• Valadmir
    12.09.2014 10:43
    To że Pan Obama wyraził się niefortunnie, niedokładnie i nieprecyzyjnie świadczy tylko o jego roztropności. Ameryka publicznie ma wyskoczyć ze szczegółowym planem operacji antyterrorystycznej? A to islamiści nie maja telewizorów, Internetu i nie znają angielskiego? Im mniej Ameryka powie tym lepiej. A działania podjąć trzeba i to jak najbardziej stanowcze. Następna będzie Turcja a potem już krok do Europy. To nie jest regularna armia. To są samobójcy-fanatycy. Im więcej ziemi mają tym większe wpływy w innych państwach. NATO tutaj nic nie pomoże jeśli islamiści będą tak skutecznie jak teraz prać mózgi obywatelom Europy (które są niestety wyjątkowo podatne na wszelką propagandę). Zamknięcie granic dla każdego kto przybył z Iraku bądź Syrii to absolutna konieczność.
  • Szaweł
    12.09.2014 13:54
    Kenneth Pollack w tekście pt. „Washington should build a new Syrian Army to settle the Syrian Conflict” („Foreign affairs”) dokonał analogii wojny domowej w Syrii i Iraku do wojen amerykańskich w Wietnamie, Bośni, Afganistanie, Iraku, Libii.

    Nie mam pretensji do Amerykanów o to, że wspomagają swoimi poczynaniami reżim syjonistyczny (tylko 1/5 społeczeństwa izraelskiego to Żydzi praktykujący), że działają na rzecz szeroko rozumianej racji stanu, ani też tego, że chcą przy pomocy FSA doprowadzić do upadku reżimu Assada i zwycięstwa nad ISIL.

    Problem tkwi w czymś innym. Amerykanie odwołują się do użycia siły lub wsparcia dla jej użycia tam gdzie nie odnosi to pożądanych efektów, a przynajmniej straty są większe niż korzyści (np. Wietnam czy Irak). Problem Afganistanu, Iraku i Syrii nie tkwi w terrorystach, lecz we wzmacnianiu Izraela i osłabiania potencjalnych wrogów – państw islamskich co prowadzi do destabilizacji regionu rozumianego w kategoriach kompleksu bezpieczeństwa w regionie Bliskiego Wschodu.

    Wydawnictwo Wiley opublikowało w ramach projektu badawczego „wojna i konflikt we współczesnym świecie” w 2012 roku książkę pt. „Statebuilding”. Rozdział I mówi o odbudowie państwa po zniszczeniach spowodowanych wojną domową. Pytanie czy jeżeli państwo przed jej wybuchem nie istniało czy po wybuchu ma rację bytu? Tytuł wskazuje na totalnie odmienne motywacje. Mówię to głównie w kontekście Afganistanu. Wojna z terroryzmem powinna być, moim zdaniem, prowadzona innymi metodami niż metody militarne, wyłączając roczne koszta operacji i potencjalny czas ich trwania, lecz także dlatego, że wsparcie ekonomiczne dla Afganistanu, pomimo urażonej dumy i kreowania fikcyjnego obrazu rzeczywistości przed wybuchem wojny w Iraku, odbudowa państwa wiąże się z odbudowaniem więzi społecznych i zaufania do siebie nawzajem, a w dalszej kolejności odbudowie administracji zdolnej sprawować skuteczne rządy nad powierzonym terytorium i zaufaniem do niej społeczeństwa, a także w relacjach ze społecznością międzynarodową.

    Pytanie 1: Na ile plemion jest podzielony Afganistan?
    Pytanie 2: Czy Afganistan przed wybuchem wojny posiadał scentralizowaną administrację i czy był państwem stabilnym? Co było/jest głównym przedmiotem zatrudnienia miejscowej ludności?
    Pytanie 3: Co doprowadziło do wybuchu wojny w Iraku? Jakie czynniki wpłynęły na decyzję administracji prezydenta Busha?
    Pytanie 4: Czy za wybuch konfliktów w regionie Środkowego i Bliskiego Wschodu odpowiada wyłącznie urażenie dumy spowodowane zamachami na WTC i Pentagon, którym amerykańskie służby mogły, wedle wszelkich informacji, zapobiec? Dlaczego prezydent był dezinformowany przez służby specjalne i najbliższych współpracowników o planowanych zamachach? Czy potencjalne zestrzelenie samolotów nie powinno być traktowane jako działanie w wyższej, usprawiedliwionej konieczności, mimo możliwości poniesienia śmierci przez niewinne osoby lecące porwanymi samolotami?
    Pytanie 5: Jak silne są podziały religijne i/lub polityczne np. w Afganistanie i Iraku?
    Pytanie 6: Czy istniały przesłanki przeprowadzenia skutecznej operacji i płynnego przejęcia władzy? Czy przyszły rząd posiadał odpowiednie zaplecze społeczne?
    Pytanie 7: Co było celem służb specjalnych, np. CIA? Ropa czy obalenie reżimu Husajna?
    Pytanie 8: Czy Irak był państwem stabilnym (przewidywalnym) przed II wojną w Zatoce?
    Pytanie 9: Czy Wolna Armia Syrii była przygotowana do przeprowadzenia płynnej transformacji? Czy udział dżihadystów w wojnie domowej i somalizacja państwa są wyłącznie dziełem przypadku?

    Co się dotyczy Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu.
    Strategia amerykańska osłabiania wpływów komunizmu w świecie przyniosła w końcowym rozrachunku pożądane efekty. Mimo niepowodzeń, takich jak te w Wietnamie. (Krytyka udziału Amerykanów, eskalacji konfliktu i jego skutków przez prof. Nye'a). Wsparcie dla opozycji w Syrii i Iraku powinno przyjmować charakter asymetryczny, co najmniej od lat 80., od wybuchu wojny iracko-irańskiej oraz masakry w Hamie spowodowanej dążeniami Bractwa Muzułmańskiego do osłabienia i obalenia reżimu Hafiza Al-Assada. Amerykanie powinni dążyć do poszukiwania wiarygodnego (nieekstremistycznego) współpracownika i udzielenia mu wsparcia militarnego, ekonomicznego, szkoleniowego, logistycznego, informacyjnego celem uzyskania przewagi soft power i hard power w przypuszczalnym symetrycznym konflikcie w Syrii (problematyka płynnej transformacji).

    Natomiast na dziś (po prawie 30 latach od ww. wydarzeń) jedynym rozsądnym wyjściem wydaje się być wsparcie reżimu partii Baas i współpracy na linii rząd - FSA w celu likwidacji zagrożenia ze strony ISIL i innych organizacji dżihadistycznych celem stabilizacji państwa oraz dialogu nad powołaniem demokracji islamskiej lub nieliberalnej (demokracja liberalna, nieliberalna i islamska-porównanie).

    Pełna znajomość uwarunkowań tzn. porównanie interesu różnych grup wpływu oraz ich wizji społeczności międzynarodowej pomaga w efektywnym prowadzeniu dialogu oraz wykluczenia z debaty publicznej tematyki prowadzonej w duchu suwerenności imperialnej.

    PS. Kenneth Pollack wspomina o roli Arabii Saudyjskiej we współpracy z USA. Z jego słów można wnioskować, iż Arabia Saudyjska nie jest ani sojusznikiem, ani nie oddała się pod amerykański bandwagoning. Kim zatem jest Arabia Saudyjska dla USA? Wspiera USA wg uznania i własnej nieprzymuszonej woli tam gdzie dostrzega możliwość realizacji własnego interesu w regionie. Nie przypomina więc Tajwanu, Japonii, Korei Płd. czy Australii i Nowej Zelandii. Może, przez analogię, odgrywa rolę koalicjanta. Najlepiej ilustruje to wojna zastępcza między Saudyjczykami i Iranem. Wojnę Sunnitów z Szyitami.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg