Sika Dwa – tak ghanijscy Aszantowie nazywają rytualną ławkę, czy też złoty tron, który miał im być zesłany z nieba.
Z niebiańskiej krainy sprowadzić miał go Okomfo Anoczi – kapłan z czasów, gdy nad Aszantami panował pierwszy z ich władców. Mity głoszą, że szaman dokonał tego w czasie wielkiej narady plemiennych wodzów, gdy w tanecznej ekstazie rozpętał swym berłem burzę, następnie uniósł ręce ku niebu. Wtedy na ziemię spadł Sika Dwa, zesłany mu przez boga Onyame.
Tron jest siedzibą sunsum - duszy całego narodu, dlatego też otacza się go szczególnym kultem, wierząc, że to, co się z nim dzieje, dzieje się także z całym ludem Aszantów. Gdy np. – w czasach podbojów kolonialnych – Brytyjczycy próbowali skonfiskować Sika Dwa, na terytorium dzisiejszej Ghany doszło do wybuchu powstania, którym dowodziła Jaa Asantewa – ówczesna królowa-matka.
Król – zwany asantehene - był strażnikiem i opiekunem tronu. Obejmując władzę kładł na nim swe obcięte włosy i paznokcie. Dlaczego?
Ów obrzęd zapewnić miał mu duchową jedność z jego poprzednikami. Wszak, gdy Sika Dwa spadł z niebios, wodzowie, będący świadkami tego wydarzenia, obcięli paznokcie, a wspomniany tu już szaman Okomfo Anoczi, sporządził magiczną mieszankę, którą podpalił, następnie zaś rzucił w płomienie serce jednego z wodzów.
Czyn ten sprawił, że duchowe elementy wszystkich aszantyjskich plemion złączyły się ze sobą w ogniu, dzięki czemu sunsum całego, zjednoczonego w ten sposób narodu, wstąpiła w złoty tron.
Na koniec warto dodać, że król pełnił też funkcję pośrednika między bóstwami, a śmiertelnikami. „Zasiadając na tronie przodków, uzyskiwał nimb świętości. Tracił go jednak wówczas, gdy przypadkiem dotknął ziemi gołą stopą” – czytamy w książce Stanisława Piłasiewicza „Religie i mitologia Czarnej Afryki” (wyd. Dialog, 2002 r.), z której m.in. korzystałem przy opracowywaniu niniejszego hasła.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...