• mularczyk
    25.09.2016 19:21
    Tekst pisany w 2006 roku do „Gościa Niedzielnego”.

    Pątnicy w She-Shan i kulisy przyznania Igrzysk Olimpijskich w 2008 roku Pekinowi.
    Pątnicy w She-Shan
    Chciałbym podzielić się z wami kilkoma wrażeniami z okresu mojej pracy misyjnej w Hong Kongu.
    Pewnego dnia wraz z grupą dwudziestu innych misjonarzy, na zaproszenie biskupa Szanghaju, udaliśmy się do największego sanktuarium maryjnego w Chinach w She-Shan uczestniczyć w rekolekcjach kapłańskich.
    Zamierzeniem biskupa oprócz wartości duchowych, jakie mogliśmy pozyskać, było ukazać nam, w jakim stanie obecnie jest Kościół w Chinach.
    Rekolekcje te przypadały akurat w dniach patronalnych sanktuarium Matki Bożej Wspomożycieli Wiernych.
    To, co ujrzałem napełniło mnie ogromem radości.
    Zdumiony byłem przede wszystkim liczbą pielgrzymów przybyłych na to święto.
    Szacowano ich liczbę na ok. 20 tysięcy.
    Spotkanie z nimi było przejmujące.
    Najpierw uczestniczyliśmy we mszy świętej, sprawowanej w rycie przedpoborowym.
    Po jej zakończeniu podszedłem do nich i zaczęliśmy wspólną modlitwę różańcową.
    Doznałem wtedy bardzo głębokiego wzruszenia.
    Oto stoją przede mną ci, którzy na ten sam sposób, co ja rozumieją prawdy Boże, tak samo czują i odmawiają takie same modlitwy.
    I wtedy zrozumiałem, na czym polegał trud pracy tych kapłanów i misjonarzy, którzy byli tutaj przede mną.
    To oni i nikt inny posłuszny i do głębi przejęty nakazem Chrystusowym głosił im ewangelię.
    A oto owoc ich pracy.
    Stojący przede mną wyznawcy Chrystusa.
    Nie pamiętam, abym kiedykolwiek w życiu doznał/doznawał bardziej przejmującego wzruszenia.
    Jednym słowem, byli tutaj przede mną misjonarze i pozostawili po sobie niezatarty ślad.
    Muszę przyznać, że byłem jedynym z kapłanów, który pomimo oficjalnego zakazu odważył się nosić na terenie sanktuarium strój zakonny.
    Byłem też jedynym, który odważył się błogosławić pielgrzymów, ich samych, jak również zakupione przez nich dewocjonalia.
    I nie miało wtedy dla mnie żadnego znaczenia, że z grupy dziesięciu wiernych, którzy towarzyszyli mi przez cały dzień, jedna z nich okazała się być policjantką, pod koniec dnia ubrała mundur służbowy, a inny, ojciec ze swoim synem też okazał się być fałszywym wiernym.
    Wiedziałem doskonale, że będę przez władze kontrolowany i ktoś będzie mi towarzyszył.
    Podobnie było przecież w samym Hong Kongu.
    To ci nieoficjalni, bo oficjalni stróże prawa ubrani byli w białe garnitury i porozstawiani w po całym Sanktuarium w różnych jego punktach.
    Zwracano mi wielokrotnie zresztą bardzo grzecznie i taktownie uwagę na to, że obowiązuje zakaz noszenia stroju zakonnego, na co ja nie mniej uprzejmie i z jeszcze bardziej wyszukaną formą odpowiadałem, że pochodzę z kraju, w którym przerabialiśmy podobne zakazy, ale na nic one się zdały, dodając jednocześnie, że mam zamiar przenieść zwyczaj noszenia sutanny przez duchownych do samych Chin, na co oni reagowali naturalnym uprzejmym chińskim uśmiechem.
    Pod koniec dnia nawet polubiliśmy się, zaprosiłem ich nawet na kawę.
    Przyjęli zaproszenie z zadowoleniem.
    A kiedy zapytali mnie czy nie przeszkadza im to, że nie są chrześcijanami, a są tutaj tylko po to, aby strzec porządku i kontrolować to, co my kapłani robimy, odpowiedziałem, że chrześcijaninem to przede wszystkim warto być, a wroga mam tylko jednego, a jest nim szatan.
    Rozdałem także tego dnia pielgrzymom kilka kilogramów różańców i dewocjonaliów, które przywiozłem ze sobą z naszej misji.
    Do dzisiaj rozśmiesza mnie jeszcze reakcja pracownika na odprawie celnej, który kiedy unosząc w górę całą obfitość przywiezionych przeze mnie różańców zapytał, co to jest, a ja wahając się przez chwilę, bo nie wiedziałem, co odpowiedzieć, i kiedy już chciałem powiedzieć, że są to różańce, wtedy to on zapytał mnie czy jest to zasłona-dekoracja do drzwi. Odpowiedziałem, że tak, że jest to dekoracja do drzwi, dodając ściszonym głosem, tych prowadzących do nieba.

    Chciałbym również, ponieważ za dwa lata Igrzyska Olimpijskie gościć będą na kontynencie azjatyckim w Chinach, napisać wam kilka szczegółów dotyczących kulisów przyznania tej imprezy Pekinowi.
    Otóż, od samego początku rywalizacji o prawo organizowania Igrzysk w roku 2000, a pamiętamy, że wtedy do tego prawa kandydowały trzy miasta, Sydney, Manchester i właśnie Pekin, Pekin już od samego początku stał na straconej pozycji.
    Dlaczego i z jakiego powodu?
    Otóż problem tkwi w wewnętrznej rywalizacji o prawo dominacji na kontynencie australijskim pomiędzy dwoma miastami Melbourne i Sydney.
    Pierwsze z nich jak pamiętamy, zresztą ku niemałemu zdziwieniu niemal całego świata gościło sportowców z całego świata w roku 1956.
    Od tego czasu punktem honoru Sydney stało się zorganizowania podobnej imprezy.
    I to z jeszcze większym rozmachem.
    Wybrano właśnie rok 2000.
    I to z wielu powodów, a najważniejszym z nich było to, że impreza ta odbywała się na przełomie dwóch stuleci.
    Była zatem doskonała okazja ku temu, aby zaprezentować siebie światu i po sportowemu mówiąc jej rozmachem zakasować wszystkie poprzednie podobne tego typu imprezy, co zresztą udało im się już samą tylko ceremonią otwarcia i zapalenia olimpijskiego znicza.
    Innym czynnikiem było wykazanie wyższości i dominacji w świecie jednak ciągle białej rasy ludzi.
    O ile dobrze pamiętam był rok 1994, kiedy odbywało się głosowanie nad przyznawaniem organizacji Igrzysk w 2000 roku.
    Pamiętam, że oglądałem wtedy transmisję telewizyjną w nadziei, że być może to stolicy Chin będzie przyznane prawo do organizowania tych zawodów.
    Niestety stało się inaczej.
    Tego samego dnia, zresztą w bardzo wąskim gronie, ujawniono nam kulisy głosowania.
    I wiedzieliśmy już wszystko.
    Otóż, prawo do organizacji Igrzysk przyznano Sydney, natomiast Pekin otrzymał zapewnienie, że będzie gościł sportowców z całego świata w roku 2008.
    I rzeczywiście tak się stało.
    Czy przypominacie sobie drodzy czytelnicy, aby wybór organizowania miejsca igrzysk w roku 2008 poprzedzała jakaś burzliwa kampania?
    Nic z tych rzeczy.
    Było ogólnie wiadomym, że teraz kolej na Pekin.
    Ponieśli zbyt duże wydatki finansowe na kampanie na rok 2000, aby MKOL nie mógł tego i docenić i uszanować.
    Zatem mamy Igrzyska Olimpijskie w Chinach.
    I co?
    I nic.
    Niestety władze komunistyczne ciągle nie zezwalają na działalność ewangelizacyjną w tym kraju, a ostatnio nawet restrykcje wobec Kościoła Katolickiego i wszystkich innych wyznań jeszcze bardziej się zaostrzyły.
    Miejmy tylko nadzieję, że po samych Igrzyskach coś się zmieni.
    Miejmy nadzieję, że moje słowa wypowiedziane w sanktuarium maryjnym w Sze-Szan o tym, że Chiny staną się katolickim krajem spełnią się.
    Aha, jeszcze jedno.
    Ponieważ wiedziałem, że najwybitniejszemu pielgrzymowi w historii ziemi Janowi Pawłowi II nie będzie dane stanąć na ziemi chińskiej w jego zastępstwie, po dotarciu na moją misję do Hong Kongu po wyjściu z lotniska ukląkłem na ziemi i ucałowałem ją.
    Powtórzyłem ten gest w Szanghaju.
    Proszę was o modlitwę w intencji Kraju środka, jak nazywają swoją ojczyznę Chińczycy.
    Wszelkie prawa zastrzeżone
    Autor i opracowanie: o. Marek Mularczyk OMI

  • NIECZ
    25.09.2016 20:52
    Gdy cesarz Konstantyn ustanowił nową religię państwową w cesarstwie narzucił ją wszystkim mieszkańcom Cesarstwa Rzymskiego . Coś takiego można znaleźć w podręcznikach szkolnych . Wedłu Św. Piotra i Św. Pawła Kościól miał respektować prawo państwowe co można wyczytać w listach i Piotra i Pawła . Z tego może wynikać ,że Kościól był zobowiazany przyjąc nową religię cezara , która była nowym prawem cesarstwa . Czy dzisiaj cesarz znowu próbuje narzucić wszystkim mieszkańcom "prowincji Polska" swoją nową religię czy tylko katolicy utrwalają sobie wiedzę z Katolickiej Nauki Społecznej nt. świętowania niedzieli ?
    • Łucja
      26.09.2016 07:45
      Nie bardzo rozumiem związek komentarza NIECZa z tekstem artykułu. Poza tym chciałabym przypomnieć, że propozycja umożliwienia pracownikom handlu świętowania niedzieli nie jest "narzucana prowincji Polska przez cesarza", tylko jest inicjatywą OBYWATELSKĄ. Zaś znaczne ograniczenia handlu w niedziele obowiązują z powodzeniem w wielu krajach, które w przeważającej wiekszości nie są katolickie (np. Niemcy, Szwajcaria) .
    • Ja
      26.09.2016 14:03
      "Kościól był zobowiazany przyjąc nową religię cezara" - co to za bzdury? jasne, że obywatele, również chrześcijanie, mieli szanować prawo. Chrześcijaństwo to wyznanie wywodzące sie od Chrystusa, a nie od Konstantyna. Konstantyn tylko ustanowił je religią państwową.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg