Nie straszyć islamem


Czy islam dopuszcza dialog religijny?


Teoretycznie rzecz ujmując, przyjmowana przez muzułmanów pełnia objawienia w Koranie prowadzi do uznania, że wyznawcy innych religii nie mają muzułmanów czego uczyć — wszystko, co potrzebne, jest zawarte w Koranie. Rola innych sprowadza się do potwierdzania objawienia danego Muhammadowi. Jednak w praktyce trwały debaty teologiczne i można dostrzec pewien rozwój muzułmańskiej myśli religijnej, w którym odbijają się echa tych debat. Muzułmanie wykazywali dość dużą tolerancję i od początku inne wspólnoty funkcjonowały w muzułmańskim świecie. To byli nie tylko monoteiści: żydzi i chrześcijanie, ale po podbiciu Iranu, po skierowaniu się w stronę Indii, po zetknięciu się z Hindusami skorzystano z możliwości, którą dawał Koran, dopuszczając tolerowanie zoroastrian. Natomiast czasem biorą górę tendencje skrajne, które nie dopuszczają innych do głosu.

Czego możemy się nauczyć w takim dialogu, z czego najbardziej skorzystać w tym kontakcie, na jakie elementy doktryny czy praktyki warto zwrócić uwagę?


Międzyreligijne kontakty pomagają w mocniejszym osadzeniu się w chrześcijaństwie, we własnym przeżywaniu wiary. Zetknięcie się z muzułmanami, którzy pięć razy dziennie się modlą, każe mi zadać sobie pytanie o moją modlitwę. Takie inspiracje pomagają mi bardziej stawać się chrześcijaninem. Inna tradycja religijna daje mi też szansę zauważenia elementów, które w mojej tradycji religijnej zatarły się, zostały odłożone do lamusa albo są niepopularne w danym momencie. Na przykład, muzułmanie pomagają chrześcijanom w Europie uświadomić sobie miejsce Pana Boga w życiu publicznym, wskazują, że nie da się ograniczyć wiary tylko do indywidualnego przeżywania. Może gdyby muzułmanie nie pojawili się w Europie, to dalibyśmy zupełnie się zepchnąć do zakrystii i przyjęlibyśmy taką sytuację jako nieuniknioną. Łączy nas również podejście do kwestii moralnych, konieczność przeciwstawiania się laickim czy antyżyciowym ruchom na rzecz aborcji czy eutanazji. Głosy strony chrześcijańskiej czy katolickiej zyskują na znaczeniu, jeśli mają wsparcie spoza kręgów chrześcijańskich. Poza tym zetknięcie z inną kulturą, z innymi sposobami świętowania czy wyrażania odczuć religijnych stanowią szansę na wzbogacenie. Muszę uznać, że można się modlić na różne sposoby i że to, iż ktoś modli się inaczej niż ja, nie znaczy, że modli się gorzej.

W dokumentach soborowych islam obok judaizmu jest wymieniony jako najbliższa chrześcijaństwu religia monoteistyczna nawiązująca do Abrahama. Jednocześnie nie pada w nich ani razu imię Muhammada. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego mówi się o muzułmanach, a nie o islamie? Dlaczego się nie mówi o jego założycielu?


To jest konsekwencja trendów, które w Kościele istniały i istnieją. Widać w nich, z jakim oporem przychodzi rozpoznawanie tego, że inne tradycje też są wiarą, że są drogami zbawienia. Trudno nam jeszcze przyjąć, że ludzie osiągają zbawienie dzięki temu, że są muzułmanami, że idą drogą wyznaczoną przez swoją tradycję, przez islam i że są zbawieni nie wbrew temu, iż tą ścieżką idą, ale w jakimś stopniu dzięki niej. Przyznawanie, że tak jest, przychodzi w dokumentach kościelnych z dużym oporem. Niektórzy wskazują, że już sobór mówił, iż inne religie są drogami zbawienia, ale moja lektura dokumentów soborowych tego nie potwierdza. To się pojawia później i jest wyrażane w bardzo ostrożny sposób. Z Muhammadem ciągle mamy problem. Jeśli uznamy, że był prorokiem, to co zrobić z jego stwierdzeniami, że Bóg nie jest Trójjedyny, że Jezus nie jest Synem Bożym, drugą Osobą Trójcy Świętej. Refleksja nad miejscem Muhammada jest hamowana przez różne nadużycia. Na przykład, w Internecie pojawiło się zdjęcie Jana Pawła II całującego Koran. Opatrzono je podpisem: „Papież, zwierzchnik Kościoła rzymskokatolickiego, całuje egzemplarz Koranu, potwierdzając objawienie zawarte w Koranie przeczące trójjedyności Boga i boskości Jezusa”. To są nadużycia muzułmanów, którzy wykorzystują gesty dobrej woli. Sprawiają one, że oficjalne orzeczenia mówiące o Muhammadzie muszą być stonowane, liczyć się z tym, jak zostaną odczytane.

Jak w takim razie chrześcijanin powinien czytać Koran, jak powinien zabierać się do tej lektury?


Nie wiem. Myślę, że trzeba by zapytać mądrego muzułmanina. Nigdy nie czytałem Koranu in extenso. Przyznaję, że jest to niedociągnięcie, ale z drugiej strony nie mogę się przełamać do tego, żeby siąść i przeczytać go ciurkiem. Zaglądam do Koranu tematycznie, zajmuję się jakimś zagadnieniem, wybieram fragmenty Koranu, które są podane jako egzemplifikacje, są tekstami źródłowymi. Przyznam się, że jeśli czytam Koran, to traktuję go jako materiał źródłowy. Nie doszedłem do medytacji nad teologicznym przesłaniem tej Księgi.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg