Gdy leciwi Aborygeni „malują swój Sen”, powstaje osobliwa mapa ich regionu, na której zaznacza się drogę i bohaterskie czyny ich przodków totemicznych z „okresu stworzenia”. Mapa ta jest jednak także swoistym modelem współczesnego życia.
Podstawa religii Aborygenów i jej punkt wyjścia to stworzenie. Jak wierzą rdzenni mieszkańcy Australii na początku była materia – bezkształtna i ciemna. To z niej, niczym ze snu, wyłonić miały się pierwsze istoty, które potrafiły przyjmować kształty zarówno ludzkie, jak i zwierzęce.
Istoty te ukształtować miały także australijski krajobraz oraz dać początek rozmaitym liniom potomków-gatunków (tak zwierzęcych, jak i roślinnych) i odpowiadających im grupom „ludzi, powiązanych ze sobą jako jeden totem lub Sen” – zauważa Eugene Stockton na kartach książki „Dar Aborygenów. Duchowość dla Australijczyków”.
Z rozumieniem pojęcia totemu nie powinniśmy mieć w przypadku Aborygenów większych problemów. Chodzi o zwierzęta, czy rośliny uchodzące za otaczanego czcią, opiekuńczego przodka danego plemienia. Trudności mogą pojawić się przy próbie wyjaśnienia wspomnianego przez Stocktona pojęcia Snu.
Dla Aborygenów Sen to termin, który odnosi się do działalności pierwszych pra-istot. To – jak pisze Stockton „święty, bohaterski, pradawny czas, kiedy człowiek i natura stały się tym, czym są; ale ani ‘czas’ ani ‘historia’ w naszym rozumieniu nie mieszczą się w tym znaczeniu”. Chodzi raczej o to, że „czasownik ‘śnić’ zawiera w sobie ideę oglądania w czasie snu rzeczy wiecznych” Ów przedwieczny czas/sen nadal pozostaje jednak częścią tego, co dzieje się tu i teraz. „On był i jest, zawsze i wszędzie”.
Gdy leciwi Aborygeni „malują swój Sen”, powstaje osobliwa mapa ich regionu, na której zaznacza się drogę i bohaterskie czyny ich przodków totemicznych z „okresu stworzenia”. Mapa ta jest jednak także swoistym modelem współczesnego życia.
To duchy przodków (które nauczyły ludzi polować, wytwarzać naczynia, odprawiać ceremonie religijne, czy krzesać ogień), miały ustalić normy oraz granice działania i życia swych potomnych. Powstałe w przedwiecznym czasie Snu prawo obowiązywać ma na zawsze.
Po wykonaniu swej misji duchy ponownie zapadły w Sen. Część z nich zniknęła zupełnie. Część zamieniła się w charakterystyczne elementy krajobrazu przypominające ludzkie sylwetki. Mimo, że unieruchomione, nadal mają być one jednak „żywe, potężne i świadome”.
Miejsca ich spoczynku - czy też może tylko unieruchomienia - to obszary, na których w sposób szczególny przejawia się twórcza moc życia przodków-duchów. Przykładowo: „Heros z czasu Snu – który był człeko-kangurem – spoczywa teraz w tym miejscu, gdzie zostawił nasienie i siłę życia właściwą Kangurowi z czasu Snu, Tutaj przebywają wszystkie duchy-dzieci przyszłych kangurów i ludzi należących do totemu kangura, oczekując na swoją kolej, by się urodzić. Odpowiednią liczbę kangurów utrzymuje się dzięki zwiększonej liczbie rytuałów spełnianych w tym miejscu”.
***
Korzystałem z książki Eugene'a Stocktona "Dar Aborygenów. Duchowość dla Australijczyków" wydanej nakładem Verbinum w 2008 r. Także z niej pochodzą wszystkie cytaty.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?