Polacy tu byli

ks. Rafał Bogacki

GN 50/2021 |

publikacja 16.12.2021 00:00

Wotywne dary, wpisy w rejestrach, świadectwa nawróceń, opowieści o żołnierzach… Bardziej i mniej odległe ślady obecności Polaków w Jerozolimie przecinają się ze śladami Jezusa.

Wejście do Kustodii Ziemi Świętej. ks. rafał Bogacki /foto gość Wejście do Kustodii Ziemi Świętej.

Mury starej Jerozolimy kryją niejedną tajemnicę, podobnie jak przylegające do nich budynki. W archiwum Kustodii Ziemi Świętej, której siedziba znajduje się przy Bramie Nowej Świętego Miasta, zgromadzona jest dokumentacja sięgająca 1342 roku. – Czy w tym archiwum znajdują się jakieś polskie ślady? – pytam o. prof. Narcyza Klimasa, który od 24 lat pełni funkcję archiwisty. Razem ruszamy w podróż w czasie, która prowadzi daleko poza mury Kustodii.

Pielgrzymka „Sierotki”

Obecność Polaków w Ziemi Świętej ma długą historię. Henryk Sandomierski, rycerz Jaksa, bernardyn Anzelm z Krakowa – to pierwsi Polacy, o których wiadomo, że tu dotarli. Obecność jednych związana była z wyprawami krzyżowymi, inni pielgrzymowali z motywów religijnych. Byli tu także Jan Długosz czy śląscy książęta piastowscy. Pierwszy polski ślad w archiwum Kustodii pochodzi z końca XVI wieku. Zostawił go Mikołaj Krzysztof Radziwiłł, popularnie zwany „Sierotką”. Fakt o tyle ciekawy, że jego ojciec był głównym protektorem reformacji na Litwie, a sam „Sierotka” przeszedł na katolicyzm, odwiedzając europejskie dwory. Nieco ponad 20 lat później postanowił udać się do Ziemi Świętej. „Słuchając Mszy świętej, uczyniłem wotum (którem potem konfesorowi oznajmił), jeśli mię Pan Bóg ku zdrowiu pierwszemu przywróci, nawiedzić Grób Święty” – napisał o intencji zaplanowanej pielgrzymki w „Podróży do Ziemi Świętej”.

– Nazwisko Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła widnieje w prowadzonym od 1561 roku pierwszym wykazie pielgrzymów – mówi o. Narcyz, wertując z wyraźną pasją „Navis Peregrinor”, rejestr pątników przybyłych do Ziemi Świętej. Nicolaus Christophorus Radziwiłł – to imię odnajdujemy także w innym rejestrze. Podczas dwutygodniowego pobytu w Jerozolimie „Sierotka” został bowiem członkiem Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego. – Zasadniczo w tym czasie wszyscy pielgrzymi tzw. nobili, czyli szlachta, czy książęta po nawiedzeniu bazyliki Bożego Grobu zostawali automatycznie kawalerami Bożego Grobu – opowiada o. Klimas.

Sprzedani… pojednani

– Najciekawsze w pracy archiwisty jest odkrycie dokumentów, których do tej pory nie znaliśmy – mówi o. Klimas. – Nie wszystkie starsze akta dotyczące posiadłości są sprawdzone. A przy okazji rozmaitych oficjalnych poszukiwań można odnaleźć perełki. Trudność stanowi fakt, że wiele z nich pisanych jest literami arabskimi w języku tureckim – dodaje. Archiwalne ślady są także świadectwem poruszających historii, w których smutek odejścia od wiary splata się z radością nawrócenia. Jeden z bardzo ciekawych śladów znajdujemy w „Registro delle conversioni”. To rejestr nawróceń na wiarę katolicką, prowadzony od połowy XVI wieku przez 300 lat. – W 1627 roku do franciszkanów w Aleksandretcie (dziś Iskenderu w południowo-wschodniej Turcji) zgłasza się czterech Polaków. Proszą o przyjęcie do Kościoła katolickiego – opowiada o. Klimas, pokazując rejestr, w którym widnieją imiona: Pietro Polacco, Antonio Polacco, Giuseppe Polacco, Paolo Polacco. Dlaczego znaleźli się z dala od ojczyzny i tam proszą o przyjęcie do Kościoła? Informacje o tym zawiera notatka znajdująca się zaraz po określeniu narodowości: „Sprzedany do niewoli, pojednany z Kościołem”. Pietro, Antonio, Giuseppe i Paolo trafili do niewoli po jednej z bitew z wojskami osmańskimi. Prawdopodobnie zostali zmuszeni do przejścia na islam i po latach wrócili do katolickiej wiary.

Ta krótka wzmianka z I połowy XVII wieku, podobnie jak obszerny rejestr zawierający trudną do zliczenia liczbę imion i nazwisk, świadczy o tym, że Ziemia Święta jest także ziemią pojednania i powrotu do wiary.

– W archiwum znajduje się też około 40 listów kustosza wysłanych do Polski. Ich adresatami byli polscy biskupi, prymas, franciszkańskie prowincje, a także król Jan III Sobieski – mówi o. Narcyz, wertując tom zawierający korespondencję z drugiej połowy XVII wieku. Wszystkie one zawierają prośbę o wsparcie finansowe planowanych prac remontowych. Nie wiadomo tylko, czy prośby te zostały spełnione przez adresatów.

Nie tylko Kalwaria

Z archiwum droga znaczona polskimi śladami wiedzie do oddalonej o kilkadziesiąt metrów bazyliki Grobu Pańskiego. Tutaj w skarbcu znajdują się dwa cenne polonica. Pierwszym jest puchar na mirrę i aloes, który używany jest podczas liturgii Męki Pańskiej w Wielki Piątek. Kustosz Ziemi Świętej namaszcza wówczas figurę Chrystusa przed jej złożeniem w grobie.

Puchar jest darem Mikołaja Zebrzydowskiego, fundatora Kalwarii Zebrzydowskiej. Dwa lata przed śmiercią, czyli w 1618 roku, jako wojewoda krakowski ofiarował on bazylice Bożego Grobu wykonany w pracowni w Augsburgu kielich. Jest on wykonany ze złota, wysoki na 56 cm i dorównuje darom cesarzy z dynastii Habsburgów z tej samej epoki. Prawdziwie hojny gest.

W skarbcu bazyliki Grobu Pańskiego przechowywany jest też kielich ofiarowany przez księcia Romana Stanisława Sanguszkę, który po powstaniu listopadowym spędził 16 lat na Syberii. Gdy odzyskał wolność, przybył z dziękczynną pielgrzymką do Jerozolimy. Wtedy ofiarował kielich, na którym znajduje się łaciński napis „Votum exulum Polonorum A.D. 1847” (Dar polskiego wygnańca. Rok Pański 1847). Zamówił także Mszę Świętą w intencji Polski. Do dziś każdego roku 3 maja sprawowana jest ona przy Bożym Grobie.

Kamyki z Ain Karem

Ślady pozostawione przez naszych rodaków w Jerozolimie pochodzą nie tylko z odległej przeszłości. – Czy obok miejsc związanych z życiem Jezusa są też takie, do których polscy pielgrzymi lubią zaglądać? – pytam o. Tomasza Dubiela, dyrektora Chrześcijańskiego Centrum Informacyjnego w Jerozolimie. – Trudno jest się chwalić polskimi miejscami w ziemi, po której chodził Jezus. Ale nie można zaprzeczyć, że są tutaj miejsca, które pokazują polską historię. W 2008 roku oprowadzałem pielgrzymkę. Jedna z uczestniczek wspominała, że jako małe dziecko mieszkała w Ain Karem i w czasach powojennych chodziła tam do polskiej szkoły. Wróciła po wielu latach z pielgrzymką. Wówczas jeszcze mało znałem miejsca święte, ale skojarzyłem budynek, w którym po wojnie funkcjonowała szkoła dla dzieci żołnierzy z armii gen. Andersa. Ta pani zabrała spod niego kilka kamyków, a ja zrozumiałem, jak ważne są poszczególne miejsca dla osobistych historii. Wielu Polaków przeżyło tutaj coś, co wpłynęło na ich życie. Później spotykałem coraz więcej osób, które tutaj wracały – opowiada.

Kwatera polska

Nie wszyscy żołnierze armii gen. Andersa i członkowie ich rodzin wrócili do Polski. Wielu pozostało tutaj do końca życia, a pamięć o ich obecności wciąż jest żywa. Świadczą o niej biało-czerwone kwiaty na grobach polskich żołnierzy 1 listopada. W polskiej kwaterze na cmentarzu na górze Syjon znajduje się około stu nagrobków z polskimi nazwiskami. Wśród spoczywających tam jest Czesław Horain, dziennikarz i działacz społeczny, który towarzyszył żołnierzom polskim na Bliskim Wschodzie podczas II wojny światowej. Pozostawił po sobie liczne notatki, pisał artykuły oraz sprawozdania dla polskiej i obcojęzycznej prasy. Przeżył na obczyźnie 26 lat, organizując pomoc dla weteranów wojennych już po zakończeniu walk.

Jego zbiory zostały wydobyte na światło dzienne dwadzieścia lat temu. – Dokumenty do archiwum Kustodii zostały przeniesione z Casa Nova, domu franciszkanów, w którym po wojnie mieszkało wielu Polaków. Zobaczyłem na jednym z kartonów polskie imię, które od razu przykuło moją uwagę – mówi o. Narcyz. Horain był także pasjonatem historii, a wśród jego nieopublikowanych prac znajduje się dokumentacja dotycząca polskich śladów w Palestynie. W swoich poszukiwaniach cofnął się aż do 990 roku.

Czy warto je badać po latach? – zastanawiam się, wychodząc z Kustodii. Wotywne dary, wpisy w rejestrach, świadectwa nawróceń, opowieści o polskich żołnierzach… wiele historii, o których dziś już nikt nie pamięta. Jakoś szczególnie splatają się one w tej części świata z historią świętą, której najważniejsze akty dokonywały się zaledwie kilkadziesiąt metrów od archiwum Kustodii, na wzniesieniu Golgoty. Wobec dokonanych tam tajemnic czas i przestrzeń nie mają aż tak dużego znaczenia. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.