kościołem. Niby nikogo nie zabił, nikogo nie podpalił, ekskomuniką nie był obłożony, ale jednak głęboki upór, nikt nie wiedział z jakiego powodu, nie pozwalał mu na prawdziwie chrześcijańskie życie. Na chrzest dzieci zgodził się dopiero, gdy żona zagroziła rozwodem (cywilnym). Ich własny ślub odbył się na łożu śmierci. Potem wyzdrowiał i… wróciła dawna buta.
Kiedy konał, nie było koło niego księdza.

Dopóki był przytomny, ciągle miał czas na „ostatnie” namaszczenie. Jednak śmierć przyszła tak szybko, że ksiądz nie mógł jej wyprzedzić. Pomodlił się już tylko nad coraz bardziej stężałym pośmiertnie ciałem. W kancelarii rozmowa była bardzo trudna. Rodzina prosiła o katolicki pogrzeb. Ksiądz miał opory. Skapitulował, gdy kobiety powołały się na chrzest. Dziwnym trafem zmarły przez całe życie miał nabożeństwo do swojej białej szaty, kawałka materiału, który od czasu do czasu wyciągał ze swojej szuflady na cenne pamiątki i przyglądał mu się z uporem. Kontemplacja? Wyrzut sumienia? Sentyment? Mocowanie się z wezwaniem?
Nie wiadomo. Księdzu jednak to wystarczyło. Poszedł na cmentarz.

Bądź pozdrowiony
Ksiądz Piotr z nieskrywaną, ale dostojną radością spogląda w kierunku gościa. Katolicki ksiądz w cerkwi to niecodzienny widok. Po pozdrowieniu zaczyna się rozmowa. Katolik z zaciekawieniem wypytuje o sprzęty liturgiczne, znaczenie ikon, podziwia nowe witraże. Wsłuchuje się w odpowiedzi, bo wie dobrze, że brzmi w nich nie tylko trudna historia podziału, ale przede wszystkim piękno tysiąca lat jedności.
Prawosławny proboszcz z zaangażowaniem wspomina o przyczynach pierwszej rany zadanej jedności, gdy chrześcijański Wschód rozstał się z Zachodem (zdaniem prawosławnych, było odwrotnie). Wprawdzie zanim do tego doszło, i tak już od wielu stuleci dwie wielkie tradycje liturgiczne i teologiczne szły swoimi drogami, ale co dwa płuca, to nie jedno. Kościół potrzebuje obu.

Tym więcej radości z tego, że wreszcie zator schizmy został pokonany i nie blokuje ruchu ekumenicznego, poznawania siebie nawzajem i wzbogacania swojej wiary. Katolicki kult ikon jest tego najlepszą ilustracją.

Nie wiadomo, jak i kiedy rozmowa schodzi na historię pochowanego człowieka, a potem, siłą rzeczy, na sakrament chrztu. Katolik odkrywa, że ta sama nazwa: katolickie Objawienie Pańskie (Trzech Króli) i prawosławna Epifania, kryje w sobie różną treść.

Bohaterem najbardziej starożytnego święta Kościoła, obok Wielkanocy, nie są Mędrcy ze Wschodu, ale Jan Chrzciciel. Akcja wspomnienia rozgrywa się nie tyle w betlejemskiej grocie, co w wodach Jordanu. Wtajemnicza więc ono w poznanie o wiele głębsze niż tylko nadzieja dana poganom.

Bez króli   ks. Roman Tomaszczuk W tradycji prawosławnej Epifania ma także wiele wspólnego z Pięćdziesiątnicą, której ikonę zdejmuje ze ściany ks. Piotr

Rzeki, stawy i wodociągi
Ikona Chrztu Pańskiego, liturgicznie przewidziana jako wprowadzenie i znak święta Epifanii, niesie przesłanie wielkiej radości. Oto w wodach Jordanu swój początek ma nowy świat. Rozpada się to, co zostało zepsute przez pierwszego człowieka, bo Nowy Adam odwraca przekleństwo ciążące na starym świecie. Wprawdzie musi jeszcze przyjść Antychryst, by dokończyć dzieła samozagłady starego porządku, ale wierzący mogą już teraz kosztować nowego życia.

– Błogosławieństwo przyniesione przez Chrystusa rozchodzi się wraz z wodami Jordanu po całej ziemi – mówi ks. Nikolski. – Dlatego w całym prawosławiu tego dnia święci się wodę i odprawia specjalne nabożeństwa nad morzami, rzekami, stawami, a w Rosji święci się nawet pompy wodociągowe i wtedy właśnie w kranach płynie woda, która ma wszystkie właściwości wody święconej – zapewnia duchowny. Wówczas także księża ruszają z wodą święconą do domów swych wiernych. Nie skąpią jej, święcąc wszystkie pomieszczenia gospodarstw i mieszkań. – Bo skoro Pan Bóg nie żałuje swej łaski, to jak my możemy żałować wody, która jest jej znakiem? – pyta retorycznie ks. Piotr, uśmiechając się dyskretnie.

Cieszy się zresztą nie tylko człowiek. Nowe stworzenie obejmuje bowiem cały kosmos. W wodach Jordanu pląsają radośnie duchy opiekuńcze przyrody i ryby. – Nie są spłoszone, bo wiedzą, że czeka na nie nowy świat – zauważa kapłan i przypomina, że grzech człowieka zniszczył piękno nie tylko jego natury, ale także całego świata. – A przecież przeznaczeni jesteśmy do przebóstwienia, do życia całkowicie niepojętego, bo w łączności z samym Bogiem – dodaje.

Chwała Trójjedynego
Termin „epifania” znaczy tyle co „ukazanie się”. W prawosławiu odnosi się on przede wszystkim do ukazania się Trójcy Świętej. Głos Ojca, znak Ducha Świętego i Syn Boży przyjmujący obmycie chrzcielne to osobista pięćdziesiątnica Jezusa. – Co ciekawe, liturgia Epifanii ma taki sam przebieg i układ jak liturgia Bożego Narodzenia i Wielkanocy – wyjaśnia ks. Piotr, podkreślając jej rangę i doniosłość.

Jest jeszcze jeden rys tego dnia. – Jest to wspólne z tradycją katolicką oświecenie,jakiego doznają ludzie spotykający Jezusa.
U was to przede wszystkim Mędrcy ze Wschodu, a u nas wszyscy świadkowie epifanii nad Jordanem – dopowiada prawosławny proboszcz ze Świdnicy, wchodząc ze swoim katolickim kolegą do gabinetu. Jest tu przytulnie i swojsko. Żona księdza, Natalia, podaje pyszne ciasteczka i częstuje wyborną herbatą. – To moja własna mieszanka – tłumaczy wyjątkowość smaku.
Katolicki duszpasterz dyskretnie wraca jednak myślą do chwili pogrzebu. Chyba już lepiej rozumie, co się wydarzyło. Zmarły nie znał pewnie ikony Chrztu Pańskiego. Miał tylko białą szatę, która niczym biała karta stawała się  nie tylko znakiem niewinności i nowego narodzenia.
Była dla niego także upartym pytaniem o swoją treść. O treść życia, którego historia potwierdzała lub przekreślała nowe narodzenie. Bóg dał mu się poznać. Zaprosił go do wysiłku odkrywania i uczenia się porządku miłości. Czy rzeczywiście zatrzymał się na progu Królestwa? Czy znajdował w sobie wiarygodne usprawiedliwienie dla swego zamknięcia? Tego nie można było już dociec.
Pozostało tylko mieć nadzieję, że tak jak pogańscy Mędrcy, tak również zmarły oddał hołd Zbawicielowi; że w momencie najważniejszego spotkania Syn Człowieczy mimo wszystko mógł mu obwieścić z radością: bądź błogosławiony, oto Królestwo przygotowane z myślą o tobie od założenia świata. Przekonaj się, czym jest prawdziwe życie, do którego wszedłeś przez furtkę śmierci.

Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan w diecezji świdnickiej
16.01 Świdnica, Kościół Pokoju,
17.00 – nabożeństwo ekumeniczne; przewodniczy ks. W. Pytel (proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej), homilię głosi bp A. Bałabuch; Witoszów Dolny – kościół pw. Nawiedzenia NMP ,

12.00 – Msza św., przewodniczy ks. J. Lipniak, homilię głosi ks. W. Pytel.

19.01 Świdnica, cerkiew pw. św. Mikołaja,17.00 – nieszpory ze święta Chrztu Pańskiego, przewodniczy ks. P. Nikolski, homilię głosi bp I. Dec.

23.01Witoszów Dolny, kościół,12.00 – Msza św., przewodniczy ks. J. Lipniak, homilię głosi ks. P. Nikolski;
Świdnica, katedra,

18.00 – Msza św., przewodniczy ks. bp A. Bałabuch, homilię głosi ks. W. Pytel.

Gość Niedzielny (świdnicki) 1/2011