Istnieje szereg argumentów historycznych, filozoficznych i antropologicznych przemawiających za tym, by rozróżnienie magii i religii zrelatywizować.
Kiedy mówimy o magii i religii, to z góry zakładamy, że istnieje między nimi zasadnicza różnica. Tymczasem chciałbym pokazać, że rozdzielanie tych terminów jest pewną ułudą (1) i to w wielorakim sensie. Będę się starał dowieść, że — po pierwsze — podział na magię i religię w naszym kręgu kulturowym kształtował się przez tysiąclecia w określonej, tzn. judeochrześcijańskiej tradycji myślowej, a następnie uogólniany był na wszelkie inne tradycje i praktyki implikujące przekonania o charakterze sakralnym. Po drugie, ów etnocentryczny pogląd, nawet w obrębie własnego i poniekąd domkniętego paradygmatu, wzbudza niekończące się kontrowersje. Po trzecie, antropolodzy badający społeczeństwa spoza tradycji zachodniej empirycznie stwierdzali, że przeprowadzenie takiego rozdziału jest praktycznie niemożliwe. Po czwarte, ograniczając się już tylko do europejskiej tradycji konceptualnej, wskażę również, jakie są w jej obrębie podstawowe tendencje w konceptualnym oddzieleniu magii i religii oraz, po piąte, jakie są uwarunkowania społeczno–historyczne pojawiania się i funkcjonowania dystynkcji między dziedziną magii a religii. Poniższe rozważania stanowią pewien splot z zakresu historii idei, ustaleń o społecznym źródle wiedzy oraz konstatacji wypracowywanych przez antropologię kulturową i socjologię.
Zakorzeniona konstrukcja myślowa
H. S. Versnel pisał: „Ani magia, ani religia nie istnieją. Istnieją tylko nasze definicje tych pojęć” (2) Punktem wyjścia jest więc założenie, że podział na magię i religię to konstrukcja myślowa głęboko tkwiąca w naszej kulturze, a następnie odzwierciedlona w rozważaniach naukowych, które są usystematyzowanym przedłużeniem doświadczenia potocznego. Nasze wyobrażenia o świecie, a także wiedza, są w mniej lub bardziej bezpośredni sposób pochodną kontekstu społecznego. Dla badacza zjawisk społecznych i kulturowych nie ma pojęć inwariantnych, niezmiennych i uniwersalnych. Jest postrzeganie jawiących się nam wydarzeń i zachowań przez własne „okulary kulturowe”. Czy możemy coś powiedzieć na temat światopoglądów innych ludzi bez narzucania im naszych własnych kategorii? Czy możemy osądzać, na przykład, racjonalność innych? Owszem możemy, lecz zawsze będą to sądy ujęte w kategorie wypracowane we własnej tradycji myślowej, a nie, jak powiedziałby Wittgenstein, „dane nam od Boga”.
W tradycji judeochrześcijańskiej rozdział na magię i religię kształtował się od bardzo dawna. Jahwe dla starożytnych Izraelitów to żywy bóg przeciwstawiony bóstwom pogańskim zamkniętym w idolach. Jahwe istniał przed wszystkim i ponad wszystkim; nie było przed Nim żadnej rzeczywistości w rodzaju greckiej moiry czy hinduskiej rity, a w związku z tym nie ma na Jego temat żadnych mitów. Powstanie świata było prototypowym przykładem creatio ex nihilo, bóg stworzył go bowiem mocą swej własnej woli. W takim widzeniu początków świata nie ma bezpośrednich, materialnych związków łączących stworzyciela z jego dziełem. Również moralność jest narzucona przez boga i jej złamanie jest grzechem, występkiem przeciw wszechmocnemu, za które człowieka spotyka nieunikniona kara. Jakakolwiek próba oddziaływania na boga, na jego wolę poprzez ludzkie działania jest magią. Prorocy byli wyłącznie narzędziem boga i on przez nich jedynie przemawiał.
Idolatria, która na starożytnym Bliskim Wschodzie była według Żydów przypadłością wszystkich znanych im ludów, stawała się w takim ujęciu czymś przeciwstawnym wierze w prawdziwego boga, ponieważ każdorazowo akceptowano w niej rzeczywistość przed bogiem, i to w sensie zarówno ontycznym, jak i historycznym. Ponadto w religiach bałwochwalczych zakłada się, że poprzez swe działanie, w szczególności czynności rytualne, człowiek może coś wymóc na bogu. Idole dzieliły bowiem pewne cechy ze światem, a dzięki tej wspólnocie można było nimi manipulować. Akt magiczny był swego rodzaju transakcją i kult przynosił pewne namacalne korzyści. Niemniej tak rozumiana magia była uznawana za siłę realną, aczkolwiek pogańską, fałszywą i nieprzystającą ludziom związanym z ich jedynym prawdziwym bogiem specjalnym przymierzem. Jak pisał Yehezkel Kauffmann, „autorzy biblijni mają świadomość przekonania pogańskiego, że ich idole mają siłę działania”. (3) W tego rodzaju kosmologii magia jest zatem „działaniem rytualnym, o którym się sądzi, że przynosi automatyczne efekty; działaniem rytualnym, które wchodzi w interakcje z siłami i obiektami pozostającymi poza zasięgiem bogów lub od nich niezależnymi” (4) .Te podstawowe założenia „starszych braci w wierze” stały się również fundamentem religii chrześcijańskiej. Niemniej wiemy oczywiście, że istnieją tradycje wierzeniowe zupełnie odmienne od judeochrześcijańskiej, w których bóstwa podzielają cechy i słabości ludzkie, potrafią być rozwiązłe, mogą wspierać zło, ulegać wpływom i walczyć ze sobą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?