Wspomnienia o mnichach z Algierii

Krzysztof Błażyca

publikacja 04.02.2011 12:48

Państwo Stanisław i Krystyna Kubiakowie oglądali film „Ludzie Boga” ze łzami w oczach. Trapistów z Tibirine zamordowanych w 1996 r. znali osobiście.

Wspomnienia o mnichach z Algierii   Krzysztof Błażyca Państwo Kubiakowie z szyszką z ogrodu z Tibhirine, pamiątką od o. Christiana de Cherge W katowickim mieszkaniu państwa Kubiaków pełno dyskretnych pamiątek z Algierii. Kolorowa kalebasa, imponująca róża pustyni, na ścianach ryciny. Ale dziś najcenniejsza jest szyszka z klasztornego ogrodu w Tibhirine. Zwłaszcza że na ekrany kin wszedł film ukazujący ostatnie dni życia siedmiu zakonników z klasztoru położonego w górach Atlasu.

– To prezent od Christiana – mówi ze wzruszeniem pan Stanisław. Gdy oglądali razem z żoną przedpremierowy pokaz „Ludzi Boga”, wspomnienia odżyły z pełną siłą. – Nie było łatwo patrzeć – przyznają.

W Algierii mieszkali od 1986 do 1994 r. Pan Stanisław, fizyk, wykładał na tamtejszych uczelniach. Najpierw w Chlef, a od 1991 r. Tizi Ouzu. Pani Krystyna uczyła dzieci przy polskiej ambasadzie w Algierze. Oni, chrześcijanie, mieli przyjaciół wśród muzułmanów. – Zapraszano nas na obchody ramadanu. A muzułmanie przychodzili do nas z życzeniami w czasie naszych świąt – opowiadają.

Maluchem do Thibirine

W wolnych chwilach ruszali na podbój pustyni… maluchem. Podczas jednej z wypraw zawitali do Tibhirine. – To było w styczniu 1988 – wspomina pan Stanisław. Wracaliśmy z objazdu małej pętli saharyjskiej. Zjechaliśmy wtedy ok. 2000 km w 10 dni. Jasne, że po drodze zdarzały się usterki lub burze piaskowe. Ale ludzie chętnie pomagali i z entuzjazmem witali naszego 126p.

O trapistach wiedzieli od znajomych księży i sióstr. – Przy furcie powitał nas ojciec Celestyn. Zaprosił do ogrodu. Opowiadał, że zanim zdecydował się zostać mnichem, żył samotnie w górach Atlasu – wspominają. – Nawet podobny był do niego aktor z filmu, choć Celestyn, był w rzeczywistości bardzo siwy – dodaje pani Krystyna. –Mnisi byli pogodnymi ludźmi, pełnymi radości i otwartości – przyznają. Wspomnienia o mnichach z Algierii   Archiwum Rodzinne Stanisław Kubiak w bratem Paulem (po lewej) i o. Christianem de Cherge, przeorem wspólnoty z Tibhirine

Drugi raz odwiedzili trapistów w 1991 roku. To wtedy o. Christian podarował im pamiątkową szyszkę. Spożyli wspólnie piknik. Rozmawiali o prostych rzeczach. Poznali o. Bruno i br. Luca, tamtejszego lekarza, do którego przychodzili się leczyć nawet islamscy bojownicy. – Luc leczył każdego. Klasztor był miejscem spotkania. Sam był bardzo schorowany. Miał astmę. Siedział w tyle, cichy, w swej czapce i swetrze. Przysłuchiwał się.

Pan Stanisław rozumie, dlaczego o. Christianowi trudno było podjąć decyzję o opuszczeniu klasztoru, gdy sytuacja stała się niebezpieczna. – Byli przywiązani do miejsca i ludzi, ze wzajemnością

Wspomnienia o mnichach z Algierii   Misjonarze Afryki W Algierii i Tunezji, relacje z muzułmanami układają się normalnie, natomiast dramatyczna jest sytuacja w Libii Mnichów z Tibhirine poznał też  o. Darek Zieliński, ze zgromadzenia Ojców Białych. Pracował w Algierii kilka lat. Już jako kleryk zgromadzenia odbył tam staż od 1991 r.  do 1993 r. Mieszkał wtedy w Tizi Ouzuo, stolicy regionu Kabylia, zamieszkanego przez Berberów, najstarszą ludność tego kraju.

- Wspólnota Ojców Białych przybyła do Tizi Ouzou w 1946 roku, a  w samej  Algierii Misjonarze Afryki są  od ponad 120 lat. W czasach kolonialnych rząd francuski zajmował się wyłącznie ludnością francuską, więc i Kościół w Algierii był dla Francuzów. Pierwszym człowiekiem który pomyślał o tubylcach był francuski abp Algieru, Karol Lavigerie  – mówi Darek. - Misja rozpoczęła się od działalności społecznej. Oświata, opieka nad dziećmi, sierotami. To był czas biedy i głodu. Z czasem zaczęły napływać i inne zgromadzenia z myślą by pracować dla i pośród Algierczyków. Jednym z nich byli mnisi trapiści.

Wspomnienia o mnichach z Algierii   Misjonarze Afryki O. Darek Zieliński (po prawej) z zaprzyjaźnionym imamem z Oranu (zachodnia Algieria) Darek mnichów z Tibhirine poznał po raz pierwszy po w 1992 r. Pojechał w towarzystwie kilku Polaków których poznał w Tizi Ouzou i Algierze.

