Motywem przewodnim w poglądach wyznawców buddyzmu na śmierć jest doktryna o ponownych narodzinach. Doktryna ta w wielu aspektach zasadniczo różni się od koncepcji życia pozagrobowego w tradycji zachodniej i semickiej
Wielu ludzi Zachodu przyjmowało to wszystko jako wyraz pesymistycznego poglądu na świat, aczkolwiek zadziwiające jest, że wyznawcy wierzenia, które wydaje się tak posępne, są często bardzo pogodni. Przygnębiające wrażenie, jakie sprawia ta nauka, jest mylące. Nie należy bowiem zapominać, że obok strony czarnej występuje tu i jasna. Niezmącona pogoda nirwany, spokój świętości pozostają jako pozytywne cele. Co więcej, Budda nie przeciwstawiał się istnieniu uciech człowieka, lecz wskazując na leżący u podstaw wszystkiego brak zadowolenia (w tym miejscu użycie w przekładzie terminu "cierpienie" byłoby za mocnym sformułowaniem) mówił, że prawdziwe szczęście jest w drodze, którą należy iść. To jest właściwy sposób przezwyciężenia ponownej śmierci, która obraca w gorzki żart osiągnięcia i radości człowieka.
Widać więc z tego, że buddyjska doktryna ponownych narodzin stawia śmierć w szczególnej sytuacji, z całą pewnością odmiennej od tego, czego nauczała tradycja zachodnia. Problem nie polega na osiągnięciu nieśmiertelności, lecz na wyjściu poza nią.
Dlatego nirwanę ujmuje się jako miejsce, w którym nie ma śmierci; nie oznacza to jednak, aby życie trwało tam bez końca. Nirwana istnieje, jak to przedstawiliśmy, poza królestwem wcieleń, a więc poza istnieniem jednostkowym. Niektórych komentatorów zastanawiało, dlaczego jednym z "nierozstrzygniętych" pytań, na które Budda odmawiał odpowiedzi nie dlatego, iż było nierozważne czy niestosowne, lecz dlatego, że było źle skonstruowane, było pytanie, czy Budda albo święty po osiągnięciu po śmierci końcowej nirwany istnieje czy nie istnieje. Budda oświadczył, że niesłusznie jest odpowiedzieć zarówno twierdząco, jak przecząco, ani też że to następuje i nie następuje, ani też że ani następuje, ani nie następuje. Porównał tę sytuację do pytania: co się dzieje z ogniem po wygaśnięciu? Czy płomień idzie na północ? Ponieważ pytanie jest absurdalne, nie można na nie odpowiedzieć właściwie. Tak samo, jeśli życie jednostki składa się ze zmian - strumienia zdarzeń duchowych i psychicznych - nie ma jednostkowego istnienia w nirwanie, a jednak nirwana istnieje.
Ponieważ Budda odrzucił także wiarę w najwyższego osobowego Boga-Stwórcę, nie można było przedstawić wyzwolenia jako rodzaju jedni czy spójni z nim. W drodze do miejsca, w którym nie istnieje śmierć, jednostka spotyka bogów. Budda godzi się z ich istnieniem, traktując ich jako byty mitologiczne mieszkające w niebie i w innych rejonach kosmosu. Jednakże, według tego, co mówi w jednym z ustępów swoich pism, do końca świata nie dochodzi się podróżując. Wstępowanie w niebiańskie dziedziny jest w tej wędrówce zbędne. Koniec świata znajduje się w zasięgu każdego, na końcu drogi. Wiedzę, która wyjaśnia, jak to wygląda, można czerpać z życia tych, którzy ten koniec osiągnęli, przede wszystkim z życia samego Buddy.
Arnold Toynbee i inni
"Człowiek wobec śmierci"
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973
Przekład Danuta Petsch
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?