Harmonijne połączenie zalet ludzkich w idealnej wizji poczętej z filozofii Greków.
Kolebka islamu, himjarycki król, żydowski neofita i pewien mało znany patron.
Kto w tej historii jest lepszym Żydem: ten, który napisał Hagadę na nowo, czy ten, który ją spalił?
Obojętne jest, że żydzi idą do piekła??
Może się franciszkanie spostrzegli, że czas przywrócić właściwe proporcje? Co innego bowiem pilne studia w zaciszu zakonnych cel i uczelnianych aul i gabinetów, a co innego patronowanie festiwalowi, który z przesłaniem reguły zakonu, a co dopiero nauczania Kościoła, nie koniecznie musi mieć coś wspólnego. Szczególnie, gdy zechce - taki festiwal - żyć "własnym" życiem. I spraszać "niezależnych" twórców.
Jakby nie było, zakon ma prawo do suwerennych decyzji i wypadałoby je uszanować. Ubytkiem studentów przejmować się nie należy, zostali ci co naprawdę chcą się uczyć. Przybedą z czasem nowi z podobnej motywacji, gdyż studiowana dyscyplina - hebraistyka - jest nadzwyczaj ciekawa i nie tyle przyszłościowa co ponadczasowa, ale wymaga specyficznych predyspozycji i zainteresowań.
A ci co odeszli, to być może przybyli tam niekoniecznie dla wiedzy, a może raczej by pełnić szczególną "misję"? Warto by to zgłębić.
Najbardziej rozczulające w tej propagandowej hucpie towarzyszącej podobym "festiwalom", sa te określenia z rodzaju "znamienici profesorowie renomowanych polskich i zagranicznych uczelni". Bo jakże by inaczej, jak nie "znamienici" i "renomowane". Byle kto, jakiś adiunkcik, do tego ukryty antysemita, to mógłby zaraz obniżyć rangę tego kulturalnego wydarzenia. A to by mogło mieć przykre konsekwencje.