-  Tibhirine położne w górach Atlasu, było oazą spokoju. Przy bramie klasztornej, po prawej stronie mieścił się budynek gościnny. Miejsce otwarte dla  wszystkich.  Zostawaliśmy w klasztorze na kilka godzin. Wspólne spacery z mnichami po ogrodzie... Przy klasztorze było wielkie gospodarstwo rolne. W ogrodzie uprawiano głównie drzewa owocowe. U mnichów pracowało wielu muzułmanów z sąsiadującej z nimi wioski.

W niedziele wcześnie rano, uczestniczyli z mnichami we mszy świętej.  - W pamięci mam obraz jak odprawiali mszę. Ich ubiór, wygląd... Wszyscy boso - przeor Chistian i bracia. Po mszy świętej dzieliliśmy wspólnie  piknik. To były chwile  do porozmawiania, dzielenia się życiem – opowiada Darek.

- Poprzez  ich sposób ubrania, zachowania, każdy kto do nich przychodził, zawsze mógł się czuć bardzo dobrze wśród nich.  Wszyscy bracia znali doskonale język arabski. Czas na modlitwy łączyli z muzułmanami którzy modlili się piec razy za dnia. Tak podkreślali jedność z ludźmi.

Darek chciał, aby przeor Christian został jego ojcem duchowym, pomimo że dzieliło ich prawie 200 km. - Ale sytuacja w kraju robiła się była coraz bardziej napięta, i przyjazdy z Tizi Ouzou do Tibhirine okazały się trudne.

W tragicznym dla nich roku 1996, mnisi zdawali sobie sprawę  że sytuacja jest bardzo niebezpieczna. - Władze lokalne, biskup nalegali aby wyjechali, jeśli czują się zagrożeni. Ale oni pozostali. Przecież ludność okoliczna ich znała... No i żyli w tym kraju od wielu lat. Czuli, że gdyby wyjechali to byłaby zdrada kraju, ludzi. Nie starali się nawracać.  Byli tam z miłości do muzułmanów. I jestem przekonany, że tamtejsi muzułmanie inaczej patrzyli na chrześcijaństwo gdy poznawali mnichów. Oby więcej było takich  miejsc spotkań… - mówi o. Darek.

Mnisi z Tiibhirine zostali uprowadzeni w nocy z 26 na 27 marca 1996 r. przez terrorystów Zbrojnej Grupy Islamskiej. Dwa miesiące później na drodze do Medei odnaleziono ich głowy. Okoliczności ich śmierci do dziś pozostają nieznane.

"Gdyby pewnego dnia zdarzyło się (…) że padnę ofiarą terroryzmu, który zdaje się obecnie zagrażać wszystkim cudzoziemcom zamieszkującym w Algierii, pragnąłbym, aby moja wspólnota, mój Kościół, moja rodzina pamiętali, że moje życie było oddane Bogu i temu krajowi (…)” pisał w pierwszych słowach swego testamentu o. Christian de Cherge.

Wspomnienia o mnichach z Algierii   Darek Zieliński MAFR Tibhirine o okolice Niektóre ofiary terroru w Algierii w latach '90 tych:

W połowie grudnia 1993 zamordowano 12 Chorwatów pracujących nieopodal Tibhirine. Ogłoszono, że jest to odwet za złe traktowanie muzułmanów w Bośni.

8 maja 1994 r. została zamordowana siostra Paulina Helena Saint Raymond, oraz marianin, brat Henri Verges.

Październik 1994 - w bramach kościoła w Algierze zostały zabite dwie siostry augustianki, Caridad Maria Alvarez i Ester Alonso.

27 grudnia 1994 radykalna Zbrojna Grupa Islamska (GIA) zamordowała 4 misjonarzy ze zgromadzenia Ojców Białych Misjonarzy Afryki. GIA oświadczyła, że jej czyn jest odwetem za śmierć czterech członków GIA w czasie ataku na uprowadzony przez fundamentalistów samolot Air France. Czterech Ojców Białych zastrzelono w ich domu w Tizi-Ouzou, odległym o ok. 110 km od stolicy kraju - Algieru. Dzień wcześniej elitarne jednostki żandarmerii francuskiej odbiły z rąk porywaczy z GIA przetrzymywany przez nich na lotnisku w Algierze samolot Air France z ok. 170 osobami. Podczas akcji zginęli czterej terroryści z GIA. Organizacja zapowiedziała dalsze prześladowania, przeciwko wszystkim, którzy sprzeciwiali się wprowadzeniu prawa koranicznego i islamskich struktur władzy.

W roku 1995 ofiarami terroryzmu islamskiego padły dwie siostry ze zgromadzenia Małych Sióstr Najświętszego Serca Jezusowego (założonego przez Karola de Foucauld).

W nocy z 26 na 27 marca 1996 roku terroryści uprowadzili mnichów z klasztoru w Tibhirine. Ich głowy znaleziono 21 maja. Ciał nie odnaleziono. Okoliczności i sprawcy śmierci pozostają nieznani.

1 sierpnia 1996 r. został zamordowany przez islamistów biskup Oranu Pierre Claverie, od lat zaangażowany w chrześcijańsko-muzułmański dialog.