Najważniejszy Żyd Bagdadu

Mieszkańcy Bagdadu mogli oglądać swojego kalifa tylko raz do roku, ale przywódca społeczności żydowskiej odwiedzał go „co pięć dni”.

Egzylarchą, przywódcą Żydów diaspory babilońskiej, był Daniel, syn Hisdaja, zwany „Naszym Panem, Głową Całego Izraela w Niewoli”. Miał on „księgę genealogiczną z rodowodami wywodzącymi się od króla Dawida”. Dla muzułmanów był to Sajjidna Ibn Daud, „sprawujący zwierzchność nad wszystkimi skupiskami Izraela pod władzą Amira al-Muminin, Władcy Islamu”.

Najważniejszy Żyd Bagdadu był potężną osobistością, której wpływy sięgały daleko poza stolicę. Podlegały mu Mezopotamia, biblijny Szinear (Sumer), Iran, Chorasan i Jemen, kraje Torgamim (Turków) i Alanów (Gruzja i Kaukaz), aż do pustkowi Syberii oraz „bram Samarkandy, krainy Tybetu i kraju Indii”. Społeczności żydowskie z Azji słały mu „ofiary i podarunki z krańców świata”. W Babilonii miał zajazdy, ogrody i plantacje, a także ziemie odziedziczone po przodkach. Żadnej z tych posiadłości nie można mu było odebrać siłą. Jak pisze Beniamin, był „bardzo zamożny, znał się na Piśmie i Talmudzie, wielu Izraelitów codziennie się u niego stołowało”.

W czasie pobytu Beniamina w Bagdadzie po obu stronach Tygrysu znajdowało się dwadzieścia osiem synagog. Główna świątynia zachwycała przepychem: „Wielka synagoga przywódcy diaspory ma kolumny z różnobarwnego marmuru wykładane srebrem i złotem, a na kolumnach wersety z Psalmów wypisane złotymi literami. Przed arką znajduje się dziesięć marmurowych stopni, na najwyższym
zasiadają egzylarcha i książęta z domu Dawida”.

Mieszkańcy Bagdadu mogli oglądać swojego kalifa tylko raz do roku, ale przywódca społeczności żydowskiej odwiedzał go „co pięć dni”. Była to uroczysta ceremonia, towarzyszyli mu chrześcijanie i żydzi na koniach, a heroldowie idący przed orszakiem wołali: „Zrobić drogę dla naszego Pana, syna Dawida, jak mu się należy”. Przywódca jechał konno, odziany w „szaty z jedwabiu i wyszywanych materiałów, na głowie miał wielki turban, z którego zwisał długi pas białej tkaniny ozdobionej łańcuchem z wyrytym na nim imieniem Mahometa”. Ucałowawszy dłoń kalifa, zasiadał na tronie naprzeciwko niego, „a wszyscy muzułmańscy książęta z dworu kalifa przed nim wstawali”.

Głównym zajęciem Beniamina w Bagdadzie było obserwowanie współwyznawców oraz kalifa, zostawił też jednak cenną relację o słynnym szpitalu Bimaristan, na który według jego opisu składały się „zabudowania i hospicja dla ubogich chorych, przychodzących tu na leczenie”. Około sześćdziesięciu aptek było zaopatrzonych w leki i inne niezbędne rzeczy, których wymagał kalif. „Wszyscy chorzy są tutaj leczeni i utrzymywani na koszt kalifa”. Szpital zajmował się także leczeniem chorych psychicznie, choć było to prymitywne jak na dzisiejsze standardy. Ludzie, którzy „oszaleli w miastach z powodu letnich upałów, zakuwani są w żelazne łańcuchy, aż z nastaniem zimy wróci im rozum”. Podczas pobytu w szpitalu ci nieszczęśni pacjenci byli żywieni na koszt kalifa, a gdy po miesięcznej obserwacji mającej określić stan ich władz umysłowych zwalniano ich ze szpitala, dostawali pieniądze na powrót do domu.

Beniamin nie krył podziwu. „Wszystko to kalif robi, okazując miłosierdzie tym, którzy przybywają do Bagdadu, chorzy lub szaleni. Kalif jest człowiekiem prawym i czyni samo dobro”.

Beniamin zwrócił uwagę na znaczenie żydowskiej społeczności dla muzułmańskich władz (aktualne jeszcze długo w XX wieku). Gdy egzylarcha objął swój urząd, dał „mnóstwo pieniędzy” kalifowi, książętom i ministrom. W dniu inwestytury jechał w drugim z królewskich powozów, eskortowany z pałacu kalifa do swojego domu „przy dźwiękach tamburynów i piszczałek”. Stwierdzenie Beniamina, że „Żydzi z tego miasta są wykształceni i bardzo bogaci”, zachowywało aktualność przez następne osiemset lat, aż do tragedii współczesnej epoki.

Beniamin, żydowski podróżnik, który w samym sercu świata islamu natknął się na pełną energii i wpływową społeczność żydowską, był niewątpliwie, i słusznie, zachwycony tym, co zobaczył. Błędne byłoby jednak mniemanie, że Bagdad nie znał konfliktów religijnych. Choć dzisiejsi bagdadczycy zapewne często upatrują przyczyny niedawnych starć między sunnitami a szyitami w amerykańskiej inwazji z 2003 roku, jakby harmonia między dwoma odłamami islamu była przedtem normą, to od samych narodzin Bagdadu różnice religijne od czasu do czasu prowadziły do wybuchów przemocy i rozlewu krwi. Przypomnijmy choćby bezwzględną tajną wojnę, którą Al‑Mansur, sunnicki założyciel Bagdadu, prowadził przeciw szyickim potomkom Alego, i straszliwe odkrycie jego syna Al‑Mahdiego, który w 775 roku odnalazł wielką kryptę pełną zwłok Alidów zamordowanych z rozkazu Al‑Mansura, od maleńkich dzieci po niegroźnych starców. Pod pewnymi względami polityka Al‑Mansura zapowiadała długotrwałą dominację sunnitów w Iraku, której częstym skutkiem bywały brutalne prześladowania szyickiej większości. Tradycja ta utrzymała się do naszych czasów.

Przed Abbasydami teologia muzułmańska prawie nie istniała. Kwestie teologiczne, które pojawiały się za panowania Umajjadów, dotyczyły raczej przywództwa religijnego i politycznego niż bardziej
skomplikowanych zagadnień doktrynalnych. Za Abbasydów pojawiło się już wielu zawodowych teologów, a wraz z nimi możliwość fitny, czyli rozłamu wewnątrz religii. Różnice religijne w obrębie sunnickiej wspólnoty dawały o sobie znać, czasem z fatalnym skutkiem, od czasów Al‑Mamuna, który zaszokował swój dwór, wiernych i uczonych, ogłaszając, że oficjalną wykładnią wiary ma być szkoła mutazylicka. W odróżnieniu od dotychczasowego poglądu sunnickich ortodoksów, według których Koran był współwieczny z Bogiem i został objawiony dopiero za Proroka Mahometa, mutazylici wierzyli, że święta księga została stworzona. Al‑Mamun i Al‑Mutasim patronowali mutazylickim teologom, a urzędnicy państwowi podlegali sprawdzianom czystości doktrynalnej – był to rodzaj inkwizycji znany pod nazwą mihna.

*

Powyższy tekst jest fragmentem książki BAGDAD. MIASTO POKOJU, MIASTO KRWI. Autor: Justin Marozzi. Wydawnictwo: Czarne, 2017 r.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg