W cieniu "tronu księżyca"

Tomasz Szyszka SVD

publikacja 15.04.2011 14:03

To było niezwykłe spotkanie. Z lasów tropikalnych przybyli między innymi Indianie Shuaras, którzy podróżowali aż 27 godzin, aby móc dotrzeć na spotkanie z Janem Pawłem II w Latacunga.

W cieniu "tronu księżyca" zdjęcia z archiwum diecezjalnego Latacunga Jan Paweł II w Latacunga, Ekwador. Papież gościł w Ekwadorze od 30 stycznia do 1 lutego 1985 w trakcie pielgrzymki do krajów Ameryki Łacińskiej. Na trasie pielgrzymki znalazły się wówczas: Wenezuela (I) (26-29 I Caracas, Maracaibo, Mérida, Ciudad Guayana), Ekwador (30 I-1 II Quito, Latacunga, Cuenca, Guayaquil), Peru (I) (1-5 II Lima, Arequipa, Cuzco, Ayacucho, Callao, Piura, Trujillo, Iquitos), Trynidad i Tobago (5 II Port of Spain).

Spotkanie Jana Pawła II z ludnością pochodzenia autochtonicznego w Ekwadorze miało miejsce w andyjskiej miejscowości Latacunga, 31 stycznia 1985 roku, podczas XXV zagranicznej pielgrzymki papieża. Było to spotkanie stosunkowo krótkie, ale o wielkim znaczeniu i głębokiej wymowie. W Latacunga zostało wypowiedzianych wiele ważkich i odważnych deklaracji, tak ze strony papieża, jak również samych Indian.  Wizyta apostolska Jana Pawła II do Ekwadoru nawiązywała do historii 450.lecia ewangelizacji tych ziem, a zarazem odbywała się w kontekście przygotowań do wydarzenia, tzw. „500-lecia odkrycia Ameryki”, jakie było przewidziane na rok 1992. (..)

Jan Paweł II podczas swojej wizyty w Ekwadorze odwiedził tylko cztery miasta. Stolica kraju Quito oraz Guayaquil, jako drugie co do ważności miasto w Ekwadorze znalazły się na tej liście niejako samorzutnie. Dwa pozostałe miasta, czyli Cuenca oraz Latacunga zostały wybrane po burzliwych naradach. Szczególnie wiele emocji budził wybór Latacunga, miasta położonego kilkadziesiąt kilometrów na południe od Quito, w cieniu wielkiego, czynnego wulkanu Cotopaxi - „tron księżyca” (5.897m.n.p.m.). Właśnie tam, poza głównymi centrami urbanistycznymi kraju miało mieć miejsce krótkie, bo zaledwie 90. minutowe spotkanie z autochtonicznymi mieszkańcami tego andyjskiego kraju. (...)

Spotkanie z ekwadorskimi Indianami w Latacunga, tj. potomkami pierwotnych mieszkańców tych ziem miało wielorakie znaczenie. Chodziło bowiem o spotkanie z przedstawicielami i potomkami narodowości etnicznych, które były włączone w dzieło ewangelizacji po przybyciu Europejczyków do świata andyjskiego i przyjęły wiarę chrześcijańską. Po drugie chodziło o spotkanie ze współczesnymi Indianami, którzy przynależą do Kościoła i współtworzą jego współczesne oblicze.

Wyodrębnienie specjalnego spotkania Jana Pawła II w Latacunga z Indianami ekwadorskimi wskazywało na wielką atencję, jaką papież obdarzał rdzennych mieszkańców Ameryki Łacińskiej. Było to już kolejne tego typu spotkanie. Pierwsze miało miejsce w roku 1979 w Meksyku, podczas pierwszej podróży apostolskiej. Jan Paweł II spotkał się wtedy z meksykańskimi Indianami w Cuilapán, niedaleko Oaxaca.

Również w Ekwadorze papież pragnął spotkać się z Indianami, aby razem z nimi się modlić, utwierdzić ich w wierze oraz wyrazić swój niepokój z powodu doznawanych przez nich w historii i współcześnie cierpień i upokorzeń. W swoim przemówieniu wypowiedział ważkie słowa: „Znane mi są trudności i cierpienia waszych przeszłych i obecnych dziejów…”.

Podczas tego spotkania Jan Paweł II jednoznacznie wskazywał i mówił o trudnościach oraz o przeszkodach jakie napotykają obecnie Indianie w pielęgnowaniu swojej godności osobistej, jak również swojej tożsamości kulturowej.(...)

Spotkanie Jana Pawła II z ludnością autochtoniczną w Latacunga było wielką manifestacją wielokulturowości ekwadorskiej, a zarazem znakiem obecności Indian w kościele ekwadorskim, jak również wyrazem opcji na rzecz autochtonów kościoła ekwadorskiego. Przyjmuje się, że obecnie w Ekwadorze żyje około 10 większych i wiele mniejszych narodowości etnicznych, posiadających swój własny język, odrębną kulturę i tradycję.

Najliczniejszą grupę tworzą bez wątpienia Indianie keczua. Wszystkie narodowości stanowią według niektórych szacunków od 40% do 60 % wszystkich mieszkańców Ekwadoru. Wydaje się, że jednoznaczne i definitywne ustalenie liczby autochtonów w Ekwadorze jest po prostu niemożliwe. Dzieje się tak dlatego, ponieważ nie ma jasnych kryteriów, kogo można i powinno się uważać za ‘indígena’.  Kryteria te są ustalane i zmieniane według doraźnych, partykularnych potrzeb warstw rządzących, celów politycznych. (...)

Spotkanie Jana Pawła II w Latacunga miało na celu dostrzeżenie a zarazem swoistego rodzaju promowanie lokalnych kultur autochtonicznych, którymi od samego początku ewangelizacji tych obszarów był zainteresowany Kościół. Nawiązując do sięgającej XVI wieku tradycji posługiwania się językami lokalnymi przez ewangelizatorów, papież rozpoczynając swoje przemówienie pozdrowił zgromadzonych w języku keczua:  Pai Apuchic Jesucristo yupaichashca cachum! Cuyashca churicuna, ushushicuna. (Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Umiłowani Synowie i Córki).

Następnie powitał i wymienił poszczególne narodowości etniczne:„Witam bardzo serdecznie ludy Cayapa, Colorado, Otavalo, Panzaleo, Yama-puela, Cangazambi, Caranqui, Hilnaya, Carahuela, Yugulalama Shuara, Coyane, Ashuara, Salazaca, Cańari, Saraghuro, Tibuleo, Auca, a także obecne tutaj mniejsze grupy. Wydaje się, że wymienienie znazwy poszczególnych grup etnicznych miało wielkie znaczenie.

Papież dał do zrozumienia, że obecni na spotkaniu Indianie, nie tworzą bezkształtnej, bliżej nie określonej ‘masy indiańskiej’, ale są członkami różnorodnych narodowości autochtonicznych, które mają swoją własną nazwę, pod którą kryje się niepowtarzalne bogactwo konkretnej tożsamości kulturowej. Następnie papież podkreślił, że zdaje sobie sprawę z tego, że przybyli oni z gór oraz „nierzadko pieszo — z ogromnej wschodniej Selvy i znad wielkich rzek wybrzeża”.

Dostrzeżenie i głośne zaakcentowanie przez Jan Pawła II wielkiego wysiłku i poświęcenia w przybyciu na to spotkanie, było dla tych ludzi bardzo istotne. Jak to już zostało zauważone, Indianie przybyli z całego Ekwadoru: z andyjskiej części górzystej i z wybrzeża oraz z części wschodniej, czyli z Amazonii. Z lasów tropikalnych przybyli między innymi Indianie Shuaras, którzy podróżowali aż 27 godzin, aby móc dotrzeć na spotkanie z papieżem. Grupa ta liczyła około 50 osób. Wyróżniali się w tłumie, ponieważ mieli pomalowane twarze w czerwone i czarne pasy, a w rękach dzierżyli kilkumetrowe włócznie, których na co dzień używają do obrony własnej albo do polowania.

Uczestnicy spotkania przybywali w okolice lotniska w Latacunga przez całą noc. Noce na tych wysokościach są bardzo chłodne. Dlatego tylko nieliczni odważyli się spędzić nocne godziny pod gołym niebem. Spotkanie rozpoczęło się już o 4 rano. Ważnym elementem tej pierwszej części była prezentacja poszczególnych grup etnicznych. Chodziło o to, aby wszyscy uczestnicy spotkania mieli poczucie przynależności do wielkiej wspólnoty ludzi wierzących, przy jednoczesnym poszanowaniu ich własnych odrębności kulturowych.

Owa różnorodność wyrażała się w językach i w ubiorze oraz prezentowanej muzyce, tańcach, pieśniach, jak również wielu ciekawych rekwizytach. Zdawano sobie sprawę z tego, że spotkanie z papieżem jest wyjątkową okazją do zamanifestowania w Ekwadorze oraz przed całym światem swojej obecności i kulturowej różnorodności. W oczekiwaniu na papieża, odprawiono też Mszę Świętą dziękczynną.

Indianie oczekiwali, że spotkanie z papieżem będzie dla nich w jakimś sensie przełomowe. Oczekiwano, że papież głośno i jednoznacznie opowie się po stronie Indian, nazywając po imieniu problemy i trudności z jakimi zmagają się narodowości autochtoniczne. Wiadomo było bowiem, że jest to okazja do zwrócenia uwagi całemu społeczeństwu ekwadorskiemu i całemu światu na palące problemy o charakterze społeczno-politycznym i kulturowym.

Papież przyleciał do Latacunga z Quito o godzinie 8.45. Na lotnisku został powitany przez przedstawiciele władz cywilnych oraz kościelnych. Burmistrz z Latacunga przekazał papieżowi klucze miasta w obecności innych polityków oraz przedstawicieli wojska. Następnie specjalny samochód panoramiczny przewiózł papieża z płyty lotniska na miejsce spotkania z Indianami.

Biskup z Latacunga przywitał papieża, wprowadzając go niejako w środowisko zebranych pielgrzymów z całego Ekwadoru. Przedstawił zebranych ludzi, jako tych, którzy cierpią więcej niż inni, ponieważ doświadczają na co dzień życia w strukturach biedy i ubóstwa.

Żyjąc w interiorze, są skazani na trudne warunki życia i pracy, a wielkie rozproszenie nie pozwala im korzystać w pełni z przysługujących im praw do edukacji oraz świadczeń służby zdrowia. Podkreślił też, że Indianie są członkami Kościoła, ale oczekują, że Kościół będzie im towarzyszył w ich życiowej drodze, dawał światło, które będzie pomocne w odkrywaniu na nowo i praktykowaniu swoich wartości kulturowych. Biskup zwrócił też uwagę na obecność licznych katechetów, misjonarzy, akolitów pochodzenia indiańskiego oraz Luisa Felipe Atahualpa Duchicela XXVIII, potomka Atahualpy.

Papież został przywitany i pozdrowiony również przez reprezentantów ludu keczua i shuara. Zwrócili się oni do papieża w swoich językach rodzimych oraz w języku hiszpańskim. Mówili o swoich problemach i oczekiwaniach. Podczas powitania papieża przez przedstawicieli Indian Keczua, najpierw podziękowano papieżowi za przybycie do Latacunga.

Wykorzystując ten motyw zauważono, że opcja przyjęta przez papieża powinna być przykładem dla rodzimych polityków. Zaakcentowano też, że Indianie pomimo swojej odmienności kulturowej (językowej) są pełnoprawnymi obywatelami, z czego powinny sobie zdawać sprawę elity polityczne Ekwadoru. Pozdrowienie to zostało spuentowane krótkim pytaniem: czy musimy tak bardzo cierpieć w naszym życiu?

Z ust Indian padły też moce słowa krytyki względem ich traktowania przez elity polityczne i ludzi bogatych, a zarazem dobite słowa prośby o wsparcie przez papieża: „Mówimy Ci Ojcze święty, że do tej pory jest wielu, którzy nas całkowicie lekceważą i dają nam do zrozumienia, jakoby nie mamy żadnych praw do naszej ziemi. Okłamują nas i oszukują nas, dają nam prezenty. Prosimy Cię, abyś wspierał tych, którzy nas wspierają, nam pomagają kształcić się i rozwijać. Cieszymy się, że ufają nam nasi biskupi, że mamy naszych katechistów, misjonarzy, lektorów i akolitów. Chcemy, aby wszyscy oni nadal wspierali nasze wspólnoty”.

Przedstawiciel grup autochtonicznych, należących do „Consejo Nacional de Coordinación de las Nacionalidades Indígenas del Ecuador” (CONACNIE) powiedział zaś: “Jesteśmy ludami o starej kulturze, które są wykorzystywane na różnorakie sposoby przez niedobrych chrześcijan. Od początków konkwisty hiszpańskiej (od 485 lat) nic się nie zmieniło: nadal jesteśmy poniżani, a rasizm i marginalizacja dotyczą wszystkich dziedzin życia społecznego. Skonfiskowano nam również nasze ziemie. Wiedząc Ojcze Święty o twoim zainteresowaniu i zaangażowaniu na rzecz ubogich, prosimy obecne tutaj nasze władze, aby kontynuowały reformę agrarną, aby respektowali ziemie wszystkich ludów autochtonicznych, zwłaszcza w Amazonii; aby przyjęli do wiadomości, że Ekwador jest krajem wielokulturowym, współtworzonym przez różnorodne narodowości: Kechua, Shaur, Achus, Chachis, Awas, Tsatchilas, Cofanes, Secoyas, Sionas, Huaoranis itd.”.

Jan Paweł II usłyszał też ważkie zapewnienia ze strony przemawiających przedstawicieli świata indiańskiego: „Wierzymy w przekazywane nam Słowo Boże, ale szczególnie te, które przynosi prawdę i sprawiedliwość, ponieważ nie może być pokoju bez sprawiedliwości, jak długo nie zmienią się systemy dominacji. Jako ludy autochtoniczne popieramy dążenia Konferencji Biskupów Ekwadorskich, na płaszczyźnie wspierania przez Kościół ludów marginalizowanych, w dążeniu do zapewnienia im ‘chleba, ziemi, pracy i wolności’. Oczekujemy Ojcze Święty na twoje słowo, które będzie dla nas wsparciem” (...)

Spotkanie Jana Pawła II z Indianami w Latacunga miało trwać półtorej godziny, ale przeciągnęło się aż do 105 minut. Spotkanie to było wypełnione wieloma niebagatelnymi symbolami oraz elementami, ale nade wszystko miało charakter bezpośredniego, międzyosobowego spotkania. Wyrażało się to formie przemówień, bezpośrednich kontaktów pomiędzy papieżem a przedstawicielami pielgrzymów, rodzajów składanych przez Indian papieżowi darów.

Papieża witali przedstawiciele różnych narodowości autochtonicznych w swoich językach oraz własnych strojach. Powszechnie zwrócono uwagę na fakt, że do papieża mógł podejść Indianin z gołym torsem, przepasany jedynie od pasa w dół typową dla tego ludu przepaską.

Grupa Indian ze wschodu miała pomalowane twarze w charakterystyczne dla nich czerwone i czarne pasy. Nikt nie zabraniał Indianom występowania przed papieżem w ich własnych (oryginalnych) strojach, ani nie zmuszał do ‘ubrania się’. Indianie mieli okazję spotkania się z papieżem ‘twarzą w twarz’. Nie bez znaczenia było to, że przedstawicie świata indiańskiego zajmowali miejsca w pierwszych rzędach.

Mieli też okazję aby do papieża podejść, uścisnąć mu dłoń, czy też ‘poklepać’ go swoim andyjskim zwyczajem po ramieniu. Podczas składania darów, do papieża podchodziło po dwóch delegatów z każdej narodowości etnicznej, aby przekazać przygotowane dary. Jednocześnie komentator, którym był Indianin Tungurahua, odczytywał przygotowane teksty biblijne.

Poszczególne delegacje przygotowały różnorodne podarki. Na podkreślenie zasługuje fakt, że dary przyniesione przez Indian były własnoręcznie przez nich przygotowane, a zarazem były to rzeczy drobne, które odgrywają w ich życiu szczególną rolę, jak na przykład mała lama albo berło (bastón de mando). Pod koniec spotkania, jeden z autochtonicznych przedstawicieli władzy z prowincji Cotopaxi uścisnął ręce papieża w imieniu całej prowincji.

Wielu komentatorów tego spotkania podkreślało jego nieco spontaniczny charakter. Było to możliwe dzięki otwartej postawie Jana Pawła II względem Indian oraz samych Indian,  którzy nie wiedzieli co to jest ‘protokół spotkania’ i przez co pojawiło się wiele elementów nieprzewidzianych wcześniej.

Papież założył poncho (typowe nakrycie wierzchnie Indian andyjskich), pozwolił sobie włożyć indiański pióropusz, przytulił indiańskie dziecko i pocieszył spłakaną dziewczynę. Takich elementów emocjonalnych było bardzo wiele. Odgrywały one bardzo ważną rolę, ale nie były one najważniejszym elementem tego spotkania.

Jan Paweł II przybył jako głowa Kościoła oraz świadek Jezusa Chrystusa, który pragnął  tego osobistego spotkania, ale zarazem jako ten który umacnia w wierze i nie wstydzi się mówić o Dobrej Nowinie. Dlatego tak ważny jest aspekt religijny i duchowy tego spotkania. Najważniejszym bodaj elementem było przemówienie papieskie do Indian (w języku hiszpańskim i krótkie podsumowanie w języku keczua) oraz takie elementy jak wspólnie odśpiewana modlitwa w języku keczua „Nucanchi Yaya” (Ojcze Nasz) oraz przekazanie Indianom przez papieża nakładu 200.000 Biblii w języku keczua i shaura, które odebrali autochtoniczni katechiści, lektorzy i misjonarze świeccy.

Religijny sens tego spotkania oddawały hasła prezentowane na przygotowanych uprzednio transparentach: „Naupa Pedro – Cunan Juan Pablo” (Wczoraj Święty Piotr – Dzisiaj Jan Paweł). Na koniec papież pobłogosławił przyniesione przez uczestników spotkania krzyże (większość miała podobne krzyże o wymiarach 0,50 x 0,30cm), które stały się nie tylko pamiątką, ale i przypomnieniem zobowiązań podjętych podczas tego spotkania.

Spotkanie odbywało się w bardzo prostej ale wymownej scenerii. Jednym z ważkich elementów był podest umieszczony na niewielkim podwyższeniu terenu w kształcie ‘choza’ - chaty zbudowanej na wzór domostw wieśniaków ekwadorskich. Podczas całego spotkania, papież przebywał i poruszał się pod dachem zrobionym z trawy (paja) i pomiędzy murami domu zrobionymi z adobe (niewypalanej cegły z gliny). Ten właśnie ‘dom’ był miejscem, do którego przybyli Indianie z całych Andów, wybrzeża i selwy amazońskiej i zostali przyjęci przez papieża. (...)

W kontekście rozważań na temat  spotkania papieża z Indianami należałoby jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że Indianie bardziej zwracają uwagę na przekaz pozawerbalny, niż na samo słowo mówione  Dla tych prostych ludzi ważniejsze od tego co się mówi, jest to kto przemawia, jak mówi, jak się zachowuje. Nie mniej ważnym elementem są wszelkiego rodzaju gesty i symbole. Takich elementów nie zabrakło w Latacunga. Indianie ‘zauważyli’, że papież do nich przybył i było to spotkanie papieża z nimi i tylko dla nich. Dlatego też spotkanie w Latacunga miało swoją niepowtarzalną specyfikę.

Z jednej strony podkreślano bardzo dobrą atmosferę spotkania, a z drugiej strony oczekiwano od indian ‘czegoś więcej’30. Wielu obserwatorów dziwiło się swoistej oziębłości Indian podczas spotkania z papieżem.

Sprawozdawcy pisali, że Indianie nie reagują zbyt spontanicznie, nie klaszczą, nie okazują spontanicznej radości. Wydaje się, że takie komentarze wskazują na niezrozumienie kultury, tradycji i mentalności autochtonów. Indianie, szczególnie ci mieszkujący w głębokim interiorze, różnią się od ludzi mieszkających w miastach, szczególnie pochodzenia nieindiańskiego (białych, kreoli, metysów, Afroamerykanów).

Człowiekowi z selwy czy też z wysokich Andów, ręce nie układają się tak spontanicznie do oklasków, jak mieszkańcom wielkich miast (Quito, Guayaquil), gdzie klaskano, śpiewano i raz po raz, wykrzykiwano krótsze i dłuższe slogany na cześć papieża. W Latacunga było nieco inaczej.

Najlepszym tego przykładem była forma powitania papieża. Witający Jana Pawła II Indianin, odczytywał poszczególne strofy powitania, a wszyscy zebrani powtarzali wspólnie okrzyk radości: „Jahuai”. Należy też mieć na uwadze, że Indianie nie są aż tak skorzy, do przerywania osobie, która do nich przybywa i do nich przemawia

Wielu z uczestników spotkania przyniosło oprócz drewnianych krzyży, woreczki z nasionami i ziemią. Stojąc z owymi krzyżami w rękach  wpatrując się i wsłuchując w papieża, bez okazywania na zewnątrz zbyt wielkich emocji, bez wątpienia wyrażali właśnie w ten sposób swój szacunek.

Indianie bowiem nie są logocentryczni (jak osoby wychowane w kulturze zachodniej), ale o wiele pełniej i głębiej wyrażają się oraz komunikują się między sobą oraz ze światem nadprzyrodzonym za pomocą symboli i rytuałów.

Spotkanie Jana Pawła II z autochtonami Ekwadoru miało, jak to zostało już podkreślone wyżej, swoją niepowtarzalną dynamikę. Ważnym elementem było również kilkunastominutowe przemówienie papieża, które zawierało bardzo wiele cennych myśli i wskazań (...)

Jan Paweł II w Latacunga dwa razy zabrał głos w języku keczua. Na początku swojego dyskursu pozdrowił zebranych zdaniem: Pai Apuchic Jesucristo yupaichashca cachum! Cuyashca churicuna  ushushicuna. (Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Umiłowani Synowie i Córki).

Natomiast na zakończenie wypowiedział aż cztery zdania, w których wyraził radość z tego spotkania, podziękował za otrzymane dary, wezwał do poszanowania swojej wolności oraz zapewnił o pamięci: Cuscigiámi cání cancunáuan tupariscpa, giachími cáni mana asctáuan sciúiai uscianíciu (Jestem pełen radości z tego spotkania z wami i żałuję, że nie możemy go przedłużyć). Súmac camáric cúnamánta gnucáman cuuasckanghícic «pai sciungúa» níní. (Dziękuję wam za przekazane mi, przepiękne dary). Tandanacúscka puringhícic chiscpiríscka cangápac Díuspac guaguacúna scína, Cristúpi uáuchipáni scína tucungápac (Zachowujcie jedność, aby być wolnymi jako dzieci Boga i jako bracia Jezusa Chrystusa). Papa Santúpac sciungúpac cancanáman uignaípac cuciugiámi tian (Serce papieża zawsze będzie blisko was).

Wsłuchując się w to pozdrowienie w kontekście całego spotkania papieża z Indianami w Latacunga można by zaryzykować stwierdzenie, że po długich wiekach ignorowania i zwalczania tego, co indiańskie jako synonimu tego, co głupie, prostackie, niegodne człowieka cywilizowanego, została potwierdzona nowa jakość prowadzenia ewangelizacji oraz poszukiwania nowego oblicza Kościoła w Ekwadorze.

Jak to zostało już wyżej powiedziane, Indianie zabrali głos i sami mówili papieżowi o swoich bolączkach. Nie do przecenienia wydaje się ten fakt historyczny, że podczas tego spotkania, przemawiała nie tylko głowa Kościoła, ale przemawiali również Indianie, a papież z atencją wsłuchiwał się w ich wypowiedzi. Można by to uznać za ikonę Kościoła słuchającego, wsłuchującego się w głos ludu.

Nie ulega wątpliwości, że aktywne poszukiwanie przez Indian swojego miejsca w Kościele ekwadorskim oraz współczesnym społeczeństwie narodowym jest procesem trudnym, będzie trwało długo oraz będzie powodowało liczne nieporozumienia, a nawet wzajemne oskarżenia. Taka jest niestety cena podjęcia się wyzwania i dążenia do realizacji programu ewangelizacji uwzględniającej kryteria inkulturacji. Jednym z najbardziej żywotnych przejawów inkulturacji jest nowe oblicze lokalnego Kościoła, którego najbardziej znamienną rysą są powołania kapłańskie i zakonne (żeńskie i męskie) spośród miejscowej ludności. Dlatego też nie dziwi, że w imieniu Kościoła papież wyraził następujące pragnienie:

„Kościół ze swej strony pragnie, byście mogli znaleźć w nim właściwe wam miejsce poprzez różnego rodzaju posługiwanie, łącznie z posługą kapłańską. Jakże szczęśliwy będzie to dzień, gdy waszym wspólnotom będą mogli służyć misjonarze i misjonarki, kapłani i biskupi wywodzący się z waszego ludu…”.

To właśnie ta grupa wydaje się być najpełniej predysponowana do tego, aby jako osoby dojrzałe w wierze chrześcijańskiej i uczestniczące aktywnie w życiu Kościoła, poszukiwały najbardziej wiarygodnych punktów stycznych pomiędzy depozytem wiary a wartościami kulturowymi ludów autochtonicznych i zachęcali swoim przykładem innych, do dogłębnego poznawania, przeżywania i wyrażania wiary za pomocą kodów swojej kultury (...)

Pięć lat po spotkaniu w Latacunga ukazała się encyklika misyjna Jana Pawła II, w której zawarł takie myśli: Odtąd (...) Kościół otwiera szeroko swe drzwi i staje się domem, do którego wszyscy mogą wejść i czuć się u siebie, zachowując własną kulturę i własne tradycje, byleby nie sprzeciwiały się one Ewangelii (RMis 24) oraz W ich przypadku [Misjonarzy] chodzi o zrozumienie, docenianie, popieranie i ewangelizowanie kultury środowiska, w którym działają, a zatem o to, by byli w stanie nawiązać z nim rzeczywisty kontakt, przyjmując styl życia będący znakiem ewangelicznego świadectwa i solidarności z tamtejszymi ludźmi (Rmis 53).

Wydaje się, że spotkanie Jana Pawła II w Latcunga z narodowościami indiańskimi w jakiś sposób wpłynęło na kształt encykliki misyjnej „Redemptoris Missio”, która ukazała się w roku 1990.

W dokumencie tym nie bezpośredniego odniesienia do spotkań Jana Pawła II z Indianami, ale encyklika staje się bardziej zrozumiała, kiedy uwzględni się bezpośrednie doświadczenia papieża w Ameryce Łacińskiej z ludnością autochtoniczną. (...)

Wizyty Jana Pawła II w Ameryce Łacińskiej budziły nieraz wiele kontrowersji. Kwestionowano sens i celowość podróży apostolskich. Ich przeciwnicy szafowali zawsze podobnymi argumentami: pielgrzymki są bardzo kosztochłonne i wymagają wielu przygotowań. Pomijano albo marginalizowano przy tym fakt, że są to wizyty o charakterze religijnym i ewangelizacyjnym. Ich celem było spotkanie papieża (głowy Kościoła) z ludem wiernych. Tak też było w ekwadorskiej Latacunga.

Wizyty papieża skupiały uwagę „całego świata” na danym kraju, a tym samym na jego problemach, bolączkach. Nie inaczej było w Ekwadorze, tym bardziej, że papież z wielkim taktem, ale głośno i odważnie mówił o problemach nękających tamtejszą ludność autochtoniczną.

W Latacunga papież ‘poznawał’ nowe środowisko, proponował i zachęcał wszystkich i każdego z osobna do przyjęcia, praktykowania, do kształtowania rzeczywistości życia (w wymiarze politycznym, społecznym, indywidualnym), według wartości ewangelicznych (przykazań).

W tym kontekście nie mogło zabraknąć zdecydowanych słów dotyczących praw człowieka, nawoływania do poszanowania prawa do życia oraz respektowania pozytywnych wartości kultur autochtonicznych.

Papież mówił o ewangelizacji, czyli głoszeniu Ewangelii, o dawaniu świadectwa w wymiarze społecznym i osobistym. Ten apel mógł być niewygodny dla wielu środowisk, dla których Kościół ‘zamknięty w zakrystii’ czy też ‘kruchcie’ byłby kościołem wygodnym, ponieważ wychodziłby wprawdzie naprzeciw religijnym potrzebom wierzących (sakramenty, Msze, procesje, nabożeństwa), ale nie angażował się w inne sfery życia społecznego.

Tym czasem Kościół aktywny, stojący po stronie człowieka ubogiego i marginalizowanego, domagający się przestrzegania praw do życia w godności, jest Kościołem profetycznym, ale tym samym dla wielu Kościołem kłopotliwym, niewygodnym a nawet niepożądanym.

Spotkanie w Latacunga wpisuje się zatem w bardzo szeroki kontekst papieskiego nauczania społecznego, nauczania o ewangelizacji oraz o konieczności inkulturacji w Kościele. Spotkanie to należy jednak rozpatrywać z wcześniejszymi i wieloma późniejszymi spotkaniami Jana Pawła II z ludnością autochtoniczną Ameryki Łacińskiej.

za: www.misjologia.uksw.edu.pl

undefined