Izraelskie ministerstwo zdrowia po raz pierwszy przyznało, że siłą wstrzykiwano żydowskimi emigrantkom z Etiopii niebezpieczny środek antykoncepcyjny Depo-Provera.
Dotąd zarzuty obrońców życia i organizacji walczących o poszanowanie praw człowieka odrzucali zarówno urzędnicy rządowi jak i przedstawiciele amerykańsko-żydowskiego komitetu Joint Distribution Committee, który zarządza szpitalami w obozach przejściowych dla imigrantów.
Wśród „olim hadaszim”, czyli tzw. nowych emigrantów żydowskich pokaźną liczbę stanowią falaszowie z Afryki zwani także „Czarnymi Żydami”. Składają się oni na około 15 proc. ludności.
Jak donoszą izraelskie media, etiopskie Żydówki albo zastraszano, wmawiając im podczas oczekiwania w obozach na wyjazd do Izraela, że zastrzyk antykoncepcyjny jest obowiązkowy, albo sugerowano, że chodzi o prewencyjną szczepionkę. Szacuje się, że obecnie 57 proc. stosujących w Izraelu Depo-Provera to imigrantki z Etiopii.
Kobiety, z którymi rozmawiali dziennikarze gazety „Haaretz” opowiadały, że nie miały wyboru. „Powiedziano nam, że jeśli nie weźmiemy zastrzyku, nie pojedziemy do Izraela, i nie dostaniemy żadnej pomocy medycznej z Jointu” – mówi jedna z pokrzywdzonych. Inna relacjonuje, że ostrzegano ją, iż jeśli będzie często rodziła, będzie bardzo cierpieć. I chociaż wzbraniała się, zmuszono ją do przyjmowania antykoncepcyjnego specyfiku co trzy miesiące.
Niektórzy komentatorzy, tacy jak autorka specjalnego raportu Hedva Eyal, nazywają tego typu praktyki działaniami eugenicznymi, mającymi na celu znaczną redukcję ubogich i gorzej wykształcanych mieszkańców Izraela.
Kilka dni temu minister zdrowia, prof. Roni Gamzu polecił ginekologom z organizacji ds. zdrowia i imigrantów, by zaprzestali stosowania kontrowersyjnego zastrzyku wobec osiedlających się kobiet. Decyzję tę chwali Sharona Eliahu-Chai ze Stowarzyszenia Praw Obywatelskich w Izraelu. Działaczka, reprezentująca kilka kobiet z Etiopii, zamierza doprowadzić do wszczęcia oficjalnego śledztwa w tej sprawie. Dotychczasowe doniesienia są owocem śledztwa dziennikarza z programu „Vacuum” w Izraelskiej Telewizji Edukacyjnej.
Propagowany w krajach Trzeciego Świata, m.in. przez wpływową fundację Melindy Gates, hormonalny zastrzyk antykoncepcyjny Depo-Provera może powodować poronienia, przez uniemożliwianie zagnieżdżania się zarodka ludzkiego w ściance macicy. Liczne badania wskazywały na to, że środek prowadzi do osteoporozy, zwiększa ryzyko zakrzepów krwi, raka piersi, raka szyjki macicy, zwiększa podatność na zakażenia wirusowe, podnosi ryzyko choroby serca, utraty pamięci, a osłabiając działanie kobiecego systemu immunologicznego, zwiększa ryzyko infekcji w przypadku chorób przenoszonych drogą płciową i przyczynia się w ten sposób do rozwoju HIV/AIDS.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?