Taki rodzaj gry w piłkę królował przed wiekami w prekolumbijskiej Mezoameryce. Przypisywano jej rolę rytualną i polityczną.
Zanim jednak przejdziemy do objaśniania jej znaczenia, zajrzyjmy do mitologii.
W pięknie zilustrowanych przez Michaela Fiodorova „Mitach i legendach z całego świata”, które w 2001 roku wydał Świat Książki, przeczytać możemy mit Majów „Bliźniacy, gracze w piłkę”. Jego bohaterami są dwaj bracia Hunahpu i Xbalanque. Byli to synowie Ixquic – kobiety, której udało się uciec z krainy umarłych.
Chłopcy byli zafascynowani ollamaliztli, ale matka nie chciała, by w nią grali. Opowiedziała im więc historię ich ojca Huna i jego brata bliźniaka Vocuba.
Vocub i Hun także uwielbiali ollamaliztli. Byli tak świetnymi graczami, że któregoś dnia Panowie Śmierci zaproponowali, by zagrali przeciw nim. Cztery sowy zawiodły ich do podziemnego świata Xibalba i tam zostali poddani pierwszej próbie.
Wprowadzono ich do wielkiej sali, w której znajdowało się mnóstwo postaci. Vocub i Hun skłonili się przed dwoma pierwszymi osobami, ale po chwili okazało się, że są to tylko posągi. Ba, nieruchomymi posągami była większość postaci w sali, za którymi ukryli się prawdziwi Panowie Śmierci. Wyśmiali oni Vocuba i Huna, że tak łatwo dali się nabrać.
Niezadowoleni z takiego obrotu sprawy bohaterowie chcieli, by mecz wreszcie się zaczął. Panowie Śmierci wyprowadzili ich więc na tlachco (rytualne boisko) i zaproponowali, by Vocub i Hun spoczęli na kamiennej ławie. Nie podejrzewający niczego gracze usiedli, po czym zerwali się na równe nogi, podskakując, lamentując i zawodząc z bólu. Był to kolejny żart Panów Śmierci, którzy rozgrzali ławę i doprowadzili do oparzeń, nie pozwalających na rozegranie meczu. Gwizdy i szyderstwa zgromadzonych widzów nic nie dały. Mecz miał zostać rozegrany dopiero następnego dnia.
Vocubowi i Hunowi przyszło więc spędzić noc w Xibalba. Panowie Śmierci wręczyli im dwie zapalone świece i zagrozili, że jeśli zgasną, stracą życie. Był to kolejny podstęp – świece wykonano ze zwyczajnej trzciny, więc szybko się wypaliły, a bohaterowie zostali straceni…
Hunahpu i Xbalanque wysłuchali opowiedzianej przez matkę historii, ale nie zniechęcili się do uprawiania ollamaliztli. Więcej, po czasie doszli do takiej perfekcji, że stali się najlepszymi graczami na świecie. Pewnego dnia więc i przed nimi pojawiły się cztery sowy i ludzkimi głosami wyznały, że Panowie Śmierci zapraszają ich do rozegrania meczu w podziemnym królestwie Xibalba. Chłopcy zgodzili się, ale mając w pamięci opowieść o ich ojcu i wuju, postanowili mieć się na baczności.
Kiedy i oni znaleźli się w ogromnej, pełnej postaci sali, nie wypowiedzieli żadnego słowa. Wysłali natomiast przybyłego wraz z nimi komara Xana, z poleceniem, by ukłuł każdego, kto znajduje się wewnątrz. Drewniane figury rzecz jasna milczały, natomiast jęki i złorzeczenia zaczęli wydawać ukryci za nimi Panowie Śmierci, których Hunahpu i Xbalanque właśnie w ten sposób zdemaskowali.
Panom Śmierci nie udał się także podstęp z rozgrzaną ławką. Chłopcy po prostu usiedli na ziemi, a gdy nocą otrzymali trzcinowe świece, natychmiast je zgasili, a w miejsce płomyków wbili czerwone piórka.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?